Powroty, ach te powroty
Potrzeba wygadania się przed kimś kto mnie zrozumie była tak silna, że postanowiłam zajrzeć na Vitalię. I o to znowu tu jestem skruszony wojownik, który poddał się swoim słabościom, ale znowu dobył miecza by walczyć o swoje ja. Tym razem przygotowania do samej diety trwały miesiąc. Rozważałam wszystkie za i przeciw. W końcu doszłam do wniosku, że jakąkolwiek decyzję podejmę może czekać mnie w najbliższym czasie choroba, a może coś znacznie gorszego. Postanowiłam zacisnąć kolejny raz zęby i ruszyć do walki z groźnym przeciwnikiem, który siedzi głęboko we mnie i codziennie przypomina o sobie.
Jedną bitwę przegrałam, ale już się podniosłam i
mobilizuję się do dalszej walki.
Wracam do walki z tym wstrętnym tłuszczem. Z lenistwa i głupoty przytyłam, ale sama jestem sobie winna. Zdałam sobie sprawę, że wcale nie jestem taka silna. Małe potknięcie może przerodzić się w duży upadek jeśli przestaniesz się kontrolować. Dotarło do mnie, że kiedy uda mi się schudnąć to niestety, żeby utrzymać swoje osiągnięcia nie będzie taryfy ulgowej. Nauczona doświadczeniem nie będę udawać, że może jutro albo później uda mi się zgubić trochę tu i tam. Z takim nastawieniem dojechałam do 120 kg, chociaż kiedyś obiecałam sobie, że nie przekroczę setki jak moja kuzynka (ja kiedyś ważyłam dużo mniej od niej, a teraz tragedia). Może za szybko chciałabym osiągnąć efekt i chociaż staram się być cierpliwa, czasami przychodzi mi to z ogromnym trudem.
Może nadszedł ten moment, żeby się obudzić?
Dawno mnie tutaj nie było. Jak zwykle brak czasu i na dodatek popsuty serwer były przyczyną mojego milczenia. Waga się nie zmienia od jakiegoś czasu i z tego powodu dopada mnie jakaś bezsilność i brak konsekwencji w tym co robiłam do tej pory, żeby pozbyć się tego obrzydliwego tłuszczu. Może czas się w końcu pogodzić, że nie będę nimfą w rozmiarze chociażby 40 i zacząć po prostu żyć dalej. Cholera dlaczego to wszystko jest takie trudne? Mój zapał stygnie, a to nie jest dobry znak. Jestem typowym Bliźniakiem, który często nie kończy tego co zaczął i chociaż nie wierzę w horoskopy coś w tym jest. Nie potrafię, a może mi się już nie chce siebie zmieniać.
Leniuchowania nadszedł czas.
Dawno się nie odzywałam, bo pracy tyle przed długim weekendem, że szkoda gadać. We wtorek byłam tak padnięta, że zasnęłam w ubraniu. Poprzedni weekend był świetny, chociaż właściwie nie udało mi się wcale wypocząć. Nie miałam szans na długie wylegiwanie się w łóżku, gdyż mała osóbka stwierdziła, że nie jest już ciemno i trzeba wstawać (dla ścisłości dodam, że było to o szóstej rano). Jednak cieszę się bardzo, że mogłam tyle czasu spędzić z moimi bratanicami. Znajoma żartowała, że po takich doświadczeniach nie zdecyduję się na własne dzieci, a ja wręcz przeciwnie bardzo bym chciała je mieć, bez względu na to jakie miałyby być. Chyba wolałabym jednak, żeby były trochę urwisami jak moje bratanice. Sobotnia impreza z okazji trzydziestych urodzin braciszka była naprawdę super. Przez cały czas się śmiałam, szczególnie z tekstów szwagra mojej bratowej. Mimo, że diety przez te cztery dni nie bardzo się trzymałam udało mi się zrzucić 2kg, ale niestety przez kolejne dni z powodu braku systematyczności w posiłkach i dużemu łakomstwu nadrobiłam 1,5kg. Dzisiaj spadek wagi tylko o 0,5kg. Ćwiczenia przez ostatni tydzień też poszły w kąt, no chyba, że spacery i biegi za małymi szkrabikami do nich zaliczę. Ten weekend na szczęście zapowiada się spokojnie. Nie zaplanowałam nic szczególnego, więc mogę leniuchować do woli. Chociaż dzisiaj zamiast wylegiwać się w łóżku od wczesnego ranka siedzę przed komputerem. Pozdrawiam wszystkich i życzę miłego dnia.
Zapowiada się zwariowany weekend.
Kilka małych grzeszków mam na swoim koncie, chociaż ogólnie udawało mi się utrzymywać dietę. Waga na razie się nie zmienia, ani w jedną, ani w drugą stronę i raczej tego do jutra nie zrobi (jutro ważenie).
Czeka mnie kolejny pracowity weekend, który niby zaczynam już jutro, ale w przypływie szaleństwa zgodziłam się zająć przez dwa dni moimi bratanicami. Oczywiście żartuję, bo z wielką chęcią z nimi trochę pobędę. Są tak samo zwariowane jak ich ciocia, więc zabawa będzie na sto dwa. Mam nadzieję, że mieszkanie ocaleje po naszych wybrykach i nie będzie trzeba robić remontu. W sobotę czeka mnie impreza, co prawda tylko rodzinna, bo brat kończy trzydzieści lat, ale zawsze to impreza, więc trzeba się odpowiednio przygotować i uważać na jedzenie i alkohol. Wybieram się również do koleżanki, z którą dawno się nie widziałam.
