Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Jestem młodą mamą trójki dzieci siedzącą w domu. Lubię rysować w wolnych chwilach i pisać twórcze opowiadania. Odchudza
m
się bo chce wyglądać lepiej i podobać się przede wszystkim sobie.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 43513
Komentarzy: 287
Założony: 22 lutego 2010
Ostatni wpis: 18 września 2017

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Ewi44

kobieta, 36 lat, Grajewo

157 cm, 75.50 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Cel I:80 kg Cel II:70 kg Cel III:60 kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

7 czerwca 2017 , Komentarze (4)

No no, powiem Wam że zdziwiłam się w poniedziałek. 

Okazało się że w dwa miesiące zgubiłam 4 kg tłuszczu, z czego 2 kg z brzucha. Nawet dietetyczka powiedziała że jak na luźne podejście do diety przez cały ten czas to świetny wynik. A co by było gdybym trzymała się zasad i ćwiczyła? Czasu nie cofnę i cieszę się z każdego spadku. Jedyny minus to taki że masa mięśni lekko spadła, powodem tego był brak ćwiczeń.

Więc dziewczynki i chłopcy: ĆWICZCIE!!! Jak chcecie zachować mięśnie :)

Wczorajszy dzień był tym dniem kiedy nie do końca dałam radę. Robiłam tort dla syna na 9 urodziny, zbytnio dietetyczny to on nie był, ale zjadłam jedną porcję. Plus samodzielnego robienia tortu jest taki, że potem po prostu tak się nie chce.

Z aplikacja 30 dni fit doszłam do 11 dnia i już nie jest tak gładko jak na początku, mimo to wytrwale ćwiczę. Nie mam zakwasów dzisiaj, ale czuje jak pracuje każdy mięsień mojego ciała. To chyba dobrze?

Moje menu na dzisiaj:

I śniadanie: owsianka na mleku z suszonymi śliwkami+ kawa rozpuszczalna z jednej łyżki z 200 ml mleka 1,5% słodzona erytrytolem

II sniadanie: sałatka makaronowa z papryką pieczarkami i cukinią

Obiad: pulpeciki drobiowe z kaszą jęczmienną i gotowanym burakiem

Podwieczorek: smoothie z sałaty masłowej, gruszki i soku z cytryny

kolacja: sałatka z ogórka, gruszki ugotowanej na parze, sałaty z serkiem wiejskim

4 czerwca 2017 , Komentarze (2)

Hej, hej, hej.

Zamilkłam. Całe dnie na podwórku.

Na wsi w sezonie od groma roboty, a co za tym idzie i trochę kalorii się spala. Do tego ćwiczenia z apką i widzę efekty.

Waga z wczoraj 77,5 kg. Cm też spadły. 

Jutro wizyta u dietetyka, cóż pójdę z podkulonym ogonem. Bez comiesięcznej kontroli ciężko utrzymać się w ryzach ale może nie będzie tak źle więc trzymajcie kciuki. Strasznie jestem ciekawa wyników ważenia , najbardziej masy tkanki tłuszczowej i mięśniowej.

Jestem na dodatek w trakcie anginy, na antybiotyku i dodatkowo w najgorszym etapie miesiączki. Żyć nie umierać jak to mówią.

27 maja 2017 , Komentarze (5)

He, hej.

Dzielnie się trzymam. Aplikacja z którą ćwiczę działa na umysł, że no muszę zaliczyć ten, ten i ten dzień. Dziś odpoczynek od ćwiczeń. 

Dieta ok, prócz tego, że na zrobienie obiadu czasu brak i wpadają zwykle pełnoziarniste kanapki. Dzisiaj akurat wędzone udko z kurczaka z jednym pomidorkiem w jogurcie naturalnym. uwędziłam też piersi z kurczaka i mam domowa drobiową wędlinkę. Tylko kurczak sklepowy.

Na stole już pojawia się sałata, rzodkiewki, szpinak i szczypior z własnego ogródka. Jarmuż za pół miesiąca też będzie już dobry do spożycia.

