Zaskoczyło mnie to wczoraj, pomimo, że prognozy przecież czytam, zmarzłam, jak na rowerze rano jeździłam. Ale przebiśniegi kwitną już w jednym miejscu, leszczyny w wielu, a ja różne rowerowe wyprawy planuję. Po Polsce, bo zeszłoroczna Suwalszczyzna, pokazała mi, że niby wszędzie już byłam, ale tak dawno, że teraz to jak nowe miejsca.
Wyjazd pierwszy - Pieniny i okolice, już zaraz, jak tylko wszystkie ferie się skończą i pogoda będzie. Miał być też lekki mróz i śnieg trzeszczący pod nogami i białe czapy na drzewach, ale z ta wizją już się pożegnałam 😒
Poniedziałek: 20 km rower + 0,5h siłownia
Wtorek: 27 km rower
Środa: 20 km rower + 0,5h siłownia. Zachęcona wpisem Gramatyki, obejrzałam "Dziewczynę z Igłą" no i zachwyt absolutny!!!! A taka byłam niezainteresowana wcześniej (bo czarno-biały, nie angielskojęzyczny i plakaty jakoś tak z obozem zagłady mi się kojarzyły, a to temat od którego trzymam się z daleka), że nawet nie wiedziałam o czym to będzie.
Czwartek: 20 km rower + 0,5h siłownia
Piątek: 30 km rower
Sobota: morsowanie + 37 km rower
Niedziela: morsowanie + 37 km rower
Vitaliowo z ćwiczeniami jak widać rutyna, z jedzeniem też = waga mięśni i tłuszczu niezmienna 😉, dużo dzieję się natomiast w moim dziewiarski świecie. Dwa swetry w trakcie (MKAL już nie taki tajemniczy) SockMadness rozpoczęty. Ja już zapisana, pierwszy wzór dostałam, ale taki rozgrzewkowy tylko, poza konkursem, więc na jakieś bliżej nieokreślone później go zapisałam.