Prawdopodobnie z braku wolnego czasu nie będę miała kiedy się odezwać, więc już dziś życzę wszystkim miłego i słonecznego weekendu.
Krok do osiągnięcia talii osy.
Ubytek wagi niezbyt duży, ale i tak jestem bardzo zadowolona. Najbardziej cieszy mnie, że obwód talii zmniejszył się od zeszłego tygodnia o 2,5 cm. Wczoraj zamiast 12 tysięcy zrobiam 15. Myślałam, że wstanę połamana, ale na szczęście obyło się bez nadmiernego stękania. Dzisiaj znów mam zamiar zaliczyć godzinę na bieżni i dodatkowo godzinę tańca. Może trochę dużo jak na dwa dni, ale jutro znowu wyjeżdżam i raczej przez weekend nie będę miała okazji, żeby poćwiczyć, a nie chciałabym, żeby moja forma spadła i mój dotychczasowy trud poszedł na marne.
Wtorkowe odkrycie
Wczoraj odkryłam bardzo zaskakującą rzecz. Miałam straszną ochotę na ciastka korzenne. Skusiłam sie i ku mojemu zdziwieniu wogóle mi nie smakowały. Były bardzo słodkie, że nie dało się ich jeść, a kiedyś je przecież uwielbiałam.
Zaliczyłam już dzisiaj 60 minut na bieżni. Z dietą też wszystko w porządku. Zaobserwowałam, że jeśli trzymam się stałych pór posiłków to wieczorami nie mam żadnych napadów głodu. Gdybym mogła utrzymać ostatnio wyrobione nawyki zarówno fizyczne jak i dietetyczne to szansa na to, że się uda dobrnąć do celu jest coraz większa. Pozdrawiam i życzę miłego popołudnia.
P.S. Postanowiłam, że wpiszę na pasku wagę z jaką zaczęłam się sama odchudzać od października, bo z Vitalią rozpoczęłam swoje zmagania w lutym z wagą 114kg.
Tęsknię za odpoczynkiem.
Jestem tak potwornie zmęczona. W weekend miałam odpoczywać, ale niestety nic z tego nie wyszło. Tydzień zapowiada się bardzo pracowicie, a w weekend też nie będzie lepiej. Tęsknię za wakacjami, ale szansę na prawdziwy odpoczynek mam dopiero w czerwcu. Chociaż, żebym mogła się porządnie wyspać, ale nawet to mi nie jest dane.
Mam jedną dobrą wiadomość wyniki badań są rewelacyjne, poziom cholesterolu się unormował. Tabletki doktorek kazał zamienić na rower. Świetny pomysł, choć mogę mieć trochę problemów z jego realizacją, ale jakoś dam sobie radę. Dieta i ćwiczenia jak najbardziej w normie. Codziennie robię 12.000 kroków (5000 spacery i codzienna bieganina+7000 na bieżni) i jeśli mam siłę i ochotę to wykonuję jeszcze coś ekstra.
Krótko, ale radośnie.
Dzisiaj szybciutko, bo mam strasznie dużo pracy, a mało czasu. Dieta i ćwiczenia w jak najlepszym porządku, co zresztą widać na pasku. Ubył mi znowu kilogram. Pewnie nie będę miała czasu, żeby później coś więcej dodać i pozaglądać do Was. Również z tego względu, ze jutro wyjeżdżam i raczej są małe szanse na to, że w weekend będę miała dostęp do internetu, więc już dzisiaj życzę wszystkim miłego i spokojnego weekendu. Do usłyszenia w niedzielę wieczorem lub w poniedziałek rano.
P.S. Ostatnio dość często po południu pieką mnie strasznie policzki. Mam nadzieję, że nikt ze znajomych mnie nie obmawia.
Nareszcie znalazłam chwilę, żeby tu zajrzeć.
W końcu udało mi się znaleźć trochę czasu, żeby pobuszować po Vitalii. Ostatnie dni były dość pracowite. Dieta i ćwiczenia jak najbardziej w porządku. Uprawianie jakiegokolwiek sportu sprawia mi coraz większą przyjemność i nawet jeśli jestem bardzo zmęczona wykonuję to co sobie wcześniej zaplanowałam. W piątek czeka mnie wizyta kontrolna u mojego doktorka. Bardzo jestem ciekawa jak wypadną moje wyniki krwi. Mam nadzieję, że dieta i poprzednia seria leków obniżyły mój poziom cholesterolu na tyle, że nie będę musiała łykać ich więcej. Doktorek na pewno się ucieszy, bo znowu udało mi się trochę schudnąć. Miałam naprawdę dużo szczęścia, że trafiłam właśnie na niego, bo między innymi dzięki niemu udało mi się rozpocząć odchudzanie. Dobrze byłoby, gdyby takich lekarzy było więcej.
W piątek planuję również trzydniowy wyjazd na łono natury. Las, świeże powietrze, a przede wszystkim cisza. Muszę naładować swoje akumulatory. Mam nadzieję, że będzie ładna pogoda, ale gdyby nawet padało to i tak nie powstrzyma mnie to przed spacerem po lesie. Pozdrawiam wszystkich serdecznie i życzę spokojnego wieczoru.
P.S. Mam zamiar dzisiaj świetnie się wyspać, bo zamontowałam rolety w oknach, więc nie będzie mi przeszkadzało światło latarni i wścibscy sąsiedzi.