Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Nieduża kobietka po pięćdziesiątce, która postanowiła kiedyś, że nigdy nie będzie starą, marudzącą, grubą BABĄ! Do odchudzania skłoniły mnie ciasne spodenki, w których jeszcze w ubiegłym roku chodziłam po górach.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 6307
Komentarzy: 256
Założony: 26 marca 2017
Ostatni wpis: 27 marca 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Pola789

kobieta, 58 lat, Płońsk

158 cm, 67.20 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

10 marca 2019 , Komentarze (2)

Dużo się dzieje i dlatego dopiero dzisiaj mam czas usiąść spokojnie i zrobić wpis podsumowujący ubiegły tydzień. Było grzecznie, chociaż w ostatki niespodziewanie wpadły dwa pączusie :D. Popielec przywołał mnie do porządku i dalej było już ok. Łapę się tylko na tym, że najpierw nie mam czasu zjeść a kiedy już jestem głodna to wszystko  pcha mi się do paszczy :x. Piję dużo, jem owoce i warzywa, staram się ograniczać węgle do tych zdrowych. Balsamy wsmarowuję regularnie i wkrótce będę musiała uzupełnić ich zapas, co zresztą bardzo lubię 8)

Ruchu mam dużo, bo bardzo polubiłam moje dreptanie - przez tydzień zrobiłam 34 km czyli 68 tyś. kroków  (impreza). Po takim codziennym marszu jestem dotleniona, czuję poprawę kondycji i ogólne pozytywne nastawienie do świata. Przyszły tydzień nie zapowiada się tak optymistycznie bo ma padać, ale może znajdzie się jakieś okno pogodowe dla mojego ruchu (slonce). Na weekend zapowiedział się mój mąż i jego pewnie też da się wyciągnąć na długie spacery ze śpiewem skowronków w tle żeby było romantyczniej (zakochany)

2 marca 2019 , Komentarze (2)

Chyba mam dar prorokowania bo wiedziałam, że tak będzie! Waga prawdę ci powie i nie daruje ani jednego grzechu. No i ma poniekąd rację - ktoś musi być obiektywny. Moja kopnęła mnie w dupkę całkiem konkretnie od ostatniego zapisanego pomiaru, ale ja mam zamiar jej pokazać kto tu rządzi. Uczciwie zmieniłam pasek (60,6!!!!) i myślę, że teraz może być tylko lepiej 8).

Mój tłusty czwartek przeciągnął się na głupi piątek - dojadłam resztę serniczka i poprawiłam kluskami śląskimi w dużo za dużej ilości (strach). Dobre to wszystko było i na szczęście się skończyło.Tak jak mi pisała Ela, naładowałam akumulator i mam nadzieję, że podkręciłam metabolizm. Od dzisiaj czysta miska low FODMAP i realizacja mądrego programu punktowego. Teraz muszę "tylko" uczciwie przypilnować kalorii i ograniczyć węglowodany, bo to najbardziej mnie gubi :PP.

Cieszę się, że znalazłam wreszcie odpowiednią formę aktywności. Wiem, że ćwiczenia są potrzebne i odpowiednio wykonywane przynoszą efekty ale ja mam ograniczenia związane z kręgosłupem. Nigdy nie lubiłam biegać ale lubię chodzić i ostatnio wyczytałam, że to co uprawiam od kilku dni nazywa się fachowo aktywnym marszem. Chodzę sobie w pięknych okolicznościach przyrody, oddycham świeżym powietrzem i mam frajdę z każdego nabitego na licznik kroku :D. Wyjście na taką przechadzkę po powrocie z pracy już bywa wyczynem ale jak wracam to czuję satysfakcję, a w cieplejsze dni muszę zmieniać wilgotną podkoszulkę (pot). W ubiegłym tygodniu wydeptałam w ten sposób 28,5 km czyli 56800 kroków (impreza). U mnie tydzień zaczyna się z sobotę więc życzę nam wszystkim dobrego tygodnia (cwaniak).

