Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 25553
Komentarzy: 336
Założony: 5 sierpnia 2010
Ostatni wpis: 13 marca 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
savannah1974

kobieta, 50 lat, Płock

164 cm, 86.70 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

25 stycznia 2013 , Komentarze (2)

Czas mnie goni, więc zrobiłam tylko połowę Kathy Smith (30 min) na dolne partie ciała - oby tylko nie okazało się jutro, że nie mam siły chodzić, lol.

Pieczeń warzywna w piekarniku, zaraz robię kotleciki z kalafiora.

11.30 - smażona limanda i połowa sałatki z mozzarelli

Jeśli się wyrobię, to może jeszcze poćwiczę, ale nie mam w tym temacie dobrych przeczuć, lol.

EDIT: kotleciki zrobione, pieczeń się studzi, wyszło apetycznie, chociaż trochę bardziej miękkie i luźne, ale to wszystko przez to, że nie mam w czym zmiksować na papkę warzyw, bo mi robot padł, buuu... Teraz kawka i lecę na miasto, a jak wrócę, zabieram się za pakowanie jedzonka, bo reszta właściwie gotowa do drogi. Młodego jeszcze muszę przypilnować, żeby trochę zabawek sobie spakował.

25 stycznia 2013 , Komentarze (2)

Siedzę już praktycznie na walizkach, a dokładnie na napakowanym do ostateczności plecaku, lol. Ale jeszcze parę spraw do załatwienia jest.

8.00 - kromka chleba pełnoziarnistego z masłem i kiełkami + duszona cukinia z cebulką i pieczarkami - 1/2 porcji (uwielbiam to, a dawno już nie robiłam)

Na wadze bez zmian, ale to było raczej do przewidzenia, przecież nie może lecieć w dół codziennie, a nawet nie powinno. A przede mną 10 dni bez ważenia, o la boga! Muszę koniecznie pamiętać o zabraniu centymetra, żeby mieć chociaż minimum kontroli nad sytuacją.

Dzisiaj sobie chyba zrobię taki godzinny program z Kathy Smith, Fitness Made Simple, bo się już jakiś czas do niego przymierzam, ale trzeba chwilkę odpocząć po jedzonku.

Miłego dnia bez wpadek życzę wszystkim vitalijkom!

25 stycznia 2013 , Komentarze (5)

No owszem, ale zrobiło się późno, zbyt późno na ćwiczenia. Trudno się mówi, trzeba nadrobić rano. Nie znoszę się pakować. Jak zwykle staram się ograniczać ilość zabieranych ciuchów i jak zwykle będę obwieszona jak ten dromader. To jedyny minus podróżowania publicznymi środkami lokomocji - bagaże trzeba na własnym grzbiecie targać, buuuu. A że jadę z młodym, bagaże większe, bo on to jedynie plecak z zabawkami weźmie, no ale dobre i tyle, hehe. Dieta nie ułatwia sprawy, bo trzeba jeszcze jedzonko wziąć ze sobą, nie tylko na drogę, ale i na śniadanko następnego dnia, ech... I jedzonko dla młodego. Trochę się tego wszystkiego uzbierało, zwłaszcza, że zabrałam też rzeczy na basen, bo w Karpaczu jest taki całkiem fajny i chciałabym się wybrać. I buty na zmianę. Masakra, no!

Co do jedzenia, to zabieram na pewno kotleciki z kaszy gryczanej, pokrojoną kalarepkę, rzodkiewki, kilka kromek chleba pełnoziarnistego, resztkę chlebka dukanowskiego, łososia wędzonego, zapaczkowaną wędzoną pierś z kurczaka, oczywiście otręby i trochę skrobi kukurydzianej, przyprawy, jeśli zrobię pieczeń to także... oczywiście jabłka dla nas obojga i co nieco dla młodego. Może mi coś jeszcze przyjdzie do głowy, ale na początek powinno wystarczyć zanim znajdę jakiś przyzwoity sklep, żeby zrobić zakupy spożywcze.
Ach, zabrałabym kalafiorową, bo jeszcze mam jedną porcję w zapasie, ale chyba nie mam stosownego naczynia. Może od mamy coś pożyczę, zobaczymy.

Trzymajcie kciuki za moją dietę i abstynencję! Oraz ćwiczenia! Pewno będę rzadziej zaglądać, bo nie wiem, jak tam będzie z tym internetem, niby ma być, ale... no i pewno całe dnie będziemy "w terenie".

