Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 25570
Komentarzy: 336
Założony: 5 sierpnia 2010
Ostatni wpis: 13 marca 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
savannah1974

kobieta, 50 lat, Płock

164 cm, 86.70 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

1 maja 2013 , Komentarze (5)

Dobrze jest, zrzuciłam już te dwa, które mi wskoczyły po lutym, jak trochę zaniedbałam odchudzanie, zaczynam więc z czystą kartą i zdążam obecnie do 8 z przodu, jeszcze tylko troszeczkę:)))) 

Wczorajszy dzień zakończyłam:
18.00 - makaron pełnoziarnisty + potrawka z cukinii z przedwczoraj
22.00 - dwa kawałki chlebka dukanowskiego + pasta z łososia
PLUS 2 butelki białego wina, hehe, już drugie raz waga mi znacząco spadła następnego dnia po winie, ciekawostka, lol.

Dzisiaj 2 W + 3 B
9.30 - dwa kawałki chleba Fit z żurawiną + odrobina masła orzechowego + 1/2 awokado + jogurt owocowy (pieczone jabłko) (W)
13.00 - łosoś z patelni +smażony grecki ser z ziołami (B)
16.00 - mała porcja makaronu pełnoziarnistego z pesto + trochę rzodkiewek (W)
19.00 - porcja sałatki z łososia, tuńczyka, sera itd. (z poprzedniego dnia) (B)
22.00 - grillowany filet z kurczaka + końcówka loda młodego (nie było go gdzie wyrzucić w autobusie, a on już nie chciał)
 
 

30 kwietnia 2013 , Skomentuj

Dziecko i pobieranie krwi to hard core. Zmarnowałam dzisiaj trzy godziny, byliśmy w trzech ośrodkach i nic, nie udało się. Mój sześciolatek kategorycznie odmówił kolejnych prób po jednej nieudanej, ponieważ panicznie boi się igieł i nie pomogło nic, ani prośby, ani groźby, ani próby przekupstwa. Do tego doszła jeszcze histeria. Po prostu jakaś makabra. Nerwy mam dzisiaj tak zszargane, że głowa mała... Kolejna próba za tydzień, bo bez tego nie da się uzyskać skierowania do sanatorium i du... blada...

Tymczasem:
7.15 - twarożek farmerski z miodem (B)
11.00 - sałatka (mozzarella, łosoś, pomidor, cebula) 1/2 porcji + 2 kawałki chlebka dukanowskiego z kilkoma plasterkami awokado + 1 jajko na twardo (B)

Dzisiaj jeszcze 2 B i 1 W. Muszę pić więcej wody i mniej kawy, bo wczoraj z kawą przesadziłam, nie ma co. No i ta woda, muszę znowu nabrać nawyku, ech... Bo inaczej będzie marnie. 

EDIT:
14.00 - porcja sałatki z serka sałatkowego Patros (po połowie opakowania z ziołami i z pomidorami), twaróg delikatny 0 %, łosoś wędzony (odrobina), puszka tuńczyka w sosie własnym, szczypior, trochę sparzonego pora, 2 jajek na twardo, pieczarek marynowanych, przyprawy - pyszności!

29 kwietnia 2013 , Skomentuj

Już się cieszę! 
Dzisiaj na wadze żadnych postępów, ale to normalne, wiadomo, że nie powinno się ważyć codziennie, ale jakoś trudno się oprzeć, lol.
Jeszcze mnie wszystko boli po wczorajszym, buuu... Wychodzi brak kondycji...

7.30 - dwa kawałki chlebka dukanowskiego + pasta kawiorowa z koperkiem (B)
12.00 - makaron pełnoziarnisty z pesto i szpinakiem, mniam (W)

Na później planuję sałatkę z mozarelli, łososia, cebuli i pomidora z bazylią (pod warunkiem, że nie zapomnę kupić łososia i czerwonej cebuli, hehe), potem wątróbka z kurczaka i pewno sałatka z roszponki i całej reszty albo potrawka z wczoraj, jeszcze nie wiem, lol.

EDIT:
15.00 - połowa sałatki z 1 mozarelli, cebulki, łososia i pomidora + 2 kawałeczki chlebka dukanowskiego z twarożkiem o smak miodowym (B)
Przygotowałam sobie wątróbkę w sosie wg przepis znalezionego w necie, po powrocie logopedy ją sobie usmażę i zobaczymy, co z tego wyjdzie, lol.

