Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Anita. Czasami coś pochodzę, poskaczę i poudaję, że potrafię poprawnie wykonywać najprostsze ćwiczenia.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 32543
Komentarzy: 770
Założony: 10 listopada 2018
Ostatni wpis: 18 stycznia 2022

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
finebyme

kobieta, 27 lat, Pełczyce

170 cm, 86.20 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

28 grudnia 2020 , Skomentuj

Witam 😀 Spóźniona o dwa tygodnie, ale jestem. 

1. Kalorie — 5/7 — Wciąż liczę pi razy oko, ale nie było jakoś tragicznie, tak mi się przynajmniej wydaje. 

2. Woda — 7/7 

3. Spacery/marsze — 5,48 km — Wciąż lipa w tym temacie. 

4. MOVEmber — 3/5 — Okres był przykry, więc chcąc nie chcąc odpuściłam końcówkę tygodnia. 

5. Cardio — 0 min — Na razie nie ma co liczyć na poprawę w tej kwestii. Tak samo jak i wyżej. 

Bez wagi, bo okres. Wskoczę na nią dopiero ostatniego dnia tego roku. To będzie zdecydowanie ciekawe. Już to czuję w kościach. 

14 grudnia 2020 , Komentarze (2)

Witam 😀 

1. Kalorie — 4/7 — Jest okej. Jak zawsze pozwoliłam sobie na małe co nieco. 

2. Woda — 7/7 

3. Spacery/marsze — 6,42 km — Totalne dno, ale miałam zawalony tydzień i nie było jak wyjść na porządny spacer. A pogoda też taka sobie, więc już w ogóle dramat. 

4. MOVEmber — 5/5 — Lubię Chloe, ale przy niektórych treningach jej tempo mnie wykańcza. Ale mam nadzieję, że kiedyś dotrę do momentu, kiedy to będę w stanie zrobić cały trening bez sapania jak opętana. 

5. Cardio — 8 min biegania (1 km) — Szalona liczba. Wohoho.

Waga:

Sprzed dwóch tygodni:

77.8 kg

Obecnie:

78 kg 

Spadek:

+ 0.2 kg

Szczerze spodziewałam się, że na wadzę zobaczę wyższą liczbę. Ostatnie dwa tygodnie nie były najlepsze. Moje cardio spadło niemal do zera, a wiadomo, że to ono w większej części przyczyniało się u mnie do spadku wagi. Dlatego nie ma dramatu. Dodatkowo jestem przed okresem, więc pewnie trochę wody się już we mnie zebrało. 

Małe ogłoszenie: Następne ważenie dopiero w Sylwestra. 

Teraz czeka mnie okres, a potem ważenie wypada tuż świętach, więc stwierdziłam, że przeciągnę je o te pół tygodnia w czasie, żeby zamknąć ten rok idealnie 31. 

Do następnego, ludzie 🙂

8 grudnia 2020 , Komentarze (10)

Witam, witam 🙂

1. Kalorie — 5/7 — W urodziny pozwoliłam sobie na trochę więcej, ale raz w roku przecież można. A w weekend lekko zaimprezowałam, więc też było tak sobie. 

2. Woda — 7/7 

3. Spacery/marsze — 14,7 km — Eh. Wciąż dno, ale pogoda mocno nie zachęca do niczego. 

4. MOVEmber — 5/5 — Jest o wiele ciężej niż z Martą. Zaczęłam na spokojnie i połowę czasu wykonuję łatwiejsze wersje ćwiczeń, ale i tak jest moc. Zobaczymy, co przyniesie mi ten miesiąc i czy w ogóle wytrwam do końca wyzwania. Po każdym treningu leżę plackiem i nie wszystkie ćwiczenia jestem w stanie robić przez te 30-40 sekund, ale się nie poddaję i cisnę ile mogę. A to chyba najważniejsze. 

5. Cardio — 22 min biegania (3 km) — Trzy razy w tym tygodniu udało mi się troszkę potruchtać i jestem z tego bardzo zadowolona. Muszę się kiedyś wybrać na jakiś dłuższy bieg, żeby sprawdzić ile tak naprawdę jestem w stanie przebiec. Ale to może trochę późnej. 

