Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od ponad roku na emeryturze, co bardzo mi odpowiada. Jestem aktywną uczestniczką zajęć w pobliskiej fundacji, chodze na taniec hiszpański, na latino solo, na pilates, na język włoski. Aktywnośc zawodowa porzuciłam bez rozterek i bez żalu. Teraz realizuję swoje plany i potrzeby.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 245382
Komentarzy: 6482
Założony: 26 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 14 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Campanulla

kobieta, 69 lat, Gdynia

168 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

23 września 2024 , Komentarze (2)

bo zawsze jest coś do zrobienia. Dziś wizyta na obu cmentarzach, oj pora już była.  Potem zakupy. Dla męża nowy jasiek, nowy termos metalowy dla nas, jakieś skarpetki, coś z drogerii, spożywka. Ubrań nie kupuję,  mam nadmiar. Na obiad znów rosół z makaronem, kalafior gotowany na parze, jajo sądzone, kilka ziemniaków, koperek i kefir. Po obiedzie herbata Earl Grey i jest bosko.  Zmiana pościeli, pranie, bo jeszcze słońce na balkonie. Porządkowanie w łazience,  bo kupiłam nowy pojemnik na drobiazgi. Pogoda piękna, ale rano było tylko 12 stopni. Czytałam na WP artykuł o zakupie " fortepianu Paderewskiego", co za dyletanctwo ze strony PiS. Gdyby ktoś chciał mi sprzedać  rzecz wartościowa, sprawdzałaby  jej pochodzenie, papiery  potwierdzające pochodzenie, itd. A tu, nawet ekspertyzy nie wykonano, a Paderewski nawet przy tym fortepianie nie stał. Publiczna kasa poszła na chłam.  Pani się dołożyła,  pani też i Pan także. Fabuła gotowa do nowej książki Leszka Hermana, tylko podkolorować! Moje samopoczucie lepsze, widać termofor zrobił swoje. Spałam spokojnie, sny były.  W przyszłym tygodniu odbieramy nowy samochód,  podobno już jedzie do Polski.  Powódź powoli schodzi na plan drugi, na szczęście nadal dostarczana jest pomoc rzeczową, nadal ludzie pomagają.  I niech deszcze zapowiadane omijają  tereny zalane.

22 września 2024 , Komentarze (4)

Niespecjalnie się dziś czuję. Bolą mnie mięśnie, brzuch, często korzystam z toalety. Poleżałam trochę po obiedzie, bo było mi zimno. Oby to nie jakiś wirus, nie lubię chorować. A za oknem tak pięknie, beze mnie, mąż sam poszedł powdychać. Dieta lekka dziś, aby nie obciążać żołądka. Siedzę, czytam, dużo piję ziół typu rumianek i koper włoski. Oby do jutra. Dziś pójdę do łóżka z termoforem a jutro wymienię kołdrę na cieplejszą. Jesień zawitała, jeszcze z oddechem lata, ale już noce i poranki chłodniejsze. Trzeba się pogodzić ze sweterkami, z cieplejszymi spodniami,  z domowym polarkiem. Pochwalam już odzież letnią, jestem przygotowana na kolejną porę roku. Dziś rosół, bo niedziela ( ha, ha), a ja mogłabym jeść go codziennie. Gotuje na skrzydle indyczym, z dużą ilością włoszczyzny, powoli i kilka godzin. Nie używam polepszaczy smaku, to profanacja tej szlachetnej zupy. Mąż zjadł kotleta z piersi, ja ziemniaki z marchewka. Wiem, że to mi pomogło. Poza tym tarte jabłko, jak w dzieciństwie. Jutro trzeba znów odwiedzić cmentarze, ta częstotliwość zmniejszy się z pózna jesienią. Kupiłam ostatnio w Tchibo wałek bambusowy do rozciągania powięzi. Popracowałam dziś trochę z nim, daje efekty. Od przyjazdu nie leżałam na macie, musze wrócić do tej czynności. 