EDIT 2:
18.00 - wątróbka duszona w sosie z jogurtu naturalnego z musztardą, czosnkiem i ziołami oraz przesmażoną cebulką wyszła po prostu rewelacyjnie (musztarda miodowa chyba była odpowiedzialna za słodkawy smak), zeżarłam cały sosik do ostatniej kropelki (B)
22.00 - kalarepka + pomarańcza (W), bo nie chciało mi się sałatki robić

28 kwietnia 2013 , Komentarze (2)

Oj, normalnie ledwo zipię, nawet na klejenie albumu nie mam sił. Poszłam wczoraj spać o 3 rano, a dzisiaj sprzątaliśmy domek letniskowy, więc się narobiłam, a szczególnie grabienie liści dało mi w kość, ale to i dobrze.
Mimo wypicia wczoraj 2 butelek białego wina, odnotowałam dzisiaj rano spadek 1 kg od powrotu na dietę, czyli po dwóch dniach, jest nieźle.

Dzisiaj:
8.45 - jogurt owocowy z musli (W)
11.00 - stek z miecznika, jogurt naturalny z otrębami i błonnikiem, dwa kawałki chlebka dukanowskiego (B)
14.00 - kiełbasa biała z grilla (B)
18.00 - potrawka z cukinii, cebuli, boczniaków, pieczarek i kiełków + kalarepka (W)
20.00 - marchewki juniorki z dipem z 1/2 awokado i 2 łyżeczek pesto, 1/2 jabłka (W)

27 kwietnia 2013 , Komentarze (1)

No, na razie jest bez szału:))) Spadło tylko 200 g, ale z drugiej strony cudów nie ma, chociaż jak zaczynałam w styczniu to od razu bujnęło się o 0,5 kg w jeden dzień. No trudno, może to dlatego, że nie ćwiczę? No, jeszcze nie zaczęłam, ale zamierzam, jak tylko znajdę czas, a z tym u mnie bywa różnie.

8.30 - mały jogurt light cytrynowy z 1/2 łyżeczki błonnika jabłkowego + dwie kromki chlebka Fit z żurawiną, posmarowane odrobinką masła, 1/2 awokado i kiełki (W), kawa z mlekiem

Muszę sobie rybkę na dzisiaj wyjąć (mam miecznika!), poza tym mam wczorajszą sałatkę i porcję makaronu z pesto, więc nie muszę mocno kombinować, lol. Na piąty posiłek może być mrożonka: fasolka zielona i żółta, marchewka. 

No dobra, zaraz mam zajęcia indywidualne z jednym młodzieńcem, który potrzebuje popracować nad koncentracją i czytaniem ze zrozumieniem, potem muszę napisać kolejne zlecenie, a później może wybierzemy się z mamą i młodym na Starówkę. Ale zapowiedziałam, że nie piję piwa, co najwyżej winko. Bo piwo to jednak mój największy wróg i trzeba je kategorycznie odstawić i to na dłuższy czas, niestety. Może w ogóle z niego zrezygnuję, chociaż w takim Zdworzu będzie ciężko się oprzeć, ech...

EDIT:
13.00 - makaron z pesto i kiełkami + garść truskawek (W)
15.00 - sałatka z wczoraj + kalarepka (W)
17.00 - 2 kawałki chlebka dukanowskiego z pastą z łososia i plasterkiem serka Caprise z ziołami + krewetki gotowane (mniam)
Jakaś nienażarta dzisiaj jestem, lol. (B)

26 kwietnia 2013 , Komentarze (2)

Wracam pokornie i z dużymi wyrzutami sumienia. Jak myślę, co mogłabym już osiągnąć d stycznia, gdybym nie zawaliła na całej linii, ech... Ale trudno się mówi i trzeba po prostu od nowa zacząć. Mam nadzieję, że tym razem efekty będą lepsze i wytrwam. Przecież kiedyś musi mi się udać.

Dzisiaj 4 x W + 1 x W-B plus mam nadzieję, że wygospodaruję chwilkę na ćwiczenia.
No i znowu zaczynam walkę z piwem, ech. Ale wczoraj się udało! Czyli można? Można. Zresztą po styczniu wiem, że można.