Waga:

77.8 kg

Stwierdziłam, że odpuszczę sobie ważenie, bo miałam zakrapiany weekend i wracając w niedzielę na lekkim nieogarnięciu do domu naprawdę nie miałam ochoty wchodzić na wagę. Do tej pory czuję to w kościach, więc wolę nie psuć sobie i tak średniego samopoczucia. 

A z rzeczy nie do końca związanych z odchudzaniem, w czwartek miałam urodziny i wstając pomyślałam sobie, że byłoby miło, gdyby spadło choć troszkę śniegu. I spotkała mnie cudowna niespodzianka, bo około 12 zaczęło sypać i cały dzień się śnieg utrzymywał. Było w cholerę zimno, ale kilka minut na tym rześkim powietrzu spędziłam. Od czasu do czasu lubię jak mróz szczypie w policzki.

Dobra, to by było na tyle. 

Czy tylko ja nie potrafię ogarnąć, że święta czają się już praktycznie za rogiem? Kiedy to minęło? 

8 grudnia 2020 , Komentarze (6)

Jakoś ciężko mi się było zebrać w sobie, żeby dodać to podsumowanie. Leń nad leniami ze mnie. Ale za to będzie trochę gadania. Jak nigdy się postarałam 😜

Z innych rzeczy:

— przeszłam  65,53 km, czyli średnio 2,2 km dziennie 

— spędziłam na aktywności fizycznej 1 315 minut, średnio 44 minut dziennie

— spaliłam 12 408 kcal, średnio 414 dziennie

— spędziłam z Fit & Strong 636 minut, spalając przy tym 5202 kcal 

— przebiegłam 9,8 km 

Plan na grudzień:

Kolejny średni miesiąc. Oczywiście chciałabym już osiągnąć cel, ale w tym samym czasie nie za bardzo się spinam. To z jednej strony dobrze, ale nie wiem, czy na dłuższą metę będzie to dobre rozwiązanie. Zobaczymy. 

Cieszę się, że pomimo ostatnich małych spadków wagi obwody wciąż maleją. Dzięki temu widzę cel w tych moich ćwiczeniach. 

Zauważyłam również, że czuję się coraz lepiej w swoim ciele i nie skupiam się wyłącznie na cyferkach na wadze, a bardziej tych "fitnesowych" aspektach. Uwielbiam obserwować to, jak z każdym kolejnym miesiącem moje ciało jest w stanie robić coraz więcej rzeczy, które wcześniej były poza moim zasięgiem. 

Na ten moment chcę być silna i sprawna fizycznie, a nie chuda. 

I myślę, że to o wiele lepszy cel niż konkretna cyfra. Bo tak szczerze nic mi ona nie da, bo ja zwyczajnie nie mam pojęcia, jak będę wyglądała przy konkretnej wadze. Całe życie byłam wielka, ostatni raz ważyłam te 78 kg w wieku czternastu lat, ale z tym, że wtedy byłam o 10 cm niższa, co oznacza jedynie tyle, że byłam jeszcze większym pączkiem niż jestem sobie w stanie wyobrazić. Więc nie mam żadnego, ale to żadnego punktu zaczepienia. I wszystko muszę obserwować na bieżąco w lustrze. I mieć nadzieję, że w ogóle znajdę się w takim punkcie, który chociaż w 50% pozbawi mnie tych wszystkich małych kompleksów, które za mną wieczne łażą i męczą. 

Oczywiście cały czas myślę o przyszłości i mam wyznaczony kolejny cel wagowy, ale jest on głównie związany z moim BMI, a nie "wymarzoną" liczbą. Zwyczajnie pragnę poczuć, jak to jest mieścić się w przedziale prawidłowej wagi. Więc oznacza to tyle, że wyjście z nadwagi będzie moim celem na przyszłe miesiące. 

