Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od ponad roku na emeryturze, co bardzo mi odpowiada. Jestem aktywną uczestniczką zajęć w pobliskiej fundacji, chodze na taniec hiszpański, na latino solo, na pilates, na język włoski. Aktywnośc zawodowa porzuciłam bez rozterek i bez żalu. Teraz realizuję swoje plany i potrzeby.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 245388
Komentarzy: 6482
Założony: 26 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 14 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Campanulla

kobieta, 69 lat, Gdynia

168 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

3 października 2024 , Komentarze (2)

Ostatnio marzyłam o deszczowym dniu, zakopaniu się w łóżku z książkami. I mam, gardło boli jakbym miała tam żyletkę, deszcz bez przerwy a ja w łóżku. I nie czuje się bardzo przeziębiona, ale wygrzać się to najlepsze rozwiązanie na początki choroby. Dużo piję, bo ukochany donosi. Obiad zrobiony, wszystko po kontrolą. Dziś skończyłam tom 1 i zaczęłam tom 2 serii Karoliny Wilczyńskiej pt" Ja kobieta". Do łóżka akurat. Kryminały odkładam na później. Podsypiam co jakiś czas, ale odgłosy ulicy nie pozwalają się wyłączyć. Wczoraj Kobido, za 3 tygodnie zabieg gratisowy. ,wczorajszy był bardzo intensywny i dłuższy. Wracałam lekko zmęczona i szybko poszłam spać. I co by nie mówić, z pewnością taki zabieg to korzyść dla skóry, mięśni i samopoczucia. Powtórzę po zimie taka serię. Telefonu w sprawie odbioru nowego auta nie ma czekamy więc cierpliwie. A ja już wczoraj wpadłam na pomysł kolejnego wyjazdu w przyszłym roku. Kierunek północna Wielkopolska. Tam także sporo dworków i pałaców, a my uwielbiamy je zwiedzać. Z reguły są tam muzea, więc to dodatkowa atrakcją. Mąż zgodził się, że po drugim zabiegu pojedzie na rehabilitację do Jantara, chociaż na 2 tygodnie. Tam miał 6 zabiegów dziennie, basen I wyspecjalizowana kadrę. Korzystamy z rehabilitacji w Gdyni od czasu do czasu, to wiemy ile kosztują zabiegi. Byłoby głupota odrzucić sponsorowana przez NFZ rehabilitację. A ja cieszę się z takiego podejścia.  

2 października 2024 , Skomentuj

I co, znów czas galopuje. A ja zaczęłam myśleć o poczęstunku na 1 listopada. Jak co roku będą goście od obiadu do kolacji. Wprawdzie jest ich coraz mniej, ale to już tradycja takie świętowanie. I chociaż nie lubię tego święta, to lubię mieć gości. Już wiem, że ugotuję barszcz i upiekę paszteciki z pieczarkami. Dziś miałam na obiad, część posypałam przed pieczeniem sezamem. Wyszły b.smaczne. Poza tym zawsze na obiad robię dwie potrawy, będzie jakiś drób pieczony i coś w sosie. Kolacja to już Pikus, bo zrobię sałatkę, pomidory, wędlina, sery i gotowe. Ale to prawie za miesiąc. Dziś na obiad był dorsz, smażony na papierze do pieczenia. Do tego kiszona kapusta i tyle. Spacer był, w cieniu mrozno, nawet dlonie mi zmarzły. Zaczęło mnie drapać w gardle a 8 mam szczepienie p- ko grypie. Oby się nie rozwinęło w coś niechcianego. Słońce na balkonie coraz krócej, jest nisko i nie dociera. Raczę się herbatą, do tego kawałek ciasta i jest bosko.

