Grupy

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Lubię wszystko po trochu... Niestety zwykle mam słomiany zapał i szybko się zniechęcam. Tak więc w moim niespełna 30-letnim życiu: śpiewałam, tańczyłam, grałam na gitarze, pisałam wiersze, rysowałam, szyłam na maszynie, robiłam na drutach, projektowałam strony internetowe i wiele, wieeele innych:) Cóż, cały czas szukam pomysłu na życie;) Tymczasem prowadzę własną działalność w zakresie handlu i kulam swój blisko 100 kilogramowy tyłek po tym jakże cudnym świecie :D

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 3272
Komentarzy: 38
Założony: 18 lutego 2013
Ostatni wpis: 11 czerwca 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
DoPrzoduZyj

kobieta, 40 lat, Grudziądz

165 cm, 85.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

11 czerwca 2014 , Komentarze (5)

Hej Dziewczyny! 


Pisałam parę dni temu, że w moim życiu zanosi się na zmiany... I wiecie co? Właśnie dziś podjęłam decyzję, że zakończę swój "związek". Nie wiem jeszcze jak i kiedy, ale jestem przekonana, że tego chcę... Problem w tym, że muszę znaleźć mieszkanie, bo to, w którym mieszkamy obecnie, jest jego. Rozglądałam się za mieszkaniami do wynajęcia w moim mieście. Znalazłam kilka ciekawych ofert, ale muszę dokładnie przekalkulować, czy mnie na którąkolwiek z nich stać. Zadowoliłby mnie pokój z kuchnią i łazienką, ale mam tyle swoich rzeczy, że muszę mieć miejsce, żeby to wszystko zmieścić...

 Jak ja nie lubię zmian... Jedno jest pewne: rozstanie nie będzie łatwe. A. się załamie, ale bynajmniej nie z tęsknoty za mną... Prawda jest taka, że kiedy się wyprowadzę, to nie poradzi sobie finansowo. Trudno, niech wraca do rodziców, a mieszkanie komuś wynajmie. Kolejny problem to to, że jego matka u mnie pracuje. Nie wiem jak ona do tego wszystkiego podejdzie. Nie chcę, żeby z tego powodu odeszła z pracy, bo mimo, że czasem mnie wkurza, to dobrze mi się z nią pracuje. Ale i tak największym problemem będzie poinformowanie A. o tym, że odchodzę. Kurde, może to śmieszne, ale ja tak naprawdę nigdy z nikim nie zrywałam. To był mój pierwszy poważny związek... :( Ale trudno, zero sentymentów... Nie będę Wam dzisiaj dokładnie opisywać, dlaczego podjęłam taką decyzję, obiecuję, że niebawem to wyjaśnię. W skrócie mogę napisać tyle: kłamstwa, oszustwa, branie kredytów w tajemnicy przede mną (jak się okazało głównie na dragi:/), brak szacunku, itp., itd.. Tak w ogóle, to jakiś czas temu, po kolejnej kłótni (w 100% z jego winy) i paru cichych dniach, poinformowałam go, że chyba nie mamy o czym rozmawiać, i czas najwyższy zakończyć tę farsę. Na co on stwierdził bez zająknięcia, że mogłam mu to 10 lat temu powiedzieć. Zabrzmiało to tak, jakby chciał mi powiedzieć, że zmarnował te 10 lat ze mną. No a czego ja się spodziewałam? Że mnie przeprosi i wszystko będzie dobrze? Głupia... Dla mnie sprawa jest jasna: on nie kocha mnie, ja nie kocham jego, nie ma sensu dłużej tego ciągnąć. Wciąż nie wierzę, że to się dzieje... 

Ale spoko, dam radę, muszę:)

Trzymajcie się ciepło, pa!

:*

7 czerwca 2014 , Komentarze (2)

Hej Dziewczyny!  :)

Co tam słychać? Bo u mnie pomalutku jakoś leci :D. Piszę jak zwykle z pracy, więc będę się streszczać:)

