Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od ponad roku na emeryturze, co bardzo mi odpowiada. Jestem aktywną uczestniczką zajęć w pobliskiej fundacji, chodze na taniec hiszpański, na latino solo, na pilates, na język włoski. Aktywnośc zawodowa porzuciłam bez rozterek i bez żalu. Teraz realizuję swoje plany i potrzeby.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 245384
Komentarzy: 6482
Założony: 26 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 14 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Campanulla

kobieta, 69 lat, Gdynia

168 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

17 października 2024 , Komentarze (3)

Nadal piękna pogoda, ale dziś załatwianie, synchronizowanie terminów. Najpierw do ubezpieczenia, a potem rejestracja. wizyta w banku, aby zapłacić za fakturę. Ubezpieczenie AC i OC, bardzo dobra oferta. Potem spacer, aby nacieszyć się jesienią. Nieżyjący już kuzyn męża, który mieszkał we Francji, bardzo tęsknił za kolorami polskiej jesieni. We Francji, w rejonie gdzie mieszkal, drzewa nie barwiły się i były szare. Tęsknił także za polska musztardą Sarepska, bo te francuskie nie miały kopa. Kupiłam racuchy z jabłkiem z baru mlecznego, kultowego już w Gdyni. Sa bardzo smaczne I były akurat na II śniadanie. Dziś na obiad reszta zrazów i brukselka gotowana na parze. A Lidlu wreszcie dostałam perliczkę, uwielbiany przeze mnie drób, oprócz kaczki.. Perliczka jest delikatna w smaku, a maslo z pietruszka zielona włożone pod jej skórę czyni z tego ptaka iście królewski posiłek. No i jest zdrowa. Myjka do okien ułatwia niniesamowicie mycie, to był kolejny trafiony zakup.

16 października 2024 , Komentarze (5)

Zaczyna się feeria barw. To złota jesień w pełnej krasie. Dziś fotografowałam ogniki pomarańczowe, klony i dęby w różnorodnych kolorach ciepła. Wyglądają jak musniete złotem, ochra, pomarańczem. Spacer wśród takich barw to cudowne doznanie. Na dodatek morze srebrzylo się w słońcu, pokazując z jednej strony Półwysep Helski z drugiej Mierzeje Wislana. Lekki wiaterek dodał uroku tej aurze. Zupa dyniowa pasowała absolutnie do tak pięknego dnia. Podrasowałem posiłek tagliatelle z sosem pomidorowym. Za każdym razem  wydajemy pomruki rozkoszy jedząc to danie. Jego prostota jest tak niewiarygodna, że trzeba przyznać wloskiej kuchni × Michelin . Mąż odwiedził swojego ortopedę, który potwierdził moje przypuszczenia, że kolana już nie ma. Zostały tylko kość udowa i piszczelowa,stykają się ze sobą bez jakiejkolwiek amortyzacji. Zastrzyk p- bólowy zmniejszy dyskomfort. Właśnie otrzymaliśmy wiadomość, że samochód do odbioru, co cieszy. Teraz tylko przelew , rejestracja, ubezpieczenie i tyle. Czekaliśmy sporo, ale to spoko, mamy już kupca na naszego Dyzia, czeka cierpliwie. Wszystko układa się i niech tak zostanie. Nie chwale dnia przed zachodem słońca, ale jest dobrze.

15 października 2024 , Skomentuj

Dziś imieniny obu naszych mam, obie były Jadwigi. Wczoraj odwiedziliśmy oba cmentarze. Na oksywskim wprawdzie czysto, ale tak zimno , że nie mogłam utrzymać zapalarki. I akurat lunął deszcz. Gdy odjeżdżaliśmy przestalo padać, taki pech. Za to dziś piękny dzień, pogoda akurat na spacer nad morze. Coraz mniej ludzi na bulwarze. Przeszliśmy 5 km. , co jak na męża było wyczynem. Wiatr chłodny, ale kolory drzew rekompensują to. Po powrocie lunch w postaci zupy pomidorowej i grzanki z serem, którą włożyłam do talerza przed nalaniem zupy. Bardzo smaczne. Obiad to kacza pierś pieczona, kopytka i kapusta czerwona na slodko-- kwasnie. JuJutro będzie łosoś smażony na papierze do pieczenia i brukselka gotowana na parze. Zrobiła też zupę krem dyniowa. Dynie upieklam, dałam razem ze skórą, bo to Hokkaido. Smaczna wyszła, z dodatkiem mleczka kokosowego, kurkuma I gałki muszkatołowej. Śniłam dziś straszny sen, bo o spersonalizowanej śmierci. Nie było to przyjemne. Wieczory coraz dłuższe, na szczęście są książki i muzyka. Za każdym razem gdy wchodzę do biblioteki, to z radością myślę o Poznaniu nowych historii. Gdy slucham muzyki, to myślę o cudzie ludzkiego umysłu, który z pięciolinii, przez wieki , potrafił stworzyć takie dzieła. Niektóre zapierają d3ch. Weszłam do sklepu z drobiazgami aby kupił notesiki, akurat leciała muzyka DirectX Straits i charakterystyczne brzmienie Marka Knopflera, potem zaś V symfonia Beethovena. I co, czy świat nie brzmi pięknie?