28 lutego 2019 , Komentarze (2)

Wczoraj było wzorowo - wszystkie punkty programu zaliczone. Pobiłam nawet swój rekord i wydeptałam 10600 kroków (impreza). A dzisiaj postanowiłam świadomie i z przyjemnością sobie pogrzeszyć. Zakupiłam imieninowe pączki w czterech rodzajach i razem z gośćmi przystąpiłam do konsumpcji :D. I tak ograniczyłam się tylko do dwóch ale takich konkretnych - z lukrem, skórką pomarańczową i dużą ilością marmolady. Mam spokój do przyszłego roku, zaspokoiłam swój apetyt i wystarczy. Dzisiaj tylko 6300 kroków ale i tak jest to efekt przełamania lenistwa bo bardzo nie chciało mi się ruszyć z domu... Jutro będzie lepiej a już na pewno nie będzie tyle słodkiego 8). I z tym mocnym postanowieniem poprawy biegnę pod prysznic i na balsamowanie (pot)

26 lutego 2019 , Komentarze (4)

Przed chwilą wróciłam z wieczornej wędrówki, 8000 kroków wytuptałam  i na dzień dzisiejszy mam dosyć (uff). Jedzenie mądre i wartościowe, warzywa i owoce zaliczone (do obiadu miska surówki z marchewki, w południe dwie pomarańcze i kiwi). Woda i zielona herbata w ilości odpowiedniej. Trzech kostek gorzkiej czekolady do słodyczy nie zaliczam bo to była konieczna regeneracja w trakcie marszu (smiech). Teraz tylko prysznic z masażem ostrą gąbką i balsam a potem randka - niestety tylko telefoniczna - z mężem i relaks przy kryminale. I to by było na tyle 8).

25 lutego 2019 , Komentarze (2)

Właśnie skończyłam ćwiczyć i jestem z siebie dumna (puchar) !!! Do tego 4 km "przebiegu" czyli ponad 8000 kroków. Jedzenie i picie - prawidłowe. Teraz prysznic i balsamowanie :D. Mam nadzieję, że wytrwam dla własnego dobra 8)

24 lutego 2019 , Komentarze (3)

Dzisiaj w telegraficznym skrócie:

1. Picie - zaliczone 

2. Jedzenie - zaliczone

3. Coś dla siebie - zrobione (dziewczyna)

4. Słodycze - ok

5. Ćwiczenia - brak (martwy)

6. Balsamowanie - za chwilę

7. Warzywa - zjedzone

8. Owoce - zjedzone

9. Ruch - 10200 kroków - ponad 5 km (impreza)

23 lutego 2019 , Komentarze (2)

Najwyższy czas kończyć to rumakowanie! Muszę być dla siebie stanowcza, bo moja waga nie zna słowa miłosierdzie - jest jak dla mnie zbyt szczera w temacie mojego ciężaru (szloch). Dzisiejsze ważenie uruchomiło wszystkie dzwonki alarmowe w mojej głowie, ale czego niby miałam się spodziewać, biorąc pod uwagę jak jadłam w ciągu ostatnich dwóch miesięcy. Przewaga węglowodanów w diecie bardzo niekorzystnie odbija się na mojej wadze no i te nieszczęsne ilości... Po listopadowym chudnięciu zaliczyłam teraz małe jojo. Tamten brak apetytu, spowodowany atakiem nerwicy mam już na szczęście za sobą, leki działają i jest ogólna poprawa, tylko u mnie spokój wiąże się z przybieraniem dodatkowych kilogramów. Na ulotce tabletek, które biorę również wyczytałam, że mogą powodować "wzrost masy ciała". Znając te wszystkie zagrożenia muszę się ogarnąć i zacząć wprowadzać plan naprawy. Daję sobie jeszcze czas do 28 lutego - tak się składa, że to tłusty czwartek i koniec miesiąca. Na ten dzień przełożyłam obchody swoich imienin z tego tygodnia i mam nadzieję, że w związku z tym nie zaszaleję zbytnio z jedzeniem. Od 1 marca oficjalne ważenie (oj, będzie bolało!), zmiana paska i zdrowy rozsądek, który sobie ostatnio skutecznie uśpiłam snem zimowym :D.