U mnie znowu piękna, słoneczna pogoda. Nie lubię upałów, bo kompletnie nie wiem co ubrać... Muszę przyznać, że najchętniej chodziłabym w worku na ziemniaki, żeby choć w najmniejszym stopniu pozakrywać swoje mankamenty (czyt. całość)... Zdaję sobie sprawę z tego, że czego bym na siebie nie założyła, to i tak nie będę wyglądać szczupło. No ale chyba lepiej ubrać coś ładnego, kolorowego, niż codziennie chodzić w czarnych legginsach, tunikach, sweterkach... Ale ja chciałabym się schować w tych moich „szmatach”. Chyba chciałabym być niewidzialna... Nie potrafię się ubrać, wstydzę się swojej tuszy i w tej kwestii, jako typowe jabłko, zazdroszczę gruszkom, które mają kawał pupy i uda. Mnie najwięcej jest w okolicach brzucha (mój brzuch jest dość zbity, to chyba kwestia dużej ilości tłuszczu trzewnego i wygląda jak u kobiety w zaawansowanej ciąży – i tutaj nie przesadzam :/). Znacie może jakieś godne polecenia blogi/strony ze stylizacjami, z których mogłabym zaczerpnąć inspiracji? Szperałam trochę w necie, ale nie znalazłam szczerze mówiąc „jabłuszka”, same „gruszki” :(

Tyle by było smęcenia :)

W kwestii jedzeniowej, to dziś można by rzec – wzorowo :) Na śniadanie jajecznica z dwóch jajek, ze świeżą bazylią i suszonymi pomidorami + dwie grzaneczki z chleba żytniego. Drugi posiłek (lunch? obiad?:)) to cycki kurczęce uduszone na patelni + surówka z kapusty z ogórkiem i koperkiem. A właśnie przed chwilą na obiado-kolację wszamałam sushi (wegetariańskie:D). Pycha pycha :) Do tego muszę się pochwalić, że udało mi się wypić już 2 litry wody. W planie jeszcze 1 litr, bo mam zamiar wypijać dziennie właśnie 3 litry. Jak jestem taka „napita”, to nie mam żadnych zachcianek, polecam!

Lecę, trzymajcie się ciepło, pa!

:*

6 czerwca 2014 , Komentarze (1)

Hej Dziewczyny!

Jak Wam mija ten słoneczny i ciepły piąteczek? Ja mam o dziwo nawet dobry humor, to chyba po wczorajszych zwierzeniach :) Ulżyło mi trochę - jednak nie można dusić w sobie emocji...

Wszelkie zmiany w swoim życiu zamierzam zacząć od siebie. Czas w końcu o siebie zadbać, no bo jak nie teraz, to kiedy? Na początek... ogoliłam nogi :D Hehe, wstyd przyznać, ale zapuściłam niezłe futerko ;P Nie, no żartuję, aż tak źle nie było :D Od razu lepiej się poczułam :) Posmażyłam się też dzisiaj na słońcu, ale tylko jakieś 40 minut. Dłużej opalać się nie mogę, bo moja skóra nie widziała słońca ładnych parę lat i reaguje na jego nadmiar czerwonymi plamami i delikatną wysypką (które całe szczęście po kilku godzinach znikają). Oczywiście używam balsamu z filtrem, żeby sobie zbytnio nie zaszkodzić :)

Dietowo dziś całkiem nieźle, dzisiejszy dzień sponsorują warzywa na patelnię ( z Biedry:)) i duszone cycki kurczaka. Pozwoliłam sobie też zjeść loda, sztuk 1. Nie można sobie odmawiać wszystkiego :) Właśnie przed chwilą odmówiłam swojej przyszłej niedoszłej teściowej zjedzenia batona krówki, którym mnie natarczywie częstowała. Swoją drogą, ta kobieta ma chyba wbudowany jakiss radar, bo jak tylko staram się zdrowiej odżywiać, nie jeść słodyczy i innych śmieci, to ona zaraz podsuwa mi żarcie pod nos. Taka kusicielka :/ Oczywiście grzecznie odmówiłam (udało się tylko dzięki temu, że powiedziałam, że boli mnie ząb), ale moje kubki smakowe, ślinianki, czy co tam jeszcze, zostały uruchomione i już pojawiła się w mojej głowie myśl, żeby coś wszamać... Całe szczęście mój zdrowy rozsądek zwyciężył i wybrałam mniejsze zło – jabłko :) Jak mnie czymś akurat nie częstuje, to klepie mi o żarciu, co to by ona sobie nie zjadła... A że kobieta u mnie pracuje, to jestem skazana na jej towarzystwo przez 8 godzin. Codziennie :/

Dosyć smętów :) Mam nadzieję, że u Was wzorowo? :D

:*

5 czerwca 2014 , Komentarze (8)

Hej Dziewczyny!

