- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
Ostatnio dodane zdjęcia
Znajomi (59)
O mnie
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 15535 |
Komentarzy: | 298 |
Założony: | 5 stycznia 2014 |
Ostatni wpis: | 21 października 2014 |
kobieta, 37 lat, Legionowo
167 cm, 60.90 kg więcej o mnie
Postępy w odchudzaniu
Masa ciała
Cześć Dziewczyny!
Nie wiem jak wy, ale ja padam "na pysk"!
ten tydzień był bardzo męczący i przede wszystkim stresujący!
Miałam tyle spraw na głowie i cieszę się, że w końcu weekend i może nawet się wyśpię:)
Kilka dni temu zauważyłam, że mi się z tyłu but na szwie popruł... a kupiłam je w zeszłym tygodniu!!! Na szczęście paragon w portfelu, więc je zwrócę na reklamację. Więc mam już kolejny punkt do spraw do załatwienia na sobotę...
Miałam wczoraj dać czadu... Ale tak przemarzłam w drodze powrotnej, że czułam, że mnie coś bierze... Gdy wróciłam do domu oczywiście napiłam się ciepłej herbaty z miodem i cytryną (pozwoliłam sobie na miód;/ ) i zjadłam ciepłą zupę i moje (to już uzależnienie) orzeszki ziemne (prażone, niesolone).
Zaczęłam ćwiczyć... na yt znalazłam nowe filmiki, trochę zumby, i takie tam... ale jakoś mi nie szło więc przerzuciłam się na sprawdzoną Mel B (ramiona + abs) i koniec... opadłam z sił. Dziś pewnie będzie podobnie z moją siłą, więc zrobię sobie wieczór relaks i jutro wyleję z siebie siódme poty:)
Skoro nie wolno mi słodzonych serków, więc dziś jadłam placki z serka wiejskiego na słono (sól+papryka)+zielona
Na obiad zabrałam wczorajszy barszcz biały (bez jajka tym razem) i o godzinie 23.00 (!) robiłam rybę… najpierw na parze, potem obtoczyłam ją w jajku i pieprzu cytrynowym i na patelnie na odrobinę smalcu (nie bójcie się go, dobry smalec jest zdrowy i potrzebny)
Do tego pomidor, popruszony koperkiem i polany łyżką activii.
To już chyba robi się normalne, że pomysłu na kolację mi brak.
Zaraz chyba skocze po kawę z mlekiem (wiem, że mi nie wolno, ale usypiam na siedząco!)
190kcal+180kcal+249kcal+…(kolacja) =
Dziś jest niesamowity dzień!
Tyle się dzieje, że ledwo nadążam...
Byłam u lekarza i mam podejrzenie zespołu jelita drażliwego :(
dostałam leki i zakaz zjadania cukru i mleka (może to i dobrze... bo do tej pory piłam kawę z mlekiem i cukrem, więc teraz nie będę jej w ogóle pić, no i koniec z serkami słodzonymi... )
Poza tym miałam ważną rozmowę w pracy i mam nadzieję, że dobrze wypadłam.
Od ukochanego dostałam wczoraj bukiet kwiatów z okazji urodzin :)
dziś na śniadanie (z przymusu) zjadłam serek danio
II śniadanie: też serek danio + zielona
obiad: duża miska barszczu białego z dwoma jajami :)
a kolacja nieznana... możliwe że narzeczony coś upichcił...
aktywność? O.... tak! Dziś dam nieźle czadu :)
co mam jeść jeśli chce mi się chrupać wieczorem?
A i dziewczyny, wczoraj przeglądałam yt i znalazłam gotowanie z Mel B... oglądała któraś z was? Bo tak jak uwielbiam jej ćwiczenia, to te jej dania mnie po prostu odpychały, szczególnie rosół z kartonu (?!)
prawie prawie.... ale jakoś nie tak:/
Yellow!
Stanęłam dziś rano na wagę, która pokazała mi 64,1 kg czyli jeszcze 10 dag do celu na styczeń... Niby powinnam się cieszyć, ale byłam przekonana że z palcem w nosie uzyskam taki wynik w połowie miesiąca :/ z tego co pamiętam na przyszły miesiąc zostały mi 3 kg do zrzucenia. Wiem, że chudnę, bo zaczynam to widzieć w lustrze i trochę po ubraniach, ale nie jest to tak szybko jak bym chciała:(
Obawiam się, że na mój niezadowalający wynik wpływ miały ostatnie dni i ostatnie grzechy (mały kawałek tortu urodzinowego, kolacja w restauracji i alkohol)
Mam jeszcze trochę czasu, ostateczne ważenie i mierzenie 5 lutego, tak więc 7 dni i cicho liczę na to, że przez te 7 dni uda mi się osiągnąć dodatkowy ponadprogramowy kilogram mniej.
