Ulubione

O mnie

Książki, herbata koc. Nic więcej mi nie potrzeba ;)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 5947
Komentarzy: 90
Założony: 18 stycznia 2018
Ostatni wpis: 21 marca 2018

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
bialykruk

kobieta, 31 lat, Szczecin

162 cm, 93.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

21 marca 2018 , Komentarze (13)

hej. Tytuł nie ma podtekstu seksualnego. Jest to raczej opis sytuacji z ostatnich 10 dni. Trzymałam się dzielnie (-7,6kg) a w zeszłym tygodniu poszłooo. No nie mogę przestać żreć. Ale żeby to było żarcie czegoś normalnego. Chipsy, kebab, pizza i lody. Białe pieczywko na śniadanie i obiad normalny jak dla reszty rodziny. Stara się wrócić na dobre tory ale ciężko oj ciężko. Woda mi w ogóle nie wchodzi. 

Miałam dość duży stres w zeszłym tygodniu, nie mogłam jeść przez 2 dni więc się ratowałam energetykami (9 dziennie)a później żeby świętować szczęśliwe rozwiązanie pewnych spraw zaczęłam żryć.

No i przed chwilą zeżarłam chrupki. dziękuję to tyle nie ma nic do dodania.

2 marca 2018 , Komentarze (7)

Dzień dobry z rana!

Dzisiaj było ważenie. I uwaga proszę o werble.... -1,1kg. Dziękuję, proszę już nie klaskać! A tak serio cieszę się z takiego wysokiego spadku bo to ostatni taki w historii ale o tym zaraz. W centymetrach również poleciało od 0,5 do 1cm w każdym obwodzie.


Pisałam w poniedziałek, że moja forma jest żałosna? Teraz jest tylko śmieszna. To znaczy, że przebiła mur 4,8km i zrobiłam piąteczkę! SERIO. Życiówkę walnęłam (czasową na 5km). Pochwaliłabym się ale wiem, że mogą pojawić się niemiłe komentarze więc tylko powiem o wzroście formy i przebiciu muru.


A co do takiego dużego spadku wagi. Dziewczyny na forum (DZIĘKUJĘ!) uświadomiły mnie, że nie powinnam jeść tak małej ilości kalorii a jem w tej chwili 1600 TYM BARDZIEJ, że ćwiczę interwały i praktykuję jogę. Więc zmieniłam suwak spadku wagi tak żeby teraz jeść 1900kcal. Jeśli nie przytyję, bo na spadek nie liczę, to podniosę jeszcze kalorie jeszcze wyżej, żeby mieć z czego obcinać.


A tak poza ważnymi rzeczami:

Małżonek powiedział mi, że jego kolega z pracy widział mnie jak biegam. Oczywiście facepalm jaki zaliczyłam był bezcenny. A biegam w miejscach gdzie prawie nie ma ludzi. Śledzi mnie?! (mysli)


A no i zostałam biegaczem. Inni biegacze zaczęli mnie pozdrawiać. Ci z kijkami patrzą na mnie groźnym wzrokiem ale ci bez kijków się witają. Także pozdrawiam i przybijam piąteczkę wszystkim ćwiczącym.


Trzymajcie się ciepło w te mrozy, przysyłam wam moc pozytywnej energii.

I pamiętajcie bądźcie dla siebie dobrzy <3


Edit:

Nie jaram, nie jem junk food i prawie trzymam dietę (wczoraj zjadłam michę makaronu z kurczakiem i sosem serowym, był pyszniutki!)

26 lutego 2018 , Komentarze (26)

Hej. 

Nie pamiętam czy pisałam o załamaniach dietowych. Pewnie tak. Jednak dzisiaj całkowicie straciłam chęć na cokolwiek. Najchętniej poszłabym spać i obudziłam się 30kg chudsza. Jestem załamana. Poza dietą włączyłam do planu tygodnia trening interwałowy. Spadek wagi jest ale tak mały, że aż żałosny (szloch) Chociaż właściwie moja kondycja jest bardziej żałosna niż spadek wagi(smiech) Jak próbowałam robić trening interwałowy minuta biegu, minuta marszu to myślałam, że umrę na zawał po dwóch turach.

Serio mam dość jedzenia zgodnie z kartką, odmawiania sobie niezdrowych ale pyszniutkich rzeczy. 

Mam ochotę się chamsko nawpierdalać żeby poczuć ukojenie.

