Pamiętnik odchudzania użytkownika:
eszaa

kobieta, 58 lat, Wałbrzych

162 cm, 79.60 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

9 lutego 2016 , Komentarze (11)

Walczę o tą szóstkę z przodu i chyba wreszcie wygram. Dziś waga pokazała 70 kilo i sto gram :) i to po gorzkiej czekoladzie i lampce słodkiego likieru, zaaplikowanych wieczorem. Ale był tez prawie litr herbatki poprawiającej trawienie. Chyba działa, albo to faktycznie te suplementy ostatnie. Z ruchem tak sobie, bo ostatnio brakowało mi chęci do życia. Wiem czemu... próbowałam odstawić antydepresanty. Niestety widać to jeszcze nie czas, więc wracam do magicznych pigułek, które co rano dają kopa.

Żeby nie było tak łatwo i pięknie, dziś znów grzeszki. Próbowałam dogodzić synowi wymyślając bezglutenową przekąskę do szkoły i wymyśliłam jaglane bounty. Jeszcze nie próbował, ja owszem- niespecjalne. Kasza jaglana to nie moja bajka.

Będę musiała pomyśleć o czymś innym, bezglutenowym, słodkim i pożywnym, co można zabrać do szkoły zamiast kanapek. Jakieś pomysły?

5 lutego 2016 , Komentarze (13)

W jednym z pamiętników przeczytałam o pokrzywie indyjskiej. Podobno pomaga schudnąć, więc oczywiście muszę przetestować. Opinie są zachęcające, choć te na stronie , na której specyfik jest trzy razy droższy od mojego, to z pewnością woda na młyn sprzedającego.Tak czy inaczej, czas start, testujemy ;)

Pokrzywa indyjska - powoduje rozkład tłuszczu w tkance tłuszczowej i pobudza trzustkę do produkcji insuliny. Dzięki temu ma udowodnioną skuteczność w redukowaniu wagi.
- hamuje w organizmie procesy zapalne i skutecznie redukuje ból

Drugi specyfik, Bioperine:

  • Wzmaga wydzielanie soków trawiennych
  • Wykazuje znaczne działanie rozgrzewające, przeciwzapalne i przeciwbólowe
  • Hamuje siwienie włosów
  • Wspomaga przenikanie składników aktywnych, w szczególności EGCG, kurkuminy, beta-karotenu i witamin
  • Przyspiesza usuwanie tkanki tłuszczowej i cellulitu
  • Wpływa pozytywnie na funkcjonowanie układu immunologicznego, a także reguluje pracę przewodu pokarmowego

4 lutego 2016 , Komentarze (3)

wpis z wczoraj...

Po wieczornym zastosowaniu serum wyszczuplającego wytopiło ze mnie przez noc 600g tłuszczu ;) To oczywiście żart, ale coś chyba musi być na rzeczy, bo taki właśnie cudowny spadek wagi odnotowałam. Po aplikacji, która pięknie grzała. Dla wzmocnienia efektu zastosowałam jeszcze na miejsce wmasowanego serum , pas wyszczuplający, neoprenowy, który jakimś cudem zapomniany leżał na dnie szafy.

Zamiast, przez równy tydzień widzianego na wadze 71kg, jest 70,4, yeaaa ;)

W nastroju przecudownym zajęłam się przygotowywaniem dla synka bezglutenowych pączusiów-racusiów. Pierwszy raz robione i sukces jak ta lala. przepis tu

Takie małe, śliczne i smaczne, wielkości piłeczki ping pongowej, średnio po 20gram jeden i kalorii tylko 50 w sztuce. Zjadłam 10 :) ale wliczone w bilans.