21 września 2024 , Komentarze (3)

Nie pamiętam od ilu lat zaczęłam czytać, ale robiłam to zawsze. W szkole podstawowej to były Muminki, potem lektury młodzieżowe Bahdaja, Tomki, Winnetou, Coopera książki. Był czas książek ibero amerykańskich, ale to już na studiach, gdy poznałam męża. Potem Dostojewski z Idiota i Zbrodnia i Kara. Zbiór książek literatury węgierskiej z Anatema na czele.Byly i wiersze oraz biografie, Poswiatowskiej, Galczynskiego, Pawlikowskiej -Jasnorzewskiej. Fascynacja seria Królowie Przeklęci Morisa Druon, seria o Medicusie Noah Gordona. Czytałam w SKM, jedzącą kolacje, w nocy przy odgrzanym talerzu rosołu . Praca zawodowa zmusiła do czytania innej lektury, ale wówczas posiadłam umiejętność szybkiego czytania, co okazało się przydatne wiele razy. Dziś byłam w bibliotece,znów zachowałam się jak narkomanka, bo pożyczyłam 3 kolejne pozycje, mając 4 z innej biblioteki. Uwielbiam taki stan!

20 września 2024 , Komentarze (1)

Kalendarzowa jesień zbliża się szybko, co widać szczególnie wieczorami. Te są chłodne i szybko zmierzcha. Dziś poszliśmy nad morze, pusto cicho, czysto. Słońce pozwoliło nakarmić wroble na skwerku, poczytać gazetę, porozmawiać o duperelach. Pranie , kolejne w tym tygodniu i nie ostatnie, wyschło ładnie, bo grzało mocno. Przy Teatrze Muzycznym ruch, tam odbywają się pokazy filmowe. Niespiesznie przeszliśmy naszą trasę, drobne zakupy po drodze. Wróciliśmy po 11, czyli spacer trwał 1,5 godziny. Zabrałam się za prace kuchenne, usiadłam ponownie o 15:15. Ale upieklam ciasto ze śliwkami i jabłkiem, zrobiłam surówkę chińska z kapusty, usmażyłam rybę, skręciłam suche pieczywo na bułkę tartą, pozmywałam, podałam obiad, uff! Teraz druga dziś kawa,prasa, książka . Potem muszę sprzątnąć łazienkę , zająć się szafą i chowaniem odzieży letniej. Jeszcze będzie ciepło, ale już te naprawdę lekkie stroje pochowam. Czytam książkę  "Do końca moich dni" Anny Rybakiewicz. To kolejna opowieść o Sybirakach. Co jakiś czas zerkam do telefonu, aby poznać nowe informacje na temat powodzi. Panicz przysłał zdjęcie sygnalizujące, że jest w Warszawie. Świat teraz taki łatwy w podróżowaniu , przemieszczaniu się. U nas chyba to koniec w tym roku, bo kolano męża boli coraz bardziej, a do zabiegu 4 m-ce.

19 września 2024 , Komentarze (2)

Prawdziwe babie lato nastalo. Jak zawsze piękne. Festiwal Polskich Filmów Fabularnych znów trafił w pogodę. Gdynia rozwija swoje uroki w słońcu, jest cudnie. Ale prawdę  mówiąc tęsknię  już do jesieni, tej kolorowej, zasnutej mglami, z przelotnym deszczem. Dzisiejszy spacer zmęczył mnie , bo nagle nastąpił wybuch gorąca. Trwało to może godzine, po czym temperatura znów opadła. Że też akurat wtedy musiałam wyjść! Mąż wrocil Że szpitalnych konsultacji, zabieg wyznaczono na 21 stycznia. To dobra data, dającą szansę na normalna już wiosnę, na zdrowe lato. Oby tylko znów nie było pan8ki i narzekań. Będę nad tym pracować. Byłam po szczepionkę p- ko grypie, 2 października mam szczepienie. Dbam o zdrowie, chociaż unikam decyzji w sprawie biodra. Na obiad znów polędwiczki wieprzowe + kopytka+ kapusta kiszona duszona z grzybami i kminkiem. Jutro ryba i surówka, a na śniadanie zrobię sobie omlet francuski. Rozmowa telefoniczna z koleżanką to wymiana informacji, wiadomości o planach, trochę śmiechu z ograniczeń wiekowych. Wyprałam swetry, ciekawe kiedy wyschna. O k8nie teraz nie ma mowy, bo FPFF. Byłam w bibliotece, znów kryminały Piotra Kościelnego. Zamykam powoli sezon balkoningu, przygotowałam sprzęty do wyniesienia. Teraz będzie tam stała duża składana skrzynia na zapasy, na warzywa, na przetwory. Zupełnie odstąpiliśmy od kupowania wody butelkowanej. To kwestia czasu i organizm przyzwyczai się do picia tej filtrowanej. 