 

A tak poza tym to napadało śniegu na tyle dużo, że jest ślisko i wczoraj zjechałam ze schodków przed klatką jak ustawiałam telefon i próbowałam zejść na chodnik. Pierwszy raz w życiu zrobiłam pełny szpagat (smiech) Sąsiad wyszedł zza rogu jak już wstałam z ziemi, więc szybko nogą zamazałam ślady upadku i udawałam, że coś w telefonie znalazłam niezwykle ciekawego. Oczywiście przy takiej ślizgawicy nie było mowy o bieganiu ale przynajmniej pochodziłam w tempie... no w tempie chodziłam.

A złota myśl na dzisiaj to:

Staję na wadze, wciągam brzuch a jednak masa ciała nie spada. DLACZEGO?(smiech)


23 lutego 2018 , Komentarze (7)

Hej cześć. Dzisiaj było ważenie. Zawsze mówię, że drugie śniadanie to mój ulubiony moment dnia. O dniu ważenia mówię, że to najgorszy moment tygodnia, dlatego śpię w piżamie onesie (wzór: stich i wonder woman). Dzisiaj waga pokazała masę o 0,3kg mniejszą niż tydzień temu. Mało. Pewnie dlatego, że spałam w normalnej piżamie (smiech)

Jestem podłamana troszkę. Obwody spadły ale waga cieszy mnie bardziej. W ogóle mierzenie mojego uda to jest hicior. Pomiar uda to jedyny pomiar, który zawsze mnie śmieszy i sprawia, że mam lepszy humor. 

Wiem, że jest tendencja spadkowa i cieszę się ale mocno wzięłam się za kwestię ćwiczeń (interwały) i rozczarowałam się, że nie przyniosło to zamierzonych efektów. Ale ale pocieszam sie, tym że być może zamiast zastoju wagi po 5 tygodniach diety mam maluśki spadek a później poleci na łeb na szyje ;) Chciałabym na Wielkanoc ważyć mniej niż 90kg, może to być 89,9 ale żeby było mniej niż 90. Obawiam się, że jest to niemożliwe.

Inne tałatjstwo:

Jestem z siebie dumna, że wytrzymałam 5 tygodni praktycznie bez potknięć (jeden cheat meal i jeden maluśki gołąbek bez zawijania). Nigdy mi się to nie udało. Zawsze pepsi miała silniejszą wolę niż ja (smiech)

Dodam tylko, że to, że mam dołek nie znaczy, że rezygnuję z diety. Absolutnie nie. Trzymam się dalej.

Trzymajcie się :)

I pamiętajcie bądźcie dla siebie dobrzy <3

PS. Małżon 19 maja ma 30 urodziny. Prawdopodobnie będziemy świętować we dwoje więc chciałabym schudnąć tyle, żeby kupić jakąś super seksi kieckę na kolację. Także mam cel ;)

21 lutego 2018 , Komentarze (4)

Hej cześć i czołem.

Dzisiaj napiszę trochę o planach, których nie mam sporo ale jeden jest jak dla mnie niezwykle ambitny.

No więc tak: zarezerwowałam z małżonkiem domek na wakacje. Jedziemy na urokliwe mazury. Na mazurach podobno mam kupę rodziny od strony mamy. Tydzień błogiego lenistwa z mężem i dziećmi w pięknych okolicznościach przyrody. Nie mogę się doczekać wakacji. Chyba pierwszy raz w życiu ;) 

W tym roku kończę 25 lat i chciałabym zrobić coś wielkiego. Coś takiego, że do końca życia będę o tym wspominać. Jestem prostym człowiekiem, mam proste marzenia i mógłby być to skok ze spadochronem, ale to może zrobić każdy. Więc postawiłam na bieg 10km przy półmaratonie. W takiej formie w jakiej jestem teraz nie mam szans żeby przebiec 21km z hakiem więc zdecydowałam, że przygotuję się właśnie na te 10km. To jestem w stanie zrobić. 


Raport dietowy: trzymam michę i raczej nie zdarza mi się od niej odchodzić. Jestem teraz tym człowiekiem, który nosi jedzenie w pojemniku ;)

Raport wodny: tu nieco gorzej ale i tak odpowiednio. Wypijam 2,5l płynów. Herbata zielona, szklanka wody z cytryną i woda mineralna.

Raport uzależnień: nie jaram, nie jem słodyczy, nie jem fast foodów, nie piję gazowanych napoi. Także jestem na plus :)

Raport aktywności: nie ma się czym chwalić ale idę do przodu i aktywność mam regularnie w tygodniu ;)

Trzymajcie się :)

I pamiętajcie bądźcie dla siebie dobrzy <3

16 lutego 2018 , Komentarze (8)

No to miesiąc minął. To znaczy równe 4 tygodnie. Prawilny miesiąc minie w poniedziałek.

