Suchy, męczący kaszel chyba mnie wykończy... mam nadzieję, że będzie mijał, bo jestem już cholernie zmęczona tym ciągłym kasłaniem, a najbardziej daje o sobie znać jak kładę się spać...wiadomo, żeby już tak całkiem dobić człowieka...
Dzień piękny i słoneczny...tylko co z tego skoro ja po pracy i tak muszę siedzieć w domu...nie próbuję nawet ćwiczyć, bo nie chcę się dobić...w każdym bądź razie na sobotę planuję bieganie, podobno pogoda ma być piękna, mam tylko nadzieję, że ten kaszel minie przez te kilka dni...
Dzisiejszy dzień bardzo pracowity, ale zawsze u mnie w pracy przełom miesiąca jest szalony...ale dobrze...czas mija szybciej, poza tym przenoszą mi biuro i z związku z tym też jest nie małe zamieszanie
Dieta...
6.30...1/2 kubka koktajlu truskawkowo-bananowego...musiałam go wypić, żeby nie wylać, ale chwilowo mi się "przejadł"...z resztą mój brzuch zaczyna się buntować, więc pora zrobić mu przerwę..., 1łyżka słonecznika...
10.00...surówka z selera i jabłka, z dodatkiem jogurtu, rodzynek i orzechów włoskich...
11.30...kawa z mlekiem 2% i 2 kawałki gorzkiej czekolady...
13.00...jabłko, mandarynka, 1/2 kiwi...
15.30... zupa pomidorowa z 1/2 woreczka brązowego ryżu i kawałkiem piersi z kurczaka...
2 morele, 2 suszone figi, 1łyżka słonecznika... i nie planuję nic więcej, za chwilę wychodzę i wrócę po 20-ej...więc raczej nic już nie będę jadła...nic mi nie będzie, poza tym męczy mnie jeszcze wzdęty brzuch, więc mam nadzieję, że taki post dobrze mu zrobi...
Cały czas piję dużo wody ok. 3 l, ale oprócz korzyści, widzę też negatywne strony wypijania takiej ilości wody i nie chodzi mi tu o częste korzystanie z toalety...ale o tym innym razem...
Miłego wieczoru...