Dziękuję za uwagę 🙂

Przyszłe miesięczne podsumowanie będzie jednocześnie podsumowaniem całego roku, więc znowu trochę sobie pogadam. 

Chyba czas pomyśleć o jakiś postanowieniach noworocznych. 

Macie już jakieś? 

30 listopada 2020 , Komentarze (4)

Witam 😀 

1. Kalorie — 5/7 — Jak zawsze nie idealnie, ale stabilnie. Wciąż nie do końca liczę kalorie, ale nie pozwalam sobie na zbytnie szaleństwo, więc jest okej. 

2. Woda — 7/7 

3. Spacery/marsze — 16,46 km — Trochę lepiej to wygląda w porównaniu z poprzednim tygodniem. Ale wciąż dno totalne. 

4. Fit w miesiąc — 3/5 — Teoretycznie zostały mi jeszcze dwa treningi z tego planu, które powinnam zrobić w poniedziałek i wtorek, ale postanowiłam je sobie odpuścić, żeby od poniedziałku zacząć MOVEmber od Cloe Thing. Dzięki temu zakończę go idealnie dzień przed Sylwestrem i ostatni dzień roku będę miała całkowicie wolny. 

5. Cardio — 12 min biegania (1,5 km) — Coś tam potruchtałam, ale malutko. Za to w ekstremalnych warunkach, bo zastał mnie już mały mróz i to było ciekawe doświadczenie. A znowu w weekend padał deszcz, więc też przygoda życia. 

Waga:

Sprzed tygodnia:

78.5 kg

Obecnie:

77.8 kg

Spadek:

- 0.7 kg

Kurczaki, jest już siedem na drugim miejscu, więc nic tylko świętować. Więc cieszę się jak nienormalna. 

Jestem już niemal na mecie i wciąż nie dowierzam, że udało mi się tak dużo wypracować. Raczej na Mikołajki nie uda mi się dobić do celu, bo moje spadki są jakie są, ale jestem pewna, że do końca roku na sto procent ujrzę na pasku te magiczne osiągnięcie celu. I będę mogła przejść do kolejnego etapu chudnięcia. 

Ogólnie to przypomniało mi się, że miałam dodawać tutaj małe non scales victories, ale – jak to ja – szybko o tym zapomniałam. Lecz dzięki temu po dłuższej przerwie mam ich kilka uzbieranych. 

1. To jeszcze nie takie stuprocentowe zwycięstwo, ale po sesji rozciągania czy po treningu jestem w stanie dotknąć czołem kolan. Pierwszy raz zauważyłam to, gdy rozciągałam się na siedząco, z jedną nogą wyprostowaną, a drugą zagiętą. To był tak fajny moment, że po skończeniu rozciągana spróbowałam zrobić to na stojąco i z lekkim wysiłkiem mi się to udało. Oczywiście z czasem będzie mi to przychodziło łatwiej, ale już teraz mnie to mocno cieszy. 

2. Chyba wcześniej o tym nie wspominałam, ale nigdy nie potrafiłam zrobić pompki. Nie byłam nawet w stanie zgiąć w jakikolwiek sposób rąk, żeby spróbować ją wykonać. Ale zauważyłam progres, odkąd sobie ćwiczę. Damska pompka zaczęła naprawdę przypominać pompkę, więc idę w dobrym kierunku. Może kiedyś uda mi się nawet zrobić prawdziwą porządną męską pompeczkę. Kto wie. Ogólnie moje ręce zrobiły się o wiele silniejsze i gdy napnę bicka, widzę jakieś tam mięśnie. 

3. Miałam nie kupować sobie żadnych nowych rzeczy, ale tak szczerze mam w nich coraz większe braki, więc postanowiłam skorzystać z uroków black friday i zamówiłam sobie parę ciuszków na SHEIN. Przy okazji tych zakupów zrobiłam małą szaloną rzecz i do koszyka dodałam strój kąpielowy. A w sumie dwa, jeden w rozmiarze L, drugi M. Pierwszy raz w życiu kupiłam sobie strój. I pierwszy raz udało mi się wygrać z własnymi głupimi myślami, które uparcie powtarzały mi, że jestem za wielka na wciśnięcie się w coś takiego. Już je przymierzałam i na ten moment nie jest najgorzej. Jeszcze nie leżą idealnie – są przyciasnawe, a tu i tam wystaje jakaś nieproszona fałdka – ale żywię nadzieję, że do przyszłych wakacji uda mi się coś dodatkowo schudnąć i będą dobre. 