Jaki wynik? To chyba najważniejsze pytanie. Po miesiącu mam 5,3kg mniej i ponad 20cm w obwodach. Obwodami jednak bym się tak mocno nie ekscytowała bo istnieje niezwykle duża szansa, że źle się mierzę. 

Sytuacja rozmiarowa się nie zmieniła. Wciąż na dupsku niechlubne 44 a na górze 42. Nie mogę się doczekać na 42 na dole. Mam fantastyczne rurki prawie nowe, które czekają na mniejszy rozmiar.

Kolejna rzecz: nie widzę zmian. Waga nie kłamie (zawsze ważę się dokładnie w tym samym miejscu) i masa ciała spada a jednak nie wiedzę efektów. Moi bliscy mówią, że efekty są ale ile z tego jest zwykłą grzecznością?

Przedłużyłam abonament vitalii na kolejne dwa miesiące. Skoro chudnę, jem normalnie i chudnę póki co nie chcę zrezygnować. Aczkolwiek miałam taki moment zanim zdecydowałam się na przedłużenie, że zastanawiam się czy to ma sens. Czy dalej chcę żyć bez słodyczy i innych dobroci. No cóż jakby pokonałam sama siebie tym przedłużeniem.

I na koniec. Czy jestem z siebie zadowolona? Nie. Mogłam bardziej się postarać. Mogłam lepiej przestrzegać diety i wziąć się za ćwiczenia. A jednak ważę tyle ile nie ważyłam przez ostatnie 3 lata. W ogóle tą wagę pominęłam w czasie tycia. No nie wiem mam jakieś mieszane uczucia chociaż 5,3kg w ciągu miesiąca to całkiem dobry wynik. 

Trzymaj się

I pamiętaj bądź dla siebie dobry <3

12 lutego 2018 , Komentarze (3)

Hej cześć i czołem. 

Weekend daleko za mną choć dzisiaj dopiero poniedziałek :) 

Słodyczy nie jem wciąż chociaż cukierek w mojej torebce mnie woła codziennie ;) Jak sam tytuł wpisu mówi: zrobiłam cheat meal. Trzymałam się ostro diety i nie oszukiwałam. No może ciut ciut ;) W planie czita miałam dopiero na 8 marca ale pokonała mnie pizza i pepsi. Ale ale. Nie zeżarłam całej wielkiej pizzy i nie wypiłam 3 litrów pepsi (jak to robiłam kiedyś). Zjadłam dwa trójkąty i wypiłam kubeczek napoju (200ml). Ok trochę się obwiniałam za to ale, w pomyślałam, że poczucie winy w stosunku do jakiegokolwiek jedzenia to zły stosunek do odżywiania. Bo tak w ogóle miałam "zapas" kalorii z zeszłego tygodnia, dodatkowo obcięłam sobie jeszcze z soboty i niedzieli więc jakby szkód nie ma ;)

W niedziele razem z małżonem i przyjaciółmi zorganizowaliśmy mini wyjazd walentynkowy. Akurat w godzinach obiadowych. Ja zjadłam kalafiorka, brokuła, ryż w stylu curry i surówkę. Mąż zjadł jakiś kotlet z ziemniakami i fasolką szparagową (którą mu podkradałam ;)) a reszta kebaba. Próba woli niezwykła ;) I po raz pierwszy od nie wiem kiedy kupiam bluzę w rozmiarze M. Ok ma być oversizowa ale nie jest na mnie opięta, nawet zaryzykuję stwierdzenie, że jest lekko luźna.

No i jeszcze muszę wspomnieć, że stanęłam kontrolnie na wagę w piżamie, żeby sprawdzić czy nie jest wyższa, czy stoi w miejscu. I szczęśliwa donoszę, że spadła nieco względem piątku.

To wszystko

Trzymajcie się <3

I pamiętajcie bąźcie dla sobie dobrzy.

PS

24 dni bez jarania

9 lutego 2018 , Komentarze (1)

Hej cześć i czołem.