13 października 2024 , Skomentuj

Wczoraj była piękna pogoda, ale zostałam w domu. Kupiłam sporo mięsa, musiałam coś z tym zrobić, aby następny tydzień mieć wolny. Zaczęłam od rosołu, bo należy go długo gotować. Robię go tylko na drobiu różnym. Potem zrazy, pierś z kaczki, kapusta czerwona, ciasto z szarą reneta i śliwkami, sałatka z sałaty rzymskiej, granata, winogron ciemnych i jogurtu. Po tym kuchennym maratonie umyłam wszystkie podłogi, tyle. Zajęło mi to 5 godzin, ale było warto. Dziś także nie wychodzę, bo pogoda absolutnie paskudna. Zrobiło się zimno, jest mocny wiatr i pada. Czytam, przeglądam stare zdjęcia, mam zamiar przejrzeć dokumenty celem pozbycia się tych nieważnych, niepotrzebnych. Chudnę, nie mam apetytu, jadam mniejsze porcje. Chyba pożegnam się z pieczywem i że słodyczami. Poza tym muszę umówić się do lekarza, aby zbadał mój brzuch. Boli , mam wzdęcia i to się utrzymuje. Nie ciekawa sytuacja, ale cóż  , trzeba zbadać. Natomiast sypiam doskonale, chociaż mam przerwę na lekarstwa, które biorę w kuchni. Nie przeszkadza mi to nawet w kontynuowaniu snów, jeżeli mam takowe. Niedługo wujek męża kończy 90 lat, to wiek imponujący. Moje pokolenie jeszcze da radę dożyć takiego wieku, ale młodsi sa bardziej skażeni chemią, plastikiem i internetem. Takie to teraz czasy. Lubiłam oglądać mądre kabarety, ale ostatnio p.Duda naraził moje poczucie estetyki i smaka, gdy "występował " w SN. Nigdy nie przyszło mi do głowy, że można być neo- sędzią w 1/2. Takich połówek p. Duda nie odda. To niech sobie zatrzyma na swoje szczęście. Zenujace wystąpienie.

10 października 2024 , Skomentuj

Sygnalizowana jest przez wiatr. Na Bałtyku sztorm, fale piękne. Jeszcze zebraliśmy sporo kasztanów  straconych przez wiatr. Mają prawie czarny kolor. Uwielbiam patrzeć na te cudeńka natury. Zebraliśmy tyle, że stoi teraz pełna misa i zachwyca. Spacer uzmysławia, ze to lada moment drzewa będą bez liści. Ich kolory to barwy ciepłe i przyjemne. Dziś na obiad krupnik, tylko dla mnie, mąż zaprotestował, bonie lubi. Dostal pomidorowa. Poza tym włożyłam przed chwilą do piekarnika całą blachę warzyw. Podam je pieczone, może z sosem jogurtowym. No i wreszcie będzie okazja upiec jabłko. Mój kaszel powoli znika, ale nocą jeszcze trochę dokucza . Dziś czwartek,większość tygodnia minęła. Jutro chyba zostanę w domu, aby zrobić porządki, taki zwyczaj z dawnych czasów.

