Pamiętnik odchudzania użytkownika:
eszaa

kobieta, 58 lat, Wałbrzych

162 cm, 79.60 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

22 stycznia 2016 , Komentarze (4)

Pomierzyłam się dziś, bo o ile ważę się codziennie, o tyle o pomiarach jakoś mniej pamiętam.Szału nie ma po prawie miesięcznym odstępie czasu. Spadło mi 3 cm w talii i dwa w udzie, reszta bez zmian. Fakt, że nie robię ćwiczeń na spalanie, tylko na modelowanie, ale bioderka i brzuch to mogłoby ruszyć w dół.Tiffany coś marnie działa, albo to jeszcze za krótko.Tak czy inaczej, agrafka daje efekty, hula hop też, zawsze to jakaś pociecha. A ten rodzaj ćwiczeń nie jest dla mnie ani szkodliwy, ani męczący. Ostatnio nadrabiam spalanie kalorii dłuższymi spacerami. Uwielbiam takie dotlenianie, o wiele bardziej lubię, niż dreptanie w miejscu na bieżni, co też zresztą uskuteczniam codziennie. 

Po dwudniowych kombinacjach dietowych na wadze w sumie 1,3kg w dół, co niestety jeszcze nadal nie daje mi wagi z paska. Dziś normalna pyszna dietka:)

śniadanie- dwie kromki razowego chleba z serkiem białym i dżemem

drugie - koktajl truskawkowy

obiad - po raz pierwszy robione danie- zapiekane kartofelki z wątróbka i jabłkiem

podwieczorek- gruszka z jogurtem

kolacja - jeszcze do końca nie zdecydowałam;)

21 stycznia 2016 , Komentarze (10)

Menu dzisiejsze:

-surówka z buraczków,marchewki i jabłka

-sok marchwiowy

-2 mandarynki, banan

-cukinia, pomidor, awokado - to danie obiadowe na ciepło, plus surówka z czerwonej kapusty

-surówka z mango, ananasa i kiwi

wyszło 1000kcal i muszę wykombinować kolację ,która uzupełni mi brakujące 400-500kcal. Niewykonalne, bo nawet jeśli dam radę zjeść 450g warzyw na patelnie(250kcal), które mam zamiar zrobić, to będzie to za mało. Zwłaszcza, że nie zjem takiej ilości. Podbijać tłuszczem? Czy zamknąć dzisiejszy bilans w mniejszej ilości kalorii?

20 stycznia 2016 , Komentarze (7)

Jednak zrobiłam sobie dzień białkowy. W lodówce czekał chudy twaróg i mięsko na tatar, więc aż żal nie skorzystać.

Na śniadanie - dwa jajka na miękko z chrzanem- 187kcal, plus wędlina drobiowa- 100kcal

na drugie tatar- 400kcal, mniam.

Na obiadek- pierogi leniwe -350kcal

Podwieczorek- jogurt naturalny 200g- 100kcal.

Kolacja- jajecznica z trzech jaj - 240kcal

Razem- 1411kcal

Plan częściowo zrealizowany, plus spalone ponad 200kcal na spacerze.

Waga po ostatnich ekscesach poszybowała niemiłosiernie w górę, ale teraz już będzie pięknie spadać, zwłaszcza że mam na jutro zaplanowane oczyszczanie warzywno-owocowe. Potem powrót do normalnej vitaliowej diety w granicach 1400-1500kcal.

Wprowadzone do diety trzy suplementy- na spalanie tłuszczu, na zatrzymywanie wody i probiotyk na zaparcia

19 stycznia 2016 , Komentarze (18)

Zawiodła mnie dietetyczka Vitalii. Według niej sposobem na zastój jest obcięcie kalorii. Z czego, ja sie pytam? z tych 1500, do 1400 czyli ppm? a może jeszcze niżej? 

Już przerabiałam te wartości i owszem chudłam na 1300, ale to był początek, czyli szok dla organizmu, potem sie zatrzymało, bo wiadomo na głodowych porcjach to oszczędność na maksa została wprowadzona. Jak do tej pory sprawdzało sie zwiększanie kaloryczności i chyba się na to zdecyduje, choć za bardzo nie mam pola do popisu, skoro cpm wynosi tylko 1800kcal. Oczywiście wiem, że zwiększony ruch by mi pomógł, ale kurcze, nie przeskoczę swoich ograniczeń.

 Póki co drugi dzień niezdrowego jedzenia. Dwa pączki na drugie śniadanie i duża jogobella. Nie wstawiam foty, coby nie wkurzać odchudzających się sumiennie;) Na obiad będzie pizza i to chyba tyle rozpusty na dziś. Jutro planuje zrobić sobie dzień białkowy, a pojutrze może warzywno-owocowy? Ciągle jakieś kombinacje żywnościowe i pewnie mi całkiem metabolizm sfiksuje, bo nie nadąża ;) Ale może właśnie szok mu potrzebny.