4. Jak już jestem w temacie ubrań, kupiłam sobie dwie spódniczki. Jedną na Wigilię, a drugą na Sylwestra. Jak wiecie byłam/jestem średnio do nich nastawiona, ale już się nastawiłam na to, że będą stanowiły część moich świątecznych outfitów. Jeśli nie będę się czuła całkowicie okropnie (akurat na chwilę przed Bożym Narodzeniem wypada mi okres), może wstawię tutaj nawet jakieś zdjęcie. Zobaczymy. 

5. Nie jestem w stanie napchać się po brzegi. Wciąż zdarza mi się zjeść za dużo, ale nie są już to takie ilości jedzenia, jakie potrafiłam w siebie wcisnąć jeszcze pół roku temu. W końcu posiadam jakiś znak stopu, jeśli chodzi o moje obżarstwo. I cieszę się z tego bardzo mocno, bo jak wiadomo zbliżają się święta, a one kierują się  własnymi zasadami, więc na pewno będzie zabawnie. I chyba już o tym wcześniej pisałam, ale to rzecz tego typu, że trzeba się nią chwalić często i gęsto.

To byłoby na tyle. 

Widzimy się w przyszłym tygodniu 😀

24 listopada 2020 , Komentarze (9)

Witam 😀 

1. Kalorie — 4/7 — Szczerze, w tym tygodniu przez połowę czasu nie liczyłam kalorii. Jadłam na oko i jestem pewna, że mogłam nieć małe problemy ze zmieszczeniem się w limicie. Ale zwyczajnie tęskno mi się zrobiło za czasami, gdy nie musiałam latać z wagą w tę i z powrotem. No i mam nadzieję, że w przyszłości będę w stanie żyć bez niej i bez liczenia kalorii, więc takie małe przygotowanie nikomu nie zaszkodzi. Nawet jeśli zakończy się skokiem wagi.

2. Woda —7/7 

3. Spacery/marsze — 0 — Nie miałam czasu na spacerowanie, ale nie oznacza to, że przez cały tydzień się leniłam. O nie. Po prostu miałam trochę roboty na podwórku. Grabienie liści, przycinanie krzaczków. A potem nadjechała nowa dostawa drewna na opał i trzeba było to wszystko poznosić i przy okazji porąbać. I zanim się obejrzałam, na dworze robiła się szarówka, a że mieszkam na końcu świata wolę nie wynurzać się z domu po zmierzchu. Ale mimo wszystko spędziłam czas dość aktywnie. Nic nie działa tak dobrze na ramiona niż machanie siekierą w powietrzu przez kilka godzin. Polecam gorąco. 

4. Fit w miesiąc — 4/5 — Musiałam odpuścić jeden trening, gdyż okres lekko uniemożliwił mi funkcjonowanie w zwyczajowym rytmie pracy. No cóż, bywa i tak. 

5. Cardio — 0 — Taki sam powód jak wyżej. 

Bez wagi, bo okres. Z tym raczej nie wygram, więc trzeba żyć w niepewności przez następny tydzień. Mam jednakże takie małe marzenie, że w dzień ważenia na wyświetlaczu ukaże się liczba 77 z przecinkiem. To byłoby mega miłe. 

