Zawsze jak napiszę, że jest super to coś się rozdupca i już nie jest super
Generalnie cały czas idę tą drogą, którą obrałam już prawie 2tyg temu.
Powiem wam, że boję się trochę piątkowego ważenia. Staram się widzieć pozytywy sowich działań, pilnuję diety, piję wodę ale jakoś mam wrażenie, że to zbyt piękne żeby mogło być prawdziwe ten kolejny kilogram mniej. Niby nie zakładam sobie, że schudnę w tym tygodniu tyle i tyle, no ale ciężko jest nie myśleć o porażce. Chociaż właściwie bardziej niż wagi boję się centymetra. Obawiam się, że obwody się nie ruszyły. To chyba mój wrodzony defetyzm odzywa się bardzo głośno.
A tak poza narzekaniem to chciałabym powiedzieć, że wkurza mnie to, że nie mogę znaleźć nigdzie legginsów w rozmiarze XL. Chciałabym zacząć biegać ale nie chcę biegać w dresie. Czuję jednak, że dopóki nie spadnę jeszcze kilku(nastu) centymetrów to dres będzie jedyną opcją
Trzymajcie się!
I pamiętajcie: bądźcie dla sobie dobre!