Dzień pierwszy. Wiem, wiem, łatwiej by było w grudniu, a nie teraz przy upałach, niestety stawy bolą coraz bardziej. Podejrzenie cieśni nadgarstka się potwierdziło. Zaprzestałam ćwiczeń i jest trochę lepiej. Za to kolano nie przestało boleć, chociaż nie biegam już od prawie 3 miesięcy. Jest lekki obrzęk, ale na USG nie wyszły jakieś poważne zmiany. Mogę zapomnieć o bieganiu i ćwiczeniach ze sztangami, to nie dla mnie.
Mam zagwozdkę odnośnie roweru. Przy dłuższej jeździe zaczynał boleć mnie kark i sztywniały palce. W sklepie rowerowym doradzono mi zmianę mostka. Wymieniłam go na dłuższy i rzeczywiście zmieniła się moja pozycja na rowerze, siedzę wyprostowana i nie boli mnie już kręgosłup. Za to po pierwszej jeździe, ledwo 44 km tak mnie bolały uda, że nie mogłam chodzić, co wprawiło mnie w zdziwienie, bo nigdy mnie nie bolała ta część ciała po rowerze. I chyba dla kolan też to jest obciążające. Żeby było śmiesznie, to w niedzielę zrobiłam traskę 95 km i nic mnie nie bolało. Nie wiem, co robić, ta zmiana jest dla kręgosłupa dobra, ale chyba niekoniecznie dla kolan. Geometria ramy jest teraz jakaś zaburzona, pod innym kątem naciskam na pedała i boję się popsuć kolana, więc chyba wrócę do starego mostka, może wystarczy założyć na kierownicę rogi i się poprawi.
Co do lodów, to jestem już uzależniona. Od 3 tygodni wcinam codziennie lody, do tego wpadają inne słodkości. Wyczytałam, że cukier zaostrza stany zapalne w organizmie. To może dlatego ten ból w kolanach nie przechodzi. Będzie ciężko, ale chcę spróbować. Z dobrych rzeczy, to melduję, że od tygodnia wstrzymuję się z piciem kawy przez pół godziny od wstania. Niby wiedziałam, że tak powinno się postępować, ale zawsze to olewałam. Dopiero pogorszenie wyniku TSH z 1,8 na 2,9 mnie zmotywowało. Poczekam jeszcze 5 tygodni i ponownie zrobię badania pod tym kątem.
Waga od kilku tygodni w miarę stabilna, w okolicy 53 kg. Nózie by zyskały na smukłości, gdybym zrzuciła jeszcze choć kilo, ale dziwnie mi dobrze w tej wadze, lubię się w niej.