Obudziłam się ok 4-ej i od razu coś czułam, że nie jest dobrze...prawdę powiedziawszy to czułam to już wczoraj, bo w gardle mnie drapało, choć miałam szczerą nadzieję, że jakoś to się "rozejdzie po kościach", ale nie... rano gardło bolało mnie już konkretnie. Ale nie załamywałam rąk, bo w drodze do pracy stwierdziłam, że dzisiaj będzie piękny dzień... świeciło słońce i pogoda zapowiadała się naprawdę dobrze... jakże się myliłam... Po kilku godzinach zerwał się wiatr i deszcz i tak trwa cały dzień... czy nad tym ubolewam...nie, raczej nie. Czuję się naprawdę źle, bo oprócz gardła, bolą mnie strasznie mięśnie nóg, ale tylko nóg...normalnie nie wiem o co chodzi...to taki ból jakby grypa mnie brała, ale dziwne, że nie boli mnie nic innego... poza tym przecież ja kilka tygodni temu byłam chora...no ludzie ileż można. Ja naprawdę bardzo rzadko choruję...mam nadzieje, że to jakiś wybryk natury i szybko mi przejdzie, ale dlatego też nie boleję nad pogodą, bo i tak nie biegałabym dzisiaj... siedząc w pracy marzyłam tylko o tym, żeby wrócić do domu i jak najszybciej wskoczyć do łóżka...
Jak to bywa, kiedy gorzej się czuje, apetyt raczej nie dopisuje i dobrze...ale i tak zgrzeszyłam dzisiaj kawałkiem sernika od teściowej...po prostu nie chciałam mężowi robić przykrości, ale on sam nie jadł, a ja głupia uległam i to nie dlatego, że miałam jakąś chcice na słodkie...broń Boże, zjadłam z przymusu, żeby przykro mu nie było, bo generalnie nie jesteśmy swoimi fankami z teściową, ale nigdy źle się o niej nie wypowiadam i nie robię nic co by mogło być wymierzone przeciwko niej i nie chciałam, żeby odebrał to jako moją niechęć do jej osoby, aczkolwiek muszę szczerze przyznać, ze piecze dobre ciasta...co prawda w swoim arsenale ma tylko kilka wypieków, ale smacznych. Trudno, uległam, żałuję, ale nie zmienię tego...
Dieta...
6.30... 1 szkl. ciepłej wody z cytryną, 1 szkl. koktajlu bananowego na jogurcie greckim...
9.40... 2 x razowiec z masłem, wędlina drobiowa, pomidor...
11.30...kawa z mlekiem 2% i kawałek owego nieszczęsnego sernika...
12.00...jabłko
A cha zjadłam kilka fig, moreli i migdałów...
15.30...brokuł i 3 kotlety z soczewicy...
18.30...kawałek drobiowej wędliny
I to byłoby by chyba na tyle...
Wypita woda ok 2,5 l...niby mnie wkurza to picie wody, ale naczytałam się dzisiaj ile to dobrego może zdziałać w naszym organizmie...że od razu zmieniłam nastawienie...
Nic więcej nie pamiętam godnego uwagi, mam zamiar obudzić się jutro zdrowa...
Freeedom
23 lutego 2017, 18:27Mam nadzieję, że dziś lepiej. Ja się już nawet nie odzywam moje ćwiczenia leżą i kwicza bo od 2tygodni choruje a nie zapowiada się ze będzie lepiej. Dziadostwo jakieś. Musimy to przetrwac. Trzymaj ładnie dietę, nadrobimy to i będziemy zylety do lata! !!
am1980
23 lutego 2017, 19:38Dziękuję Ci bardzo, u mnie dużo lepiej....gardło nie boli, a przede wszystkim nogi nie bolą...to wyło wyjątkowo nieprzyjemne, ale jest ok...pozdrawiam
Tangerine75
23 lutego 2017, 09:52Polecam herbatę z miodem, cytryną i świeżo startym imbirem... Nawet 2-3 razy dziennie. Na noc mleko z czosnkiem i miodem. Imbir działa naprawdę antyzapalnie i podkręca metabolizm... Wracaj do zdrowia pozdrawiam :-)
am1980
23 lutego 2017, 10:23Dziękuję...ale dzisiaj czuję się dużo lepiej...gardło gdzieś tam pobolewa, ale bez szału, ale najważniejsze, że ten ból mięśni minął...z tym imbirem to jest tak, że mam w domu a zawsze zapominam używać...
Tangerine75
23 lutego 2017, 19:10Imbir przy odchudzaniu pomaga... Nie zapominaj o nim...nawet można polubić smak... Naturalny spawacz tłuszczu :-)
am1980
23 lutego 2017, 19:40Chyba będę musiała trzymać go gdzieś "na oczach" bo jak nie mam takiego nawyku, to mało prawdopodobne, żebym pamiętała o używaniu na co dzień...zwłaszcza, ze jak piszesz ma cudowne właściwości...
KasiaJaa
23 lutego 2017, 09:25Mam nadzieję, że dziś zdrowa! Miłego dnia!
am1980
23 lutego 2017, 10:21Oj zdecydowanie lepiej, co prawda pogoda paskudna, więc biegać i tak nie będę, ale czuję się dobrze...dziękuję ci bardzo