Nowa fotka
Na prośbę Grubaski.Anety wklejam swoje zdjęcie w nowej-starej fryzurze. Ostatnio waga spadała bardzo powoli. Zastanawiałam się dlaczego dietę trzymam i ćwiczenia wykonuję, a waga nic. Okazało się, że wszystkiemu winien jest okres, który przyszedł wcześniej. Odkąd zrzuciłam trochę tych kilogramów nie
nie odczuwam dolegliwości związanych z pojawieniem się okresu, więc nawet nie przeszło mi przez głowę, że to wina miesiączki. Mam nadzieję, że za kilka dni waga zacznie spadać bardziej spektakularnie. U mnie piękna zima za oknem. Choć widok jest cudowny to zasmucamnie fakt, że będę musiała ograniczyć jazdę na rowerze. Dopóki nie zrobi się ślisko będę to nadal robić, bo sprawia mi to ogromną frajdę. P.S. Przepraszam, że zdjęcie znowu w pozycji bocznej, ale ostatnio korzystam z telefonu, żeby uaktualniać wpisy na vitalii i nie mam zbyt wielu możliwości na wklejanie zdjęć. Miłego popołudnia.
Ach ta waga.
Piątkowy trening wykonany, chociaż na początku myślałam, że nie dam rady. Wczoraj do fryzjera jak sobie obiecałam pojechałam rowerem. Przejechanie trasy 6km zajęło mi w jedną stronę 25 minut (pod wiatr), a w drugą 20 wliczając postój na światłach. Zadowolona jestem z siebie, że więcej się ruszam niż zwykle. Martwi mnie jedynie, że waga zamiast spadać to znowu wzrosła, a przecież trzymam się wytycznych w swojej diecie. Mam nadzieję, że to tylko efekt lekkiego przetrenowania, bo czuję jakie mam ciężkie mięśnie i zbliżającego się okresu.
Trening dla ninji
Ależ mnie dzisiaj rano bolały mięśnie rąk i pleców, było gorzej niż wczoraj. Jak jedna z was zauważyła, mimo, że ćwiczę od jakiegoś czasu widocznie nie angażowałam wszystkich mięśni, więc stąd te dolegliwości. Muszę się jednak trochę pożalić. Mimo wszystko jednak dzisiaj nie zamierzam odpuścić treningu. Wiem, że będzie ciężko, ale jak mawiał przystojny sierżant Rafał z kompani reprezentacyjnej Wojska Polskiego - ninja nie może być miętka (to nie jest błąd), ninja musi być twarda. Będę twarda i popołudniu wskakuję w strój sportowy i dzielnie ćwiczę. Dam z siebie wszystko, zobaczymy jak mi pójdzie. W poprzednim wpisie zapomniałam napisać, że najlepiej ćwiczyć między 16 a 19, ewentualnie rano, ale nie naczczo. Nie wiem dlaczego akurat między 16 a 19, ale mnie ta pora odpowiada. Jeśli specjalista radzi to może warto go posłuchać. Rano dzisiaj pojeździłam trochę na rowerze - do sklepu, na pocztę i na bazar po jabłka. Jutro umówiłam się na 9.00 z moją fryzjerką Natalią, jeśli nie będzie padać to oczywiście wybiorę się rowerem ( w sumie 12 km). Niech dopisze pogoda, niech dopisze pogoda, niech dopisze pogoda, próbuję wpłynąć na pogodę, a poważnie wiadomo, że niewiele mogę zrobić w tej kwestii. A to mój wczorajszy zakup.
Wiem wygląda może trochę dziecinnie, ale jest słodki. Lubię pewnie jak każdy kupować różne rzeczy do domu, czasami sama je też tworzę. Mistrzynią w przerabianiu różnych rzeczy jest moja mama. Ze swetra mojego brata i reszty włóczki, która jej została po jego zrobieniu wyczarowała nakrycia na fotele. Jej swetry i bluzki to małe dzieła sztuki. Często ludzie nie mogą uwierzyć, że są ręcznie wykonane. Moje zimowe szale to też jej dzieło.
I stopień treningowy
Wczoraj postanowiłam wypróbować trening domowy z książki Gacy. Zrobiłam rozgrzewkę i na początek wykonałam ćwiczenia z I stopnia treningowego (są trzy), a na koniec rozciąganie. Głównym założeniem treningu było wykonanie czterech serii po 20 powtórzeń,mnie udało się zrobić tylko dwie serie. Ćwiczenia niby proste, ale zmuszające do pracy wiele mięśni, więc po rozgrzewce,
dwóch seriach i rozciąganiu bolało mnie wszystko. Ćwiczę od dosyć dawna, więc wydawało mi się, że z tak
prostym treningiem sobie poradzę, niestety przeceniłam swoje możliwości. Strach pomyśleć co będzie przy drugim i trzecim stopniu. Jednak mimo bólu mięśni nie zamierzam rezygnować, będę ćwiczyć aż przejdę wszystkie stopnie i nie będę odczuwać dolegliwości. Gaca zaleca ćwiczenia trzy razy w tygodniu, to prawie co drugi dzień. Uzasadnia to tym, że organizm musi mieć czas na regenerację, żeby nie spowalniać naszego metabolizmu.
Konrad Gaca na tapecie.