Dobry początek zrobiłam przyłączając się do wyzwania punktowego Ewy. Streszczę je tu sobie: 1. picie - 1,5 l., 2. dobre jedzenie, 3. gimnastyka - 30 min., 4. balsamowanie ciała, 5. bez słodyczy, 6. coś miłego dla siebie. Jak widać dba ono o duszę i ciało i naprawdę mnie motywuje. Ze swojej strony dodam sobie jeszcze jeden punkt: codziennie warzywo i owoc, a listę będę rozszerzać w miarę potrzeb o jakieś dalsze dobre postanowienia. Ściągnęłam wreszcie wczoraj na telefon krokomierz i sama jestem ciekawa ile ja rzeczywiście tych kroków robię w ciągu dnia. Już dzisiaj jest piękna pogoda i wybieram się na długi spacer. Musiałam tylko przestawić długość kroków, bo zaplanowało mi aż 65 cm. Niby wzięto pod uwagę mój wzrost ale wypróbowałam na płytkach podłogowych w kuchni, które mają po 30 cm i nie dam rady tak chodzić :PP.

No i na koniec najważniejsza motywacja wszystkich moich działań wagowo - zdrowotno - kondycyjnych: Projekt Góry 2019 czas zacząć 8). Mam już termin wyjazdu a w głowie mojego męża pojawiają się coraz to nowe warianty tras do przejścia. Bardzo nie chcę obudzić się tydzień przed wyjazdem z ręką w nocniku, czyli w moim przypadku, z dupką w za ciasnych spodniach albo co gorsza bez (smiech)

8 stycznia 2019 , Komentarze (5)

Po ostatnim wpisie jednak nie zapadłam w sen zimowy. Jakimś cudem udało mi się zrobić miesięczny odwyk od Vitalii i po powrocie okazało się, że wszyscy już są w fazie wdrażania postanowień noworocznych a ja ich jeszcze tak naprawdę nie sprecyzowałam :PP. No ale co ja nowego i odkrywczego mogę wymyślić... Zdrowie i spokój to podstawa a ja mogę się tylko postarać, żeby te dwie niezbędne rzeczy zachować (pomysl)

Święta na szczęście minęły, obyło się bez strat w ludziach, chociaż niektórych miałam ochotę udusić. Ale te mordercze zapędy zwalam na karb przemęczenia przedświątecznego, bo przecież na co dzień mam anielską duszę i cierpliwość :D.

Jedzeniem kilka razy zgrzeszyłam, najbardziej chyba sernikiem, piernikiem, pierogami i ajerkoniakiem a do tej rozpusty walnie przyczynił się mój Mąż-Kusiciel. Po grzechu przyszła pokuta i swoje odchorowałam więc myślę, że bilans wyszedł na zero. Z liczbami wiąże się również wskazanie mojej wagi, która oscyluje w granicach 57-58 kg i muszę powstrzymać jej tendencję zwyżkową. Jak zwykle u mnie problemem jest (oczywiście oprócz świąt) nie to CO jem ale ILE. Mam nadzieję, że stan w którym wcale nie mogłam jeść już nie wróci ale potrzebny jest umiar i czasami ograniczanie ilości pochłanianych ulubionych pokarmów :x.

