Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Anita. Czasami coś pochodzę, poskaczę i poudaję, że potrafię poprawnie wykonywać najprostsze ćwiczenia.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 32534
Komentarzy: 770
Założony: 10 listopada 2018
Ostatni wpis: 18 stycznia 2022

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
finebyme

kobieta, 27 lat, Pełczyce

170 cm, 86.20 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

2 listopada 2020 , Komentarze (6)

Witam 😀 

Dzisiaj troszeczkę inaczej, bo wydarzyło się coś zdecydowanie nieodpowiedniego, jeśli chodzi o moje odchudzanie, ale zdecydowanie potrzebnego. 

Ten tydzień spędziłam nie robiąc zupełnie nic. Może nie cały, bo poniedziałek i wtorek były jeszcze troszkę ćwiczeniowe, ale czułam się tak okropnie, że potem zwyczajnie postanowiłam dać na luz. 

Nie do końca wiem, co jest przyczyną mojej słabej kondycji, ale jak chyba wspominałam, ostatnio nie czułam się zbyt dobrze psychicznie. Myślałam, że jakoś poradziłam sobie z tym dołkiem, ale okazało się inaczej. Dlatego wręcz musiałam zrobić sobie przerwę od tego wszystkiego. 

Trudno stwierdzić, jak mocno popłynęłam, bo ostatni raz ważyłam się dwa tygodnie wstecz, a moje spadki są jakie są, ale jakoś to wygląda. Nie przytyłam, co jest dobre. 

Zważywszy na to, że się raczej nie oszczędzałam. Tak na 70% pozwoliłam sobie zluzować. Oczywiście miałam gdzieś z tyłu głowy, że może się to dla mnie źle skończyć, ale szczerze mówiąc miałam to gdzieś. 

Prawie nie liczyłam kalorii, pogoda była straszna, więc siedziałam na dupie w domu, a mata do ćwiczeń jedynie patrzyła na mnie spod byka ułożona w kącie. I tak mniej więcej wyglądał cały tydzień. 

Ale z, nadejściem poniedziałku czuję się trochę lepiej, więc wracam (a raczej zaczynam od nowa) do nowego planu treningowego od Marty. Będzie ciekawie. 

Waga:

Sprzed dwóch tygodni:

78.9 kg

Obecnie:

78.8 kg

Spadek:

- 0.1 kg

Nie ma to jak porządny spadek. Na ten moment cieszę się, że w ogóle jakiś jest. 

Do następnego, ludzie 😊 

Oby był lepszy. 

|| Progress not perfection. || 

27 października 2020 , Komentarze (7)

Witam 😀 

1. Kalorie — 4/7 — Tak sobie, ale to przez przedokresowego głoda. 

2. Woda — 7/7 

3. Spacery/marsze — 28,45 km — Tak, coś czuję, że od teraz moje chodzone kilometry będą się kręciły koło takiej liczby. Robi się zimno i nieprzyjemne i czasami zwyczajnie ciężko jest wyjść z domu. 

4. Fit & Strong — 5/5 — W poniedziałek robiłam trening z hantlami, a raczej w moim przypadku z butelkami z wodą. Spodziewałam się, że moje ręce tego nie wytrzymają, ale było zaskakująco dobrze. Ręce to zdecydowanie mój najsłabszy punkt, więc trening tak czy inaczej był prawdziwym wyzwaniem. Ale jestem z siebie dumna. Fitness do muzyki był spoko. Rozciąganie jak zawsze przyjemne i bolesne jednocześnie. I tym oto sposobem zakończyłam kolejny plan od Marty. Ale na tym nie koniec. Od poniedziałku zaczynam Fit w miesiąc. Będzie zabawa.

5. Cardio — 52 min biegania (6,5 km) — Wprowadziłam małą modyfikację. W każdy spacer wplatałam odrobinę biegania i dzięki temu tygodniowo to dość ładnie wygląda. 

W tym tygodniu bez wagi, bo przyszedł okres. Zważę się jak już sobie pójdzie. Ale ogólnie jestem zadowolona z tego tygodnia, więc mam nadzieję, że w przyszłym tygodniu waga mnie nie zaskoczy. 

