Jeszcze tydzień temu zmrożony śnieg padał na kwitnące drzewka:
wicher taki był, że połamał drzewo w którego dziupli mieszkały puszczyki 😮, a ja w lodowatej wodzie się moczyłam.
A w ten weekend lato prawie = pierwszy w tym sezonie wyjazd do lasu, na działkę 😁.
Było oczywiście sprawdzenie co tam nowego - niewiele, czy były myszy (nie było), a "nasze" bociany - tak są i to już dwa. Inne gniazda też zasiedlone, Żaby jeszcze nie zostały masowo rozsmarowane na asfalcie, w miejscu gdzie podczas godów przełażą z łąki do stawu, bo tam nikt się tym nie przejmuje. Nikt nie stawia tabliczek, żeby omijać ten odcinek, nikt nie łapie żab do wiaderka, żeby przenieść bezpiecznie przez ulicę, nie liczy przeniesionych i tych rozjechanych (te ostatnie zaznacza się kredą, żeby nie liczyć kilkakrotnie).
Widziałam dwie sarny, pięć białych czapli, całkowita nowość, polowały nad kanałkiem tuż przy polu i przy pasących się krowach, cztery polujące koty, wiewiórkę, i masę sójek.
Zgrabiłam kopę igieł i patyków, ognisko miniaturowy wulkan przypominało i posiedzieć spokojnie przy nim się nie dało, tylko podkładaj i podkładaj..
S. jak co roku walczył z podłączaniem pompy.
Najeździłam się na rowerze, ledwo co tknęłam kupioną specjalnie na tą okazję książkę - The Vegetarian by Han Kang. Po raz kolejny nie obejrzeliśmy ostatniego odcinka Białego Lotosu.
Księżyc świecił tak, że drzewa jak w dzień cień rzucały.
Zupełnie nie ma wiosennych wylewów, Narew płynie spokojnie swoim korytem, sucho jest okropnie.
Niedziela: morsowanie, 20 km rower - tylko tyle, bo zimno było przeokropnie
Poniedziałek: 20 km rower, spacer zamiast siłowni
Wtorek: 20 km rower
Środa: 20 km rower, 0,5h rozciąganie - bolała mnie cała zewnętrzna strona prawej nogi, niezbyt mocno, ale wyraźnie, nie wiem dlaczego🤔, uznałam że biorę chwilowy urlop od obciążeń
Czwartek: 24 km rower,
Piątek: 20 km rower, 0,5h siłownia (z noga już dobrze, nie wiem dlaczego🤔 ale cieszę się bardzo) wyjazd na działkę
Sobota - niedziela: 105 km rower
Kolejna, 3-cia już runda Sockmadness zaliczona - Itamaraty socks by Anna Zhuravleva, trochę za duże/długie wyszły, czeka mnie jeszcze przeróbka 😒