Czekałam na niego z niecierpliwością, ale najwcześniej spodziewałam się go dopiero jutro. Gdybyście zobaczyły minę kuriera kiedy otwarłam drzwi z uśmiechem od ucha do ucha to byście padły ;D Biedaczek trochę się zdezorientował i chwilę potrwało nim powróciła mu zdolność myślenia. Kulturalnie wniósł jednak to moje 30 kg cudo do mieszkania i nawet chwilę jeszcze ze mną pogadał ;D A kiedy wyszedł czym prędzej zabrałam się do skręcania sprzętu. Zajęło mi to całe 2 godziny! A ile się namęczyłam... No ale już jest, stoi dumnie u mnie w pokoju. Pierwsze ćwiczenia zaliczone, działa bez zarzutu, cichutko, no idealnie. Ale nie wiem czy to z moją kondycją coś nie tak (ale byłaby aż tak kiepska?) czy to przez osłabienie związane z @, ale normalnie 30 min i było po mnie... Jutro spróbuję więcej!
Dietetycznie dzień udany. A poza tym to jakaś tragedia. Przyjaciółka pojechała z mężem na wakacje, druga też 50 km dalej, siostra z rodziną w sobotę wyjeżdżają, a ja zostaję sama... Nie nudzę się w swoim towarzystwie, no ale bez przesady. Jeszcze ta sytuacja z A. Czuję się jak sierota...
Dobra, koniec smęcenia. Trzymajcie się Kochane. Buziaki.
Asia.
Dobra