Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 25591
Komentarzy: 336
Założony: 5 sierpnia 2010
Ostatni wpis: 13 marca 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
savannah1974

kobieta, 50 lat, Płock

164 cm, 86.70 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

7 listopada 2013 , Komentarze (1)

Wypiłam dzbanek gorącej wody z cytryną, to z detoksu - oczywiście nie zamierzam tego kontynuować zbyt długo, ale... podobno dobrze robi na trawienie.
Teraz kawka, a tak ok. 9.00 śniadanko - niestety wcześniej mi nie wchodzi za bardzo. Muszę tylko pilnować, żeby nie zrobić znowu zbyt dużej przerwy między śniadaniem a lunchem. Mam ostatnią jazdę na prawko, więc chyba po prostu coś ze sobą zabiorę - jogurt naturalny, bo taki snack sobie przewidziałam. A na śniadanko placuszki otrębowe z serkiem o smaku chrzanowym, łososiem wędzonym i kiełkami rzodkiewki - potrawa neutralna. A na obiadek zupka ziemniaczana z rukolą. Tylko cholerka, chyba muszę blender nabyć, bo mój stary dawno w śmietniku wylądował, a to mi tak do końca finansowo nie leży. Ech, ale z drugiej strony, potrzebny będzie nie raz, więc chyba nie ma opcji. Może przynajmniej uda mi się znaleźć jakiś taki w przystępnej cenie. 
Jeszcze tylko muszę znaleźć czas i chęci do ćwiczeń. Największy problem, że mój najbardziej ulubiony program fitnessowy (walking) jest mi na razie niedostępny, bo moja kostka może go jeszcze nie przyjąć z entuzjazmem. No i dzisiaj w ogóle mam sporo roboty, bo muszę się uporać z dużym zleceniem, a jeszcze młodego do fryzjera zabrać, więc czas mam mocno ograniczony, a gotowanie też zajmuje określoną część dnia, lol.
Ale powoli dojdziemy do wszystkiego. Najważniejsze to nie naciskać na siebie zbyt mocno, żeby się nie zniechęcić, a z drugiej strony też nie traktować samej siebie nadmiernie pobłażliwie, bo wtedy też nic z tego nie wyjdzie.

6 listopada 2013 , Skomentuj

No i dobiega końca pierwszy dzień nowego życia, lol. Taką mam przynajmniej nadzieję...

17.00 - jabłko (B)
19.30 - pieczony pstrąg nadziewany serkiem z koperkiem (B). Pychota.

Wychodzi na to, że zjem dzisiaj tylko cztery posiłki, bo już za późno, a poza tym nie jestem wcale głodna. Muszę jednak pilnować, żeby nie mieć takich przerw, jak dzisiaj między śniadaniem i lunchem.

6 listopada 2013 , Komentarze (2)

Zaparłam się. Będę twarda. Skoro nad innymi sprawami w moim życiu nie mogę, przynajmniej na razie zapanować, to postaram się chociaż w tej materii jakoś ogarnąć i walczyć. Bo jeśli wygram ze sobą, to może i z resztą jakoś sobie poradzę. Bo gro moich kłopotów obecnych wynika właśnie z braku kontroli nad rzeczywistością i nad sobą. A przecież mam dla kogo żyć, mam obowiązki i mam nadzieję, że przyszłość przyniesie jakieś pozytywy. 
Więc żadnych ustępstw więcej. 

13.30 - ratatouille (z cukinii, bakłażana, papryki i cebuli) (N)