Coś mnie ostatnio jakaś deprecha dopadła, rozmyślam dużo o mojej przyszłości i dochodzę do wniosku, że nie jest dobrze... Serio rozważam zakończenie 10-letniego związku, praca nie daje mi satysfakcji, na wszystko brakuje mi czasu... Poza tym mam fobię społeczną, z którą próbuję walczyć – bezskutecznie... Chyba właśnie znalazłam się na rozdrożu. Muszę coś z tym wszystkim w końcu zrobić, bo zwariuję. Ja już nawet nie stoję w miejscu, ja się autentycznie cofam, no przecież tak dalej być nie może! Nie lubię zmian, ale zanosi się na niezłe przemeblowanie w moim życiu :)

Sorki, że się tak żalę, ale musiałam w końcu to z siebie wyrzucić... Od razu lepiej :)

Nie mogę sie doczekać niedzieli, to JUŻ będzie mój drugi wolny dzień w tym roku – szaleństwo :)

Mam nadzieje, że pogoda dopisze, bo mam zamiar rozłożyć się na balkonie i pozażywać witaminy D, może to chociaż w pewnym stopniu poprawi mi humor.

Dietkowo w miarę dobrze (nie licząc wtorku – totalna rozpusta :/). Codziennie staram się chociaż trochę poruszać, wraz ze wzrostem kondycji będę wybierać bardziej intensywne ćwiczenia.

I to by było tyle na dziś, mam nadzieję, że u Was wszystko dobrze, trzymajcie się, ciepło. Uciekam, bo jestem w pracy, pa!

:*

1 czerwca 2014 , Komentarze (3)

Cześć Dziewczyny!

Na moim parapecie na dobre zadomowiły się ziółka:) Obok stoi jeszcze jedna doniczka z bazylią i dopiero co kiełkująca pietruszka. Cudownie to wygląda, wspaniale pachnie, a jak smakuje! :)

A tu z kolei produkcja smacznego pesto pietruszkowego, które służy mi jako pasta do kanapek. Samo zdrowie :)

1 czerwca 2014 , Skomentuj

Cześć Dziewczyny!

Pomalutku upływa sobie pierwszy dzionek, póki co - w 100% wzorowo :)

Na śniadanie zjadłam jajecznicę z dwóch jajek, ze świeżą bazylią, do tego dwie kromeczki chleba żytniego z ziarnami, podpieczone w piecyku, bo lubię takie a'la grzanki :D Plus sok z pomarańczy. Pycha pycha :)

Na obiad pyszna kanapka - mój własny przepis: garść mieszanki sałat (z Biedronki) + pół małej czerwonej cebuli + kawałek pieczonej piersi kurczaka + odrobina sosu sojowego do smaku. To wszystko mieszam, od bułki pełnoziarnistej odkrajam cieniutko spód (tak, żeby został w całości), wydrążam bułę w środku (to co wydrążę rzucam ptaszkom, ewentualnie suszę na bułkę tartą). Wydrążoną bułę nadziewam sałatką, przykrywam spodem od bułki i wcinam :) Pyszne toto i zdrowe, a jak się człowiek może najeść :) Następnym razem zrobię zdjęcia w trakcie przygotowywania i wkleję do pamiętnika :)

Mam nadzieję, że reszta dzionka upłynie również bez żadnych pokus. Buziaki!

:*

4 września 2013 , Komentarze (1)



Bry!

Naszła mnie ostatnio ochota na kawę zbożową Inkę. Przypomniało mi się, że mam toto gdzieś w kuchennej szafce. I owszem, miałam :) Ale wewnątrz opakowania zamiast kawusi znajdował się gigantyczny cukierek Kopiko! :) No to sobie nie wypiłam kawki (cukierka też nie zjadłam ;P) Ale "kupa mięci" cyknęłam fotę:



Ostatni tydzień jakby ktoś mi wyrwał z życiorysu :( Nie dość, że łamało mnie w kościach, czułam się jakby walec mnie przejechał :/ Gdybym mogła, spałabym na okrągło, po prostu jakby ktoś wyssał ze mnie całą energię życiową. Teraz na szczęście czuję sie lepiej :)
Ćwiczeniowo niestety leżę (i kwiczę - jak to prosię :))

17.08
Killer
18.08 Killer
19.08 -
20.08 Skalpel
21.08 Skalpel
22.08 -
23.08 Skalpel
24.08 -
25.08 -
26.08 -
27.08 -
28.08 -
29.08 -
30.08 Skalpel
31.08 Skalpel
01.09 -
02.09 -
03.09 -
04.09 - (ale dzień się jeszcze nie skończył:))

