Niestety, przez kilka dni nie będę miała możliwości się zważyć, lol. Ale może to i lepiej, kto wie, zobaczymy, co pokaże waga po powrocie. Mam nadzieję, że rozstanę się wreszcie z tą znienawidzoną 9 z przodu. Oby. Dzisiaj 3 W + 2 B.
8.30 - jogurt owocowy z musli + śliwka (W)
EDIT:
Niestety, w Pradze, mieście piwa trudno sprostać pokusie, ale generalnie nie było chyba najtragiczniej.
12.00 - pstrąg z grilla + antipaste italliani (szybka parmeńska, dwa rodzaje cieniutkiego salami, parmezan w plasterkach i mozzarella - zjadłam mniej niż połowę, bo spora porcja, a to jednak tłuszczu sporo ma) (B) + dwie szklaneczki grzanego wina
16.00 - trochę antipaste zabranego na wynos (B)
19.00 - byliśmy na rejsie po Wełtawie z kolacją, więc uznałam, że to będzie taki mój trochę CHEAT DAY i popróbuję czeskiego jedzenia, ale nie szalałam przesadnie, tylko niepotrzebnie skusiłam się na kilka ciasteczek, no i piwko (3 ciemne na statku i 2 Korony w hotelu), także jutro chyba trzeba się poprawić i trzymać w ryzach.
Praga oczywiście piękna. Byliśmy na Wystawie Kolejek. Raj dla dzieciaków, ale i dla dorosłych coś ciekawego... Niesamowite scenki potworzyli, człowiek chodzi wokoło wielkiej makiety i wyszukuje różne szczególiki. Niesamowite.
Rejs po Wełtawie też fajna sprawa, zwłaszcza na wieczór kiedy człowiek jednak trochę zmęczony po podróży jest. T
Dieta trochę ucierpiała, ale nie ma chyba dramatu, pod warunkiem, że teraz już się jednak postaram ograniczyć do posiłków zgodnych z dietą i poprzestanę na winku grzanym, jeśli w ogóle.