Oczywiście znów testowałam ciasteczka bezglutenowe i znów skosztowałam. Ale tylko dwa. Kaloryczność niedietetyczna więc się opanowałam z apetytem. Przepis, dla zainteresowanych tu
W składzie: banany, siemie, pestki dyni, amarantus ekspandowany i sezam. Uwielbiam sezamki, i tak też smakują te ciasteczka, tyle że nie są twarde. Zjem jeszcze trzy w ramach podwieczorku;) O ile synuś nie wrąbie, bo to dla niego i o dziwo mu smakują.
Na obiad, nowe dla mnie danie. Kotlety z jajek i ziemniaków. Pyszniutkie i na stałe do włączenia w jadłospis.Trochę mi rybką smakowały :) pewnie przez podsmażoną bułke tartą, w której były obtoczone.To zielone co prześwituje przez kotlety, to nie jajko- zbuk :) tylko szczypiorek.
I suróweczka obowiązkowo. Z pekinki, marchewki i papryki. Została z wczorajszego obiadu, więc nie robiłam przypisanej przez vitalie, z marchewki i jabłka.
Po raz pierwszy się nie najadłam vitaliowym obiadem. Lekko jeszcze dwa takie klopsy by mi weszły ;) dobrze, że nie było więcej.
Waga dziś pokazała deczko więcej i mnie powitała znów siódemką z przodu, ale to chwilowe wahnięcie i jakoś mnie mało obeszło. Wierze, że już na zawsze szósteczka z przodu będzie :)