Do następnego, ludziska 😊

19 października 2020 , Komentarze (4)

Witam 😀 

1. Kalorie — 5/7 — Zawsze coś dodatkowego wpadnie, ale nie ma dramatu. 

2. Woda — 7/7

3. Spacery/marsze — 26,98 km — Niemal cały tydzień w deszczu, więc nie dało się zbytnio ruszyć z domu. 

4. Fit & Strong — 4/4 — Jest dobrze, nawet bardzo dobrze. 

2. Cardio — 15 min skakania — W związku z coraz to gorszą pogodą skakanka wróciła do łask. W tym tygodniu na krótko, ale będziemy nad tym pracować. 

Waga:

Sprzed tygodnia:

79.5 kg

Obecnie:

78.9 kg

Spadek:

- 0,6 kg

No, coś się ruszyło w dobrym kierunku. W końcu się względnie ogarnęłam i jest jakiś efekt. Chociaż wydaje mi się, że ten spadek to połączenie dwóch minionych tygodni, a nie tylko tego. Oczywiście nie zamierzam narzekać, bo powoli zaczynałam tracić do siebie cierpliwość. I coś mi się wydaje, że zima nie będzie tak fajna, jak ją sobie zaplanowałam. No nic, trzeba próbować dalej. Najgorsze, co mogłabym teraz zrobić, to zrezygnować. 

Zostało mi niecałe 2 kg do pierwszego celu. Na początku grudnia mam urodziny i byłoby naprawdę miło, gdybym do tego momentu ten cel osiągnęła. Pożyjemy, zobaczymy. 

Do następnego, ludziska 😊

12 października 2020 , Komentarze (15)

Witam 😀 

1. Kalorie — 5/7 — Jest dobrze, ale mogłoby być lepiej. 

2. Woda — 7/7 

3. Spacery/marsze — 43,01 km — Robi się zimno, przez co czasami ciężko jest ruszyć tyłek z domu. 

4. Fit & Strong — 4/4 — Pierwszy raz w życiu robiłam Interwały i to było ciekawe. Pot lał się aż za bardzo. 

5. Cardio — 20 min biegania (2,7 km) — Lepiej mi wychodzi bieganie, jak go nie planuję tylko po prostu w trakcie spaceru nieco przyspieszę. 

Waga:

Sprzed tygodnia:

79.5 kg

Obecnie:

79.5 kg

Spadek:

Jeszcze nie rozkminiłam, co dokładnie się ze mną dzieje (prócz jesiennego dołka), więc zamierzam cieszyć się tym, że przynajmniej nie przytyłam. Chyba ostatnio za mocno samą siebie pochwaliłam i teraz mam. W tygodniu będę się mierzyć, więc zobaczymy czy przynajmniej tu znajdę jakiś pozytyw. 

Z radośniejszych rzeczy, w niedzielę minęło 5 miesięcy, odkąd dodaję tutaj moje wpisy i przez ten czas schudłam całe 11,5 kg. Dla mnie to przeogromny sukces, zwłaszcza że jak wiecie różnie to u mnie bywało. Ale nie poddawałam się i dalej się nie poddaję. A jak sobie pomyślę, że za miesiąc pyknie pół roku to aż mam ochotę się uszczypnąć, by sprawdzić, czy to naprawdę się dzieje. 

I z okazji tej okrągłej rocznicy wpadnie tutaj takie porządne podsumowanie. Będzie masa zabawy 😁

Do następnego, dziewczyny 😙

5 października 2020 , Komentarze (9)

Witam 😀 

1. Kalorie — 3/7 — To był chyba jeden z najgorszych tygodni jeśli chodzi o jedzenie. I cieszę się jedynie, że kiedy czasami nie posiadam nad sobą kontroli i zjadam wszystko co się da, jednak tę kontrolę posiadam. Bo nawet jeśli jem za dużo, w 90% przypadków jestem w stanie powiedzieć sobie grube NIE zanim całkowicie polecę po bandzie. I rzadko zdarzy się, bym podjadając wyszła poza swoje całkowite zapotrzebowanie kaloryczne. Czyli zabijam jedynie swój bilans kaloryczny z żarełka. Chwała za to, że lubię ćwiczyć. Przynajmniej coś tam zawsze się uratuje. 