Do następnego, ludziska 🙂

16 listopada 2020 , Komentarze (10)

Witam 😀 

1. Kalorie —5/7 — Ogólnie było dobrze, ale jak zawsze nie idealnie. Ostatnio łatwiej przychodzi mi zrozumienie, że zawsze trafią się takie dni, kiedy po prostu zdarzy mi się zjeść trochę więcej niż powinnam. I to całkowicie normalne i nie mogę, a raczej nie powinnam się tym za mocno zadręczać. [Chyba przygotowuję się już psychicznie do zbliżających się wielkimi krokami świąt Bożego Narodzenia. 😉] 

2. Woda — 7/7

3.  Spacery/marsze — 23,32 km 

4. Fit w miesiąc — 5/5 — Naprawdę lubię ćwiczyć z Martą i nawet jak po treningu jestem zalana potem i ledwo mam siłę się ruszać, czuję się cudownie. 

5. Cardio — 30 min biegania (3,8 km) — Wciąż sobie powoli truchtam. 

Waga:

Sprzed tygodnia:

79.4 kg

Obecnie:

78.5 kg

Spadek:

- 0.9 kg

Bardzo się cieszę, że udało mi się zrzuć zeszłotygodniowe szaleństwo, a do tego jeszcze parę gramów dodatkowo. Zostało mi 1.5 kg do tych magicznych 77 kg i zobaczymy, czy uda mi się do nich dobić przed urodzinami. 

Ogólnie to ten tydzień był bardzo spokojny. Jakoś szczególnie się nie forsowałam, by nadrobić zeszły tydzień. Ba, nawet bez żadnych większych wyrzutów zrobiłam sobie dzień wolnego od ćwiczeń. Taki całkowicie wolny dzień. Nawet bez żadnego małego spacerku. 

To chyba wszystko na dziś. 

Do następnego, ludziska 🙂

11 listopada 2020 , Komentarze (24)

Dzisiaj mija dokładnie 6 miesięcy, odkąd tak na sto procent zabrałam się za zrzucanie zbędnego balastu i postanowiłam dzielić się tym tutaj, na Vitalii. 

Na początek szybkie podsumowanie liczbowe tego okresu. 

Waga: 

91 kg —> 79.4 kg —> - 11,6 kg

Obwody: 

Szyja: 38 cm —> 33 cm —> - 5 cm

Ramię: 

L: 37 cm —> 31 cm —> - 6 cm

P: 37 cm —> 31 cm —> - 6 cm

Piersi: 108 cm —> 97 cm —> - 11 cm

Talia: 96 cm —> 84 cm —> - 12 cm

Brzuch: 106 cm —> 96 cm —> - 10 cm

Biodra: 110 cm —> 99 cm —> - 11 cm 

Udo: 

L: 64 cm —> 57 cm —> - 7 cm

P: 64 cm —> 57 cm —> - 7 cm

Łydka: 

L: 44 cm —> 40 cm —> - 4 cm 

P: 45 cm —> 41 cm —> - 4 cm 

Ogółem: - 83 cm

Teraz czas na rzecz, która wciąż mnie przeraża, czyli zdjęcia. 

Niestety nie zrobiłam pierwszych zdjęć na samym początku przygody z Vitalią, (czy na początku tego roku, gdy w mojej głowie powoli rodziły się myśli, by zacząć coś ze sobą robić) a dopiero po miesiącu. Ale różnica pomiędzy jednymi a drugimi wynosi niemal 10 kg. Czyli to dość sporo, tak mi się wydaje.

Za każdym razem, gdy patrzę na te fotki, widzę coś innego. Raz jestem mega zadowolona, raz myślę, że mogłam postarać się o wiele, wiele bardziej. Wciąż wyglądam tak sobie, ale jedno jest pewne. 

Widać różnicę. 

Waszej ocenie pozostawiam to, czy jest ona duża, czy nie. 

Ogólnie fotki nie są zbyt dobre, bo jako osoba mocno stroniąca od robienia sobie jakichkolwiek zdjęć, zwyczajnie nie potrafię ich robić. Ale wydaje mi się, że tak całkiem źle nie jest.

[Waga już nieco nieaktualna, ale w dniu robienia nowych zdjęć żyłam w przekonaniu, że właśnie tyle ważę. I zwyczajnie nie chciało mi się od nowa tego przerabiać, więc tak już zostanie. Zresztą, planuję do niej jak najszybciej wrócić, więc... Deal with it.] 

