Po latach noszenia czarnych leginsów i kolorowych topów mam chęć na przewrót.
Wszystkie poniższe są OMG, które najbardziej? pomocy..
mój typ to chyba te drugie..., a może pierwsze...
Ostatnio dodane zdjęcia
Ulubione
O mnie
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 216944 |
Komentarzy: | 10485 |
Założony: | 21 lutego 2012 |
Ostatni wpis: | 11 listopada 2024 |
Po latach noszenia czarnych leginsów i kolorowych topów mam chęć na przewrót.
Wszystkie poniższe są OMG, które najbardziej? pomocy..
mój typ to chyba te drugie..., a może pierwsze...
treningi sobotnio - niedzielne
Rutynowo:
Sobota godzina TBC (każde zajęcia są zupełnie inne, każde ciężkie) + około 45 minut podzielone na cztery 12 minutowe biegi w błocie śniegowym, żeby zdążyć na pociąg, bo z rowerem byłam w separacji, a coś mam takiego w głowie, co nie pozwala mi na fitness jeździć samochodem + zaparkowanie przed tym klubem jest w praktyce niemożliwe bez 15 minut krążenia po okolicznych uliczkach. I było słońce wreszcie.
Niedziela: 10 km na rowerze, znowu, bo ulice już posypane i potopione.
Godzina indor cycling, masa nowych osób, tak dużo, że część odeszła z kwitkiem, bo nie mieli roweru.
A na ekranie słońce, zielono, drogi tuż nad klifami, och, kiedy tak będzie, kiedy....
I godzina ćwiczeń ogólnorozwojowych.
Jak myślicie? Ta myśl wykiełkowała dawno, ale siedziałam cicho.
Twardych dowodów brak, intuicja jest pewna bo: ten sam sposób niereagowania na zaczepki (pisania zresztą też), temat główny to fascynacja nadwagą (tylko z dwóch stron oglądaną).
Jeżeli się mylę, to w każdym razie jakieś kosmiczne/zrośnięte jaźniami syjamskie bliźniaki to są, zresztą Araksol jako wróżka może potrafić nazwać to precyzyjniej.
BTW uwielbiam obydwa pamiętniki, taka niespotykana samoakceptacja i spokój tam jest. Serio.
nie umiem jeździć po śniegu, nienawidzę go
Spadł z nienacka (dla mnie, bo nie oglądałam ostatnio prognoz) w ciągu 3 godzin zasypał wszystko i wygląda pięknie, ale jest całkowicie nieprzejezdny, śliski, głęboki, zdradliwy. Zaklejał mi okulary, które jeszcze do tego zaparowywały od środka. Bardziej ciągnęłam dzisiaj rower do domu niż na nim jechałam.
piątek: 20 km na rowerze, 10 km całkiem przyjemnie, a 10 po całkiem głębokim śniegu, który właśnie napadał i sypał dalej, było to trudne i nie będzie powtarzane.
W południe 30 minut orbitreka
Trening:
1. Romanian MC:
15x 30 kg (rozgrzewkowo) 10x 35kg, 10x 35kg, 10x 35kg, 10x35kg
2a. Przywodzenie nóg na ginekologu: 20x 24kg
2b. Odwodzenie nóg na ginekologu 20x 24kg
a i b w serii łączonej powtórzone 3 razy
i koniec mojego czasu przez ten śnieg (droga chyba dwa razy dłużej trwała)
godzina ABT - kość ogonowa wciąż boli, chociaż mniej i jakoś tak bez mocy było
a po wyjściu z klubu miałam taki widok:
I musiałam odśnieżyć rower i ciągnąć go, ślizgać się na nim, wkurzać się na wszystko i na nic, mokra i zła, że tak to nie po mojej myśli
Słońce to już tylko we wspomnieniach i na zdjęciach z wyjazdu noworocznego jest. A tak naprawdę ciemno i albo pada, albo zamarza... wciąż udaje mi się jeździć na rowerze i nawet ułożyłam sobie coś w rodzaju regulaminu, pkt 1 najważniejszy:
1. Nie myśleć o niebieskich migdałach, tylko być tu i teraz, patrzyć po czym jadę, sprawdzać nogą po czym jadę.
2. Zmienić trasę, żeby mieć jak najmniej zakrętów, a na każdym z nich patrz pkt 1.
3. Ulice są teraz "rozpuszczone", asfaltowe ścieżki jako - tako, ścieżki z kostki to pułapki - lodowiska, lepsze w tym przypadku są trawniki (jeśli są)
Kolejne punkty nie są już takie kluczowe do przetrwania.
