Teoretycznie wiem dlaczego
grzeszę w weekend.. jest to czas, kiedy odrywamy się od schematu dnia
roboczego, możemy pospać dłużej, przesunąć pory posiłków, a gdy tak pozwalamy
sobie na to swobodne przesuwanie to zaczynamy pozwalać sobie też na inne rzeczy,
takie których np. w ciągu tygodnia byśmy nie zrobiły/ nie zjadły..
I tak jest ze mną. Cały tydzień trzymam dietę, ćwiczę choć
zmęczona jestem i zapału brak, a w ten weekend o wszystkim zapomniałam.
Fakt, całą sobotę sprzątałam i wieczorem padłam. W
niedzielę zakupy, krótka wizyta u znajomych, trochę nauki i noc. Zła jestem na
siebie, ale po prostu zabrakło mi czasu w weekend!
Tydzień temu dałam
piękny przykład i ćwiczyłam dużo..
No dobra,
ale na weekendzie świat się nie kończy. Wracam ze spuszczoną głową, jest połowa
miesiąca i czuję, że zamiast schudnąć to jeszcze przytyłam!
Lodówka
pełna jedzenia (normalnego), więc trzeba to zjeść...
Będę codziennie ćwiczyć,
naprawdę ciężko mi to robić i dodatkowo uczyć się wieczorami:( ale skoro taki
był cel to trzeba go pilnować i dążyć do niego. Dziś dieta mało dietetyczna, bo
muszę to wszystko zjeść (dostałam, nie robiłam)
Mały edit
Dziś
na śniadanie: 2 jajka na twardo +
zielona- 180 kcal
II śniadanie: ciasteczko owsiane (własnej roboty, bez cukru, na miodzie), kanapka i
herbata z cytryną.- 30+73+73+23+23+10=232
kcal
Przekąska: pomarańcza 105 kcal
Obiad: zupa kalafiorowa dietetyczna, danie pene z kurczakiem, makaronem,
suszonymi pomidorami, serkiem mascarpone ?boskie! Ale takie tuczące:( -
160+ok.400 kcal =560 kcal
Przekąska: jabłko 72kcal ciastko owsiane 30 kcal
Podwieczorek (około 16tej): 2 de volaille w jakiejś lekkiej panierce. 500 kcal malutka porcja obiadowego pene
ok. 200 kcal
Razem: 180+232+105+560+72+500
=1650 1650-72+30-500+200=1308 więc nie najgorzej...
Ćwiczenia:
1.
5 min Mel rozgrzewka
2.
10 min Mel ramiona
3.
20 min Natalia
pośladki
4.
10 min Mel Brzuch
5.
10 min Tiffany
6.
5 min rozciąganie
Razem:
60 min (zgodnie z założeniem)