Pamiętnik odchudzania użytkownika:
cholerah

kobieta, 84 lat,

164 cm, 53.10 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

18 sierpnia 2022 , Komentarze (3)

Dzień pierwszy. Wiem, wiem, łatwiej by było w grudniu, a nie teraz przy upałach, niestety stawy bolą coraz bardziej. Podejrzenie cieśni nadgarstka się potwierdziło.  Zaprzestałam ćwiczeń i jest trochę lepiej. Za to kolano nie przestało boleć, chociaż nie biegam już  od prawie 3 miesięcy. Jest lekki obrzęk, ale na USG nie wyszły jakieś poważne zmiany. Mogę zapomnieć o bieganiu i ćwiczeniach ze sztangami, to nie dla mnie. 

Mam zagwozdkę odnośnie roweru. Przy dłuższej jeździe zaczynał boleć mnie kark i sztywniały palce. W sklepie rowerowym doradzono mi zmianę mostka. Wymieniłam go na dłuższy i  rzeczywiście zmieniła się moja pozycja na rowerze, siedzę wyprostowana i nie boli mnie już kręgosłup. Za to po pierwszej jeździe, ledwo 44 km tak mnie bolały uda, że nie mogłam chodzić, co wprawiło mnie w zdziwienie, bo nigdy mnie nie bolała ta część ciała po rowerze. I chyba dla kolan też to jest obciążające. Żeby było śmiesznie, to w niedzielę zrobiłam traskę 95 km i nic mnie nie bolało.  Nie wiem, co robić, ta zmiana jest dla kręgosłupa dobra, ale chyba niekoniecznie dla kolan. Geometria ramy jest teraz jakaś zaburzona, pod innym kątem naciskam na pedała i boję się popsuć kolana, więc chyba wrócę do starego mostka, może wystarczy założyć na kierownicę rogi i się poprawi.

Co do lodów, to jestem już uzależniona.  Od 3 tygodni wcinam codziennie lody, do tego wpadają inne słodkości. Wyczytałam, że cukier zaostrza stany zapalne w organizmie. To może dlatego ten ból w kolanach nie przechodzi. Będzie ciężko, ale chcę spróbować. Z dobrych rzeczy, to melduję, że od tygodnia wstrzymuję się z piciem kawy przez pół godziny od wstania. Niby wiedziałam, że tak powinno się postępować, ale zawsze to olewałam. Dopiero pogorszenie wyniku TSH z 1,8 na 2,9 mnie zmotywowało. Poczekam jeszcze 5 tygodni i ponownie zrobię badania pod tym kątem.

Waga od kilku tygodni w miarę stabilna, w okolicy 53 kg. Nózie by zyskały na smukłości, gdybym zrzuciła jeszcze choć kilo, ale dziwnie mi dobrze w tej wadze, lubię się w niej.

21 maja 2022 , Komentarze (1)

Taka byłam z siebie dumna, że w końcu zmobilizowałam się do ćwiczeń. Bez szału, ale starałam się te 2 razy w tygodniu poćwiczyć, a jak czas pozwolił to i pobiegałam, tak średnio 1w tygodniu. To nie jest aktywność fizyczna zbyt regularna i gdybym miała więcej czasu, to chciałabym dwa razy tyle czasu poświęcać na ćwiczenia. Raz w tygodniu, w niedzielę chodziłam na sztangi, ćwiczenia z instruktorem przy muzyce, bardzo delikatne obciążenie. I co? Zaczęły mi miesiąc temu nad ranem drętwieć palce prawej dłoni i boleć. A ponieważ dzień wcześniej byłam na rowerze, pomyślałam, że mnie przewiało i to reumatyzm. Brałam 5 dni leki przeciwzapalne i nie przechodziło. W trakcie konsultacji telefonicznej z reumatologiem dowiedziałam się, że to prawdopodobnie od nadgarstka. I rzeczywiście po 10 dniach zaczął boleć mnie nadgarstek, wtedy  zrezygnowałam z ćwiczeń ze sztangami.

Ortopeda również podejrzewa zespół cieśni nadgarstka i zlecił badanie przewodnictwa nerwowego. Boję się zabiegu, bólu i braku sprawności. Poszłam do fizjoterapeuty, bo wyczytałam, że zabiegi mogą pomóc. Po jednej wizycie nie widzę poprawy, ale fizjoterapeuta sugerował, że to może przejść samoczynnie, że nasze ciało może się "samonaprawić", jeśli da mu się na to szansę. 