Póki co:
8.30 - jogurt owocowy z musli (W)

EDIT:
11.30 - zupa krem z zielonego groszku (w Biedronce można teraz dostać gotową, ale bez konserwantów, tylko do mikro wstawić, jest pyszna) (W)
16.00 - makaron pełnoziarnisty z pesto i prażonymi kiełkami soczewicy, fasoli Mung i cieciorki (W)

Napoje: 3 x kawa z mlekiem, herbata yerba mate z  żurawiną, świeżo wyciśnięty sok z marchwi i pomarańczy.

Myślę, że pozostałe posiłki będą z typu lekkich, np. sałatka z roszponki, rukoli i ogórka.

Poza tym z powrotem liczę młodemu kalorie. I staram się mu zorganizować wyjazd do sanatorium na turnus odchudzający. Będę musiała jechać z nim, więc pewno też sobie jakoś dietę wybiorę i gimnastyki albo co. I dzisiaj wieczorem postaram się znaleźć czas na ćwiczonka, bo wypadłam w rytmu i pod tym względem, co wkurza mnie niezmiernie.

EDIT 2:
18.30 - paczuszka chipsów z marchewki + duża brzoskwinia (W)
21.30 - sałatka (rukola, roszponka, szpinak, kiełki, ogórek, pomidor, szczypiorek, awokado, płatki migdałów, oliwa, bazylia świeża, przyprawa Fit Up do sałatek = supcio żarełko) + garść Pop Hoop Chips (to te takie kukurydziane, cieniutkie krążki) (W)

Wyszło spoko, tyle, że zabrakło mi W+B, coś się jutro pomyśli. 
Napoje: herbata owocowa, woda niegazowana.
Niestety, na ćwiczenia zabrakło mi dzisiaj i czasu i siły. Trochę jakby ścięło mnie z nóg. Byliśmy z młodym w wesołym miasteczku i zaszaleliśmy na Break Dance. Oj, takie karuzele to jednak nie nasza bajka. Człowieka niemal wyrywa z siedzenia, chwilami ma się wrażenie, że zaraz się wyleci z draństwa. Kręci się platforma, do tego każda czwórka wagoników (?), takie dwuosobowe cosie, a potem jeszcze każdy z nich oddzielnie i to obłędnie. Młody mało się nie pochorował, a ja nadal czuję się jakoś dziwnie. Nigdy więcej glupich karuzel! Wolę jednak zjeżdżalnie grawitacyjne, bo tam mam przynajmniej poczucie kontroli, lol.

24 lutego 2013 , Skomentuj

I jesteśmy w Krynicy. Wczoraj byłam tak padnięta wieczorem, że nie miałam natchnienia na jakiekolwiek wpisy, a zresztą padliśmy ok 21.00, co jest rzadkością. No ale podróż autobusem jednak jest męcząca, chociaż młody to nawet był wyspany. Przede mną jakiś buc rozłożył fotel na maksa i kompletnie nie miałam miejsca na nogi, a jeszcze się strasznie wiercił, aż krzesłem rzucało.

Na szczęście mogliśmy się zameldować zaraz po przyjeździe, czyli o 6 rano - mogłam się zdrzemnąć trzy godzinki, zawsze to coś.

Ośroek jest poza centrum, ale znacznie stąd bliże niż mieliśmy w Karpaczu, więc wczoraj w obie strony pieszo. Byliśmy w Muzeum Zabawek - fantastyczne zbiory, trochę z XVII-XIX wieku (zwłaszcza lalki i domki lalek, chociaż w skali nieco większej niż te, które ja robię), sporo z naszego dzieciństwa, czyli z PRL-u, włącznie z Elementarzem! Młodego najbardziej zafascynowała makieta  kolejki z jeżdżącą lokomotywą. Potem wjechaliśmy kolejką linową na Górę Parkową i młody zjeżdżał na tzw. Kubusiu (sanki w kształcie małego skutera) i wjeżdżał pod górę specjalnym wyciągiem. A potem jeszcze na skuterze śnieżnym (dla dzieci od lat 6). Super frajda.