2. Woda — 7/7

3. Spacery/marsze — 48,43 km — Całkiem spoko. 

4. Fit & Strong —4/4 — Dwa pierwsze treningi mnie zabiły. Ale myślę, że były dwa razy cięższe z tego względu, że miałam okres i ogólnie nawet samo oddychanie było dla mnie wyzwaniem. No i przy okazji pierwszy trwał prawie 50 minut, więc był troszkę dłuższy niż poprzednie. Ale to dobrze, bo przynajmniej wiem, nad czym muszę popracować. 

5. Cardio — 0 min — Wpsiuję zero, ale spędziłam jakieś dwie minuty na skakance, żeby przypomnieć nogom czym jest ból. Jednak nie ma co wpisywać tego w statystyki, bo to takie małe nic. Co do biegania — jak na złość po pięknej sobocie niedziela przywitała mnie deszczem, więc lipa. 

Waga:

Sprzed tygodnia:

79.7 kg

Obecnie:

79.5 kg

Spadek:

- 0.2 kg



Chyba wracamy do moich ulubionych spektakularnych spadków. Ale po takim tygodniu patrzę z ulgą na to, że waga jednak spadła. No i każdy gram umacnia mnie w świecie kochanej siódemki, więc jestem happy. 

Teraz non scales victories:

1. To będzie śmieszne i tragiczne jednocześnie, ale stojąc bokiem mogę powiedzieć, że posiadam jakiś tam biust. W końcu mój brzuch skurczył się na tyle, że jest mniejszy od cycków i po x czasie przestały one żyć w cieniu fałdek i fałdeczek. To zdecydowanie dobry powód do świętowania. Oczywiście jeszcze nie jest idealnie, bo po dużym obiedzie czy opita wodą po brzegi wciąż jest tak sobie, ale trzeba cieszyć się tymi drobnymi rzeczami. 

2. Na dzień dzisiejszy moje BMI wynosi równo 27.5, czyli jestem w połowie drogi do znajdowania się w prawidłowym przedziale wagowym. 

Do usłyszenia za tydzień, dziewczyny 😊

1 października 2020 , Komentarze (2)

Trochę inaczej, ale myślę, że lepiej. 

Ogólnie jestem bardzo zadowolona z obwodów, bo zeszło tyle samo co w sierpniu, ale z tą różnicą, że w poprzednim miesiącu schudłam ponad kilogram więcej. Więc szczerze wierzę w to, że to ćwiczenia z Martą tak fajnie na mnie podziałały.

Z innych rzeczy:

— przeszłam  258,05 km, czyli średnio 8,6 km dziennie 

— spędziłam na aktywności fizycznej 3 341 minut, średnio 111 minut dziennie

— spaliłam 24 613 kcal, średnio 820 dziennie

— spędziłam z Fit & Strong 511 minut, spalając przy tym 4380 kcal

— przeskakałam 18 minut 

— przebiegłam 8,4 km 

Plan na październik:

Październik również spędzę z Martą z Codziennie Fit i jej planem Fit & Strong, ale podnoszę trochę poziom i robię plan dla początkujących. (Śmiesznie to brzmi — że poprzeczka jest podniesiona, ale wciąż jestem początkująca.)

Oprócz tego robię to, co robiłam do tej pory, czyli spaceruję i biegam, no i może wrócę do skakania na skakance, ale to się zobaczy. 

Czy to dziwne, że treningowo jestem już rozplanowana do stycznia przyszłego roku? 

Do usłyszenia za miesiąc 💪😁

28 września 2020 , Komentarze (13)

Witam 😀 

Kolejny miesiąc dobiega końca... Kiedy to się stało? 

1. Kalorie — 4/7 — W poniedziałek rodzice mieli rocznicę ślubu i wyszedł z tego mały cheat. Objadłam się ciastem po brzegi. No regrets. 

