Bardzo dawno nie miałam wpisu w pamiętniku. Nie miałam czasu, sezon grypowy w pełni i czasami nie mogłam zakrętu złapać. Do tego sama chorowałam i też wszyscy w domu. Zaczęło się niewinnie od przeziębienia po świętach, które doprawiłam na własne życzenie w Sylwestra. Musiałam wziąć urlop, żeby posiedzieć ze 3 dni w domu i wyleczyć zapalenie gardła i zatok. Wróciłam bo wydawało mi się, że wszystko mi przeszło, a tymczasem w pracy zepsuł się piec i temp. w pomieszczeniach nie przekroczyła 13stopni. Po 2 dniach w takich warunkach, dostałam ostre zapalenie oskrzeli. Wkurzyłam się wtedy i wzięłam L4. Najlepsze jeszcze słowa szefowej: "Przecież mówiłam Ci, że zepsuł się piec, to czemu się nie ubrałaś grubiej" Nomen, omen, piec psuł się już zeszłej zimy i trzeba było go w lecie naprawić, a nie jak już prawie padł a na zewnątrz było -20stopni. Szkoda gadać. Gdy mnie nie było w pracy, oczywiście nikt (czyt. szefowa-kierowniczka) mojej części pracy nie podgonił, bo po co, więc gdy wróciłam, byłam tak zakopana w papierach, że zasuwałam prawie po 10 godzin, żeby się wyrobić terminami do NFZ. Ja jestem cierpliwa, ale do czasu. Nie wytrzymałam i rzuciłam kilka uwag odnośnie tak dużego ruchu, że w jeden dzień jak zrobiłam sobie rano o 8 kawę, tak dopiero gdy przyszła koleżanka na 2-gą zmianę na 13-tą, poszłam do ubikacji za potrzebą i zrobić sobie coś do picia bo wcześniej nie było szans. Myślałam, że to nic nie da, a tymczasem od 1lutego mamy nowy, młody nabytek, co prawda na staż, ale wyrobi się. Już odczuwam, że jest mniej pracy, częściej bywam na Vitalii i częściej myślę o sobie. Wagę mam tragiczną, już dawno nie miałam takich pomiarów. Normalnie płacz i zgrzytanie zębów. Muszę pomyśleć nad dietą bo same ćwiczenia mnie nie odchudzą. Dobrze się po nich czuję, jestem sprawniejsza, nic mnie nie boli, ale bez diety ani rusz. Coraz częściej myślę nad dietą z Vitalii. Macie jakieś zdanie na jej temat? Ja byłam do tej pory w 2007-8 na diecie Montignaca , a w 2015 na South Beach. Schudłam na obu, ale z czasem dania się nudzą i nie mam pomysłu na nowe, dlatego myślę żeby spróbować czegoś innego. Nie mogę się też doczekać wiosny i słoneczka. Jednak zdecydowanie wolę bieganie niż dywanówki w domu. Wiem, teoretycznie można biegać cały rok, ale dla mnie bieganie w deszczu, śniegu i po błocie to żadna przyjemność. Wolę poczekać do wiosny z Mel B, Chodakowską i ich zestawami. O, właśnie wyszło słoneczko zza chmur, chyba ściągnęłam je myślami