9 października 2024 , Skomentuj

szczepienie było i piękny zbiór grzybów. Chyba zmienię lekarza, bo aktualny to urzędnik. Mówiłam o kaszlu, nie zainteresował się, wydał skierowania na badania, które chciałam, tyle.  Co tu było medycznego?.Po wizycie u konowała pojechaliśmy do lasu. Przebrałam się i w drogę. Pierwsze dwa grzyby to kozaki, potem pokaźna  porcja rydzów,  i dalej już poszło.  Podgrzybki, kurki, miodówki,  panienki, prawdziwki, maslaki. Duży kosz się zapełnił. Dwa sznury gęsi odlatywaly na zimę, las cichy, jeszcze zielono, ale pusto, człowieka nie było. Odpoczęłam.  Po powrocie krupnik, mąż nie lubi, ja chętnie,  i do grzybów. W godzinkę udało się zrobić wszystko. Cala suszarka do suszenia i duży garnek duszonych. Rydze zjedliśmy na kolację, usmażyłam je na maśle.  To smak boski po prostu.  Dziś rano zakupy a potem spacer. Poszliśmy w stronę bulwaru, morze jesienne zachwycało dziś stalowym kolorem i spokojem. Weszliśmy do Muzeum Miasta Gdyni, kupiliśmy książkę o Gdyni dla wujka męża ( 90 lat) i dwa plakaty dla szwagra, zgodnie z jego wyborem.  Na obiad dziś  zrobię mielone, podam z grzybami  , z ziemniakami i do tego kefir. Pogoda ponura, chociaż  2yjatkowo ciepło. Nasze auto opóźnione  przez zamknięte granice z Niemcami. Dzieje się na świecie.

7 października 2024 , Komentarze (3)

Kaszel mniejszy, widać Levodril pomógł. Teraz łatwiej mi schodzi z gardła. U fryzjera byłam, to istna komnata zwierzeń. Ludzie opowiadają fryzjerce takie osobiste rzeczy, że hej. Potem do sklepu po coś na obiad. Znów były resztki, bo zupa pomidorowa kiedyś zamrożona, trtrochę makaronu z różnościami kapusta kiszona i po dwie mimi kiełbaski białe. Wystarczyło. Mąż pojechał do szpitala, po drodze zajechał do dealera. Auto będzie w przyszłym tygodniu, jutro transport zawita w Poznaniu, stamtąd będą rozdzielać po Polsce. Zabiegi przygotowujące męża do operacji zaplanowane na początek stycznia. Plan na dziś wykonany, można usiąść do herbaty. Ciasto z soboty powoli się kończy, a ja zapomniałam o pieczonym jabłku! Cóż, zrobię może w środę, bo jutro , po wizycie u lekarza, pojedziemy do lasu. Dziś rano było zimno, muszę nakładać cieplejsze spodnie. Podoba mi się serial Rezydent na Netfixie, seriale " medyczne" zawsze przyciągają widzów. Obraz służby zdrowia w USA przeraża. Jakie to szczęście, że u nas jednak wiele zabiegów i badań jest bezpłatna. 

6 października 2024 , Komentarze (2)

Za wcześnie wstałam z łóżka i wyszłam. Dzisiejsza noc to był koszmar, cały czas suchy kaszel.Mąż przeniósł się do innego pokoju, a ja nie spałam prawie wcale. Mogłam o 5 jeść śniadanie, bo nie było sensu tkwienia w łóżku. Ale tu rozsądek wziął górę i poleżałam do obiadu. Potem prysznic, zmiana piżamy i teraz piszę do was. Mąż kupił Levodril, lek na objawy suchego kaszlu, oby pomogło. Na szczęście miała w zasobach zamrażalnika paprykę faszerowana, była na obiad. Pogoda dziś piękna, a ja tkwię w domu, szkoda. Oglądam na YT filmiki zbieraczy grzybów i targa mną taka zazdrość, że oni mogą sobie pochodzić, powdychać. Pal licho grzyby, ale ten spacer, ech życie. Jutro fryzjer, na szczęście salon jest bliziutko, to nie zmarznę wracając. Mimo niedzieli nastawiłam pranie, bo nie lubię gdy za dużo rzeczy czeka. Już rozmyślam o praniu kołder letnich i narzut w pralni samoobsługowej. Też bliziutko. A obok pralni otwiera się lokal , w którym będzie joga, zajęcia z kreatywnego pisania, jakieś tańce, itp. Zajrzymy tam, może skorzystamy. To pisanie pociąga mnie najbardziej. Olbrzymi klon za oknem ani myśli o kolorach, cały czas jest zielony. Muszę namówić męża na wyjazd do lasu, bo to ostatni taki piękny czas. Smutny listopad ma swój urok jedynie nad morzem, gdzie zawsze jest ciekawie.