Dziś waga nieco wzrosła, ale dalej jest poniżej 71kg, więc jest dobrze. Dalszy ciąg pączkowej rozpusty, więc nie wiem jak będzie jutro. Na wszelki wypadek zapowiedziałam mężowi, żeby nie przynosił do domu żadnych pączków. Bo te klasyczne to dopiero bomby kaloryczne, a moja silna wola na pączki jest oporna ;)

1 lutego 2016 , Komentarze (22)

Szósty dzień z rzędu na wadze jest równiutkie 71kg. Ani w górę ,ani w dól, nic, totalny zastój. Zawsze były jakieś wahnięcia w jedną czy drugą stronę, tym razem linia prosta, hmm. Niby w trakcie ważenia jest balansowanie na krawędzi tych 71kilo, ale w ostateczności zawsze staje na z góry upatrzonej pozycji. Spróbuje trochę poobcinać kalorie, bo folguje sobie ostatnio delikatnie z kalorycznością diety. Nie tyje, to duży plus. A wpadła przedwczoraj pajda ciepłego chlebka z olejem kokosowym, przed samym snem i wczoraj cztery bułeczko-pączki z dżemem na podwieczorek.

Tak dla sprawdzenia hit, czy kit, kupiłam dziś serum do ciała i będę się balsamować :)

Albo za słabo wcierałam, albo na wstępie powinnam uznać za kit, bo żadnego rozgrzewania nie poczułam.

Nie wiem jak można chudnąc, na przeogromnych porcjach obiadowych, które proponuje mi Vitalia. Po raz kolejny porcja mnie przerosła i część została na talerzu. Może żołądek mi się skurczył, albo apetyt? :)

Wołowina z pieczarkami na ziemniaczkach, plus kalafior - pycha. Całość 480kcal.

31 stycznia 2016 , Komentarze (11)

Podsumowując styczeń wagowo, to jest do doopy. Tylko 0,8 na minusie, że o obwodach nie wspomnę(szloch). Fakt, że trochę wagi schodziło po świątecznym jedzonku, ale nie jestem zadowolona z tego stycznia ani, ani. Żadne cheat meal, czy cheat day w moim przypadku nie działają, wiec grzeszkom tego typu muszę powiedzieć kategorycznie - wara ode mnie.

Nabieram ostatnio nowych doświadczeń w temacie wypieku chleba bezglutenowego. Pierwszy wyszedł całkiem zjadliwy, drugi jeszcze lepszy :) Do ideału trochę brakuje, bo jak na razie nie potrafię wycyrklować ile powinno być soli i wychodzi taki trochę nie taki. Co nie znaczy, że niesmaczny. Jest przepyszny, zwłaszcza taki jeszcze troszkę ciepły. Skórka chrupiąca, mimo że góra nie przypieczona. Cóż, grzałka w maszynie jest od dołu.

A dziś kolejny debiut kulinarny, czyli próba generalna przed tłustym czwartkiem. Bezglutenowe dietetyczne pączki:D Sceptycznie podchodziłam do przepisu, no bo jak to tak bez smażenia. No i faktycznie, że to kompletnie nie pączki. Wyszły raczej bułeczki z wylewającym się dżemidłem. Bladziochy takie, ale to pewnie wina bezglutenowej mąki.

ok.130 kcal na sztukę. Niby dietetyczne i zdrowe, ale w czwartek to ja chyba jednak zaszaleje z czymś prawdziwym i kalorycznym.

27 stycznia 2016 , Komentarze (14)

Nie mam dziś w zasadzie nic ciekawego do powiedzenia, poza pochwaleniem się super obiadkiem :) Plaaacki ziemniaczane, mniam.Takie niby zakazane danie na diecie, a tu okazuje się, że niekoniecznie, co mnie bardzo cieszy.

Całe danie ma ok.400kcal, więc nawet mniej niż być powinno. Placki są bez mąki, za to z siemieniem lnianym, cebulką i pieprzem, posypane gotową przyprawą do ziemniaków, której smak uwielbiam. Zapomniałam całkiem o jajku, ale i tak były zwarte i smaczne. Usmażone na oleju kokosowym, którego smaku nie czuć zupełnie, za to smak placków porównywalny do tych niezdrowych, ociekających tłuszczem. Dodatek łososia, to już pomysł Vitalii. Kolejne danie, po tatarze, które będzie często gościć w moim menu.

Dziś mam bardzo aktywny dzień, bez popołudniowej drzemki, bardzo spacerowy, więc na pewno mi w boczki dzisiejszy obiadek nie pójdzie. Na wadze niewielki spadek, więc humorek dopisuje:)

Syn po pierwszym dniu bezglutenowym, zaobserwował brak bólu brzucha i zdecydowanie mniejszy ból głowy.