1 października 2024 , Komentarze (1)

Ostatni kwartał roku, a dopiero było lato! Obiegowo sądzi się, że starszym ludziom czas się dłuży. Mój wiek pretenduje do tej grupy, ale jakoś nie mogę mówić o dluzyznach, a raczej o tym, że czas galopuje. Dziś usiadłam do herbaty po 15, a od wyjścia z domu po zakupy cały czas byłam w ruchu. Fakt, mieszkamy w centrum miasta, wszędzie blisko, chwalić opatrzność, ale i tak człowiek się nachodzi. Zaplanowalam dziś kilka rzeczy i udało się zrealizować. Przyniesienie do domu zakupów, tylko tych z listy, wymagało wysilku dwóch osób. Potem biblioteka , ta bliższa, mąż poszedl do fryzjera ja do domu. Pocałowałam klamkę, bo nie wzięłam kluczy. I ja udałam się do fryzjera, wzięłam od męża klucze, przy okazji umówiłam się na wizytę na 7 października. W domu II śniadanie, akurat mąż wrócił, a po posiłku  ja do garów, mąż do prasowania. Dziś ugotowałam barszcz, taki na burakach a nie na koncentracie. Do tego upieklam pierozki z pieczarkami z ciasta francuskiego, z jarzyn rosolowych wykonałam sałatkę tradycyjną z majonezem. Do obiadu surówka z sałaty rzymskiej z ogórkiem gruntowym, papryką czerwona i sosem z jogurtu, musztardy i cytryny. Przy gotowaniu zawsze zmywam  od razu zużyte naczynia lub wstawiam do zmywarki. Kilka razy zamiatałem podłogę, na koniec ją umyłam. usiadłam do herbaty że świadomością, że nic na mnie nie czeka. Dziś Panicz  ubrany w togę śpiewał Gadeamus..., to początek nowego roku akademickiego. Wysłałam życzenia odpowiednie do uroczystości. Jutro Kobido, wracam zawsze taka rozluźniona, ze noc po masażu jest doskonała. Zimno się zrobiło, u nas rozpoczął się sezon grzewczy. Wczoraj zdążyłam wypłukać wewnętrzny brud z kaloryferów, to był ostatni moment. 

30 września 2024 , Komentarze (1)

Rano tylko 5 stopni, to musiała być mrozna noc. Na śniadanie owsianka z jabłkiem, miodem i orzechami. Poprzedzona szklanką ciepłej wody. U mnie to działa. Mąż wymknął się po zakupy gdy brałam prysznic, wrócił zbolaly, bo kolano a właściwie jego  ubytki, doskwiera. Potem moja kolej . Zaniosłam 3 ciepłe sukienki i parę spodni do sklepu charytatywnego, dwie grube książki do biblioteki. Kupiłam mężowi książkę na Dzień Chłopaka. Ma wprawdzie 74 lata, ale duszą nastolatka. Potem kolejna wizyta w sklepie z bielizną i wymiana jednego biustonosza. Przymierzyłam dziś chyba z 15, wreszcie udało się coś wybrać, chociaż kolor nie koniecznie,. Wolałabym ładny granat lub ciepły szary, bo beze mam. Ten jest kremowy. Pani bafitterka uwijała się przy mnie, donosząc coraz to nowe modele. Po powrocie do domu rosół z makaronem, drobne porządki i szykowanie obiadu. Dziś kaszanka podsmażana z cebulą, ziemniaki i ogorki kiszone + kefir. Taki posiłek jadamy może 1x w roku. Pranie wywieszone rano schnie słabo. Nie ma wiatru a słońce już tak nie grzeje. A'propos grzania, to lada moment sezon grzewczy. To dobrze, zawsze można trochę ogrzać miejsce, w którym spędza się najwięcej czasu. W sypialni mamy zawsze zakręcony grzejnik.Ta prawdziwa jesień idzie ogromnymi krokami. Wprawdzie drzewa mają jeszcze sporo liści, ale zmierzch nadchodzi tak szybko, rano był szron na samochodach. Pojutrze mam kolejny masaż Kobido, a następny będzie gratis. Lubię masaże. A, jeszcze muszę się umówić do fryzjera, przejrzeć ciepłe czapki, szaliki, rekawiczki. Po ostatnim przeglądzie mam tyle wolnych wieszaków w szafie,co wcale mnie nie motywuje do nowych zakupow. 