A teraz chwila grozy. Całe zdarzenie miało miejsce w czwartek. Bóg chyba nade mną czuwał i dał mi refleks by uciec przed ciężarówką. Jechałam sobie tempem ok 30 km na godzinę, więc nie powoli, główną drogą. Jechałam prosto, a z prawej strony wpadała droga wewnętrzna należąca do żwirowni. Widziałam ciężarówkę dojeżdżającą do skrzyżowania, która ewidentnie hamowała. Byłam już w połowie szerokości wpadającej drogi kiedy kierowca ruszył skręcając w prawo.Ni to hamować, ni przyspieszać. Dosłownie centymetry dzieliły mnie od wpadnięcia pod wielkie koła. Nie wiem jak mi się to udało ale odbiłam do lewego pobocza, ciężarówka się zatrzymała, ja wróciłam na swój pas. Całe szczęście że z przeciwka jeszcze nic nie jechało. 

U nas kierowcy ciężarówek, należących do kopalni kruszyw  notorycznie łamią przepisy. Dosłownie z dzieckiem strach się wybierać na przejażdżkę, bo na samym zakręcie potrafią wyprzedzać lub wyprzedzać rowerzystę tzw na trzeciego. 

Wracając do sytuacji. nie zatrzymałam się. Jechałam dalej czując że jak się zatrzymam to padnę. Kierowca wiedział doskonale, że jakby coś się stało to byłaby jego wina. Odjechał, a ja miałam jeszcze 6 km do domu. Nagle złapała mnie kolka, a nie takie odległości pokonywałam rowerem. Ledwo do domu dojechałam i zdałam sobie sprawę że wystarczyło zapamiętać numer ciężarówki i zgłosić zdarzenie do kierownictwa żwirowni. Nie zapamiętałam, ale kiedy mijały mnie następne ciężarówki zatrzymywałam się.

Wieczorem dziękowałam Bogu że dał mi taki refleks, to naprawdę szczęście, że zareagowałam szybko i że z przeciwka nikt nie jechał.

Czy wy spotkaliście się z podobnymi sytuacjami? Zwykle to kierowcy narzekają na rowerzystów, fakt zdarza się że jakiś jedzie późną nocą bez jakiegokolwiek oświetlenia.

24 maja 2017 , Komentarze (2)

No prawie dwóch.

Ostatni dodany pomiar był z dnia 9 kwietnia, a mamy 24 maj.

Zaznaczę że w tym czasie:

- posiłki były regularne co 3 godz

- 4 z nich były dietetyczne, a piąty zawierał mięso wieprzowe, lub białe pieczywo.

- ciągoty na słodkie zapychałam owocami

- z grzeszków: zdarzyły się dwa piwa radler, jedno normalne, pół butelki wina i szklanka coli z wódką oraz kilka kawałków ciasta i dwa lody

- ćwiczenia odbywały się wtedy kiedy miałam czas, do tego przejażdżki rowerowe mniej więcej trzy razy w tygodniu

Nie jest to piątek ale zważyłam się i zmierzyłam.

Wyszło na to że w ciągu tych prawie dwóch miesięcy spadło mi 1,5 kg bez większej spiny, bez liczenia kalorii. Taka dieta na luzie.

Centymetry też spadły:

Szyja: - 0,5 cm

Biceps: - 1 cm

Piersi: - 4 cm (strach)(szloch)

Talia: - 2.5 cm

Brzuch: - 3 cm

Biodra: - 1 cm

Udo: - 2 cm

Łydka: - 1 cm

Myślę więc że nie jest źle.

Od momentu powrotu na dobre tory dieta jest utrzymana. Ściągnęłam sobie apkę przypominającą o wodzie, oraz aplikację "Wyzwanie 30 dni fit". Do tego rower. Kiedy się da jeżdżę nim zamiast samochodu.

19 maja 2017 , Skomentuj

I przedwczoraj, a  jak nie było to nie było też sprawozdania. 

We wtorek nie było jednak ćwiczeń. Jakoś tak się złożyło że nie było ich i tyle. Przedwczoraj rano wstałam wcześniej i poćwiczyłam pół godziny z naciskiem na ćwiczenia brzucha.

Przed 12.00 odbębniłam przejażdżkę rowerową z aplikacją, która obliczyła spalonych 300 kcal dla trasy długości 9 kilometrów. 

Wczoraj kolejna przejażdżka tą sama trasą, bez ćwiczeń.

