Witajcie!
W koncu sie dzis pomierzylam i powazylam! Pamietalam jak rano bylam w lazience i w sumie, jest tak jak bylo, pocieszam sie, ze nie jest mnie wiecej, ale chwalic sie tez nie mam czym.
Filety z kurczaka w postaci szaszlyków wyszly rewelacyjnie, ale zapomnialam zrobic zdjecia ;) dopiero mi sie po kolacji przypomnailo ;) heheh. Dzis mialo byc zdjecie lunchu, ale nie wygladalo zbyt apetycznie.
Jadłospis na dziś:
Ś: kromka razowca, 2 plasterki szynki, pomidor, szczypiorek, 200 g jogurtu, herbata czerwona - jakeis 420 kcal
Lunch: 80g makaronu - 280 kcal, 4 łyzki sosu pomidorowego z anchovies i kaparami, 3 plasterki szynki parmenskiej, 30 g bialego serka - licze ze okolo 480 - 520 kcal to mialo
Przekaska: 1szkl soku owocowego, 200g jogurtu naturlanego 0.1% i lyzeczka otrąb owsianych. i pewnie herbata
Kolacja: stek wolowy pieczony na teflonie albo grilu i marynowana cukinia w occie i przyprawach, bez oleju.
Olej z oliwek to dobra rzecz, ale skubany jest taki tlusty, ze od dzis biore go na łyżeczki i basta. Postanowilam, ze salatki bede doprawiac tylko octem jabłkowym i wiecej ziól używać. Muszę sobie kupić świeży tymianek i mięte. Bazyli mi jakos nie domaga, chyba jej za zimno i pewnie mało słonca...
Tak oto tym krótki wpisem, pelnym nadzieji i optymizmu zegnam was do jutra!
Pozdrowka!!!