Ortopeda nie zabronił mi jeździć na rowerze, fizjoterapeuta zalecił 2 tygodnie abstynencji w tym zakresie.    2 tygodnie przeżyję, ale nie wyobrażam sobie życia, a nawet sezonu letniego  bez roweru. Generalnie jestem mocno zestresowana, nie wiem, czy to sport się przyczynił do tego stanu rzeczy, czy jest jakaś inna przyczyna. Niepokoi mnie też ból w lewym kolanie, boję się biegać, żeby sobie nie zaszkodzić, a jednocześnie potrzebuję takiego typu ruchu. Uwielbiam ruch na świeżym powietrzu, to mnie niesamowicie odpręża i poprawia samopoczucie.


6 lutego 2022 , Komentarze (4)

Od początku roku zrzuciłam już 3kg, a konkretnie trzy razy p 1kg, które wracały do mnie z prędkością światła i po 3 dniach znów byłam w punkcie wyjścia. Mam wrażenie, że ja tak naprawdę nie chcę schudnąć, bo wystarczyłoby utrzymać tak z tydzień ten spadek, a potem iść dalej za ciosem. Liczę na szybsze ocieplenie i możliwość pedałowania, regularny ruch na świeżym powietrzu pomógłby mi w spalaniu tego, co pochłaniam.

Teraz znów tendencja wzrostowa, bo wczoraj zero ruchu, nawet na chwilę nie wyściubiłam nosa z domu. Nie powinnam może narzekać, bo staram się jeść w miarę zdrowo, czyli porcja warzywek, zupy i kasze, ale oczywiście gubi mnie podjadanie. Szczególnie w sytuacji stresowej, czuję wtedy taki silny niepokój i mózg woła "cukruuuuuuu" i oczywiście idę za tym wołaniem  wrzucam do paszczy, co mi wpadnie w łapy. Wczoraj nawet otwarłam leżące w piwnicy od 2 miesięcy ptasie mleczko i odpuściłam po 4 sztukach. Blee, chyba wyląduje w koszu, bo smakowało jak nic. A dopadł mnie dół, bo lokator chce wcześniej rozwiązać umowę najmu i mam obawy, że ciężko będzie wynająć mieszkanie tak w środku zimy i pandemii, gdy studenci przeszli na zdalne, a firmy się zamykają. 

Z pozytywów to stwierdzam, że 4 miesiące ćwiczeń dają już widoczne gołym okiem efekty. Jest progres siły, a i ciałko fajnie się zmienia. Spróbowałam trochę ćwiczyć na siłowni, ale się przestraszyłam, kiedy wyszły mi żyły na bicepsach. Doczytałam, że to na skutek braku tkanki tłuszczowej. I jak ja mam sobie rozbudować te moje ramionka, przydałaby mi się jakaś fachowa konsultacja.

25 grudnia 2021 , Skomentuj

Nie ważyłam się kilka dni i waga poszybowała w górę, grubo ponad satysfakcjonujący mnie wynik. I panika na statku. To spowodowało, że wczoraj nie tknęłam ciasta, a dziś próbowałam nieco makowca na śniadanie. Tak całkiem ze słodkości nie chciałabym zrezygnować, bo je uwielbiam, ale staram się trzymać w ryzach. Chyba potrzebowałam takiego kopa, żeby się wreszcie opamiętać, bo przesadzałam z czekoladą ostatnio. I widok w mnie w sukience, którą trzymałam specjalnie na święta zadziałał, nie wyglądałam tak, jak sobie wymarzyłam. Sukienka do zwrotu, to chyba jednak nie fason dla mnie. Jedzenie przemyślane, żadnego już folgowania sobie od 2 dni, makowiec nie smakował aż tak zarąbiście, jak wyglądał, więc mu dałam spokój. I mam jasno określony cel, a to pomaga. Te dwa kroki w tył mi tym razem pomogły, teraz już będzie tylko do przodu, a potem trzymać się obranego kursu i tak już do końca. 

