Od powrotu z piątkowego kina mój apetyt jest zerowy. Zupełnie nie mam motywacji do jedzenia. Wczoraj na śniadanie i drugie śniadanie zjadłam po jabłku, na obiad siłą wcisnęłam w siebie to, co było dostępne bez większego przygotowania czyli pyzy... a na kolację zjadłam kubeczek jogurtu.
Mam wrażenie że i dziś mój dzień będzie wyglądał podobnie. Jabłko na śniadanie, obiad ... rozmyślałam nad pójściem po jakąś zapiekankę czy coś, jednak naprawdę nie chce mi się wychodzić w takim stanie z domu. No cóż... chyba pozostają pyzy, nic innego nie mam, jednak wiem że są one ... no, nie oszukujmy się- niezbyt rozsądnym posiłkiem i nie podoba mi się pomysł jedzenia ich dwa dni pod rząd, tym bardziej że przecież zależy mi na zgubieniu kilogramów. Na podwieczorek około 15 jabłko i na kolację kolejny kubeczek jogurtu. I niedziela z głowy.
Nic ciekawego się nie dzieje, nuda, nuda i jeszcze raz nuda. Całe dnie zmagam się z krwotokami z nosa i ogólnym zniechęceniem do wszystkiego. Żeby tego było mało tylko byczę się w łóżku, ciągając nosem i kaszląc.
Muszę się spakować do szpitala, jednak z racji tego że to mój pierwszy pobyt, nie wiem co powinnam ze sobą zabrać. Czuję się niekomfortowo z tą myślą.
Mój pies rozbawia mnie do łez, kiedy panicznie ucieka przed moim albinoskim szczurkiem Zgredkiem, który to z ciekawością za nią gania, chcąc ją poznać. Ich gonitwy są zabawne, radujące serce i pokrzepiające. Ziomuś (drugi szczurek, szary i grubaśny!!!), patrzy na całą sytuację znudzony, zajadając serek.
Moja kochana psinka. <3 Tequila ma już pięć lat, jednak wciąż zachowuje się jak szczeniak.
Zgredek i Ziomuś to bracia z jednej matki, którzy są po prostu zupełnie, całkowicie od siebie różni- Ying i Yang. Cóż, czasem nawet są w stanie pokazać światu swoją odmienność.