Dzisiaj rano znów 30 minut ćwiczeń, rozgrzewka, plecy i rozciąganie. Jazdy rowerem nie było  gdyż byłam na zakupach i w drodze powrotnej zabrałam dzieci ze szkoły. Może wieczorem coś się uda zrobić.

Dieta ok, minione dni oceniam na 5-, ze względu na zjedzonego wczoraj loda w rożku.

Dziś już bez odstępstw. Starczy tych oszukiwań, no bo ile można.

Zakupiłam sobie sukienkę, znalazłam w przecenie z 96 zł na 48 zł, rozmiar małe 44. Niby wchodzi na mnie, ale wydaje mi się że jeden rozmiar powinnam do niej jeszcze schudnąć. Mam więc motywację by na koniec czerwca zejść do rozmiaru 42.

Uciekam bo za chwile znów będę musiała zapisywać szkic, który i tak od kilku dni czeka na publikację :D

Miłego dnia, Pa Pa Pa...

16 maja 2017 , Skomentuj

Już po sobotniej I Komunii córki. Byłam dzielna :)

Tego dnia wstałam po 5.00 ale i tak do 9.00 nie zdążyłam nic zjeść. Stres zrobił swoje. Impreza Komunijna się udała. Co prawda jedzenie nie należało do najzdrowszych, ale ważne że potrafiłam się ograniczyć. 

Teraz wykańczam to co zostało po imprezie. Mąż zajmuje się mięsami panierowanymi, a ja duszonymi i pieczonymi, oraz sałatkami bez majonezu.

Wczoraj już normalnie wróciłam do trybu sprzed całego tego zamieszania. W niedzielę zrobiliśmy sobie wieczorem godzinną wycieczkę rowerową, wczoraj 10 km przejechałam rowerem pod wiatr. Plan mam taki że kiedy będzie pogoda sprzyjająca to po syna do przedszkola będę jeździła rowerem, a w szczególnie cieple poranki będę też go zawoziła rowerem. Stacjonarny stoi w pokoju na wypadek chłodniejszych dni. Dzisiaj już wieczorem wprowadzę ćwiczenia i obiecuję ze już codziennie będę prowadziła sprawozdanie z poprzedniego dnia. Bez regularności tutaj mam wrażenie że bardziej mi się nie chce niż chce. Muszę to zmienić.

Niedługo jadę na rynek po pomidorki do tunelu foliowego i może jeszcze jakieś warzywka. Już mam szpinak, sałatę i rzodkiewki wyrośnięte do jedzenia. Jeszcze jarmuż muszę posiać bo mąż mój nie lubi kiedy go kupuje i w lodówce pachnie tym "zielskiem" :D

Moje dzisiejsze menu:

I śniadanie: trzy kanapki z chleba graham z polędwicą wieprzową (30 g), jajkiem, sałata i papryką

II śniadanie: Koktajl jogurt naturalny+ banan+ truskawki mrożone

Obiad: roladki drobiowe z suszonymi pomidorami i serem mozzarella+ surówka z czerwonej kapusty

Podwieczorek: sałatka z mix sałat z rzodkiewką i pomidorem

Kolacja: Sałatka a'la grecka bez sera feta.

7 maja 2017 , Komentarze (3)

Już dobrych kilka dni próbuję coś napisać, trzy dni temu zapisałam szkic wpisu żeby dokończyć i zonk. Nie pamiętam nawet o czy pisałam.

Waga stoi na poziomie 79 kg. Lada dzień powinien przyjść okres. Nie ukrywam, jest coraz ciężej, zwłaszcza przed Komunią, która już 13 maja. Znajduję przynajmniej tę chwilkę, żeby zrobić jakieś ćwiczenia na brzuch. Kalorie spalają się podczas innych domowych i podwórkowych zajęć. Porządkowanie wiosenne wciąż w toku. Wyskakuje dużo spraw przez które opóźnia się wszystko. Jeden wielki chaos. 

Kontrola u dietetyka aż w czerwcu. Na dobre tory wróciłam jeśli chodzi o dietę ale trzeba spiąć poślady i ruszyć znów z jakimiś zestawami ćwiczeń. 