6 listopada 2013 , Skomentuj

Ano, tym razem niczego nie obiecuję. Już zbyt wiele razy obiecywałam i wszystko spełzało na niczym. I trochę mam już tego dość. I samej siebie. Trzeba coś zrobić z całym tym syfem. Jakoś ogarnąć moje życie, a zadbanie o siebie to chyba najlepsza i najprostsza droga do tego. 
Nie wiem, czy zdołam dzisiaj poćwiczyć, bo mam lekko wywichniętą kostkę i boli mnie ramię od zakładania przeładowanego plecaka na wyjeździe, ale może zmobilizuję się do brzuszków chociaż i może jednak jakieś lekkie ćwiczonka na ramiona. Tak na dobry początek. No i na basen dzisiaj jedziemy, więc ruch będzie.
Detoks to chyba jednak nie dla mnie, jak się okazało. Postanowiłam się nie szarpać, tylko zastosować od razu rozdzielną. No i od jutra mam zamiar pić gorącą wodę z cytryną rano. Dobrze mi to zrobi, bo ostatnio moje odżywianie raczej nie przypominało zdrowego i zbilansowanego, a przygotowałam sobie takie fajniutkie menu na trzy tygodnie, zgodne z zasadami rozdzielnej i ze zmianami w proporcjach dziennych, żeby różnicować stosunek białka do węglowodanów i potraw neutralnych. Wiem, wiem, nie jestem dietetykiem, ale skończyłam kiedyś kurs z dietetyki i fitnessu w USA i coś tam niecoś wiem. 
Tak więc dzisiaj:
9.00 - 3 jajka sadzone na mleku (B)
Będę edytować w miarę upływu dnia. Trzymajcie kciuki, bo może to jednak moje ostatnie (bo udane) podejście. Oby!
Aha. I obiecałam sobie, że nie będę pić piwa. W ogóle. Przynajmniej dopóki nie zobaczę z przodu 8-ki (a jest 94,5 kg). Ale obiecałam sobie także uczciwość we wpisach, więc jak napiszę, że jednak się złamałam, to bardzo proszę złajać mnie stosownie, żeby mi w uszy poszło, bo najwyraźniej potrzebny mi duży kop.

10 września 2013 , Komentarze (2)

Jak już pisałam, wczorajszy dzień był raczej przygotowaniem, głównie psychicznym, do prawdziwego detoksu, więc nie przejmuję się aż tak tymi wpadkami. Trzeba nabrać rozpędu, żeby się udało - to przecież oczywiste.
Ale skoro się rzekło, to trzeba się przyłożyć. Co prawda głowa mnie coś boli, chyba z braku kawy, bo jednak przywykłam za bardzo, lol. 
Wypiłam właśnie dzbanek gorącej wody z cytryną. Na początku wydawała się ohydna, ale z biegiem czasu można przywyknąć. Dzisiaj mam na śniadanko płatki owsiane z sokiem z jabłka i tartym jabłkiem (powinny być jeszcze jagody, ale nie trafiłam po drodze), potem sałatkę z białej fasoli i warzywek, a na kolację smażone warzywka. Jakoś przetrwam, mam nadzieję. Nie wiem, czy pociągnę to aż 9 dni, bo nie lubię być głodna i sfrustrowana, lol. Ale ile zdołam, tyle zdołam, a potem rozłączna. I do celu dążyć.

9 września 2013 , Komentarze (5)

Niby poszło nieźle, ale jednak trochę się złamałam (1 kawałeczek pizzy, trochę sałatki z wczoraj i jedno piwo), ale chyba bym jednak na samych winogronach nie dała rady, buuuu...
Ale nic to, od jutra przechodzę na siedmiodniową dietę oczyszczającą i będę walczyć. Jutro jedziemy na basen i na zajęcia tańca brzucha, więc wystarczająca ilość ruchu będzie, lol.
Rano muszę zrobić zakupki drobne i zaczynamy na poważnie.

9 września 2013 , Komentarze (2)

Ano zaczęłam, nie wiem, jak mi pójdzie, ale najwyższa pora jednak coś ze sobą zrobić. Przez nadmierne spożywanie alko wpakowałam się w kłopoty finansowe, bo podjęłam trochę głupich decyzji, w fatalną kondycję i nadmiar wagi. Takie są fakty. 
Marzę o kawie, ale niestety na detoksie jest zakazana. Ciekawe, czy wytrwam aż tydzień. Dzisiaj jest najtrudniej, bo jutro już całkiem smaczne trzy posiłki przede mną.
Nie zaczynam na razie ćwiczeń, bo nie są wskazane, a poza tym chyba dopiero jak z siebie wypłuczę te wszystkie toksyny, będzie to miało sens.