Żywieniowo dwa ostatnie dni:

piątek wieczorem, g. 21.00 - pieczone udko z kurczaka (i tu ciekawostka: byiśmy w jednym z tych raczej podrzędnych barków w podziemiach Dworca Zachodniego, ale tak smacznego kurczaka, idealnie wypieczonego i soczystego, dawno nigdzie ie jadłam, i tylko 7 zł!), no i skusiłam się na 3 piwa (wiem, wiem, źle, ale poprawię się po powrocie, obiecuję:))))

Wczoraj:

9.30 - śniadanie (w cenie pobytu, więc darowanemu koniowi itp.): 2 kromki cleba z plasterkiem szynki i żółtego sera

14.00 - 2 kromki dukanowskiego chlebka z pastą z łososia (taką z tubki)

15.30 - półtora placka ziemniaczanego (znowu młody bardziej chciał oczami niż żołądkiem, a mnie szkoda wyrzucać było)

17.30 - obiad (w ofercie), zupa jarznowa z makaronem, kotlet schabowy, kapusta zasmażana i trochę ziemniaków

20.30 - jajko na twardo

Czyli nie do końca zgdnie z założeniami mojej diety (do tego to najlepszy byłby pobyt taki, jak w Karpaczu, z dostępem do pełnej kuchni, ba, nie zawsze się tak da), ale w sumie nie tak tragiczne. No i niestety 4 piwa (w tym 2 grzane) - jw. Jednak 4 piwa to nie 8 czy 10, jak zwykłam pijać w czasach przed dietą, więc trzymam pion, prawie. Ale nie będę tutaj sypać sobie głowy po piołem...

22 lutego 2013 , Komentarze (1)

Tego jeszcze nie wiem, wszystko tak naprawdę wyjaśni się w przyszłym tygodniu, ale... są pewne promyczki przynajmniej. Może jednak nie będzie całkowitej katastrofy i pomalutku wyjdę na prostą. Trzymajcie kciuki.

Póki co zdecydowałam się jechać. Szkoda, żeby przepadło to, co opłacone, a pilnować się z wydawaniem przecież można.

10.00 - kefir owocowy 0% (W)
14.00 - sałatka + 1/4 pomello (W)

Reszta dnia powinna upłynąć pod znakiem B.

EDIT:
17.00 - smażony łosoś + jogurt naturalny z otrębami

21 lutego 2013 , Komentarze (1)

Muszę się przyznać, że krążyło mi dzisiaj po głowie... może jakieś białe winko na wieczór, może małe piwko... ale nie dałam się potworowi! Jestem twarda. Tym razem było jednak trudniej niż poprzednio i serdecznie żałuję, że tak zmarnowałam tamten sukces, bo teraz idzie mi znacznie trudniej. Ale dałam radę. trzeci dzień zaliczony!

16.00 - sałatka (W)
17.45 - jogurt naturalny + otręby (B)
20.00 - smażony łupacz (B) - całkiem smaczny, ale jak na mój gust zbyt ościsty jednak

Waham się, czy jechać na weekend do Krynicy. Groupon na pobyt z wyżywieniem kupiłam już dawno, a wczoraj wiedziona impulsem kupiłam bilety na pekaes z W-wy do krynicy i z powrotem. A teraz zaczęłam się wahać, bo z kasą kruchutko. Bo wiadomo, że jednak coś tam jeszcze pójdzie, nawet jak będziemy mega oszczędni, ale z drugiej strony wiem, że na takich wojażach to bardzo trudne. Z trzeciej strony (hm), kto wie, może długo nie będzie nas stać na żadne wypady... ech, trudna decyzja...

21 lutego 2013 , Komentarze (7)

Wreszcie się ruszyło! Yuppi, cały kilogram w dół, co daje łącznie 5,20 kg. Może nierewelacyjnie, biorąc pod uwagę, że zaczęłam w połowie stycznia, to chyba niezły wynik, szczególnie, że trochę jednak wyleciałam z rytmu na ponad dwa tygodnie. Może byłabym juz poniżej 90, gdyby nie te zawirowania - dobrze mieć tę świadomość, to powinno mi pomóc w dopilnowaniu się w przyszłości.
Dzisiaj w ramach sportu wybieram się na basen. obiecałam sobie także, że od przyszłego tygodnia się już zepnę i wracam do ćwiczeń, bo mi ich brakuje. A przy obecnym stresie, w jakim żyję, dobrze mi zrobi dawka endorfin.

9.00 - dwie kromki chlebka dukanowskiego z twarożkiem o smaku borowikowym (B)

Na później planuję:
jogurt z otrębami (B)
sałatka z roszponki, szpinaku, rukoli, pomidorków cherry, ogórka i kiełków (W)
filet z łupacza (B)
na razie brak koncepcji na piaty posiłek (ale powinien być B)

No nic, trzeba się zmierzyć z rzeczywistością.

EDIT:
12.00 - kawałek wędzonej piersi z indyka (ok. 70g) + 2 jajka na twardo (B)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.