Witam 😀
Kolejny miesiąc dobiega końca... Kiedy to się stało?
1. Kalorie — 4/7 — W poniedziałek rodzice mieli rocznicę ślubu i wyszedł z tego mały cheat. Objadłam się ciastem po brzegi. No regrets.
2. Woda — 7/7
3. Spacery/marsze — 44,63 km — Weekend przesiedziany w domu z powodu deszczu, więc trochę mniej niż zazwyczaj.
4. Fit & Strong — 4/4 — Zakończyłam właśnie cały plan i jestem mega zadowolona. Ogólnie to zaczynając byłam przekonana, że po pierwszym treningu umrę i na tym skończy się moja kariera. Ale jak widać mocno nie doceniłam swojej kondycji i możliwości, bo pomimo małej zadyszki, która — co Marta często powtarza — jest całkowicie normalną reakcją organizmu, nic mi nie dolegało. Ćwiczenia wzmacniające na brzuch i plecy pozostawiły malutki ślad w formie lekkiego bólu na drugi dzień, ale oprócz tego poszło mi zadziwiająco dobrze.
5. Cardio — 0 min — Niedziela deszczowa tak bardzo, że nie dało się wyjść z domu nawet na pięć minut. Nie lubię takiej pogody.
Waga:
Sprzed tygodnia:
79.8 kg
Obecnie:
79.7 kg
Spadek:
0.1 kg
Sytuacja z wagą wygląda tak, że zważyłam się z samego rana, a wieczorem dostałam okres. Więc cieszę się, że przynajmniej nie jest na plusie. Przyszły tydzień pokaże, jak to wygląda naprawdę.
A teraz małe non scales victories. Miały to być nowe rzeczy, które u siebie zauważam, ale w sumie będę je mieszała z tymi, które trwają już jakiś czas, ale wcześniej o nich zwyczajnie nie myślałam.
1. Nie boję się jeść większych porcji jedzenia — wcześniej miałam duże obawy przed jedzeniem ilościowo dużych porcji. Oczywiście nie zawsze przekładały się one na dużą kalorykę, ale odczuwałam irracjonalny lęk, że zjadając sto gramów więcej, ta setka już nigdy ze mnie nie zejdzie. Wiem, dzikie, ale moja relacja z jedzeniem tak naprawdę nigdy nie była dobra. I dopiero ostatnio zaczęłam być tego bardziej świadoma.
2. Osoby z mojego otoczenia zaczęły zauważać, że jestem mniejsza. A raczej zaczęły o tym głośno mówić. Co z jednej strony jest fajne, ale z drugiej już nie za bardzo. Bo co chwilę słyszę — głównie od babci — że nie powinnam się więcej odchudzać, bo "mało co ze mnie zostało i już wyglądam dobrze". Co nie do końca jest prawdą, ale mniejsza z tym.
Tyle na dziś.
Do następnego, ludziska 😊
kasiaa.kasiaa
30 września 2020, 05:18Oj z tymi babciami. Ja od mamy słyszę, że za dużo ćwiczę... ale tak już musi być 😉 Róbmy swoje i cieszmy się z każdego małego powodu 🙂 Ja się cieszę, jak waga stoi a nie rośnie 🙂
finebyme
30 września 2020, 10:46Dokładnie tak 😊 Co do ćwiczeń, ja znowu usłyszałam, że za głośno podczas nich skaczę, więc teraz staram się robić je z większym wyczuciem 😆
kasiaa.kasiaa
30 września 2020, 11:41Nie dogodzisz 😂😂
peggy.na.obcasach
29 września 2020, 14:08Skrupulatnie wszystko sprawdzasz - no i fajnie. Mi chyba tego zawsze brakowało w kwestii diety i ćwiczeń, ech... Powodzenia :-)
finebyme
29 września 2020, 14:43Dziękuję 😊 Bez tego sprawdzania ciężko by mi było w ogóle zacząć coś ze sobą robić. I na pewno nie znajdowałabym się w miejscu, w którym teraz jestem.
peggy.na.obcasach
29 września 2020, 17:52No to jak coś się sprawdza, to tym bardziej 👍
MajowaKamila
29 września 2020, 11:22Bardzo podoba mi się Twoje podsumowanie tygodnia w formie punktów - od października zacznę stosować to u siebie, bo skoro mnie motywują Twoje liczby to co będzie własnymi? 🙈
finebyme
29 września 2020, 14:42Dziękuję i cieszę się, że moja mała liczbowa obsesja ma jakiś dobry wpływ na innych. Myślę, że rozpisywanie sobie wszystkiego po swojemu może zaowocować konkretnym pozytywnym kopniakiem. Ja osobiście jestem tym typem człowieka, który musi mieć czarno na białym napisane co ma robić, jak to robić i przez ile czasu, bo inaczej nie dałabym rady do niczego się zmotywować. A dzięki tym wszystkim podkładkom, które sobie tworzę, łatwiej mi trwać w tym całym odchudzaniu. No i posiadając jakiś tam plan o wiele spokojniej mi się żyje 😊 Trzeba znaleźć złoty środek, który będzie dla ciebie najlepszy i jakoś to będzie.
marylisa
28 września 2020, 21:51Widzę, że u Ciebie też ostatnio też rozprężenie ;) Bardzo czekałam na Twoje dzisiejsze podsumowanie, bo miałam nadzieję, że zobaczę kolejny spektakularny spadek, który wpłynie na mnie motywująco, że skoro ona tyle czasu daje radę,to ja też mogę, a widzę, że wagowo podobnie do mnie, ale to nic- działamy dalej i za tydzień będzie u nas obu większy spadek- wzywam Cię do rywalizacji :P -0,5kg musi być jak nic ;)
finebyme
29 września 2020, 14:33Wyzwanie przyjęte 😜 Dokładnie tak jak mówisz — nie podajemy się i lecimy dalej. Jeden gorszy tydzień nie ma prawa przekreślić tych wszystkich, które są już za nami i tych, które nas czekają. Spinamy poślady i dajemy czadu 💪😃