8 września 2013 , Komentarze (3)

No, wstyd mi niepomiernie, ale życie jakie jest każdy wie. W każdym razie podejmuję kolejną próbę, nie wiem, może już ostatnią - jeśli znowu się nie uda, to chyba przyjdzie mi siebie samą uznać za przypadek beznadziejny i po prostu dam za wygraną. Może ja po prostu jestem przypadek beznadziejny, kto wie...
Wszystko mi w paradę wchodzi w myśl zasady, że złej tanecznicy to i rąbek u spódnicy... Więc nie będę się wybielać i tłumaczyć. Zawaliłam i tyle. Ale albo podniosę się albo nie - to zależy tylko ode mnie. Chociaż doping pewno by nie zaszkodził.
W związku z tym postanowiłam zafundować sobie tydzień detoksu - nie mylić z głodówką, nic z tych rzeczy. Mam książkę z fajnymi przepisami na detoks i brzmią tak ciekawie, że dla samego ich wypróbowania warto, lol. Poza tym dowcip polega na tym, że większość opiera się o głównie o warzywka i owoce, więc samo zdrowie. No i abstynencja. Jakoś. Się. Uda. Jeden dzień przygotowawczy jest taki trochę a'la głodówka, bo przez cały dzień je się tylko jeden wybrany owoc lub warzywko lub pije jeden rodzaj soku. Wybrałam sobie winogrona, więc chyba lepiej jutro za daleko od domu się nie oddalać, , bo może być niebezpiecznie.
Czy to ma sens? Nie wiem, ale dowiem się. na pewno.
Czyli 8 dni detoksu, a potem dieta rozdzielna. Czyli po raz kolejny to, co robiłam dotychczas, ale z troszkę zmienionymi zasadami. Generalnie działało i brzmi jak dobry sposób na zdrowy tryb życia, pozwalający uniknąć jojo. Bo nie chcę się namęczyć, a potem w tempie przyspieszonym wrócić do punktu wyjścia albo i gorzej.  Jedyna różnica polega na tym, że oprócz podziału na B i W, dochodzi wydzielona grupa N, ale to nawet nieco ułatwia sprawę. 
Wiem, wiem, kombinuję straszliwie, ale po prostu muszę się jakoś zmotywować. Zresztą wracamy na lekcje tańca brzucha, bo w wakacje była przerwa. No i chyba trzeba jednak wyciągnąć moje nieśmiertelne płyty z ćwiczeniami, bo brak kondycji mi także doskwiera.
Więc trzymajcie za mnie kciuki. PLISK. 

3 maja 2013 , Skomentuj

9.00 - dwa kawałki chlebka dukanowskiego z pastą łososiową, trzy kawałki Camemberta light

2 maja 2013 , Komentarze (1)

Niestety, przez kilka dni nie będę miała możliwości się zważyć, lol. Ale może to i lepiej, kto wie, zobaczymy, co pokaże waga po powrocie. Mam nadzieję, że rozstanę się wreszcie z tą znienawidzoną 9 z przodu. Oby. Dzisiaj 3 W + 2 B.

8.30 - jogurt owocowy z musli + śliwka (W)

EDIT:
Niestety, w Pradze, mieście piwa trudno sprostać pokusie, ale generalnie nie było chyba najtragiczniej.

12.00 - pstrąg z grilla + antipaste italliani (szybka parmeńska, dwa rodzaje cieniutkiego salami, parmezan w plasterkach i mozzarella - zjadłam mniej niż połowę, bo spora porcja, a to jednak tłuszczu sporo ma) (B) + dwie szklaneczki grzanego wina
16.00 - trochę antipaste zabranego na wynos (B)
19.00 - byliśmy na rejsie po Wełtawie z kolacją, więc uznałam, że to będzie taki mój trochę CHEAT DAY i popróbuję czeskiego jedzenia, ale nie szalałam przesadnie, tylko niepotrzebnie skusiłam się na kilka ciasteczek, no i piwko (3 ciemne na statku i 2 Korony w hotelu), także jutro chyba trzeba się poprawić i trzymać w ryzach.
Praga oczywiście piękna. Byliśmy na Wystawie Kolejek. Raj dla dzieciaków, ale i dla dorosłych coś ciekawego... Niesamowite scenki potworzyli, człowiek chodzi wokoło wielkiej makiety i wyszukuje różne szczególiki. Niesamowite.
Rejs po Wełtawie też fajna sprawa, zwłaszcza na wieczór kiedy człowiek jednak trochę zmęczony po podróży jest. T
Dieta trochę ucierpiała, ale nie ma chyba dramatu, pod warunkiem, że teraz już się jednak postaram ograniczyć do posiłków zgodnych z dietą i poprzestanę na winku grzanym, jeśli w ogóle.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.