2. Woda — 7/7 

3. Spacery/marsze — 44,63 km — Weekend przesiedziany w domu z powodu deszczu, więc trochę mniej niż zazwyczaj. 

4. Fit & Strong — 4/4 — Zakończyłam właśnie cały plan i jestem mega zadowolona. Ogólnie to zaczynając byłam przekonana, że po pierwszym treningu umrę i na tym skończy się moja kariera. Ale jak widać mocno nie doceniłam swojej kondycji i możliwości, bo pomimo małej zadyszki, która — co Marta często powtarza — jest całkowicie normalną reakcją organizmu, nic mi nie dolegało. Ćwiczenia wzmacniające na brzuch i plecy pozostawiły malutki ślad w formie lekkiego bólu na drugi dzień, ale oprócz tego poszło mi  zadziwiająco dobrze. 

5. Cardio — 0 min — Niedziela deszczowa tak bardzo, że nie dało się wyjść z domu nawet na pięć minut. Nie lubię takiej pogody. 

Waga:

Sprzed tygodnia:

79.8 kg

Obecnie:

79.7 kg 

Spadek:

0.1 kg

Sytuacja z wagą wygląda tak, że zważyłam się z samego rana, a wieczorem dostałam okres. Więc cieszę się, że przynajmniej nie jest na plusie. Przyszły tydzień pokaże, jak to wygląda naprawdę. 

A teraz małe non scales victories. Miały to być nowe rzeczy, które u siebie zauważam, ale w sumie będę je mieszała z tymi, które trwają już jakiś czas, ale wcześniej o nich zwyczajnie nie myślałam. 

1. Nie boję się jeść większych porcji jedzenia — wcześniej miałam duże obawy przed jedzeniem ilościowo dużych porcji. Oczywiście nie zawsze przekładały się one na dużą kalorykę, ale odczuwałam irracjonalny lęk, że zjadając sto gramów więcej, ta setka już nigdy ze mnie nie zejdzie. Wiem, dzikie, ale moja relacja z jedzeniem tak naprawdę nigdy nie była dobra. I dopiero ostatnio zaczęłam być tego bardziej świadoma. 

2. Osoby z mojego otoczenia zaczęły zauważać, że jestem mniejsza. A raczej zaczęły o tym głośno mówić. Co z jednej strony jest fajne, ale z drugiej już nie za bardzo. Bo co chwilę słyszę — głównie od babci — że nie powinnam się więcej odchudzać, bo "mało co ze mnie zostało i już wyglądam dobrze". Co nie do końca jest prawdą, ale mniejsza z tym. 

Tyle na dziś. 

Do następnego, ludziska 😊

21 września 2020 , Komentarze (10)

Witam 😀 

1. Kalorie — 5/7 — Jedzeniowo poszło mi o wiele lepiej niż w zeszłym tygodniu. Chociaż znowu weszło mi małe podjadanie. Ale jakoś to ogarniam. 

2. Woda — 7/7 

3. Spacery/marsze — 64,06  km — Jestem w rozsypce, bo zmieniłam telefon i Endomondo mi mocno szaleje. Tak super mocno. Tak mocno, że przerzuciłam się na Runtastic. A do tego dodatkowo korzystam z opaski i aplikacji do niej, bo inaczej nie miałabym czym monitorować moich długaśnych spacerów. 

4. Fit & Strong — 4/4 — Trening na plecy i brzuch mnie wykończył i odczuwam teraz fajniutkie zakwasy. Jest moc 💪 

5. Cardio — 21 min biegania (3 km) — Ale się cieszę, że udało mi się przebiec całe 3 kilometry. Może do końca roku poprawię się o kolejny kilometr. Zobaczymy na ile pogoda pozwoli. 

Waga:

Sprzed tygodnia:

80.6 kg

Obecnie:

79.8 kg

Spadek:

- 0.8 kg

Wróciłam do punktu wyjścia i jestem z tego bardzo zadowolona. 

Ostatnio oglądam bardzo dużo (za dużo) YouTube'a i filmików o odchudzaniu. Obserwuję kilka naprawdę świetnych kanałów i na jednym z nich była mowa o tym, że podczas odchudzania skupiamy się za bardzo na cyfrach na wadze, a mamy w zwyczaju całkowicie ignorować takie poza wagowe sukcesy. Dlatego postanowiłam, że przy każdym tygodniowym podsumowaniu będę o nich tutaj pisała. Oczywiście, jeśli jakieś u siebie zauważę. Więc zaczynamy.

