Jakoś tak mi się pozytywnie zrobiło na duszy...
Zrobiłam 3 mile z Leslie! TRZY MILE, jestem z siebie dumna, zwłaszcza, że wybrałam sobie jeden z trudniejszych jej programów, z mnóstwem machania nogami itd. 45 minut dobrego wysiłku.
13.00 - smażony sandacz + jogurt naturalny z otrębami i błonnikiem jabłkowym w proszku.
Sandacz jest bardzo smaczny, ale skubany ma tyle ości, że więcej z nim roboty niż jedzenia, lol.
No i znalazły się moje ukochane, czerwone rękawiczki, które wczoraj myślałam, że zgubiłam. Nawet młodemu było przykro, bo "takie fajne były". Ale się znalazły! To chyba pozytywny znak!
Ciekawe, czy wieczorem zdołam trochę poćwiczyć. To będzie zależało od moich mięśni, na razie czuję je, ale są w lepszej formie niż wczoraj.
No dobra, gadu gadu, a komu w drogę, temu czas. Muszę sobie przygotować na wyjście tatara i lecę, bo musimy dzisiaj odwiedzić drugą babcię i dziadka, potem na angielski, a potem jeszcze do pierwszych dziadków - pomagam mamie robić sernik na zimno. I jeszcze zakupy muszę zrobić, tudzież kurtkę wymienić, bo kupiłam dla młodego, ale taka jest na styk, lepsza byłaby nieco większa.
Także kończę kawę i zmykam. No bo jednak dzisiaj na kawę się skusiłam...
M mnie straszy śniegami zaspami i brakiem prądu na Śląsku i każe przemyśleć wyjazd na ferie. Tylko, że pobyt i podróż opłacone, więc trochę mi jednak szkoda kasy, zwłaszcza, że nie śpimy na pieniądzach. A jak nie pojadę, a pogoda np. po niedzieli odpuści, to będę sobie pluła w brodę. Ech, życie...
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
Swarowska
22 stycznia 2013, 13:43Po mojej diecie będę Twoje menu podkradać bo już jak czytam to mi się podoba :) Aż tak chyba źle nie będzie na tym Śląsku .