Technika jest taka właśnie. Nie zaokrąglać pleców, ściągać łopatki = wypinać tyłek. I dzisiaj na mojej siłowni był taki tłok (sami faceci, no prawie, dwie kobitki), że się wstydziłam tak robić, zmieniłam plany, poszłam na poziom -2, gdzie jest pusto, ale nie ma sztang, tylko maszyny do ćwiczeń tyłka.
W każdym razie dzisiaj:
Piątek 20 km rower, w południe 10 minut orbitreka i :
a) rozpiętki ze sztangielkami w leżeniu na ławce poziomej 7 kg x 15 powtórzeń
b) wznosy ramion bokiem w opadzie tułowia 15x 3kg
a i b powtórzone w czterech łączonych seriach
Wieczorny trening w klubie - przesunięty godzinę, bo musiałam zostać w pracy = nowe, bardziej pasujące mi zajęcia:
1. Romanian MC - cancel z powodu jak powyżej- może stare, powyciągane dresy pomogłyby mi w tej sytuacji, muszę to przemyśleć
2. Wypychanie nogi do góry w klęku na maszynie do ćwiczenia tyłka: 15x 27 kg, 15x 30kg, 15x 33kg, 15x 33kg
2a. Przywodzenie nóg na ginekologu: 20x 24kg
2b. Odwodzenie nóg na ginekologu 20x 27kg
a i b w serii łączonej powtórzone 4 razy
3. Wspinanie na palce 20x 50kg -stopy równolegle, 20x stopy na zewnątrz, 20x do wewnątrz, 20x równolegle - było jakoś tak ze skurczami
godzina TBC - kość ogonowa wyleczona na 99%, podwójnie złożony ręcznik pozwała mi robiąc brzuszki wstawac do siadu jak trzeba, hurra, wreszcie.
I wtarganie roweru + te wszystkie rzeczy z treningu + 5 kg warzyw i jabłek na czwarte piętro.