Jako, że mam trochę psychikę zrytą odchudzaniem i resztki rozsądku gdzieś tam prześwitują, popijam herbatkę na spalanie tłuszczu (nawet smaczna), dziś zakupioną. Potem będzie dla odmiany biała herbata, ponoć zdrowsza od zielonej.

18 stycznia 2016 , Komentarze (23)

8 sposobów, aby rozruszać metabolizm

1. Jedz regularnie.- Jem co trzy godziny.

2. Nie ograniczaj drastycznie liczby kalorii. - Nie ograniczam, jestem na diecie 1500kcal, przy czym mam PPM 1400, CPM 2070

3. Znaj działanie tego, co jesz.- biorę pod uwagę IG, więc chyba znam ;)

4. Produkty, które muszą znaleźć się w menu to bogate w wysokiej jakości białko produkty, czyli ryby, jajka, wołowina czy drób. - mam codziennie w diecie

5. Produkty, których należy unikać to nic innego, jak wielonienasycone kwasy tłuszczowe czyli olej rzepakowy, słonecznikowy, kukurydziany, szafranowy, z otrębów ryżowych, sezamowy...  Ogólne najlepiej jest unikać olejów roślinnych, ponieważ są to bardzo niestabilne tłuszcze mogące wprowadzić organizm w stan stresu. A to powoduje zmiany na poziomie hormonalnym, co przekłada się na tempo przemiany materii.- no tego to nie wiedziałam, ale często korzystam z oleju kokosowego, chyba zdrowszego
6. Jedz zbilansowane posiłki- jem

7. Śpij. - śpię, 8 godzin w nocy, plus poobiednia drzemka

8. Ćwicz. - z tym nie jest rewelacyjnie, ale zawsze jest jakiś spacer, brzuszki, hula hop, 10 minut z Tiffany

Do tego około dwa litry wody, o czym we wskazówkach zapomnieli. Czerwona herbata codziennie, herbatka na poprawę trawienia też. Dodatkowo spalacze tłuszczu typu cynamon,czy chili i inne przyprawy.

 Tarczyca w porządku, klimakterium mnie jeszcze nie nachodzi.

Co ja jeszcze robię źle? 

Napisałam do dietetyczki.

18 stycznia 2016 , Komentarze (1)

Czyli jak (p)obudzić leniwy metabolizm.

Będę kombinować, wydziwiać i robić różne dziwne rzeczy, żeby ten wredny metabolizm zaczął się zachowywać tak jak chcę. Waga od miesiąca buja się w granicach 71-72kg i nic w dół zejść nie chce. Jestem załamana, zdemotywowana i najzwyczajniej wściekła. Nie wiem jak długo może trwać taki zastój, ale do cierpliwych nie należę.

Będę sobie dogadzać, jeść zgodnie z zachciankami i przekraczać notorycznie limit 1500kcal. Będzie cheat meal, cheat day , a może i tydzień grzesznego życia. Taki bunt, troszkę na zasadzie - na złość mamie odmrożę sobie uszy ;) ale nic lepszego nie przychodzi mi do głowy.

No to zaczynam... na pierwszy ogień oczywiście słodkie. I to bynajmniej nie dlatego, że za mną chodziło, ale po prostu, czemu by nie? :)

Zakupy słodkościowe moje, niekoniecznie wszystkie do samodzielnego pożarcia. Był jeszcze batonik Amigosek, ale krótki miał żywot:D

i trochę konkretów 

16 stycznia 2016 , Komentarze (12)

Zapoznałam się z dietą IGpro, zszokowała mnie na starcie i w te pędy wróciłam na stare śmieci, czyli do SD. Horror jakiś z tą IGpro. Posiłki z księżyca, mało dietetyczne i jakieś pokręcone. Wafle ryżowe, mleko sojowe, chleb chrupki, biała mąka, słodkie jogurty, gotowe kupne potrawy- ja już chyba nie umiem tak jeść :) Jadłospis mało przejrzysty, bez podglądu zamian produktów. Żeby cokolwiek zmienić, trzeba się napocić, a i tak zmiany gramatur nie są nanoszone. Albo coś źle robiłam. Nie wiem jak i czy w ogóle da się to wydrukować, wygląda żałośnie nawet po edycji. Tak czy inaczej poczułam się szczęśliwa, kiedy udało mi sie z tego nietrafionego pomysłu wycofać. Nie, to zdecydowanie nie dla mnie. Już wolę normalną zbilansowaną dietę bez udziwnień, którą znam i nawet lubię.Tylko szkoda że efekty na niej nie są powalające, co jest znaczącym minusem. Pozostaje mi jednak doszkolić się na poważnie w kwestii IG i tak komponować posiłki, żeby było z pożytkiem dla chudnięcia. Po tylu dietach sama dla siebie powinnam być najlepszym dietetykiem :DW końcu kto mnie lepiej zna, jak nie ja sama.