18 września 2024 , Komentarze (1)

swoją rozpacz sprzed 6 lat ( jak to zleciało!), gdy sąsiad z góry zalał nam kompletnie mieszkanie. Schło kilka miesięcy pomimo osuszaczy, wiele przedmiotów było do wyrzucenia. Zapach stechlizny i wilgoci  , co wieczór patrzenie na sufit, z którego odpadały płaty farby i gładzi. Czekanie na remont, bo najpierw musi wyschnac. Dlatego rozumiem tych ludzi z terenów zalanych. To koszmar, niestety powtarzalny. Dziś wpłacę jakaś kwotę na pomoc , bo tak należy, tak przystoi. Rozśmieszyła mnie propozycją prezydenta wszystkich Polaków, który zaproponował ludziom rodzaj kolonii, to zamiast pomocy! Dziś w Gdyni mgła okrutna z rana, parapet wewnętrzny cały mokry, balkon zlany jak po deszczu. A ja nadal mam górę prania z wyjazdów , cóż skoro nic nie schnie. wilgoci w powietrzu nieprawdopodobna. Na śniadanie owsianka z jabłkiem I orzechami, kawa i tyle. Dziś dzień w domu, bo sprzątać trzeba. Mopem mokrym przetarłam wszystkie ściany , sprzątnęłam balkon, mąż odkurzał . Ugotowałam ogórkową na reszcie rosołu , będzie na dwa dni. Jutro mąż ma drugie podejście w sprawie zabiegu kolanowego . Termin będzie znany. A ja coraz bardziej utwierdzam się , ze moje biodro złapało reumatyzm, ho zawsze boli na zmianę pogody. Waga rano 76,15. 

17 września 2024 , Komentarze (2)

I po wojażach. JuJuż tęskniłam do domu. W Inowrocławiu była przepiękna pogoda, takie mocne pożegnanie lata. Na szczęście pokój od wschodu i z klimą. Wymoczyłam się za wszystkie czasy. Widziałam, że skóra nawilżona, jedwabista się zrobiła. Codzienne spacery zacienionymi alejkami, tężnie, Palmiarnia. Pojawiły się wiewiorki, wcale się nie boją ludzi. Uwaga ogolna: brak pomocy dla osób nieporadnych, niepełnosprawnych. Ludzie starsi zagubieni, nie potrafili  stoleznaleźć się w gąszczu korytarzy i gabinetów. Nie zauważali informacji na ciagacg komunikacyjnych, tak byli zaaferowani. Mężczyzna z jedna noga, o kulach, stał bezradnie przy bufecie śniadaniowym, jak to ogarnąć? Pomagałam z własnej woli, pytając zawsze, czy chcą pomocy. Pan bez nogi mówił co mam nałożyć na talerze, a ja to zaniosłam do jego stolika. Dużo osób starszych po udarach, z opiekunem w osobie małżonka, też poważnie starszej. No i niestety widać było zmęczenie tą opieką. Tak mi się wydaje, że w Polsce powinno powstawać jak najwięcej stacjonarnych ośrodków rehabilitacyjnych, finansowanych z NFZ. To ułatwiłoby kokorzystanie osobom przerażonym wyjazdem do sanatorium po razpierwszy w życiu. Pewnego dnia siedzieliśmy na ławce w parku, niedaleko pana, wyraźnie bojącego się oddalić od budynku sanatoryjnego, aby się nie zgubić. SiSiedział tam samotny, bez ruchu, co jakiś czas spoglądał na zegarek, oparł łokcie na kolanach, ukrył twarz w dłoniach. Sam smutek. W dniu wyjazdu pogoda uległa zmianie, Poznań wizytowaliśmy w deszczu, ulewnym deszczu. Wystawa prac Banksego warta zobaczenia, rozczarowujące podziemia Ratusza, fajna Palmiarnia.  Stary Rynek ładnie wyremontowany, ale ja zachwycałam się kamienicami na Jeżycach i na Łazarzu. Co za secesja w czystej postaci! Jak to pięknie wyremontowane! Klatki schodowe w terakocie, piękne żyrandole na korytarzach, witraż w oknach. Bogato , z rozmachem ale ze smakiem. Spotkanie z Paniczem, kilka wspólnych posiłków, i do domu. Dziś byliśmy na grzybach, ale tylko kurki udało się znaleźć , jutro będzie tagliatelle z sosem kurkowym. Moja waga bardzo sympatyczna, jedzenie o tych samych porach służy , i nawet nie było ochoty podjadania.