24 stycznia 2013 , Komentarze (2)

15.00 - mała porcja tatara + 2 kawałki chlebka dukanowskiego
17.00 - kawałek odtłuszczonego sernika na zimno (a jednak! nie zsiadł się może idealnie, ale smak całkiem przyzwoity, no i naprawdę chudzinka kaloryczna) + duży jogurt naturalny z otrębami (ale nie dałam rady całego!)

Zaraz się zabieram za szykowanie jedzonka na wyjazd i chyba wstępnie się spakuję, bo zanosi się na sporo latania jednak jutro. Nie wiem, jak będzie z ćwiczeniami, bo może mi jutro zabraknąć czasu przed wyjazdem, ale może chociaż dzisiaj postaram się przed spaniem trochę jogi uskutecznić. Zobaczymy, niczego nie obiecuję.

EDIT:
21.30 - sałatka z roszponki, szpinaku, pomidora, ogórka, kiełków brokuła i rzodkiewki (pół miski) + kalarepka

Upichciłam kotleciki z kaszy gryczanej z porem, wyglądają apetycznie, chociaż trochę się rozwalają (nie miałam sprzętu, coby zmiksować kaszę i pora, więc pewno dlatego), pieczeń chyba jednak jutro. Spakuję ciuchy i chyba po prostu pójdę spać, bo mnie cosik muli. Jedzonko i różne inne drobiazgi zostaną do spakowania na jutro, ale powinnam się ze wszystkim wyrobić, bo przecież autobus mamy o 18.45.

Plan żywieniowy na jutro:
W - duszone warzywka (cukinia, pieczarki, cebulka)
B - limanda z patelni (chwilę mi zajęła identyfikacja ryby, ale chyba się udało, lol, nie żeby to znaczenie miało, ale...) + pozostała sałatka z mozzarelli z wczoraj (wygląda znośnie:)))
W - zupa kalafiorowa
W - sałatka z roszponki itp. z dzisiaj + jabłko
W - kotleciki z kaszy gryczanej (4-5 sztuk)

24 stycznia 2013 , Komentarze (4)

Z młodego jestem dumna. Mieli dzisiaj imprezę z okazji Dnia Babci i Dziadka, no i miał nakazane się pilnować - maksymalnie trzy słodycze. Otóż, nie wziął nic kompletnie. To się nazywa dyscyplina.

12.00 - zupa kalafiorowa z makaronem Orzo (wyszła gęsta jak wojskowa grochówa, ale chudziutka przecież)

2 mile z Leslie z dodatkowymi ćwiczeniami na mięśnie brzucha i nóg - 40 minut

Wyszperałam sobie w necie kilka fajnych przepisów na posiłki węglowodanowe i kilka nadaje się na zabranie ze sobą w podróż, więc muszę zakupić kilka produktów i będę dzisiaj wieczorem pichcić kotleciki i pieczeń warzywną.

24 stycznia 2013 , Komentarze (5)

Hm, jak czytałam wczoraj wieczorem pamiętniki, doszłam do wniosku, że w porównaniu z innymi osobami na diecie, ja strasznie dużo jem i to rzeczy, z których część w ogóle nie pojawia się w menu innych dietowiczek. Prawdę mówiąc, nawet nie liczę kalorii, ot tak na oko się orientuję, ale to wszystko. I co? I kurde, chudnę. Dzisiaj waga pokazała: 93,5 kg. A minęło raptem 10 dni.
Oby się tylko nie okazało, że to jednak za szybko. No ale z drugiej strony, co mam zrobić? Nie jestem głodna, dostarczam organizmowi urozmaiconą dietę, w której znajdują się wszystkie niezbędne składniki i nawet owoce jem (średnio 1-2 sztuki dziennie, \czyli w sam raz, jak sądzę). Hm... Może to dlatego, że mam sporo do zrzucenia, ale w sumie z drugiej strony nie AŻ TYLE przecież. Ok, chyba zrobię dzisiaj fotograficzną dokumentację, żeby było widać nie tylko co, ale także ile.
Nie zrozumcie mnie źle, oczywiście, że się cieszę, ale nie chciałabym, żeby się okazało, że potem mi nagle stanie i będzie deprymująco stało tygodniami, albo że się nabawię jakiegoś choróbska, no albo najgorsze, że zostanie mi fałd skóry w dole brzucha (oj, oby nie to!). Trzeba pomyśleć koniecznie o jakiś zabiegach w tym temacie, jak tylko będzie trochę grosza.