W tym tygodniu -0,5kg. Nie jest to najlepszy wynik ale cieszę się ogromnie. Podczas okresu przybywa mi ok 2kg więc efekty w przyszłym tygodniu będą powalające ;). Obwody to zupełnie inna historia. Talia, pas, piersi i biodra bez zmian. Reszta -1 max -2cm. Oczywiście ZNOWU źle zmierzyłam udo i tam mam -5cm (smiech)

W zeszłym tygodniu miałam -0,6kg i byłam załamana a w tym tygodniu mam mniejszy spadek a jednak jestem zadowolona. Dlaczego? Bo nie mam doła związanego hormonami (smiech)

Jedzenie w tym tygodniu było ok. Zrobiłam kilka zdjęć i kolaż żeby wam pokazać najlepsze posiłki w tym tygodniu. Oczywiście musli i brokuły wygrywają. Sok z gumijagód też był super ale mega słodki, a dałam tylko jednego małego banana, niczym innym nie dosłodziłam koktajlu. Kanapki z serem pleśniowym smakują mi o wiele bardziej od kiedy jednak kładę na chleb sałatę i zasypuję to szczypiorkiem ;)

Trzymajcie się <3

I pamiętajcie bądźcie dla siebie dobrzy!

8 lutego 2018 , Komentarze (2)

Od 20 dni jestem na diecie. I zaczynam widzieć zmiany. Moje wcięcie w talii, które kiedyś niezwykle kochałam (i nie tylko ja ( ͡° ͜ʖ ͡° )) i uważałam, za najbardziej kobiece w swoim ciele zaczęło wracać na swoje miejsce. Moja radość?! Nie do opisania.

Kilka dni temu pisałam, że idzie okres. I przyszedł. Przedwczoraj i wczoraj umierałam. Prosiłam szanownego małżonka żeby zszedł do sklepu po kinderki. Nie ugiął się za co w tamtej chwili go nienawidziłam, ale dzisiaj jestem mu ogromnie wdzięczna. Oczywiście spuchłam jak balonik. I czuję się jakbym przytyła z milion kilogramów ale ale. Jutro ważenie. Jeśli waga pokaże więcej postaram się tym nie przejąć.

Wilczy głód z zeszłego tygodnia minął i to sprawia, że jestem szczęśliwa.

Raport dietowy wygląda tak:

Dieta raczej na plus. Od piątku pominęłam 2 posiłki. Jednego dnia kolację, kolejnego drugie śniadanie. Pominęłam bo spałam więc udaję, że dietę mam na 100%. Małe odstępstwo to troszeczkę makaronu i trochę pysznych ziemniaczków :D Podejrzewam, że i tak kaloryk nie ucierpiała prawie wcale.

Woda na minus. Staram się pić ale przyjmuję max 2l dziennie i nie jestem w stanie wmusić w siebie więcej. Dobre i tyle. Wciąż zaczynam dzień wodą z cytryną i zieloną herbatą z mniej niż łyżeczką cukru.

Detoks słodyczowy wciąż w akcji od 20 dni nie tknęłam słodkich i słonych przekąsek, nie piłam gazowanych napoi a także nie tknęłam fastfooda :)

Trzymajcie się <3

I pamiętajcie, bądźcie dla siebie dobrzy!

4 lutego 2018 , Komentarze (3)

Miałam doła ostatnie dwa dni. Bo waga nie spadła tak jak chciałam i niedługo będę miała okres a to zawsze działa na mnie deprymująco.

Odpuściłam 2 dni jogi ale dzisiaj na pewno odbędę praktykę. Z resztą 4 praktyki w tygodniu to myślę, że całkiem sporo :)

Woda na maksymalny minus. Poległam. Nie wypiłam jednej butelki wody w ciągu tych dwóch dni. Dzisiaj postanowiłam poprawę.

Wczoraj oczywiście zrobiłam zakupy na kolejny tydzień i kolejny tydzień z rzędu przekonałam się, że można mało wydać na jedne zakupy. Moja rodzina to 2+2, robimy jedne większe zakupy raz w tygodniu. Kiedyś to było ok 200-250zł. Wczoraj mój rachunek opiewał na sumę 96zł a męża na 60zł (oddzielne koszyki i rachunki są z powodu posiadania dwójki dzieci i podejścia do dwóch różnych kas). Teraz zostały drobne zakupy w tygodniu. Kiedyś pochłaniały ok 150zł tygodniowo teraz od 50zł do 70zł. Wcześniejsze wydatki sprawiały, że budżet nie do końca się dopinał. Myślę, że w lutym dopniemy się z nadwyżką :) Jestem zaskoczona bo mąż ani dzieci z większości rzeczy, które kupowaliśmy nie zrezygnowali. Oczywiście jest to niezwykle miłe zaskoczenie :)


Jak pisałam wcześniej miałam małą załamkę związaną z ważeniem w piątek ale wciąż jem wg rozpiski. Jest to łatwe, przyjemne i nie muszę się przejmować, że o czymś zapomniałam. Cóż. Łatwo się nie poddaję ;)


Trzymajcie się <3

I pamiętajcie: bądźcie dla siebie dobrzy!

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.