3 września 2024 , Skomentuj

Jutro wyjazd na prawie dwa tygodnie. Zostawię dom wysprzątany, bez psujących się produktów spożywczych, zabezpieczony. Dziś wykorzystałam resztę pomidorów na zupę krem. Uwielbiam! Na drugie danie pójdziemy na pizzę, bo nie chce znów mięsa i ziemniaków. Wczoraj były pieczone pieczarki, nadziewane  , deser czekoladowy. Wieczorem byłam na kolejnym masażu Kobido. Jeszcze jeden płatny i kolejny będzie gratis. Wypadnie chyba w listopadzie. Pogoda wspaniała, nie jest za gorąco, bo wiaterek znad morza chłodzi. Pakuję się powoli, robię niezbędne rzeczy, jeszcze manicure, wizyta w banku, zabezpieczenie roślin balkonowych. Wczoraj Panicz opowiadał o swojej wizycie w Auschwitz, wywyraźnie zrobiło to na nim ogromne wrażenie. Poza tym zarzekał się, że nigdy w życiu nie wejdzie już na jakikolwiek szczyt. Lek wysokości, łańcuchy,mnóstwo ludzi, to spowodowało traume. Skończyłam czytać Dom Piotra Kościelnego. Co za straszna książka! Ale polecam. Muszę spakować trochę cieplejszych ubrań, bo wieczory już chłodniejsze. Panicz zadowolony, że się spotkamy w Poznaniu. Też się cieszę, zawsze mamy sobie coś do powiedzenia, lubimy razem biesiadować i bawić się słowem. Koleżanka przysłała mi zdjecia z Wenecji, odżyły wspomnienia i żal, że w tym roku Italia nie wyszła. Cóż, zdrowie ważniejsze, jeszcze mam czas na powtórkę.

1 września 2024 , Komentarze (2)