2 grudnia 2021 , Komentarze (6)

Czy nasze życie zmieni się w czarodziejski sposób? Moje nie, schudnięcie 2 kg to tak naprawdę zabawa na 2 tygodnie, wystarczy konsekwencja. A jednak roi się tu od stojących w miejscu, obojętnie, czy do szczęścia brakuje 2 czy 20 kg. Co nas blokuje? Co mnie blokuje?

Czyżby lęk? Lęk przed schudnięciem. Bo wtedy trzeba zmierzyć się z prawdziwymi problemami, spojrzeć im prosto w oczy. A tak, wszystko się kręci wokół jedzenia, spalania itp.

Kiedy schudnę, to może wreszcie zobaczę, że od 20 lat dreptam w miejscu i nie rozwijam się zawodowo, ani w żadnej innej dziedzinie. Rozmyślam, co zjeść, aby pozwolić sobie na słodkie grzeszki bez bolesnych konsekwencji w postaci przyciasnej garderoby. Ale nie robię nic, by zmienić pracę, tkwię tam od 15 lat i wkurza mnie to, ale boję się zmian. 

Dziś rano nareszcie upragniona cyferka na wadze, o którą walczę od kilku miesięcy. I co? Sama sabotuję swoje schudnięcie. Kto zjada 200g czekolady na raz i po co?  Wepchnęłam w siebie, jak do gęsi tuczonej na wątróbkę, nawet nie smakowała zbyt rewelacyjnie. Teraz mam powód, żeby być na siebie złą. I na powrót będę kombinować, jak tu zbić wagę, i tak w kółko, jakby nie było ciekawszych zajęć.

22 września 2020 , Komentarze (13)

Wyboista jest ta moja droga walki z nałogami czy też złymi nawykami. Jeden krok do przodu i dwa do tyłu.

1. KAWA

Mój narkotyk, bez niego ciężko otworzyć oczy z rana. A jednak na krótką chwilę udało mi się pokonać dziada. Wystarczył jednak powrót do pracy po urlopie, konieczność wczesnego wstawania i już porzuciłam zbożówkę na rzecz kawy fusiastej, aromatycznej, dającej kosmicznego kopa. Codziennie obiecuję sobie, że od jutra wracam na drogę zdrowia i grzecznie piję wodę z cytryną, a potem kubek kawy zbożowej. I tak , jasne, wypijam wodę, potem zbożówkę, a następnie...... szatan kusi i wygrywa. Boję się bólu głowy i ospałości. 

A Wy? Udało Wam się  pokonać swoją słabość do małej czarnej?

2. CUKIER

No ja mogę żyć bez słodyczy, ale czy można żyć bez lodów, kiedy jest tak cudownie ciepło????

Słaba ja, wiem doskonale, że to zbędne kalorie, cera się psuje , zatwardzenie murowane. Czy na pewno marzę o ponownym spotkaniu z proktologiem za 200 PLN za kwadrans i drugie tyle na leki? 

3. PIWKO

Usprawiedliwianie się faktem, że ciepło, że pić się po rowerze chce jak diabli, to żenada w czystej postaci. Woda z cytryną czy herbata owocowa też by dała radę na zaspokojenie pragnienia, ale lepiej się psychicznie zamulić, prawda? A potem kłopoty ze snem i dzień do bani. Fajnie?

4. INTERNET

Bo przecież tyle ciekawych wpisów tu i tam, i FB tylko na chwilkę przejrzeć, a po drodze tyle bzdur......

No dobra, artykuł o medycynie chińskiej był ciekawy, ale czy musiałaś naprawdę czytać go o północy?

A rano ciężko wstać, no to kawusia i tak w kółko....

5. ZAKUPY

Zawsze coś jest potrzebne, a to nowe buty, a to koszulka na fitness, a to promocja w Smyku..... kupiłam dziecku tyle sukienek na lato, że nie miała kiedy w nich chodzić. Teraz będę je odsprzedawać za bezcen. Czas w sieci leci, bo trzeba przejrzeć milion stron, a i kasy od tego nie przybywa. Też tak masz?

To są moje grzechy główne, zrobiłam rachunek sumienia, teraz trzeba podjąć kolejne kroki.