Ogólnie podczas robienia świeżych zdjęć byłam w szoku, jak duża jest teraz na mnie ta koszulka. Gdy miałam ją wyciągniętą ze spodni latała wokół mnie jak opętana. Mocno poprawiło mi to humor. Myślę, że przy następnej sesji będę musiała założyć jakąś inną, bo już w ogóle zrobi się z niej mały spadochron. 

Wciąż mam brzuchol, ale od początku wiedziałam, że z tym będzie najgorzej. Jednakże i tak sporo się zmieniło. Co mnie mocno cieszy. 

Nogi i tyłek to wygryw życia. Jak zobaczyłam to zdjęcie bokiem to aż mi kopara opadła. Jednak ćwiczenia naprawdę dają rezultaty. 

Ręce też lepiej wyglądają na tym drugim zdjęciu. Szkoda tylko, że wciąż mam pelikany. Ale ich to się raczej nigdy nie pozbędę. 

Nawet ten mały fragment mojej twarzy wydaje się być o wiele szczuplejszy. Chyba że zwyczajnie mam złudzenia. 

No dobra, koniec tych samozachwytów. 

Kolejne zdjęcia za następne pół roku. Wierzę, że wtedy będzie jeszcze lepiej.

To by było na tyle. 

Do następnego, ludzie 😊

9 listopada 2020 , Komentarze (5)

Witam 😀 

1. Kalorie — 4/7 — W weekend trochę poimprezowałam, więc liczenie kalorii poszło w odstawkę. 

2. Woda — 7/7

3. Spacery/marsze — 21,73 — Tylko sobota bez żadnego ruchu, więc powiedzmy, że tydzień w miarę. 

4. Fit w miesiąc — 5/5 — Było ciężko. Ale warto się trochę pomęczyć dla lepszego samopoczucia. 

5. Cardio — 28 min biegania (3,5 km) — Te podbiegi, które ostatnio wprowadziłam bardzo mi się podobają i raczej wejdą na stałe w moje ćwiczenia. 

Waga:

Sprzed tygodnia:

78.8 kg

Obecnie:

79.4 kg

Różnica:

+ 0,6 kg

Na własne życzenie przytuliłam te pół kilo. Zwyczajnie nie umiem nie zawalić weekendu. Do czwartku było mega dobrze - jedzenie w normie, ćwiczenia odhaczone. Po prostu wszystko wręcz idealnie. 

A jak poczułam piątek w kościach to tak jakby tama puściła. Do tego pierwszy raz od nie wiem jak długiego czasu w sobotę wpadło drinkowanie, więc działo się sporo. 

Ogólnie to zauważyłam, że lubię się sabotować. I im bliżej do celu, tym trudniej jest mi się trzymać w ryzach. 

No nic. Miało być już lepiej, a jak zawsze wszystko poszło w... No, wiadomo gdzie. 

W środę będą zdjęcia porównawcze i to w sumie jedyna rzecz, która mnie w tym momencie podnosi na duchu. 

Dobra, koniec marudzenia. 

Do następnego. 

4 listopada 2020 , Komentarze (5)

Z innych rzeczy:

— przeszłam  112,98 km, czyli średnio 3,6 km dziennie 

— spędziłam na aktywności fizycznej 2 149 minut, średnio 69 minut dziennie

— spaliłam 16 485 kcal, średnio 530 dziennie

— spędziłam z Fit & Strong 695 minut, spalając przy tym 5646 kcal

— przeskakałam 19 minut 

— przebiegłam 10,75 km 

Ten miesiąc był zdecydowanie najtrudniejszym miesiącem podczas tego całego procesu. Pozostaje mi jedynie cieszyć się, że wyszłam z niego obronną ręką. 

Plan na listopad:

W przyszłym tygodniu pojawi się podsumowanie mojej półrocznej pracy nad sobą, którą tutaj tak ładnie dokumentuję. 

(Będą zdjęcia 🙂 Jeśli się do tego czasu nie rozmyślę) 

Do następnego, ludziska. 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.