wtorek: 20 km rower, spanie na sunie w południe
środa: 20 km rower
W południe 10 minut szybki marsz pod górę na bieżni i zestaw na brzuch:
30 x spinanie brzucha na piłce, 20 x scyzoryki na piłce, 20x na każdą stronę skłony boczne z 9kg w ręku - powtórzone tylko dwa, czas się skończył niespodziewanie szybko
Trening siłowy nr 4:
1a. Wciskanie sztangielek na barki: 10x 7kg 10x 7kg 10x 7kg 10x 7kg 10x 7kg
1b. Ściąganie drążka wyciągu górnego do klatki: 12x 25kg 12x 25g 12x 25kg 12x 25kg 12x 25kg
2a. wyciskanie sztangi na ławce poziomej: 10x 20kg 10x 20kg 10x 20kg 9x 20kg
2b. wznosy ramion bokiem w opadzie tułowia 10x 2.5kg 10x 2,5kg 10x 2,5kg 10x
3a. Czachołamacz 15 x 10kg
3b. Uginanie sztangi stojąc 15x 10kg (ta ostatnia para powtórzona 2 razy)
Ćwiczenia a i b w serii w łączonej
A potem godzina zajęć power pump - wreszcie nowa choreografia, cos lepiej, cos gorzej, ale ogólnie ciekawiej i 5 km na rowerze w porządnym deszczu z małą domieszka śniegu.
Poniedziałek: na termometrze 0 stopni, strasznie ciemno ale nie pada, jezdnie posolone/rozpuszczone, nieźle się dzień zaczyna, ale tylko przez 5 pierwszych km. Następne 5 już są inne - deszcz leje, zamiast jezdni mam ścieżkę rowerową, a na niej taki lód, że dobrze, że mam rower, to mogę się na nim podeprzeć i tak razem się ślizgamy, mam już dosyć tej zimy!!!
A w pracy Śniadanie Noworoczne, podsumowanie roku, plany na następny, życzenia... kanapki, owoce, rogaliki z czekoladą i wiśniami. A ja nie umiem tak po prostu jeść i gadać i integrować. Muszę jeszcze gapić się w talerze innych. A jest na co: duża grupa, która skubie jedna mandarynkę poł godziny (dieta E. Dąbrowskiej, taka trochę flexi, bo tam chyba nie ma mandarynek) popijając woda mineralna niegazowaną, rozmawiają tylko o tym, który to dzień tej diety i le zostało. Jeszcze większa grupa tych, co talerze nie wystarczają na to, co chcą mieć w brzuchu za chwilę, ci gadają o wszystkim. Nieliczna grupa tych pozostałych i kilka osób nieobecnych, bo jedzą tylko to co firma cateringowa w szarych torbach im rano przywiozła. No i ze dwie osoby, które odchudzają się w naprawdę "alternatywny" sposób, jakąś agresją skierowaną na siebie można to nazwać.
A ja trzy mandarynki i kawa, gadam o wyjeździe świątecznym swoim i innych. Jak np. jeździ się w Białce na nartach, kiedy jest -15, naśnieżony tylko wąski pasek pod wyciągiem, tłum z całej okolicy, a wszystkie armatki z całą mocą grado/śniegiem strzelają w twarz.
W każdym razie: 20 km rower i nic więcej tego dnia.
Udało się! udało z listy rezerwowej wejść na listę główną=godzinne zajęcia indor cycling. Było ciężko, było dobrze, było warto. I następna godzina - zajęcia ogólnorozwojowe, tym razem głównie nogi i core, też nielekko
10 km na rowerze, 5 po treningu, pod mocny zimny wiatr.
I już mogę zacząć niedzielne lenistwo
jako druga rezerwowa na indoor cycling, buuuu:(
W poniedziałek, zupełnie wybita z rytmu po wyjeździe, bez nowego kalendarza na Nowy Rok, zapomniałam zadzwonić i zarezerwować sobie rower na niedzielne zajęcia. Ocknęłam się we wtorek rano i niestety - bardzo mi przykro pani Beata, ale drugie miejsce na liście rezerwowej mogę zaproponować i jest mała szansa, że ktoś zrezygnuje - powiedziała pani z klubu - buuu:( mój ulubiony sposób na niedzielny poranek poważnie zagrożony
A śnieg trochę zamienił się w brudne błoto, trochę jakby wyparował i jest lepiej.
