Dieta- niemodne słowo. Jak się powie, że jest się na diecie to większość osób krzyczy, że to niezdrowe, że ważne jest zdrowe odżywianie i kalorie i macro i dieta oznacza jojo i takie tam. A dla mnie dieta jest zawsze wtedy gdy nie mogę jeść tego co bym chciała i na co mam ochotę. Zazdroszczę takim ludziom, którzy mogą jeść wszytko i nie odbija się to na ich wadze, Ja niestety do tych szczęśliwców nie należę. W kwietniu wykupiłam dietę podobną jak na Vitalii, tylko innej firmy, na próbę bo taniej było. I powiem, że to była porażka. W zasadzie nie było dnia w którym nic bym nie musiała wymienić, a często było tak, że musiałam wymienić wszystkie potrawy lub ich ilości w ciągu jednego dnia. Dlaczego? Np. Śniadanie: kromka chleba żytniego+ plasterek wędliny+ 1/2pomidora, 30g musli+ 125ml mleka1,5% Kto robi podwójne śniadanie??? Dlaczego to nie mogą być 2kromki z wędlina lub podwójna ilość musli z mlekiem. A może to ja jestem dziwna . Określiłam spadek wagi na 0,7kg/ tydzień i faktycznie w 2tygodnie schudłam 1,5 kg. Ale, no właśnie, taki spadek to w praktyce przy moim wzroście oznaczało 1100-1200kcal dziennie i byłam po prostu głodna. Według mnie, było za mało warzyw, które zapełniają żołądek, a za dużo węgli, które podnoszą poziom cukru i nakręcają apetyt. Po tych 2 tygodniach, zaczął się okres okołoświąteczny i nie miałam czasu ślęczeć nad teoretycznie gotową dietą, w której musiałam wszystko wymieniać (jednego dnia ser biały był 3x na I śniadanie, na II śniadanie i na kolację lubię nabiał, ale bez przesady). Bez entuzjazmu i ochoty na kontynuację też porażki, porzuciłam "mądrą dietę ułożoną wg piramidy żywienia przez dietetyka". Może dla kogoś innego by się sprawdziła, ale ja jestem chyba jednak dziwna . Szybko wróciło to utracone 1,5 kg. Przez jakiś czas dumałam co dalej i jakoś tak nie mogłam się ogarnąć. W niedzielę mąż oznajmił, że zarezerwował nam tydzień w Karpaczu w sierpniu. I to było jak dzwonek alarmowy - czas wziąć się za siebie. Koniec bimbania i oszukiwania siebie, że nie jest tak źle. Obiecałam jemu i sobie, że schudnę. Od poniedziałku jestem z powrotem na diecie South Beach. Plan ułożony i zawieszony na lodówce. Lodówka zapełniona samymi zdrowymi produktami. Motywacja jest. Nic tylko działać.
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.