5 października 2024 , Komentarze (5)

Nie lubię chorować, nie lubię tego rozgardiaszu przy tym. Niby mąż umie i zrobi dużo, ale kobieta myśli inaczej. Mężczyzna jest zadaniowy, my to logistyczki. Wstałam z łóżka, noc była lepsza, chyba  pomógł chlorchinaldin, stary, dobry lek. Nadal kaszle, ale dużo rzadziej. W domu lekki rozgardiaszu, trzeba było to ogarnąć. Ze szczepienia p- ko grypie i tak nic nie będzie przez to przeziębienie. Przy okazji wizyty poproszę o skierowanie na lipidogram i na cukier. Byliśmy na Hali Targowej, ależ grzybów. Mnóstwo prawdziwków, są podgrzybki i rydze. My na szczęście już jesteśmy zaopatrzeni. Kupiłam węgierki i upieklam ciasto. Nadal nie mam apetytu, jadam mniejsze porcje i wyłączyłam zupełnie białe pieczywo. Upieczone ciasto zjadłam, ale po kawałku miałam dosyć. Chciałam kupić borówki amerykańskie, ale cena 30zl za 15 dkg to dla mnie rozbój. Zostałam przy jabłkach, kupiłam szarą renete, jutro upieke i podam z lodami waniliowymi. To dopiero deser! Na obiad rosół z makaronem i coś, co trudno nazwać. Odmroziłam 3 pulpeciki w sosie koperkowym i gulasz z czerwoną fasolą, połączyłam razem , do tego kiszona kapusta i ziemniaki. Obrałam 4 szt, większość zjadł mąż. Wczoraj dzwonił Panicz, w poniedziałek ma spotkanie z panią Rektor, aby odebrać nominację. Mąż dzwonił do dealera samochodowego, jest jakiś problem z autkiem. W poniedziałek dowiemy się, co to za problem. Czekamy cierpliwie, powiadomiliśmy chętnego na zakup naszego Dyzia. Pogoda zrobiła się ładna, jest ciut ciepłej. Nawet pranie wyschło na balkonie. Na wieczór czeka mnie jeszcze zrobienie tatara z łososia. Tu też cena piękna bo 25zl za 4 małe plasterki. Cóż, to łosoś z hodowli zdrowej, ale bez przesady. Jednak wolę takie jedzenie zamiast wędlin. 

4 października 2024 , Komentarze (5)

Cd przeziębienia. Noc kiepska, bo wydzielina z gardła nie dawała spać. Wstałam, przeszłam do innego pokoju, poczytałam godzinę. Potem jeszcze płakanie gardła było. To nocne chodzenie objawiło się dziś katarem. A nad ranem tak mocno zasnęłam, że mąż budził mnie przestraszony. Leżę zatem nadal, skończyłam kolejną książkę , nastawiłam rosół, bo to dla mnie lekarstwo na wszelkie zło. Zobaczymy co dalej. Różne myśli przychodzą do głowy, gdy człowiek leży. Przypomniały mi się młode lata, gdy z malutkim Paniczem krążyłam z wózkiem po skwerach i po bulwarze, aby tylko spał jak najdłużej. Biedak cierpial z powodu kolki i tylko na powietrzu zasypial spokojnie. A ja, po zarwanej nocy szlam jak zombi. Kobiety są silne , potrafią znieść wiele dla potomstwa . Tu na wspomnienie zasługuje tesciowa, która z ogromną miłością i oddaniem zajęła się wnukiem, gdy już wróciłam do pracy. To była ukochana babcia mojego syna i jej śmierć przeżył mocno. Życie tak się ułożyło, że nie mam wnuków , a z ogromna radością pobylabym z maluchem. Wczoraj z mężem wspominaliśmy czas, gdy po kąpieli wieczornej nioslo się malucha do łóżeczka . Zapach małego dziecka jest cudowny. A potem byla kolejka przywoływanych przez Panicza osob: babcia , bo coś musi powiedzieć, tato, bo jeszcze trochę żartów, mama , bo poczytać do snu i utulić. To se ne wrati.

.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.