śniadanie: siemię lniane+zielona+activia - 150 kcal
II śniadanie: serek waniliowy danio + banan - 282 kcal
obiad: zupa kalafiorowa oraz kurczak w szpinaku z makaronem pełnoziarnistym (180+360 kcal)
razem: 972 kcal + kolacja
kolacja: zupa kalafiorowa może lub inna (ok. 180 kcal)
aktywność: dziś chyba nie dam rady, bo o 20tej mam spotkanie, więc wrócę późno.
wczoraj z dietą było ok do godziny 16.00
potem byłam w indyjskiej restauracji i zjadłam solidną kolację ze słodkim napojem...
kaloryczna to ona na pewno była...
wróciłam do domu i bardzo niemądrze napiłam się z narzeczonym wina... tak mnie to wino rozluźniło, że przerzuciliśmy się na absoluta z colą... i tym oto sposobem ubzdryngoliłam się jak stary żul
oczywiście dziś się fatalnie czuję, bo w nocy spać nie mogłam, a rano jeść. Do pracy nic nie wzięłam więc pewnie zjem w knajpie:/ (no i zjadłam kluski śląskie, bitek wieprzowy w sosie + surówka) i na tym chyba poprzestanę...
(edit. ukochany zrobił bananowego shake'a (banan+mleko) i skusiłam się na większą szklankę... boshe jakie to pyszne było! i to była moja kolacja)
obiecuję poprawę:( dziś poćwiczę i na kolację zjem zupę...
ćwiczeń było 50minut a kolacja serek wiejski
muszę ruszyć doopę, muszę ruszyć doopę, muszę....
powoli prostuję wszystkie sprawy...
Ja już nie wiem co mam myśleć... mam wspaniałego narzeczonego, naprawdę prawie idealnego (prawie bo te jego wady są dla mnie akceptowalne), ale nie wiem co z nim ostatnio się dzieje... wiem, że ja jestem trudna, bo mam te swoje problemy, dołki itd. ale on w ostatnim czasie nie wykazuje żadnego zainteresowania moimi sprawami... byłam u psychologa w związku z tymi moimi problemami i po powrocie do domu zapytał tylko "jak było"... odpowiedziałam, że ok i koniec tematu.... Nawet nie pytał co mi powiedziała....
Niby wszystko jest w porządku między nami, no właśnie tylko "niby". Bo przeszkadza mi to, że nie interesują go tak ważne sprawy w moim życiu. Może on ma jakiś problem i tego nie widzę?
Bardzo mi przykro... to jeszcze pogłębia mój smutek i poczucie, że nikomu na mnie nie zależy... Chciałam z nim o tym porozmawiać, ale nie było możliwości na razie bo nie byliśmy sam na sam od tamtego wieczoru (wieczoru czy wieczora?). Z drugiej strony wyobrażam sobie co mi powie... że przesadzam. Jesteśmy zaręczeni, do tej pory wszystko było dobrze, były problemy, ale razem przez nie przechodziliśmy, a teraz zaczynam się czuć... nieszczęśliwa
I jak mam znaleźć zapał do układania diety albo ćwiczeń? Dziś nie zjadłam śniadania, przyznam, że mam małego kaca... nie wiem czemu, ale mój organizm nie lubi alkoholu... wypiłam stosunkowo niewiele... 2 lampki wina i 2-3 kieliszki likieru (ta...bardzo dietetyczny) przez niecałe 3 godziny. W nocy oczywiście źle się czułam, jak zawsze szłam się napić wody i robiło mi się słabo... Chyba nie powinnam w ogóle pić...
Wracając do wątku odchudzania.... oczywiście chęci na gotowanie nie było (pomysłu z resztą też nie) więc nie zrobiłam nic. Rano wrzuciłam do garnka bigos, który był zamrożony ze świąt i po odmrożeniu do pudła i do pracy. W pracowej lodówce mam też serek wiejski, danio i activie + pomarańcza, więc mam co jeść przez cały dzień. Powinnam zrezygnować z kawy, ale te moje problemy ze snem mi nie dają...
wszystko jest do dupy....
EDIT. Próbowałam zagaić temat, powiedziałam „z grubsza” jak było i co mi zaleciła psycholog oraz jakie ma podejrzenia co do moich problemów, ale co ja mam mu o takich bardzo delikatnych i osobistych rzeczach mówić, jak on nie wykazuje chęci rozmowy o tym? Nie zadał mi ani jednego pytania.. skoro mówiłam sama, to chciałam o tym gadać, ale nie miałam z kim. Może dziś spróbuję z nim pogadać jeśli nie będzie zbyt zmęczony..
Dziś zaspałam? spóźniłam się do pracy 10 minut i przemarzłam na przystanku a było -16 stopni.
Dlatego też nie zjadłam śniadania? w pracy zrobiłam sobie tylko goracą herbate z cukrem i zjadłam serek waniliowy? zaraz pójdę po pomarańczka?
Na obiad mam wczorajszą kolację, bo nie miałam apetyty wczoraj i po pracy zjadłam trochę orzeszków i daktyli (chciało mi się słodkiego).
Jeszcze nie wiem o której z pracy wyjdę? może uda się wcześniej bo chciałam pójść do lekarza.
Kolacja? Nieznana?
Dziś odwiedzić ma mnie mój brat z Londynu, ale coś się od wczoraj nie odzywa więc nie wiem czy to aktualne? Jak nie to poćwiczę trochę?
mała poprawka... obiad był zupełnie inny... poszłam do bufetu (kalafior gotowany z bułką tartą i gołąbek), potem byli goście... więc mnóstwo pokus... chipsy, czekoladki, ciasteczka... ja jadłam orzeszki i daktyle:) i trochę alkoholu:/ trochę chyba za dużo...