Witajcie Kochani!
Od paru miesiecy czuje sie w ppracy jak male ufo. Jestem prawie najdluzej w zespole, tzw. Senior ;) Bardzo lubie moja prace, miejsce i wszystko co robie. Jednak w krotkim czasie sklad naszego zespolu sie zmienil o prawie polowe. Mamy wielu bardzo mlodych pracownikow, czesciowo jeszcze studiujacych (stara trupa sie wykruszyla, przeszla do innego dzialu albo zmienila prace - bylismy ze soba prawie 10 lat). Bardzo lubie mlodych ludzi, dodaja swiezosci, zarazaja swoja energia. Czuje sie jednak czasem dziwnie, roznica wieku miedzy mna a nimi ... to prawie 20 lat. Dla mnie nie jest to problemem, jednak czuje, ze czasem (przy wspolnym lunchu ze wszystkimi) oni zyja swoim zyciem i jakby sie dystansuja. Interesuje mnie ich zdanie, mam dwoch dorastajacych synow i ze wzgledu na swoja prace ze studentami - ciagly kontakt z mlodymi osobami. Sa dla mnie czesto inspiracja i chyba to idzie takze w druga strone, co mnie bardzo cieszy :) Nie chce sie na sile odmladzac, koncze w maju 40 lat i jest mi z tym dobrze. Jednak w pracy brakuje mi czesto takich glebszych kontaktow, a nie tylko powierzchownych. Takich przyjacielskich.
Czy macie podobna sytuacje u siebie? W pracy? W otoczeniu?
Dzis wstalam, spakowalam swoje rzeczy na fitness, zalicze zumbe i joge od razu po pracy.
DZIEKUJE WAM, ZE JESTESCIE ZE MNA! Za wszystkie mile slowa, motywacje, komentarze. Dziekuje Kochani! Bez Was swiat jest jakis szary.
Malutkimi kroczkami podazamy do celu. Niewazne jak dlugo nam to zejdzie. Najwazniejsze, aby cel miec przed soba, cieszyc sie nim i motywowac. I najwazniejsze od czasu do czasu poklepac sie po plecach i powiedziec: "Cholerka, Kochana/Kochany! Odwalilas/odwaliles naprawde kawal dobrej roboty!"