25 sierpnia 2020 , Komentarze (3)

Te 30 dni bez cukru rafinowanego wytrzymać poszło gładko. Ale co dalej? Ano klapa na całego.   Najpierw jedne lody, za 2 dni drugie, potem tort na urodzinach, ciasteczka........ I tak w kółko. Wracam  niestety na stare tory. Nie mogę ograniczać cukru, ja muszę go wyeliminować. Toteż ogłaszam  wszem i wobec, że startuję z kolejnymi, tym razem  60 dniami bez cukru. Jutro dzień pierwszy. Trzymajcie kciuki, żeby się udało.

21 lipca 2020 , Komentarze (5)

Niemożliwe stało się ciałem. Nie jem cukru  i nie pragnę tego. Brak pogody pomaga. Obojętnie mijam lodziarnie, nawet domowym wypiekom mówię zdecydowanie "nie".

Mam zamiar przejść te 30 dni detoksu, to nawet nie jest trudne, jak się wcześniej obawiałam. Chciałabym zmienić wiele nawyków, które zdecydowanie mi nie pomagają. Więcej snu, więcej warzyw, rzucić wreszcie kawę i piwko, mniej bzdur w internecie przeglądać....

Waga nie idzie w górę,a nawet momentami spada poniżej 51. Trudno przytyć, kiedy nie tyka się słodkiego. Grzeszę jedynie migdałami i orzechami, kiedy mam stresa i chcę się uspokoić. Chleba nie mam zamiaru wyrzucać ze swojego jadłospisu. Zamiast wędlin i sera wypróbowuję różne pasty samodzielnego wyrobu. Kusi mnie spróbować samemu upiec chleb na zakwasie, bo mam niewykorzystane zapasy mąki chlebowej. Może podpowiecie jakiś przepis?

12 czerwca 2020 , Skomentuj

Waga nie rośnie, choć jakoś specjalnie się nie staram, żeby spadała. Jem chyba normalnie. Niestety nie tak zdrowo, jak bym jeść powinna. Te 30 dni bez słodkiego okazały się totalnie nierealne. Jadam lody, małym piwkiem wieczorem nie pogardzę. A dziś upiekłam ciasto z truskawkami i sama chyba z jedną czwartą blaszki wciągnęłam.

Jem też dużo chleba. Jem, bo lubię. Mam swój ulubiony żytni na zakwasie i się nie ograniczam. Nie codziennie, ale staram się kilka razy w tygodniu jeść kaszę jaglaną na śniadanie zamiast chleba, ale szybko po niej głodna się robię, a po chlebie długo jestem syta.

Pomimo nietrzymania się restrykcyjnie diety dolegliwość nr 1 ustąpiła, teraz wzięłam się za dolegliwość nr 2. Tym razem poszłam na fundusz, bo zaczęli przyjmować. Zaczęłam brać leki, mam nadzieję,że pomogą. na USG jakiś polip wyszedł, nic więcej się nie dowiedziałam. Darmo nikt z pacjentem nie rozmawia, pani doktor na NFZ zajęta była wypełnianiem papierologii, kazała tylko ustalić z rejestratorka kolejną wizytę i do widzenia. 

23 maja 2020 , Skomentuj

Jakoś tak wyszło. I nie zanosi się, żeby to szybko uległo zmianie. W końcu udało mi się pójść do specjalisty i mam zakaz słodkiego i piwka na 30 dni. :(.

Słabo to widzę, bo to właśnie czas lodów nastał i piwka wieczornego. Od wczoraj rzeczywiście się słucham i po południu lodów nie było, ale wieczornemu  Brzękusiowi  już się nie oparłam.

Nie wiem, czy to w ogóle realne jest, żeby cukru nie tykać, zwłaszcza w ciepłej porze roku. Tak cały miesiąc bez słonego karmelu, bez mascarpone?

Ale skoro już zapłaciłam doktorkowi i niemałą sumkę w aptece zostawiłam, to trzeba spróbować. Swoją drogą, to by ciekawe doświadczenie było. Czy ulegnę pokusie?

Mam dość już dolegliwości i chyba się poświęce.

W temacie izolacji poluzowało się, Młoda już nawet bawi się na dworze z jedną koleżanką, do przedszkola z tygodnia na tydzień coraz więcej dzieci chodzi. Może by tak babcia się zlitowała i wpadła od czasu do czasu w odwiedziny, bo juz padamy na pysk, a Młoda nie do zdarcia, coraz bardziej uparta, chce za wszelką cenę postawić na swoim i wpada w histerię, jak coś nie po jej myśli.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.