Ja to chyba lubię się torturować efektem jojo..
Trzecie podejście nie wyszło, mimo że wróciłam do pracy, którą niedługo później zmieniłam ze względu na obecną sytuację. I powinno być teoretycznie lżej, bo dużo więcej ruchu mam, i brak ciągłego dostępu do jedzenia. Po prostu, jestem angielskim kurierem 🙈😄
+6 kg.
I kiedy zaczęło mnie pobolewać moje pooperacyjne kolano, zdecydowałam że czas na podejście czwarte. Tak sobie pośmiechuje, że nie może już wytrzymać słoninki, którą musi codziennie nosić 🙈
Staram się pogodzić nieprzewidywalną pracę na czas - bo w mojej firmie wszystko jest wyliczone co do minuty, dłuższych przerw się raczej nie robi, bo im szybciej rozwieziesz tym szybciej jesteś w domu - z regularnym jedzeniem. Dostosowałam sobie posiłki tak, żeby łatwo było je jeść za kierownicą. Nie brzmi to najlepiej, ale lepsze to niż wsuwanie snickersów czy innych twixów. Pierwszy tydzień za mną, dawno nie miałam takiej ochoty na zamawiane jedzenie...
I staram się trzymać myśli, że tym razem mi się uda, bo teoretycznie do ślubu zostało 13 miesięcy. Albo teraz albo będę z rozczarowaniem oglądać zdjęcia z wesela 🙄
Trzymajcie kciuki 🤞