29 września 2024 , Komentarze (4)

Jesień zagościła na dobre. Rano tylko 10 stopni, noc b.chlodna. Oboje spaliśmy doskonale, może to zasługa termoforu, a może chłodu? Termofor włożyłam mężowi pod kołdrę, był zadowolony, wygrzał się i oddał mi. Trzeba będzie to powtarzać w czasie chłodów. Spacer po śniadaniu, przed 10 byliśmy na bulwarze, a tam pełno ludzi! I to młodych! Cieszę się ogromnie, że ludzie dbają o zdrowie. Dziś na plaży ostatnie chyba rozgrywki siatkówki, na bulwarze sporo rowerzystów, rolkarzy, biegaczy. My dostosowaliśmy wysiłek fizyczny do wieku i zdrowia, czyli spacerowaliśmy. Kolano męża kilka razy zapadło się,bo już całkowicie nie ma rzepki. Na szczęście operacja za 4 miesiące. A moje biodro dziś odpuściło, co cieszy. Zwróciłam uwagę facetowi, który sikał w samym centrum Skweru Kościuszki. Najpierw udawał Niemca, potem wrócił na znana mu ścieżkę bluzgów polskich. Ostentacyjnie wyjął piwo z kieszeni, kapsel otworzył zębami, kopnął go po chodniku i zaczął pić. W takich momentach chciałabym być Supermenem i przywołać faceta do porządku tak, aby popamietal długo. A on szedł sobie rzucając w nasza stronę wyzwiska. Cóż, nie mam nic do Ślązaków, ale tak właśnie  "spiewal". Bezsilność w takich sytuacjach boli. Na obiad ostatnie porcję zupy, kurczak pieczony, ziemniaki, marchewka duszona i surówka z selera. Domowo i smacznie. Panicz przysłał wczoraj zdjęcia z poczęstunku, jakim uraczył swoich gości, bo znów został prodziekanem. My tylko gratulowaliśmy. Co chwilę pada deszcz, już przygotowałam herbatę i kawałek makowca. Przed obiadem ostatecznie przygotowałam szafę na chłodniejsza porę roku. Pojawiła się także kolejna torba z odzieżą do oddania. Nawet sukienka, która kupiłam na obronę pracy doktorskiej Panicza. To już tyle lat! Mąż czuję się lepiej, pogodził się z cieplejszą kurtka, nawet na głowę coś nałożył. 

28 września 2024 , Skomentuj

Podobno jestem szybka w wykonywaniu czynności domowych. Tak twierdzi koleżanka. Z tą szybkością to coraz gorzej, przez biodro. Nic, postanowiłam, że za 2 lata pójdę na operację. Będę miała 71 lat, mąż już będzie po swoich, trzeba uwolnic się od bólu. Dziś znacznie chłodniej, po raz kolejny gratuluję sobie pomysłu na wczorajsze grzybobranie. Nałożyłam dziś spodnie materiałowe , takie bardziej eleganckie. Okazały się luźne w pasie! Sama wiem, że ostatnio jadam sporo warzyw, zawsze są zupy, mniej słodyczy. Została tylko czekolada , gorzka czekolada. wracając do szybkości, musiałam dziś działać energiczniej, bo mąż przeziębiony. Sam prosił się o taki stan, ubierajac się jakby było lato gorące , a w domu także siedział ledwo odziany. Cóż , wyszliśmy  z zakupami razem, mąż oddać książki do biblioteki, ja po zakupy. Spotkanie po drodze, odebrał ode mnie siatkę pełna warzyw, bo zaplanowalam dziś kostki bulionowe własnej roboty . Chłopine wysłałam do domu z zakupami a sama po resztę . Apteka, Biedronka, Lidl, sklep z bielizną, drugi ze skarpetkami, cukiernia ( dla meza). Powrót do domu, obieranie całej fury warzyw, duszenie ich na oliwie. Zblendowane stygną w zamrażarce, potem je pokroje na kostki i zawinę w folie. Na obiad dziś ziemniaki pure i marchewka gotowana. Taki szpitalny posiłek, ale przy przeziębieniu dobry. Potem zmylam podłogi, sprzatnelam w łazience, nastawiłam rosół i uda kurczaka do piekarnika. Za chwilę wezmę się wreszcie za ostateczne rozstanie z letnią odzieżą i z nie noszonymi skarpetami. Jutro mam zamiar bimbac, nic nie robić, tylko odpoczywać. Jeszcze chciałabym opady d3szczu, aby klimacik był w domu. 

