Najwyższy czas kończyć to rumakowanie! Muszę być dla siebie stanowcza, bo moja waga nie zna słowa miłosierdzie - jest jak dla mnie zbyt szczera w temacie mojego ciężaru . Dzisiejsze ważenie uruchomiło wszystkie dzwonki alarmowe w mojej głowie, ale czego niby miałam się spodziewać, biorąc pod uwagę jak jadłam w ciągu ostatnich dwóch miesięcy. Przewaga węglowodanów w diecie bardzo niekorzystnie odbija się na mojej wadze no i te nieszczęsne ilości... Po listopadowym chudnięciu zaliczyłam teraz małe jojo. Tamten brak apetytu, spowodowany atakiem nerwicy mam już na szczęście za sobą, leki działają i jest ogólna poprawa, tylko u mnie spokój wiąże się z przybieraniem dodatkowych kilogramów. Na ulotce tabletek, które biorę również wyczytałam, że mogą powodować "wzrost masy ciała". Znając te wszystkie zagrożenia muszę się ogarnąć i zacząć wprowadzać plan naprawy. Daję sobie jeszcze czas do 28 lutego - tak się składa, że to tłusty czwartek i koniec miesiąca. Na ten dzień przełożyłam obchody swoich imienin z tego tygodnia i mam nadzieję, że w związku z tym nie zaszaleję zbytnio z jedzeniem. Od 1 marca oficjalne ważenie (oj, będzie bolało!), zmiana paska i zdrowy rozsądek, który sobie ostatnio skutecznie uśpiłam snem zimowym .
Dobry początek zrobiłam przyłączając się do wyzwania punktowego Ewy. Streszczę je tu sobie: 1. picie - 1,5 l., 2. dobre jedzenie, 3. gimnastyka - 30 min., 4. balsamowanie ciała, 5. bez słodyczy, 6. coś miłego dla siebie. Jak widać dba ono o duszę i ciało i naprawdę mnie motywuje. Ze swojej strony dodam sobie jeszcze jeden punkt: codziennie warzywo i owoc, a listę będę rozszerzać w miarę potrzeb o jakieś dalsze dobre postanowienia. Ściągnęłam wreszcie wczoraj na telefon krokomierz i sama jestem ciekawa ile ja rzeczywiście tych kroków robię w ciągu dnia. Już dzisiaj jest piękna pogoda i wybieram się na długi spacer. Musiałam tylko przestawić długość kroków, bo zaplanowało mi aż 65 cm. Niby wzięto pod uwagę mój wzrost ale wypróbowałam na płytkach podłogowych w kuchni, które mają po 30 cm i nie dam rady tak chodzić .
No i na koniec najważniejsza motywacja wszystkich moich działań wagowo - zdrowotno - kondycyjnych: Projekt Góry 2019 czas zacząć . Mam już termin wyjazdu a w głowie mojego męża pojawiają się coraz to nowe warianty tras do przejścia. Bardzo nie chcę obudzić się tydzień przed wyjazdem z ręką w nocniku, czyli w moim przypadku, z dupką w za ciasnych spodniach albo co gorsza bez .
eszaa
23 lutego 2019, 10:34ale przyznaj, ze fajnie tak sobie jesc jak normalny człowiek i nie miec bata nad sobą :) ale nie ma przebacz, albo full wypas, albo zostaniesz w przyciasnych portkach. Dobrze , ze termin masz ludzki, czyli juz po tłustym czwartku.Oj , bedzie z czego sie wadze spowiadac :)
Pola789
23 lutego 2019, 17:07Stara, dobra zasada: lepiej grzeszyć a potem żałować niż żałować, że się nie grzeszyło ;)) Termin samo sobie wybrałam, żeby w razie wpadki nie powiększać stresu wyrzutami sumienia! A po rozpuście popiół na głowę i chudniemy - czego i Tobie życzę :)))