Jak co roku o tej porze moje myśli kierują się ku wydarzeniom z 1939r. Wczoraj po raz kolejny obejrzałam polski film pt ."Jutro pójdziemy do kina". Dla mnie świetny, doskonale zagrany przez młodych wówczas aktorów, film z 2007r. I ta narastającą pewność nam znana, że zło nadejdzie, i będzie niewyobrażalne. Ujmuje mnie za kazdym razem sposob komunikowania sie owczesnej mlodziezy, szarmanckie zachowanie, traktowanie kobiet. Dzis to niewyobrazalne, bo wszystko  spowszednialo , zchamialo. Obudziłam się o 4:30 , nasłuchiwałam, czy z kierunku Gdańska będą słyszane syreny. Przypomniał mi się fragment książki Fleszarowej -Muskat, gdy jeden z bohaterów, będący oficerem Marynarki Polskiej, spędzał noc ze swoją dziewczyną , a to spotkanie przerwały wystrzały w stronę Westerplatte , sygnalizujące napasc Niemców na Polskę . A dzis? Dzis stary , niedolezny już człowiek rząda wpłat na swoją partie, uprzednio pobierając garściami z kasy państwowej , pozbawiając dzieci, młodych, emerytów, niepełnosprawnych i sprawnych zawodowo nadziei na lepsze jutro. Nadzieję dano  nielicznym i tylko "swoim". To też rodzaj wojny ,tylko w czasie pokoju. Dziś pogoda przepiękna, tylko poranne i wieczorne chody przypominają, że to już jesień. Spacer się udał, godziny spaceru zachowane. Na śniadanie zrobiłam omlet francuski, jak robiono go w filmie "Bulion....". Smakował a jakże. Zupa krem z selera i pora także znalazła uznanie. Mąż wylał dzis pół kartonu mleka, bo ścisłości. Decyzja zapadła, nie kupujemy, bo nie spożywamy. Twarogi, kefiry i jogurty jak najbardziej. Waga ciut w dół, co spowodowało usmiech na twarzy. Koleżanka przysłała mi z Wenecji filmiki pokazujące paradę na Canale Grande. I ten śpiewny język, ach. Muszę pomyśleć o wizytowaniu Italii.

31 sierpnia 2024 , Skomentuj

Dziś w Gdyni pojawiły się nowe grupy turystów. To dziadkowie z wnukami przed szkołą i emeryci. Zrobiło się ciszej, spokojniej i z pewnością nie będzie tak brudno. Wczoraj wieczorem wyszliśmy na spacer. Było przed 20, już zmierzch, w każdym ogródku mnóstwo ludzi. Żegnali się z wakacjami, a ja cieszyłam się, że moje miasto wróci do nas. Jeszcze przed chwilą motory manetkami dawały ryki, ale i to ustanie. Jest chłodniej, chociaż chwilowo.Spacer był krótki że względu na męża. Na parkingu na moim podwórku stoją dwa samochody, do niedawna nie wszyscy mieli szczęście do miejsca. No i noce są ciche, co pozwala się zrelaksować. Rozumiem, są wakacje, turysta korzysta z uroków miasta, ale nie oznacz to, że musi je dewastować, brudzić i okrzykami dawać znać o swoim pobycie. Tyle. Waga powolutku spada, staram się te spadki utrzymywać. Gotuje częściej zupy na oliwie, częściej jadam kaszę, warzywa nie są tylko ozdobą, bo to porządna porcja na talerzu. Posiłki są systematycznie o tych samych porach, na śniadanie owsianka z jabłkiem I nie błyskawiczna. Kolacja przed 18, skromna, i zawsze napar z ziół do niej. Wpadki są, np.galaretki w czekoladzie, kawałek ciasta kremowego, ale to norma, bo ideałów nie ma. Porzuciłam mleko do kawy, teraz pijam czarna, ze szczyptą kardamonu. Na koniec obiadu zawsze porcja kefiru, bo mam zwyczaj pić po posiłku, nie w trakcie. Wyskoki i wpadki żywieniowe są częściej na wyjazdach, w trakcie spotkań towarzyskich . Staram się  wówczas ograniczać alkohol do lampki, no dwóch lampek wina. Świadomość ograniczeń wiekowych robi swoje. Wyliczyłam, ze w mijającym tygodniu zjadłam 2 plasterki wędliny, natomiast codziennie zjadam pomidora i jabłko. Moja wątroba i trzustka wyraźnie są zadowolone. Dziś ugotowałam zupę warzywna , selerowo- porowa. Pachnie oblednie i smakuje wspaniale. Dodaję do zup dużo ziół i siekam je o tej samej porze. ciekawe, czy sąsiedzi oswoili się z tym odgłosem ?

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.