26 stycznia 2016 , Komentarze (10)

Postanowiłam zwiększyć kaloryczność diety, troszeczkę. Mam wrażenie, że jem za mało, że te 1500kcal, to jest nic .A mój ruch mimo, że nie imponujący, jednak ujmuje mi z bilansu 200-300kcal dziennie, więc na życie zostaje zbyt mało. Organizm magazynuje, zamiast spalać. Chciałabym, żeby moje wnioski okazały się słuszne, a decyzja trafiona. Panicznie boję się przytyć, więc jeśli pójdzie nie tak jakbym chciała, będę w czarnej d*pie.

Druga kwestia żywieniowa jest taka, że odstawiam gluten. Nie już zaraz, bo jednak trochę produktów musiałabym wywalić, a szkoda. I nie na hurra, tylko raczej stopniowo, w miarę znikania zapasów.To na znak solidarności :) z synem, który prawdopodobnie ma nietolerancje glutenu. Objawy są jednoznaczne, więc przechodzimy na trochę inne odżywianie. Od wczoraj przekopuje internet w poszukiwaniu wskazówek, jak dalej żyć, co jeść, czego unikać. Rewolucja w kuchni, zakup maszyny do pieczenia chleba i dzisiejsze bezglutenowe zakupy. Dzieje się. Nie wiem jeszcze do końca jak to nowe żywienie będzie wyglądało, wiem że muszę sporo rzeczy wykluczyć z codziennych posiłków, nauczyć się gotować z innych składników. A to sie bidy narobiło...

24 stycznia 2016 , Komentarze (46)

Zastanawiam, się nad przejściem na dukana. Czytam, porównuje dane, przypominam sobie jak pięknie schudłam za pierwszym razem. Czy aby na pewno nie skutkowało to pogorszeniem stanu zdrowia? Niczego niepokojącego nie było. Trochę szyki psuje mi drugie podejście, które było porażką, wiec czy kolejne ma sens?. Może to drugie było raczej zbyt krótkim i nieprzemyślanym zrywem bez znaczenia?. 

Doniesienia o szkodliwości diety nie są nigdy przeszkodą dla kogoś kto jest zdesperowany. Pytanie tylko czy jestem aż tak?

Na plus na pewno- szybkie efekty, jedzenie tego co lubię, multum przepisów na dozwolone słodkości, bez przymusu ćwiczeń, bez liczenia kalorii, bez stałych pór posiłków. Sześc razy na tak, nieźle.

na minus- możliwe pogorszenie stanu stawów i kręgosłupa - trudne dla mnie do przełknięcia, ale przecież picie wody wypłukuje szkodliwy nadmiar białka - usprawiedliwienie godne laika? Kilka lat po skończeniu diety robiłam sobie badania w kierunku osteoporozy, śladu nie było.

- osłabienie, bezsenność, bóle głowy, wypadanie włosów, łamliwość paznokci- nic z tych rzeczy się u mnie nie pojawiło za pierwszym razem - pomaga suplementacja

- nerki- mam kamienie które mogą się rozmnożyć, tudzież powiększyć - tu znów picie wody jakby załatwia problem. Będąc na dukanie odczułam poprawę w tym względzie, bo przestały mnie boleć nerki. Po kontrolnym usg nerek, kamienie nie zmieniły rozmiaru.Skutek zwiększenia ilości wypijanej wody.

- wątroba- pracuje bez zarzutu

- wzrost ciśnienia- tu akurat to plus, bo mam bardzo niskie, pewnie dlatego na tej diecie tak dobrze się czułam.

- i taki ogólny minus- jest to dieta eliminacyjna, przynajmniej w dwóch pierwszych fazach, a polubiłam zbilansowana dietę, na której mogę jeść wszystko. Fakt, że dwa ,trzy miesiące ostrych zasad to nie tak długo.

