Dzisiaj lenistwo na maxa.
Wstałam dzisiaj dopiero o 14-tej. Zaszalałam nieźle, ale w ciągu tygodnia nazbierało się trochę zaległości jeśli chodzi o sen, więc postanowiłam je dzisiaj narobić. Jestem doskonale wyspana, a i plusem takiego długiego spania jest to że zjadłam o wiele mniej niż miałam zaplanowane. Dzień, a raczej wieczór zapowiada się spokojnie. Wreszcie mam czas, żeby nadrobić zaległości książkowe, bo trochę ich się zebrało na nocnym stoliku. Pozdrawiam i życzę spokojnego wieczoru.
12 tysięcy i kalorie znikają.
Dzień zaczął się bardzo wcześnie, bo o piątej. Postanowiłam, że nie będę marnować czasu tylko wzięłam się za ćwiczenia rozciągajace mięśnie. Po takiej rannej dawce ćwiczeń człowiek od razu nabiera lepszego samopoczucia na cały dzień. Ostatnio zauważyłam, że im więcej się ruszam to i moja motywacja rośnie. Nigdy nawet nie myślałam, że to będzie dla mnie przyjemnością. Dieta także utrzymana w normie, więc znowu są powody do zadowolenia. Wczoraj obliczyłam, ze jeśli chcę spalić kalorie spożyte każdego dnia muszę zrobić 12 tysięcy kroków. Trochę sporo, ale jest to wykonalne, bo już to wypróbowałam. Pozdrawiam i życzę miłego popołudnia.
Komplement od rana = dobrze zaczęty dzień
Dzień zaczął się świetnie i chociaż waga się nie zmieniła nie pogorszyło to mojego humoru. Rano spotkałam znajomego, który stwierdził, że nie mógł mnie poznać, bo chyba schudłam. Warto dla takich słów męczyć się codziennie i walczyć o każdy zgubiony kilogram. Pozdrawiam i życzę wszystkim miłego dnia.
Cytat z naiwnego filmiku
TO CZEGO SIĘ BOISZ JEST NAJWIĘCEJ WARTE
Podobno człowiek, który się nie boi nie jest normalny.
Ja się boję, a Wy?
Ruszam pełną parą.
Dzisiaj obudziłam się wcześniej niż zwykle, więc postanowiłam nie marnować czasu na wylegiwanie się w łóżku tylko poćwiczyć z ekspanderem. Ćwiczenia zakończyłam trzydziesto-minutowym szalonym tańcem. Od razu czuję się lepiej i jestem pełna zapału do dalszych zmagań. Dieta też na razie w normie. Dobrze jest wrócić do dawnego stylu, człowiek od razu nabiera pewności, że znowu wszystko idzie dobrym torem. Mam zamiar jeszcze dzisiaj wybrać się na pocztę po odbiór przesyłki. Zawsze mam to szczęście, że przychodzi wtedy kiedy nie ma nikogo kto mógłby ją odebrać. Jedyną pozytywną stroną tej wyprawy będą dodatkowo spalone kalorie, gdyż zamiast jechać autobusem zrobię sobie 6 kilometrowy spacer. Pozdrawiam i życzę miłego dnia.
Wszystko ok.
Mam w domu odłączony komputer, więc korzystam w wolnej chwili z komputera kolegi, żeby coś tam nasmarować. U mnie już całkiem dobrze. Ja i dieta jesteśmy na dobrej drodze, żeby wróciła waga z czwartku. Jeszcze tylko więcej ruchu, niż do tej pory i powinno być ok. Strasznie się cieszę, że mam oparcie w kilku osobach z Vitalii, gdyby nie Wy to raczej byłoby kiepsko. Dziękuję serdecznie za Wasze wsparcie, dobrze jest Was mieć. Pozdrawiam i życzę wszystkim miłego dnia.
P.S. Znowu patrzę na świat przez różowe okulary.
Znowu walczę, tak łatwo się nie poddam.
Chyba nareszcie wracam do siebie. Z dobrym nastawieniem i Waszym wsparciem na pewno uda mi się wrócić do dawnej formy. Moje trzydniowe obżarstwo niestety zaowocowało wzrotem wagi, ale nie poddam się tak łatwo. Tydzień zapowiada się pracowicie, więc może wrócę do wagi z poprzedniego tygodnia. Znowu wrócił mi optymizm może jeszcze nie patrzę na wszystko przez różowe okulary, ale jest ok. Nie chcę wracać do tego co było. Pozrawiam i życzę miłego dnia.
Forma zjechała mi chyba nawet do - 2.
No i niestety nic się nie poprawiło. Wczoraj miałam taki napad głodu, że szkoda gadać. Żadne wmawianie sobie, że nie powinnam jeść tego wszystkiego skończyło sie na tym co zwykle, czyli totalnym obżarstwie. Na wagę nie wchodzę, ale nie dla tego, że boję się jaki zobaczę wynik mojego jedzeniowego szaleństwa, ale raczej ze wstydu, że zawiodłam samą siebie. Może jutro będzie trochę lepiej, bo jak na razie czuje się pokonana przez swój nałóg. Najgorsze jest to, że chyba będę musiała zacząć wszystko od początku. Jak na razie nawet sama ta myśl mnie przeraża. Pozdrawiam Angel
Dziś spadek formy do zera.
Dzień, chociaż piekny i słoneczny nie zaczął się najlepiej. Bolały mnie wszystkie kości i mięśnie, a i motywacja jakby osłabła. Poczułam się dzisiaj naprawdę zmęczona całym tym odchudzaniem. Czyżby początek chandry wiosennej? Oby nie, bo mimo małego załamania nastroju szkoda byłoby mi stracić to co już udało mi się do tej pory osiągnąć. Dzisiaj będzie krótko, może jutro wykrzeszę z siebie więcej energii. Pozdrawiam i życzę miłego dnia.
Święta na 5, ale po świętach raczej 3-
Nareszcie udało mi się znaleźć czas, żeby w końcu się odezwać. Okres przedświąteczny i świąteczny minął całkiem dobrze, zarówno pod względem diety jak i wogóle. Trochę gorzej było po świętach, więc w tym tygodniu ubyło mi tylko pół kilograma. Jednak nie ma się czemu dziwić, bo ja właściwie dopiero we wtorek i środę zaczęłam świętować i pozwoliłam sobie na trochę więcej niż powinnam. A to wszystko przez moją bratową, która zrobiła rewelacyjną sałatkę i trudno było mi z niej zrezygnować. Do sałatki trzeba jeszcze dołożyć paczkę paluszków z sezamem i orzeszki ziemne, więc wiadomo już dlaczego efekt jest tak mizerny. Do tego wszystkiego przed świętami nadwyrężyłam rękę i to w dodatku prawą. Dobrze, że wiele rzeczy robię lewą, więc jakoś sobie radzę.
P.S. Obudziłam się kolejnego wiosennego poranka, a za oknem co widzę zima. Spokojnie można lepić bałwana. Pozdrawiam i życzę miłego dnia.