Sobota 10 km rower + godzina TBC, na szczęście, w części na brzuch głównie planki, więc moja wciąż boląca kość ogonowa niezbyt przeszkadzała. Nawet wieczorem byłam u dr. Googla w tej sprawie, ale to może być wszystko, albo nic. Trzeba poczekać i przejdzie, albo koniecznie iść do ortopedy i liczyć się z koniecznością operacji.
A dodatkowo, w zaskakująco ekspresowym tempie, oddałam ulubiona kanapę do renowacji. Kosztowała chyba 400 pln w Ikea, a renowacja 2 tys. ma kosztować, ale ten model jest dla nas niezastąpiony, wcześniejsza próba zamiany skończyła się zostawieniem tej nowej w domku na działce. Po długim wybieraniu online, jeszcze dłuższe wybieraniu offline, wtarganiu tej nowej na czwarte piętro bez winy, wytarganiu starej i wywiezieniu na działkę, gdzie nie chciała się zmieścić w drzwiach i trochę okno musieliśmy rozmontować, po tym wszystkim stwierdziliśmy, że nowa nie pasuje i nie jest funkcjonalna i przeprowadziliśmy wszystkie te czynności targania po schodach, przewożenia i rozbierania okna, jeszcze raz, w odwrotnej kolejności.
Ale w każdym razie przez około dwa najbliższe tygodnie, wieczorne seriale, zamiast rozłożona wygodnie na kanapie, oglądam siedząc na twardym, wiklinowym fotelu
czwartek: 20 km na rowerze (po środowej próbie okazało się że -8 mrozu mogę zaakceptować, a lód omijać)
W południe 20 minut orbitreka, słuchając rozmów moich, mających problemy z kręgosłupem kolegów. Współczułam im naprawdę, bo sama kiedyś przez to przechodziłam i taką ulgę czułam jednocześnie, że to kiedyś było
piątek: 22 km na rowerze, 10 km pod mocny wiatr, 2 km w śniegu strasznie mocno sypiącym, a 10 po całkiem głębokim śniegu, który właśnie napadał, ale jeszcze nie stopniał. I był bardzo zaskakujący - jak piasek - wcale nie śliski, tylko upierdliwy, spowalniający mnie strasznie
Trening:
1. Romanian MC:
15x 30 kg (rozgrzewkowo) 10x 35kg, 10x 35kg, 10x 40kg, 10x40kg
2. wyciskanie nogi do tyłu w klęku na maszynie do ćwiczenia pośladków:
20x 27kg na każda nogę, powtórzone 4 razy
i koniec mojego czasu przez to grzebanie się w śniego-piasku
godzina ABT - kość ogonowa wciąż boli, co nie pomaga
Trzech Króli a mój klub czynny
Wielka niespodzianka, w tym roku 6 stycznia, mój klub nie tylko że czynny w części "siłownia" to odbywają się też wszystkie zajęcia z grafiku. I mróz tylko -8, śniegu tylko 2 cm, jezdnie posolone, wiosna jednym słowem
10 km na rowerze, wolno, ostrożnie na zakrętach.
Trening siłowy nr 4: nie mogłam się doczekać po takiej długiej przerwie, ale wszytko było pod górkę: zgubiłam kartę Multisport i za wejście musiałam zapłacić, zapomniałam spinki do włosów i musiałam na recepcji o gumkę recepturkę wyrywającą włosy prosić, zapomniałam o zegarku a ten na siłce nie działał.
Karta odnalazła się w domu, a spinka na ulicy, w błocie leżała..
1a. Wciskanie sztangielek na barki: 10x 7kg 10x 7kg 10x 7kg 10x 7kg 10x 7kg
1b. Ściąganie drążka wyciągu poziomego do klatki: 15x 20kg 12x 25g 12x 25kg 12x 25kg 12x 25kg - pamiętaj o ściąganiu łopatek!
2a. wyciskanie sztangi na ławce skośnej: 10x 20kg 10x 20kg 10x 20kg 10x 20kg
2b. wznosy ramion bokiem w opadzie tułowia 12x 2.5kg 12x 2,5kg 12x 2,5kg 12x
3a. Czachołamacz 15 x 10kg dwie serie
3b. Uginanie sztangi stojąc 15x 10kg dwie serie
4. Wspinanie na palce na maszynie: 20x 50kg stopy równolegle, 20x 50kg stopy na zewnątrz, 20x 50kg stopy do wewnątrz
Ćwiczenia a i b w serii w łączonej
A potem godzina zajęć power pumpw czasie której moja kość ogonowa strasznie, ale to strasznie została zderzona ze stepem. I boli. Do tej pory boli.