Jak widzicie chaos panuje tez w moich wpisach. Lecę robić obiad i ogarnąć kuchnię po moich kulinarnych eksperymentach.

Dla rodzinki dziś zrazy ze schabu a dla mnie pęczotto z kurczakiem.

Pozdrawiam. Udanej niedzieli.

30 kwietnia 2017 , Komentarze (1)

Wracam na dobre tory.

Przez ostatnie dni powoli wprowadzałam dobre nawyki i od wczoraj już normalnie, od rana wszystko było tak jak być powinno. Były tez ćwiczenia. Zakwasów nie ma, wnioskuję więc, że mięśnie nie zdołały się "zasiedzieć".

Moje dzisiejsze menu:

I śniadanie: jajecznica z dwóch jajek na mleku + 60 g chleba graham + pół pomidora i łyżeczka masła extra

II śniadanie: Smoothie z sałaty masłowej, gruszki i banana z migdałami

Obiad: Spaghetti z kurczakiem

Resztę dopiszę wieczorem bo mam plany wyjazdowe na dzisiaj.

24 kwietnia 2017 , Komentarze (1)

Już drugi tydzień idzie kiedy nie ćwiczę w ogóle. Jedna wielka, totalna masakra. Waga po świętach w górę nie poszła jak już wcześniej pisałam. W zeszłą sobotę było 79 kg, wczoraj zaś pojechaliśmy w gościnę i wpadły dwie kanapki z domową wędzonką i dwa kawałki ciasta "leśny mech". Ciągnie mnie na słodkie jak cholera. Przez pierwsze dwa miesiące o ciągotach do słodyczy nie było mowy, nie wiem co mi się stało.

Z dietetycznymi daniami krucho. Środa, czwartek, piątek i dzisiaj były tymi dniami co obiad musiał być treściwy. Mieliśmy trzech pracowników co nam dach na budynku gospodarczym wymieniali. Nawet nie miałam czasu zrobić sobie oddzielnie obiadu bo od 10.00 przy garach non stop. Posiłkuje się jedynie dietetycznym gyrosem z makaronem.

Dzisiaj na szczęście już prace skończone i od jutra obiady już normalne będą. 

Jest 19.20 a ja podwieczorek dopiero zjadam, który zostanie chyba moją kolacją.

Cóż tu więcej pisać. Muszę sobie sama kopa w dupę zasadzić. :P

Pozdrawiam.

18 kwietnia 2017 , Komentarze (6)

No jak?

Mi nie dane było utrzymać się przy dietetycznych daniach. Mimo wszystko jestem z siebie dumna. Śniadanie wielkanocne skończyło się na trzech jajach na twardo, kawałku święconej kiełbaski i kromce chleba białego bo razowego zapomniałam na święta kupić.

Potem w gościnie u babci zjadłam o porze posiłku trzy kawałki ciasta. Każde inny rodzaj o tak dla spróbowania. Niestety pokłóciłam się z mężem po powrocie do domu i jak on wyszedł trzaskając drzwiami to złapałam za butelkę coli i wypiłam jedną szklankę. Niestety, aż wstyd się przyznac. Do końca dnia nei zjadłam już nic, czyli tak od godz 15.00. Nerwy zrobiły swoje.

Wczoraj męża rodzinka zjechała, ale nim to się stało ładni zjadłam placuszki owsiane na I śniadanie, potem smoothie z ogórkiem, szpinakiem, jarmużem i gruszką. A kiedy byli goście na przekąskę wypiłam kolejne smoothie, podczas gdy oni jedli obiad. Na koniec doszedł sernik z rosą ok 3 kawałki. Nie było ani razu takiego momentu że się przejadła.

Z ciekawości stanęłam dzisiaj na wagę i pokazuje mi 79,5 kg. O a co by było gdybym w Święta trzymała się w ryzach. ;).

Dzisiaj dopadł mnie całkowity brak sił. Bolące gardło i katar. Sytuacja z mężem już lżejsza ale pewnych słów nie da się zapomnieć.

Teraz mam dla Was małe porównanie. Rok różnicy między tymi zdjęciami, na pierwszym ok 86 kg, drugie z niedzieli. Może efektów jeszcze tak nie widać ale coś tam w wyglądzie mi się poprawia.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.