27 września 2024 , Komentarze (6)

O 7 rano lekko padało. Umówiliśmy się wczoraj na grzyby. Przed 8 byłam gotowa do wyjazdu, a mina męża pokazywała co myśli o tym pomyśle. Po drodze zaczęło się przejaśniać , słońce wyczyniało z chmurami piękne przedstawienie . Zajechaliśmy przed 9, chwilka rozmowy ze spotkana znajoma, która miała dom obok naszego nad jeziorem. Pogoda typowo złota jesień, kolorami, zapachami i widokami czarowała. Trasa jak zawsze, już po chwili znalazlam 3 prawdziwki, potem kurki i kozaki. Umysł wolny od negatywnych myśli, szłam znaną trasą nucąc i było mi tak cholernie dobrze. Wprost napawalam się lasem. Takie zanurzenie się w naturę jest niesamowite. Mąż krzyknął, że zająć mu spod nóg wyskoczył.  Mogłabym dłużej, ale nogą dawała się mężowi we znaki. Na ostatniej prostej mój kochany znalazł 3 niesamowite borowiki, humor od razu doskonaly. W domu byliśmy o 12, zjedliśmy po talerzu jarzynowej i do roboty. Kurki zblanszowalam i zamroziłam. To samo z maslakami i grzybami mieszanymi. Będzie spory zapas na zimę. Na obiad zostawiłam prawdziwki, zrobiłam je z makaronem. Ach, jak to smakuje! Podobno od jutra zmiana pogody, to był więc ten dzień na grzyby. Zaspokoilam absolutnie moją potrzebę i dziś pewnie bede śnić o grzybach. Mam tak za kazdym razem!

26 września 2024 , Komentarze (2)

Moja sp.tesciowa mawiała, że planowanie nie ma sensu, bo i tak coś może te plany wywrócić. A ja jestem typowym organizatorem, więc planowanie to moja druga natura. Zawsze zakładam dwa warianty, dwa rozwiązania. To na wypadek, gdyby jedno nie wypaliło. Mam zatem plan B i tak jest łatwiej. Zakładam pozytywne rozwiązanie danej sprawy, ale przewiduje jej negatywny koniec, planując już co wtedy. W ten sposób jestem spokojna, nie wpadam w czarną dziurę rozpaczy, gdy coś pójdzie nie tak. Oczywiście są dziedziny życia niezależne od nas jak zdrowie, polityka, nawet pogoda, która przecież jest tylko prognozowana, przewidywana na podstawie zebranych analiz. Ogromnie dziwią mnie oburzenia ludzi, którzy mają pretensje do meteorologów , że prognoza pogody nie sprawdziła się. Żywioł, jakim jest natura, kosmos, wpływ księżyca i planet na Ziemię , to zjawiska niewyobrażalne najbardziej światłemu człowiekowi. Dlatego obwinianie kogokolwiek za deszcze, burze czy wiatry, to absolutna bzdura. Dziś przyjechali kupcy zobaczyć nasze autko, bo Dyzio zostanie zastąpiony nowym samochodem. Nie nastawiałam się absolutnie na achy i ochy, najwyżej zabierze go dealer. Miałam więc plan B, okazał się zbędny, bo zachwyt był i nie mogą się doczekać. Tymczasem czekamy cierpliwie na sygnał z salonu, że ten nowy już jest. Trzeba będzie nadać mu imię , łatwiej się podróżuje . Nawigacja to Krystyna, chociaż ostatnio częściej korzystamy z telefonicznej, no name. Na obiad warzywna, dla męża , ja zajadalam się likopenem zawartym w pomidorowej. Poza tym gulasz wołowy i surówka z selera. Wyszłam do biblioteki oddać przeczytaną książkę , rzuciło mnie do sklepu z bielizną. Wyszłam z dwoma nowymi biustonoszami, dobranymi przez panią brafitterke. Oparłam się namową na egzemplarz mocno ekskluzywny, w to miejsce kupiłam dwa. Mój pragmatyzm zwyciężył. 

