Kochani...akceptuję siebie taką jaka jestem i bardzo się cieszę.
W końcu wdrapałam się na wagę i wiem ile mnie przybyło w ostatecznym rozrachunku.
Pod koniec roku 2013 miałam na wadze jakieś 92 kg a na jego początku 117 kg.
Czyli w ciągu roku schudłam 25 kg.
Dzisiaj ważę 99,50 kg - przybyło mnie.
Trudno.
Musiałam się zważyć i uaktualnić wpis.
Ale wiecie co - akceptuję siebie teraz.
Choć od stycznia walczyłam z sobą i kilogramami, które przybyły po świętach.
I im bardziej się ograniczałam z jedzeniem i więcej ćwiczyłam na siłowni tym coraz większe miałam wahania nastroju.
Waga zaczęła skakać to w dół to w górę.
Pogubiłam się na całego.
Nerwówka, złość, rozczarowanie.
Nie wiedziałam co się ze mną dzieje.
W ostatecznym rozrachunku waga szła w górę.
Im bardziej wbijałam sobie w głowę, że muszę schudnąć tym większy miałam apetyt.
Długo by o tym pisać.
Teraz choć ważę więcej niż w grudniu mogę na siebie patrzeć w lustrze.
Wróciłam do tego co było dla mnie najskuteczniejsze gdy zaczęłam nad sobą pracować z sukcesami z początkiem 2013 roku.
Skupiam się na zdrowym odżywianiu.
Na tym by jedzenie dawało mi energię i chęć do życia.
Ważne jest by jak najwięcej się ruszać.
Treningi a dokładniej siłownia i jazda rowerem na powietrzu bardzo mnie relaksują.
Odnajduję ogromną przyjemność z takiego sportu.
I ani jednego słowa o odchudzaniu.
Nie mam zamiaru ważyć się codziennie i mierzyć.
Dość.
To nie jest wyznacznikiem mojego dobrego humoru na początek każdego dnia.
Jestem tu i teraz.
Jem zdrowo i ruszam się, i jestem szczęśliwa każdego dnia.
A jak schudnę przy okazji to fajnie.
Oczywiście raz na miesiąc będę się ważyć i mierzyć ale nie z zegarkiem w ręku.
Pozdrawiam Was słonecznie i dziękuję, że jesteście ze mną.
Trzymajcie się Kochani.
Ja też trzymam za Was kciuki!!!