Ciekawy wpis na temat wad diety tu

Na pewno szkodliwość jest zależna od ilości kilogramów do zgubienia, a tym samym od długości diety. Moim zdaniem takie małe 10 kilo nie nadwyręży zanadto zdrowia. Właśnie te 10 kilo kilka lat temu z dietą dukana zgubiłam i gdybym trzymała się zaleceń ,nie miałabym jojo.Teraz i tak robię sobie co jakiś czas dzień białkowy, więc ten regulaminowy jeden dzień w tygodniu na białkach nie byłby problemem.Otręby też na stałe zagościły w diecie, więc tu tez bym nie poległa.

To takie sobie dywagacje dzisiejsze, nie decyzja o przejściu na Dukana. Mimo, że gdzieś mi się tam pojawia z tyłu głowy. Z równą częstotliwością ,co czerwona lampka, żeby tego nie wprowadzić w życie jednak.

Ostateczną decyzję podejmę dopiero po świętach wielkanocnych, jeśli do tego czasu tempo chudnięcia nadal będzie tak słabe jak dotąd.

A teraz mój dzisiejszy zdrowy, niedzielny podwieczorek:D związany z dukanem

dietetyczny piernik z jabłkiem- bez cukru, tłuszczu, mąki- przepis tu

24 stycznia 2016 , Komentarze (16)

Wczoraj waga pokazała mi 72,1 i to był dzień ważenia. Co dało mi bilans tygodniowy 0.6kg na plusie, w zasadzie masakra. Ale... jako, że ważę się codziennie, co dla niektórych jest głupotą, zważyłam się i dziś. Waga pokazała o 0,7kg mniej niż wczoraj, czyli 71,4. I to po dniu raczej leniwym i po dwóch dniach bez wizyty w kibelku. Z tego wychodzi bilans tygodniowy jednak na minus. Niewielki wiem, ale w tygodniu poszalałam jedzeniowo, wiec się nie spodziewałam cudów. W dodatku już jakiś czas temu miałam równe 71kg, więc ten dzisiejszy spadek, to nie wielkie hurra, a raczej stonowany uśmiech.

Reasumując, ważymy się codziennie ;)i olewamy zdanie tych, którzy nam tego zabraniają;)

Jeszcze super ciekawostka "słodyczowa". Będąc w biedronce przeglądałam skład dżemów i natrafiłam na taki bez cukru i co więcej bez syropu glukozowo-fruktozowego. Same owoce i w 100g produktu tylko 145 kcal, dla porównania - miód ma 340kcal

Śmiało sobie można pozwolić na taką słodycz, powiedzmy na śniadanie, jako dodatek do kanapki z białym serkiem;)

23 stycznia 2016 , Komentarze (3)

Dostałam wczoraj jakiegoś pałera w związku z dzisiejszym kontrolnym ważeniem i spaliłam 500kcal ;) Miałam nadzieję, że waga mnie nagrodzi za mój trud, a ta szklana małpa zrobiła mnie w konia. Pokazała sobie trzysta gram więcej niż wczoraj. Płakać nie będę bo to chwilowe, ale jakoś niekomfortowo mi z tym. Musiałam na pasku zmienić wagę na wyższą i mi się ta upragniona szóstka zaś oddaliła, ech.

Dziś obiadek kombinowany, bo w menu vitalia nie ma takich rarytasów :) musiałam sama improwizować. Zostało mi mięso na tatar, więc znów był, mniam.Tym razem z ziołowymi ziemniaczkami, żeby było danie obiadowe i regulaminowe 450kcal. 

W weekendy mniej się ruszam, bo odpada mi dłuższy spacer do biedronki i spacer z psem też odpada. Będę musiała na bieżni pocisnąć, żeby cokolwiek przez te dwa dni spalić. Rowerek też stoi zapomniany, trzeba by go odkurzyć. Nie lubię weekendów. Dobija mnie takie totalne lenistwo. Na sprzątanie mam czas w tygodniu, to co tu robić, jak nie ma co robić :) Cały mój ruch weekendowy to udzielanie się w kuchni, a kuchnia mała, to i ruch niewielki. Dobrze, że choć ta mini siłownia moja mnie ratuje, bo bym tłuszczem obrosła.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.