Nie chce mi sie pisać za duzo na temat K. Ale tak jak wydawało się, ze będzie wszystko okej trochę sie zmieniło zaraz po Sylwestrze. Świeżo 1.01.2024 napisała do mnie koleżanką, która poznałam razem z K., ze została zghostowana i od słowa do słowa wyszło ze przez K. a ja nie miałam pojęcia, ze ze sobą piszą. Miałam świadomość ze niby sie kumplują, jednak ja jej nic nie mówiłam, ze cały czas jestem w kontakcie z K. i to tak na poważnie. Przyznałam sie jej, nie chciałam jej kłamać skoro już taki temat wyszedł. Ona sie zapytała od kiedy piszemy i o czym, bo chce sb coś zweryfikować. O czym to jej nie powiedziałam, bo to prywatne, jedynie obie naprowadziłyśmy sie na temat. On była bardzo zła, zadzwoniłyśmy sie jeszcze wieczorem, kiedy ja byłam na imprezie, mnie było po prostu mega przykro i smutno. Użyła w jego kierunku słów „fuck boy”, więc wiele więcej nie było mi trzeba, i tak nie miałam do niego zaufania. Powiedziałam jej, ze go blokuje i tak zrobiłam, jednak ostatecznie powiedziałam, ze wolę z nim na ten temat pogadac i sama dojść do jakichś wniosków. Łatwe to nie było, bo nie mogłam zapytać wprost o co chodzi, bo nie mogłam zdradzić uczuć koleżanki w stosunku do niego, bo gdy ochłonęłam, czułam, ze ona musiała coś opatrznie zrozumieć. Rozmawiałam z nim przez pare kolejnych dni i od słowa do słowa kompletowałam sobie informacje, wyciągałam wnioski i weryfikowałam prawdę. Ciężkie to kiedy nie można dosłownie o nic zapytać jedynie być skazanym na to co mówi ktoś inny. Ale wyszło, ze on sie z nią tylko kumpluje (tak jak było to zawsze).
Ostatecznie spotkał sie ze mną. Przejechał ponad 300km (650 km w 2 strony) mega spontanicznie, tylko na 3 godziny. Nic nie chciał, tylko rozmawialiśmy, starał sie udowodnić, ze mu zależy i nie myśli o jednym, tak mówił. Wszystko było Ok.
następnego dnia miałam tak wielka gowno burze w pracy, ze większej nie miałam w życiu zawodowym jeszcze. Spędziłam 5,5h na różnych callach o gownie tak na prawdę, wyjaśniających motywację, samopoczucie, zawodowe żale i inne takie. Bitwa o stołek sie zaczęła między 2 laskami i od razu zaczęli podejrzeć mnie, ze i ja dołączam do bitwy tylko dlatego ze mam swoje zdanie i je wyrażam, jestem konkretne i szybka. Przez co nie zajrzałam do telefonu nic, a okazało sie ze K. jedzie dzis do Warszawy i to było oczywiste ze spotka sie z ta nasza koleżanką. Ja zauważyłam to dopiero po fakcie, kiedy już sie z nią spotkał i wysłał mi zdjęcie i wiadomość „MUSIMY POROZMAWIAĆ”.
Koleżanką nie wiedziała, ze ja z nim dalej rozmawiam i sie widziała, więc zrobiła mu gowno burze, ze gra na dwa fronty. I pisze mi takie rzeczy (ja jej nie mówiłam co pisze, Ale podpytałam sie jej czy coś jej sugerował, ona ze no nie, ona sie zapytała czy mi tak, no powiedziałam jej, ze z mojej perspektywy sie zadeklarował i tyle, a nie ze gadaliśmy o bóg wie czym). On sie wkurwil, ze jej wszystko wypaplałam, chociaż sama prosiłam o tajemnice. Bo on uważał, ze rozmawialismy o tym częściej a nie tylko ten 1 raz i, ze powiedziałam jej wszystko, tak on odebrał to co ona mu powiedziała. On jeszcze w między czasie coś powiedział, ze nie chce psuć relacji między mną i ta koleżanką i nim i niech wszyscy sie kumplujmy tylko i tyle. Tez byłam zła na niego. Starałam sie to wyjaśnić, chociaż mega nieumiejętnie to wszystko wyszło. Był zajęty, nie chciał gadać przez telefon, więc mogłam sie wytłumaczyć tylko jakimiś gowno głosowkami, gdzie jak on mi coś nagrał to strzelil tyle zarzutów w 1 wiadomości, ze aż nie wiedziałam do czego sie odnieść i to jeszcze tym żałosnym, kpiącym tonem. I generalnie od słowa do słowa poszło wszystko dalej. Zostalam zmieszana z błotem. Ze jestem żałosna, nieszczera, ze mu sie ze mną nie chce więcej gadać, ze nic ode mnie nie chce więcej. Fałszywa, dziecinna i tak dalej. Ostatecznie powiedziałam, ze biorę to na klatę i niech będzie, ze to ja popsułam.
Cały tydzien nie odzywałam sie do tej koleżanki. Była zła, rozczarowana i poczułam sie „sprzedana”. Myślałam ze jesli sie spotkają to wyjaśnia sobie SWOJE sprawy a nie ta koleżanką wciągnie mnie w ich tematy. Ja nie poruszyłam ani słowa o niej, ze ona jest w nim zakochana czy cokolwiek. Poczułam sie „sprzedana” przez nią. Ostatecznie pogadalysmy nieco. Ona sie spytała czy to prawda, ze K. miał nic jej nie mówić, ze sie ze mną spotkał. Wkurzylam sie, ze K. jej o tym powiedział, skoro chciał niby, żebyśmy sie nie kłóciły i nie chce między nami mieszać. Napisałam do niego, ze to śmieszne ze prawi mi morały o dochowaniu tajemnicy, skoro sam przy pierwszej okazji wypaplal to czego miał nie mówić. Finalnie znowu zostałam zjechana od góry do dołu.
Już dwa razy musiałam przemilczeć ten temat, kiedy koleżanka o to zapytała… Jak zapyta 3 raz, będę musiała jej COKOLWIEK powiedzieć. Liczę, ze temat tego „trójkąta” jest zamknięty i już więcej nie wróci.
Natomiast zerwałam kontakt z moim crushem dla tego K. Z Organizatorem Sylwestra widziałam sie raz na urodzinach koleżanki. Przyjechał po mnie, nie wiedziałam, ze będziemy sami. Trochę za duzo wypiłam, nic złego nie zrobiłam, ale mimo wszystko powinnam trzymać trochę większy dystans.
Czyli rok 2023 skończył sie z ręka w nocniku. Z 10 facetow (można by prawie zrobić kalendarz z jednym na miesiąc 😅) został właściwie żaden. Zdecydowana większość dostała kosza z powodu K., żeby na koniec K. dał kosza mi.
może gdyby nie zerwał nam sie kontakt w takich okolicznościach, bolałoby mnie to nieco silniej, ale i tak warto było przeżyć tego kosza. Szczerze chyba nigdy nie dostałam kosza. Kiedyś tu pisałam, ze chciałam coś takiego przeżyć. Chyba jednak mam trochę za twarde serducho, żeby ruszyło mnie to tak mocno jak bym chciała. Ale cieszę sie, ze przeżyłam te wszystkie dramy i przykre sytuacje z K. od początku naszej znajomości, czyli ledwie przez 5 miesięcy. Gdzieś okazało sie, ze jednak ta wrażliwość we mnie jest, co mnie cieszy, nie pamiętam kiedy miałam w sobie tyle uczuć i emocji.