W końcu zaczęłam czytać jego książkę "Moje odchudzanie". Na jego dietę raczej się nie zdecyduję, ale to jak potrafi motywować ludzi jest naprawdę niesamowite. Przede wszystkim każe polubić, a wręcz pokochać samego siebie mimo, że waga i wygląd zostawiają wiele do życzenia. Ja poczułam się naprawdę zmotywowana.Oprócz porad psychologicznych są też porady co do treningu. Okazuje się, że wcale nie trzeba ćwiczyć codziennie, żeby uzyskać świetne rezultaty. Dla poprawy samopoczucia i zwiększenia wiary we własne możliwości warto książkę przeczytać. Ja osobiście czuję się zmotywowana i kiedy będą nadchodzić gorsze momenty będę do niej wracać. Wczoraj byłam tak pełna werwy, że przejechałam na rowerze1/3 Trasy Toruńskiej. Wcale nie tęsknię za śniegiem i mrozem, bo dzięki temu mogę rozbijać się na rowerze ile dusza zapragnie. A najważniejsze waga spada nawet dość szybko, więc poniedziałkowy pomiar powinien wypaść dobrze.
Nic dobrego.
Ostatni tygodnia nie mogę zaliczyć do udanych. Waga podskoczyła zamiast spaść poniżej 120kg. Nie będę nikogo oszukiwać sama świadomie to sobie zafundowałam. Może powinnam się poużalać nad sobą, ale nie mogę, bo jest mi teraz najzwyczajniej wstyd, że zawiodłam was, a przede wszystkim siebie. Nie będę załamywać rąk, stało się i nic tego nie zmieni. Na razie nie zmieniłam wagi na pasku, ale jeśli w ciągu najbliższego tygodnia nie uda mi się zrzucić nadprogramowych kilogramów to obiecuję, że to zrobię. Motywacjo gdzie się podziałaś?
Noworoczne życzenia
Szampańskiego Sylwestra, dużo szczęścia, konsekwencji w odchudzaniu i całego morza motywacji w Nowym Roku wszystkim znajomym i nieznajomym życzy Angel.
2 dni, żeby zrealizować postanowienie.
Wczoraj wróciłam ze świątecznego urlopu. Ostatni raz ważyłam się tydzień temu, a dzisiaj niespodzianka od rana ubyło 1,6kg. Od tygodnia jadłam wszystko co było przygotowane na święta, ale bez opychania się. Sama mimo braku pomiaru wagi czułam, że nie przytyłam przez ten tydzień, chociaż nie myślałam, że uda mi się zrzucić aż tyle. Byłam bardziej przekonana, że utrzymam wagę przedświąteczną. Teraz zostały mi dwa dni na zrzucenie przynajmniej 0,5kg, żeby postanowienie zostało zrealizowane. Dzisiaj wracam już do swojej diety, więc zobaczymy co pokaże waga 1 stycznia. Dobrze kończy się ten rok. Mam nadzieję, że w nowym równie dobrze będzie mi szło odchudzanie, czego sobie i Wam życzę z całego serca.
Jestem
Przepraszam, że tak dawno się nie odzywałam, ale sami wiecie przed świętami dużo pracy, a też nie miałam dobrze funkcjonującego komputera. Mam niby internet w telefonie, ale z ograniczoną ilością użytkowania, a niestety zdjęcia w waszych wpisach i kolorowe dekoracje pochłaniają dużo Mb. Przed świetami trzeba trochę zaoszczędzić pieniędzy, więc nie chciałabym, żeby po nich przyszedł mi bardzo wysoki rachunek za telefon. Bułkowe gradobicie opanowane. Dietę udaję mi sie trzymać wręcz rewelacyjnie. Codziennie wykonuję ćwiczenia na brzuch - to moje postanowienie adwentowe. Efekty na razie może nie są bardzo spektakularne, ale widoczne. Waga dzięki przygotowaniom światecznym ostro spada w dół, dzięki czemu mam nadzieję, że Nowy Rok uda mi się przywitać poniżej 120kg.
Prawie wszystkie prezenty kupione, tak naprawdę został mi tylko jeden, który chcę kupić jutro. W poniedziałek bardzo wcześnie rano wyjeżdżam już na święta do mamy, a wracam w niedzielę. Nie wiem jak u was, ale u mnie w dzień Wigilii nic się nie je, aż do uroczystej kolacji. Jest to bardzo dobry sposób na małe obniżenie wagi i docenienie smaku przygotowanych potraw. Na czas świąt zamierzam zawiesić swoją dietę, ale nie będę przesadzać. Mój żołądek już się zdąrzył wyregulować i nie będzie tolerował nadmiaru jedzenia. Panowanie nad tym obżarstwem sprawia mi naprawdę wielką radość, chociaż zdaję sobie sprawę, że na triumfowanie jeszcze za wcześnie. Sporo osiągnęłam, ale to nie wszystko na co mnie stać. Jestem wojownikiem i będę walczyć o lepsze życie.
Nudny temat bułek?
Dzisiaj rano pewna bardzo mądra osoba powiedziała mi, żeby trochę pamiętać co było wczoraj, myśleć trochę o jutrze, ale najważniejsze jest dziś i teraz. A dziś jest naprawdę dobrze. Mimo tych potknięć waga spada. Apetyt na pieczywo w miarę opanowany. Doszłam do wniosku, że to przed okresem takie zawirowania. Kiedyś miałam ochotę na słodycze, a tym razem na bułki z masłem. Wieczorem wybieram się fryzjera, trzeba pomyśleć też trochę o swoim wyglądzie. Chciałabym, a w zasadzie muszę kupić nowe jeansy, bo stare-nowe wiszą na mnie okropnie, co nie dodaje mojej figurze uroku. Na dzisiaj jeszcze w planie mam porządki świąteczne, pranie pościeli ręczników i zasłon a na deser małe prasowanie. Życzę wszystkim miłego dnia.