1. Zaczęłam wchodzić w rozmiar M — wiadomo, że rozmiar rozmiarowi nierówny, ale jeszcze jakiś czas temu w mojej szafie raczej nie było szansy trafić na ubranie oznaczone taką literką. A teraz szalejąc po lumpeksach (bo na razie trzymam się od normalnych sklepów z daleka), mogę już bez żalu i goryczy patrzeć na trochę mniejsze rozmiary i nie bać się niczego przymierzać. Znalazłam ostatnio body w rozmiarze M i jestem w nich zakochana 😍😍😍 Ogólnie to niedługo będę musiała dokładnie przejrzeć szafę, bo dużo rzeczy jest na mnie za dużych. Nie żebym narzekała, ale trochę się boję, że jak już przyjdzie czas na całkowitą wymianę garderoby, to zbankrutuję. 

2. Nie mam oporów przed założeniem czegoś bardziej obcisłego — może to nie do końca osiągnięcie tego tygodnia, ale podczas poprzedniego odchudzania nawet nie wpadłabym na pomysł, żeby wyjść do ludzi w czymś, co nawet w najmniejszym stopniu podkreśliło by mój ogromny brzuch. A teraz raczej nie mam problemu z włożeniem ciasnej koszulki. Mało tego, gdy czuję się mega dobrze, wciskam ją za pasek spodni i eksponuję swoje fałdki. Niech ludzie nacieszą oczy, póki mogą. 

3. Najadam się rzeczami, które wcześniej mnie nie syciły — owsianką na przykład. W piątek postanowiłam zjeść na śniadanie owsiankę z masłem orzechowym i mimo że wyszła mi taka sobie (zbyt wodnista) byłam po jej zjedzeniu pełna.

To chyba wszystko na dziś. 

Do następnego, dziewczyny 😊

14 września 2020 , Komentarze (9)

 Witam 😀 

1. Kalorie — 4/7 — Weekend, a raczej piątek i sobota wyrąbany po całości. Dawno nie zdarzyła mi się taka samowolka. 

2. Woda — 7/7

3. Spacery/marsze — 75,29 km — Dużo. 

4. Fit & Strong — 4/4 — To zabawne, ale ze wszystkich treningów najbardziej męczy mnie rozciąganie. 

5. Cardio — 38  min biegania (18 min + 20 min; 2,6 km +2,8 km) — Jakoś mi tak głupio było, że w niedzielę nie pobiegałam, dlatego we wtorek to nadrobiłam. Bez aplikacji, bo to było raczej pójście "na żywioł". Weszłam na swoją ścieżkę, spojrzałam na telefon, żeby sprawdzić ile już przeszłam i zaczęłam biec. Po przebiegnięciu całej ścieżki po prostu obliczyłam ile czasu biegałam i jaki dystans pokonałam. W niedzielę biegałam już po Bożemu 😜 A skakanka na razie sobie powisi w szafie, bo stwierdziłam, że póki pogoda jest jeszcze w miarę okej, wolę spacerować. Jak już zacznie robić się ciemno o 17 to się z nią ponownie przywitam. Bo żyjąc na końcu świata łażenie po nocy nie jest zbyt ciekawą opcją.

Waga:

Sprzed tygodnia:

79.8 kg

Obecnie:

80.6 kg

Spadek:

+ 0.8 kg

Dokładnie tak, jak się spodziewałam. Ten cudowny wynik z zeszłego tygodnia był spowodowany głównie tym, że w sobotę przed ważeniem zjadłam bardzo mało jeśli chodzi o objętość posiłków. To był ogólnie ciekawy dzień. Przez jego większą część byłam poza domem, rano zjadłam jedynie normalnie śniadanie o 7, potem jak wybyłam z domu o 11 to wróciłam na 17. Później zaczęła się ta mała impreza urodzinowa, na której wpadł tylko kawałek tortu. A dopiero około 21 zjadłam coś w miarę normalnego, ale i tak było to jedynie trochę gyrosa i sałatki z brokułem i kawałek płynnego sernika (przepis z internetu nie zadziałał tak, jak powinien 😂). Czyli bardzo mało. Kalorie podbił mi w sumie majonez z tych sałatek. Więc byłam zwyczajnie pewna, że z tego 1,5 kg spadku większość do mnie tak czy inaczej wróci. I wróciło. 

