Będąc na diecie powinno się unikać słodyczy? Czy wliczać w bilans i nie katować się ograniczeniami?
Łażę po tym waszych pamiętnikach, czytam prawie w każdym, och zgrzeszyłam, ach wpadł batonik i tak codziennie. Z drugiej strony kiedy ja wspomnę u siebie, że mam ochotę na coś słodkiego, to zaraz jest larum. Po co? Lepiej nie, daj spokój, odpuść.
No to jak jest w sumie z tymi słodyczami. Ja przeginam zwracając uwagę wszystkim dookoła, że cukier to samo zło? Czy ja przeginam mając raz na jakiś czas ochotę na słodkie?
Wzbudzacie we mnie poczucie winy swoimi komentarzami, a ja mam swój rozum. Może czasem chcę być małą dziewczynką, którą cieszy kiedy zje batonika. Może czasem i mnie się należy słodka nagroda.
Tak, wkurzyłam się. Bo odżywiam się zdrowo, unikam słodyczy, ale nie będę sobie wszystkiego odmawiać przez całe życie. Może to czasem jest na zasadzie- na złość mamie odmrożę sobie uszy, ale to moje uszy i moja decyzja, z którą będę żyć.
Być może przestanę przez jakiś czas komentować wasze wpisy, bo po co was i siebie denerwować…
/edit* wpis popełniony w ostrej fazie cukrowego głodu;) niech sie nikt nie czuje urażonym, jeśli za ostro to wyszło/