A na koniec piosenka motywacyjna, którą odgrzebałam w pamięci i internecie:

Biorę się za nadrabianie vitaliowych zaległości (pa)

9 grudnia 2018 , Komentarze (7)

Co roku o tej porze mam jedno wielkie marzenie - usnąć sobie w bezpiecznym, ciepłym, cichym miejscu i przespać jak świstak calutką zimę łącznie ze świętami :PP. Żeby już był dłuższy dzień, słońce i minęło to całe szaleństwo, które nazywane jest magią świąt. Bardzo zazdroszczę ludziom tej dziecięcej radości i beztroski. Ja też planuję zakupy, sprzątam, gotuję ale robię to wszystko niejako z obowiązku. Mój dom stał się takim przytuliskiem dla rodzinnych samotników i życiowych rozbitków. Kocham ludzi, z którymi siadam do wigilijnej kolacji ale to nie jest mój ulubiony wieczór... Sama wszystko przygotowuję, dbam o atmosferę i dobry nastrój gości ale dopiero po świętach oddycham z ulgą. Za dużo wspomnień, za dużo przeżyć, za dużo pustych miejsc. 

Ostatnio sporo czytałam na temat jelit, które są nazywane drugim mózgiem. Szczególnie przemówił do mnie tytuł filmiku z kanału "Pod Mikroskopem": Masz chore jelita? Będziesz mieć depresję! I jeszcze cytaty:  W układzie pokarmowym syntetyzowana jest dopamina, acetylocholina, adrenalina i serotonina, które wpływają na nasz nastrój, sen, koncentrację, rozdrażnienie, odczuwanie lęków i zachowania agresywne (...) Obecnie nie ma żadnych wątpliwości, że prawidłowo funkcjonujące jelito odpowiada za dobry nastrój, umiejętność radzenia sobie ze stresem i depresją. I to by się u mnie zgadzało - nasilenie dolegliwości jelitowych skutkuje spadkiem nastroju a stres pogłębia dolegliwości jelitowe - błędne koło :<. Na początek stycznia jestem zapisana na wizytę u specjalisty. Jeszcze żeby lekarze potrafili spojrzeć na człowieka jako na całość a nie leczyć tylko objawy i poszczególne organy.

Zaczęłam jeść i waga waha się ale nie przekracza 56,5. Nie odchudzam się jakoś specjalnie, staram się tylko jeść zdrowo i dużo pić. Takie gwałtowne chudnięcie jak w listopadzie wcale nie było dla mnie dobre, oprócz złego samopoczucia odbiło się również na wyglądzie. Kiedyś czytałam wypowiedź jednej z aktorek, która stwierdziła, że w pewnym wieku trzeba się zdecydować, czy chce się mieć ładny tyłek czy gładką twarz 8). I ja zdecydowanie wolę to drugie, chociaż mój mąż do moich czterech liter też nie ma zastrzeżeń ]:>.

Tydzień zapowiada się pracowicie i mam nadzieję, że znajdę siły i jakoś uporam się przygotowaniami (pa)

18 listopada 2018 , Komentarze (9)

Czuje się jakbym wracała z dalekiej podróży... Albo wygrzebywała się z małej, ciasnej, ciemnej norki, w której było mi bardzo źle... Czasem coś się gromadzi pozornie niezauważalnie, stres narasta, a w końcu maleńki szczegół wywołuje lawinę i organizm odmawia współpracy na całej linii. Mam nadzieję, że będzie już tylko lepiej (pomysl)

Schudłam, ale "zawdzięczam" to niestety mojej nerwicy - ściśnięty żołądek, całkowity brak apetytu. I wcale nie jest to takie fajne, bo wiąże się z utratą siły i innymi przykrymi dolegliwościami. Mądre osoby potrafią pewnie wytłumaczyć takie zjawisko działaniem hormonów i innymi zawiłościami fizjologicznymi ale ja nie będę się w to zagłębiać. Chcę jak najszybciej wrócić do normalności. Dzisiaj zobaczyłam na wadze dwie piątki z przodu ale na pasku zostawiam sobie 56 kg 8).

Na nadchodzący tydzień mam bardzo prosty plan - żyć spokojnie, nudno, bez niespodzianek i cieszyć się każdą dobrą chwilą.

A jako fanka Studia Accantus z niecierpliwością czekam na rozpoczęcie nowego sezonu, które ma nastąpić już w środę.(pa) 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.