A znowu sobota w tym tygodniu była w drugą stronę – obżarłam się tak, że idąc na wieczorny spacer z psem nie miałam siły ciągnąć swojego wypchanego po brzegi brzucha. Nie polecam. 

Szkoda mi jedynie, że takie coś zdarzyło się akurat w momencie, gdy balansuję pomiędzy 8 i 7 i przez te kilka dni czułam już jak się z tą 7 żyje. 

Jestem z tym niby pogodzona, ale tak tyci tyci mi mina zrzedła, więc teraz trochę pozytywów dla poprawienia morali w drużynie. 

Ostatni skok wagi miałam 24 maja, co oznacza, że wytrwałam 15 tygodni bez wzrostu, co samo w sobie uznaję za ogromny sukces. Więc ten jeden plusik nie jest żadnym dramatem. Następne 15 tygodni będzie na minusie 😜 

Drugim pozytywem jest to, że ta 15 z paska postępu nie zniknęła. Trzymam się jej mocno. 

Trzecim są zdjęcia, które zrobiłam sobie w środę. (W samej bieliźnie, więc nie wiem, czy kiedykolwiek się tutaj pojawią.) Chyba o tym nie pisałam, ale co miesiąc robię sobie zdjęcia sylwetki, w tym samym komplecie ubrań (a raczej w staniku sportowym i majtkach). I widząc zmiany w moim ciele jestem tak mega podbudowana, że nic mi nie straszne. Jest moc 💪 

No nic, trzeba dalej pracować. Głowa do góry i do przodu. 

Do usłyszenia w następnym tygodniu, kobitki 😀

7 września 2020 , Komentarze (10)

Witam 😀 

1. Kalorie — 5/7 — Okres się w końcu odfochał i jakoś z pilnowaniem żarcia łatwiej poszło. 

2. Woda — 7/7 

3. Spacery/marsze — 60,31 km — Trochę padało, ale udało się wychodzić normę. 

4. Fit & Strong — 3/3 — Mam jeszcze problem z załapywaniem niektórych ćwiczeń od razu, ale pierwszy raz ćwiczę w takiej formie i myślę, że z czasem się tego nauczę. Fajnie mi się wygina z Martą i czas mega szybko leci. Nie czuję się zmęczona po treningu, choć pot się lekko po plecach leje. Ale za to jaka satysfakcja. Zaczynając, bałam się, że nie dam rady zrobić całego treningu bez padnięcia na ryj. A jest zwyczajnie miło i przyjemnie. 

5. Cardio — 15 min skakanka + 0 min biegania — Jakoś mi skakanka ostatnio mocno nie siedzi. Co trochę mnie smuci, bo dużo jej zawdzięczam. W ogóle to zdarzyło się coś dziwnego podczas skakania właśnie. Skakałam sobie i po kilku minutach zaczęłam odczuwać ból tak na wysokości klatki piersiowej. Nie wiem co to było, ale było tak niekomfortowe, że wykrzesałam z siebie siłę jedynie na 15 min. A bieganie odpuściłam, bo miałam ciekawą sobotę i zwyczajnie nie chciało mi się ruszyć dupy. Taki dzień, taki leń. Nie pobiegałam, ale za to byłam na grzybach (choć grzybiarz ze mnie żaden) i pochodziłam sobie zdrowo po lesie. Więc tak całkowicie leniwcem nie jestem. 

Waga:

Sprzed tygodnia:

81.3 kg

Obecnie:

79.8 kg

Spadek:

- 1.5 kg

Więc tak... Nie mam zielonego pojęcia, co i w jaki sposób się wydarzyło. Znajduję się w takim szoku, że od ważenia siedzę i rozkminiam.

Nie tak, że się nie cieszę, ale byłam przygotowana zobaczyć tę 7 najwcześniej za tydzień albo dwa, a tutaj taka niespodzianka. 

Dzięki temu przekroczyłam granicę zrzucenia 15 kg i jestem już naprawdę blisko tego mojego celu. 

Chyba nigdy tak do końca nie uwierzę, że udało mi się tyle schudnąć... 

Jak poradzić sobie z tym niedowiarstwem?

Do następnego, dziewczyny 😁 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.