25 września 2024 , Skomentuj

Lubię obie, jednak herbata dla mnie to królowa, kawa zaś do dwórka. Wprawdzie codziennie piję kawę po śniadaniu, nie popijam jedzenia, ale herbata jest elegancka, wykwintna, a jej kolor urzeka, dlatego czekam z parzeniem na popołudnie. Jakiś czas temu zrezygnowałam z mleka do kawy, od razu żołądek podziękował. Oczywiście zamawiam poza domem kawę, nie herbatę, bo te lubię sama parzyć. To nie są torebki, które podobno mają same wiórki herbaciane, nie liście. To jest ceremoniał, bo szklany czajniczek, dwie szklane czarki, świeża woda i po zalaniu kilka minut parzenia. Lubię mieszanki z Earl Greyem,lubię heherbaty raczej mocne. I do tego kawałek szlachetnego ciasta, np bankowego. Dziś po obiedzie zrobiłam sobie takie chwile rozkoszy. A poza tym? Spacer w stronę morza i plaży, ciepło mimo chłodnego wiatru. Znów pranie przed wyjściem  , wyschło szybko na wietrze. Zupa pomidorowa z makaronem, ryż z warzywami na ostro I sałatka podpatrzona w MasterChefie: pomidorów, czerwona cebula, pestki i sok z granata oraz ser pleśniowy. Pycha! Potem chwilą relaksu i szykowanie obiadu na jutro. Zupa jarzynowa, gulasz wołowy z papryką czerwoną i czerwoną fasolą. Będzie na pewno na dwa dni. Mąż zmył podłogi, odkurzyłam, ot, codzienne czynności. Siadam po pracy tak ok. 16, wstaję o 7, czyli normalny dzień pracy, jak na etacie. To oczywiście żart, bo ja mogę , nie muszę wykonywać tych czynności, mogę je odkładać na czas wygodny dla mnie. Takie życie bez przymusu jest fajne, bo rozwijam swoje zainteresowania, ćwiczę, spotykam przyjaciół wtedy, kiedy chce. Jeżeli ktoś uwaza, że życie na emeryturze jest nudne, to brak mu wyobraźni. 

24 września 2024 , Komentarze (1)

Pobudka o 7, na śniadanie owsianka z jogurtem, bo znów pieczywo mi szkodzi. Kolejny wyjazd do szpitala w sprawie operacji męża . W drodze powrotnej zakupy. Zdecydowaliśmy się na akumulatorową myjkę do okien, nowy pojemnik na chleb, reszta to spożywka i drobiazgi. Zeszło do południa . Na obiad polędwiczki ( reszta) z makaronem i surówką z kapusty. Porządkowanie po obiedzie, układanie nowych rzeczy, itp. Chwilą na herbatę i wzięłam się za przelewy. Trochę zeszło, bo przy okazji zmieniałam hasła . A,  jeszcze pranie było, chyba ostatnie wywieszone na balkonie. zmiana pogody idzie wyraźnie , niebo zasnute mlekiem. To tyle z obowiązków, teraz będzie relaks. Mąż jeszcze bawi się w zbieranie wszystkich dokumentów dot. naszego autka, bo chętny czeka. W nocy czułam cieplejszą kołdrę, a ponieważ śpimy nago to rozkosznie było się wtulic . Ugotowałam jeszcze zupę pomidorowa ze świeżych pomidorów , smak boski. Będzie na jutrzejszy obiad. Skończyłam kolejna książkę , zabieram się za następna , bo bez czytania, bez muzyki nie ma życia. Dzień emeryta jest powtarzalny, ale zawsze coś znajdzie się ciekawego. Chociażby rozmowa z dawno nie widzianą koleżanką , jakaś wiadomość, która zmusza do ściągnięcia do źródeł , chwila na marzenia, itp. Lubię swoje życie . 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.