9.00 - owsianka (taka z torebki z serii COŚ NA ZĄB) + 1/2 grejpfruta

Albo prawda jest taka, że zmiana stylu życia i sposobu odżywiania dała mojemu metabolizmowi prawdziwego kopa w zadek.

U młodego trochę gorzej. Pilnujemy kalorii, ale dzisiaj waga pokazała 46,7 kg, czyli ten spadek był tylko pozorny (woda?!), z drugiej strony trochę mnie to zaniepokoiło, że mu tak skacze w te i wewte. Po feriach zrobimy TSH, bo zaczynam mieć podejrzenia, tym bardziej, że te wybuchy emocjonalne też mogą być po prostu przejawem choroby. No, ale koniec końców, schudł niecały kilogram i zgubił 2 cm w pasie, a to już coś. Te centymetry są niejako bardziej namacalne, a więc bardziej wiarygodne.

23 stycznia 2013 , Komentarze (1)

18.30 - grillowana pierś (połowa sporego fileta) + jogurt naturalny z otrębami i błonnikiem

Gotuję sobie na jutro zupkę kalafiorową z mrożonki plus makaron Orzo. mam nadzieję, że będzie pyszne i sycące, a jutro 3 W, więc się przyda. W ogóle jakby więcej gotuję, hehe, odkąd jestem na diecie i generalnie spędzam więcej czasu w kuchni.

Niepotrzebnie wypiłam dzisiaj trzy kawy, w tym jedną bez mleka i na dodatek zbyt późno, ciekawe, jak to wpłynie na moje spanie dzisiaj w nocy. Ech, niby już się ogarnęłam, ale głupoty mi się jeszcze zdarzają, niestety.

Plan żywieniowy na jutro:
W - owsianka + 1/2 grejpfruta
W - zupa kalafiorowa
W - sałatka z roszponki, szpinaku, ogórka, kiełków, pomidora i rzodkiewki
B - tatar + chlebek dukanowski
B - niewykluczone, że sernik na zimno u mamy, ten prawdziwie beztłuszczowy (lol!) + jogurt naturalny z otrębami

Idę wieszać pranie i pozmywać.

UPDATE: sernika nie będzie, bo jednak się nie zsiadł, hehe. Znaczy się, drugie B będzie się składać z rybki i jogurtu.

22.00 - sałatka z mozzarelli (jako, że późna pora, zjadłam tylko połowę i wystarczyło)
Na dobre spanie zrobiłam sobie 20 minut ćwiczeń z ciężarkami na całe ciało. Łącznie daje to 75 minut ćwiczeń dzisiaj, wow!

23 stycznia 2013 , Komentarze (4)

Zaczynam być w lekkim szoku. Dzisiaj na wadze oczy me ujrzały magiczną cyfrę: 94,00. Po prostu czad. Tydzień czasu i 2 kilo w dół. Jest się z czego cieszyć.

8.30 - kromka chleba pełnoziarnistego ze świeżym szpinakiem, kiełkami, pomidorem i ogórkiem + jogurt owocowy
12.00 - jajecznica na mleku z łososiem i twarożkiem (pyszności)

Zrobiłam:
1 milę z ciężarkami (ok. 1 kg) - 15 min
ćwiczenia z piłką na abs (program Suzanne Deason, mix jogi i pilates) - 40 min

Poza tym chyba zaczynają się dziać pozytywne rzeczy w kwestii mojego biznesu, na razie powoli i nie ma się co podniecać, ale chyba idzie ku lepszemu. Trzymajcie kciuki, żeby tak było.

Uciekam, bo zaraz mam zajęcia z moimi dzieciaczkami.

EDIT:
14.30 - warzywa z patelni + 1/2 greipfruta

22 stycznia 2013 , Komentarze (2)

17.30 - porcja tatara z ogórkiem i cebulką, 2 kawałki chlebka dukanowskiego
19.30 - sałatka z rukoli, roszponki, szpinaku, kiełków, pomidora i ogórka + 1/2 grejpfruta
21.30 - 3 kawałki chlebka duk. z pasztetem z zająca i ogórkiem kiszonym

Ot i na tyle. Za późno wróciliśmy, żeby mi się chciało bawić w przygotowywanie planowanej sałatki z mozzarelli - zostanie na jutro. I nie wiem, czy poćwiczę, bo chyba mi się już nie chce, hehe - no ale ćwiczyłam dzisiaj, więc jest ok. Zauważyłam, że coraz lżej mi się wchodzi na 4 piętro, praktycznie bez zadyszki, a to dobry znak.