Bez komentarza :/

Także, jak można się domyślić - chudnę w oczach ;)

Ale są też i pozytywy :)
- piję duuużo wody (swoją drogą - która lepsza: źródlana, czy mineralna?);
-zaczęłam zabierać żarełko do pracy, więc nie kuszą mnie żadne "śmieci" (czyt. chipsy, orzeszki, chrupki, batoniki);
- nie wpierniczam tyle na noc (a był to mój ogromny problem);
- nie przejadam się (jem kilka mniejszych posiłków w ciągu dnia, zamiast np. dwóch większych, dzięki czemu nie jestem ani głodna, ani obżarta).

Podsumowując -  nie ma tragedii :)

Muszę w końcu porobić zdjęcia sylwetki, żeby było później co porównywać. Strasznie żałuję, że nie mam zdjęć sprzed 10 lat. Było mnie wtedy dokładnie o połowę mniej, byłoby się czym motywować... Kurdę, ja nawet nie pamiętam jak to jest być chudzielcem :) Nie pamiętam, czy miałam wcięcie w talii, czy mój brzuch był płaski, no po prostu nie wiem... Dziwne, bo wtedy całymi dniami kursowałam miedzy wagą a lustrem, chory był ze mnie wtedy człowiek :/ Z perspektywy czasu sądzę, że były to początki anoreksji... Ale o tym może innym razem :)

No to pa! :*












23 sierpnia 2013 , Komentarze (5)

Heja:)



Piąty trening z Ewcią już za mną:) Wygląda to tak:

17.08 - Killer
18.08 - Killer
19.08 - odpoczynek
20.08 - Skalpel
21.08 - Skalpel
22.08 - odpoczynek
23.08 - Skalpel

Postanowiłam ćwiczyć pięć razy w tygodniu, a dwa dni w tygodniu przeznaczam na odpoczynek. Muszę przyznać, że aż byłam zła wczoraj, że nie było ćwiczeń :D Póki co zostaję przy Skalpelu, bo jest zdecydowanie łatwiejszy od Killera. Jeszcze nie udaje mi się wykonać wszystkich ćwiczeń idealnie (no bo jak się kładę na brzuchu, to nie dosięgam rękoma do podłogi, taki mam brzuch ;P), ale jest zdecydowanie lepiej niż tydzień temu. Aż się boję co to będzie za miesiąc:) Wtedy pewnie zostawię Ewę daleko w tyle :P

Jeżeli chodzi o dietę, to jakoś się obecnie zbytnio nie spinam... Ale zacznę, obiecuję:) Wyznaczę sobie kilka zasad, które będę stopniowo wprowadzać w życie.

Jutro moja Mamita wyprawia 60. urodzinki, żarcia będzie 500 kilo, nie wiem kto to wszystko zje :o
Pewnie zapakuje nam żarcie do domu i będę musiała walczyć ze swoją słabą silną wolą :D



Dobrze, że się nie ważę, bo pewnie musiałabym później przesunąć pasek o jakieś 5 kilogramów ;P

Lecę trochę popracować, samo się nie zrobi :)

No to pa! :)

22 sierpnia 2013 , Komentarze (4)


Mam nadzieję, że kogoś zmotywuję :)































20 sierpnia 2013 , Komentarze (5)



Poćwiczone ! :)

Normalnie nie wierzę, ruszyłam w końcu dupeczkę! Coś w tym jest, że jak człowiek zacznie, to już idzie z górki :)
Na pierwszy rzut poszła Ewcia Chodakowska i Killer. Oczywiście nie dałam rady dotrzymać jej kroku i musiałam robić sobie przerwy, ale już drugiego dnia było ciut łatwiej :) Dziś poćwiczyłam Skalpel i stwierdzam, że póki co - chyba przy nim zostanę :) Jak się trochę wprawię, to postaram się przeplatać różne treningi. Ha, normalnie wnet się nie posikałam ze szczęścia, jak usłyszałam "już po krzyku" :)
Zamierzam ćwiczyć przynajmniej 5 razy w tygodniu, mam nadzieję, że szybko zobaczę efekty :)
Muszę sobie porobić zdjęcia, żeby później było co porównywać :D
Jestem mega pozytywnie nastawiona i nakręcona, to chyba te endorfiny :)

Pozdrówki!

:)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.