Dzisiejsza kolacja, w której wzięłam pod uwagę indeks glikemiczny i nic co zjadłam nie ma wysokiego.

Spali się znaczy i nie pójdzie w boczki :) A tak dla ciekawych, to jajka można jeść do woli i prawie bezkarnie, bo mają IG równe zeru, kalorii też niewiele.

I jeszcze z ciekawostek... mąż jadł chipsy, syn jadł chipsy, a ja nie tknęłam. Brawo ja:)

15 stycznia 2016 , Komentarze (17)

Opornie mi idzie chudnięcie i zastanawiam się czy nie zmienić diety. Obiecanki vitalii o szybkim spadku wagi, to obiecanki-cacanki. Założenia oddalają się z każdym dniem w bliżej, a raczej dalej nieokreśloną przyszłość i mnie to strasznie demotywuje. W dodatku dziś mnie naszło, żeby przymierzyć wiosenną kurteczkę, bo przecież 5 kilo w dół, to jednak trochę mniej w obwodach. Załamałam sie, że kurtka nadal przyciasna i szukam sposobu jak to szybko zmienić. I nie pomaga fakt, że właśnie rozszalała się zima i do wiosny daleeeko.

Po ostatnim douczaniu się na temat indeksu glikemicznego, doznałam olśnienia, że przecież Vitalia ma taką dietę. IGpro, która opiera się właśnie o indeks glikemiczny. Nie wiem czy zaryzykować i się przyzwyczajać do całkiem nowego stylu odżywiania, czy pozostać na starych znanych przepisach. Hmm...

14 stycznia 2016 , Komentarze (5)

Po wczorajszych wygibasach miałam dziś koszmarne zakwasy w boczkach. Niby tylko dziesięć minut ćwiczeń, ale niezły wycisk. Margaret dzięki za namiary na Tiffany ;)  Tiffany boczki- tu Ledwo udało mi sie hula hopem pokręcić dziś , nie mówiąc już o powtórce treningu. Tańca też dziś nie było z braku czasu, ale za to skompletowałam sobie ulubioną muzykę to tej formy ruchu. Dla niektórych zwykłe łubudu, dla mnie super muza Benny Benassi.

Podoszkalałam się w pewnym dietetycznym temacie. Przeraziła mnie trochę tabelka z indeksem glikemicznym niektórych spożywanych przeze mnie produktów i będę musiała się z nią dogłębniej zapoznać, żeby przypadkiem wieczorem nie wchłonąć tego co zaszkodzi diecie. Swoją drogą jakoś nie zauważyłam żeby dieta vitalii brała pod uwagę IG. W mojej rozpisce są np. ziemniaki gotowane na kolacje, a mają przecież wysoki IG i na pewno pójdą w boczki, zjedzone tak późno.To nawet gorzej niż gdybym zjadła na kolacje snikersa. Ciągle się muszę doszkalać w temacie diety i ciągle niedouczona jestem:) Jutro sobie wydrukuje tabelkę z tym co ma wysoki IG i będę omijać szerokim łukiem, przynajmniej w porze popołudniowej.

Niekoniecznie całkiem zrezygnuje z tych produktów, bo trzeba jeść wszystko, tylko nie o każdej porze jest to z pożytkiem dla zdrowia, w szczegóności dla diety odchudzającej.

13 stycznia 2016 , Komentarze (16)

Dawno nie jadłam tak pysznego obiadu. Ciągle tylko makaron, kasza, makaron. Jakbym sie bała mięsa i ziemniaków. Nie, to raczej z lenistwa, bo trochę roboty jednak z klasycznym obiadem jest. Zwłaszcza jeśli robi się codziennie dwa różne.

Dziś zaszalałam ;) ja miałam wypas, oni wyjadanie resztek:D

-ziemniaczki z wody, 240g

-klopsy wołowe -wołowina 100g, jajko, otręby, siemie lniane, sól, pieprz ,majeranek czosnek - smażone na oleju kokosowym, podlane pod koniec wodą, żeby powstał sosik, do polania ziemniaczków ;)

-surówka z pekinki(50g), szczypiorku i papryki(50g) z łyżeczką oleju

Ledwo się to wszystko zmieściło na dużym talerzu i ledwo dałam radę zjeść, uff

Musze sobie częściej robić taką ucztę :) objadłam się jak świnka.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.