Bilans dnia alkoholowy = 0.

Trochę mi się niektóre kwestie prostują, a przynajmniej w jakimś stopniu, chociaż daleko do ideału. Myślę jednak pozytywnie, wizualizuję pozytywny obrót spraw, więc powinno być w porzo.

Plan na jutro:
W - chleb pełnoziarnisty ze szpinakiem, pomidorem, ogórkiem i kiełkami + jogurt owocowy
W - warzywa
B - grillowana pierś z kurczaka + jogurt naturalny z otrębami i błonnikiem
B - sałatka z mozzarelli light
B - jajecznica z wędzonym łososiem (przepis z diety Dukana)

Na marginesie, byłam dzisiaj z wizytą u teściów i grzecznie, acz stanowczo odmówiłam ogromnego kawała sernika na zimno. O ile jestem skłonna zjeść kawałek u mojej mamy, bo ona robi wersję o zmniejszonej ilości cukru i tłuszczu, to u teściowej wolałam nie ryzykować = zgodnie z przepisem, którego ona używa, sernik jest bombą kaloryczną. Ale żeby było ciekawiej, robiłam dzisiaj sernik u mojej mamy i zrobiłam wersję MEGA odtłuszczoną! zapomniałam w ogóle dodać tłuszczu - czyżbym aż tak przesiąknęła dietą?! Normalnie popłakałam się prawie ze śmiechu, jak sobie to uświadomiłam. Jutro dam Wam znać, czy zsiadł się na tyle, żeby można go było jeść, czy niekoniecznie...

P.S. Wrrr i to duże, przez głupotę zostawiłam na wierzchu taśmę do ćwiczeń, tę moją najbardziej ulubioną. I już jest do wywalenia, bo dorwał się do niej jeden z moich kotów. Wkurzyłam się, ale głównie na siebie, bo koty durne pod tym względem są, a w każdym razie dla niej to była po prostu zabawka, ech... Mam kilka taśm, ale ta była taka najlepiej rozciągnięta i jakoś najfajniejsza.

22 stycznia 2013 , Komentarze (3)

Jakoś tak mi się pozytywnie zrobiło na duszy...

Zrobiłam 3 mile z Leslie! TRZY MILE, jestem z siebie dumna, zwłaszcza, że wybrałam sobie jeden z trudniejszych jej programów, z mnóstwem machania nogami itd. 45 minut dobrego wysiłku.

13.00 - smażony sandacz + jogurt naturalny z otrębami i błonnikiem jabłkowym w proszku.

Sandacz jest bardzo smaczny, ale skubany ma tyle ości, że więcej z nim roboty niż jedzenia, lol.

No i znalazły się moje ukochane, czerwone rękawiczki, które wczoraj myślałam, że zgubiłam. Nawet młodemu było przykro, bo "takie fajne były". Ale się znalazły! To chyba pozytywny znak!

Ciekawe, czy wieczorem zdołam trochę poćwiczyć. To będzie zależało od moich mięśni, na razie czuję je, ale są w lepszej formie niż wczoraj.

No dobra, gadu gadu, a komu w drogę, temu czas. Muszę sobie przygotować na wyjście tatara i lecę, bo musimy dzisiaj odwiedzić drugą babcię i dziadka, potem na angielski, a potem jeszcze do pierwszych dziadków - pomagam mamie robić sernik na zimno. I jeszcze zakupy muszę zrobić, tudzież kurtkę wymienić, bo kupiłam dla młodego, ale taka jest na styk, lepsza byłaby nieco większa.

Także kończę kawę i zmykam. No bo jednak dzisiaj na kawę się skusiłam...

M mnie straszy śniegami zaspami i brakiem prądu na Śląsku i każe przemyśleć wyjazd na ferie. Tylko, że pobyt i podróż opłacone, więc trochę mi jednak szkoda kasy, zwłaszcza, że nie śpimy na pieniądzach. A jak nie pojadę, a pogoda np. po niedzieli odpuści, to będę sobie pluła w brodę. Ech, życie...

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.