Pamiętnik odchudzania użytkownika:
evelevee

kobieta, 40 lat, Gdańsk

163 cm, 77.90 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Do końca roku- 70 !!!

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

18 marca 2014 , Komentarze (5)

Fiuuu... Jestem po zumbie, która wycisnęła dzis ze mnie wszystkie siły! Koniec wymigiwania sie od ćwiczeń jak to miało miejsce wczoraj. Tylko ćwiczenia doprowadza mnie do wymarzonego celu!

Jutro dzień ważenia i niestety znów będę musiała wyciągnąc to szklaną i  wstrętną gnidę i się z nia przeprosić... Zobaczymy co nam powie zwierciadełko... 

Katem oka zerkam właśnie na "Bezsenność" i czekam aż pralka przestanie prać... Pranie robiłam po to aby wyprać bluzę, którą miałam na sobie.  Włozyłam ubrania, nalałam płynu do prania i do płukania, właczyłam pralkę... i zorientowałam się, że bluza nadal jest na mnie!!!! Znów będę musiała niewiadomo jak długo czekać aż mi się zbierze kolorowe pranie,.. ech... W  ostatnim czasie wszystko przeciw mnie!

Do juterka!

17 marca 2014 , Komentarze (2)

Trzymam się nadal dzielnie- 2 tygodnie bez słodkości w ogóle nie zrobiły na mnie wrażenia :) Dziś chciałam  się wybrać na ćwiczenia, ale w końcu nie poszłam- po trochu dlategego, że nadal boli mnie ręka, troche mi sie nie chciało przez tą wichurę za oknem i summa summarum zostałam dłużej w pracy o ponad dwie godziny... Po powrocie zmierzyłam sobie ciśnienie- 102/60...Czyli już wiem dlaczego taka zdechła byłam... Ale uroczyście przysięgam, że jutro ćwiczenia zaliczę :)

Weekend minął w okamgnieniu - prawdę mówiąc nie czuję się nic a nic wypoczeta.  W sobotę pojechałam do Pepco po baleriny za 9,90 :P no a resztę dnia spedziłam z moja mamą na SOR-ze... Na szczęście po 7 godzinach trzymania nas tam około 22,00 wróciłyśmy do domu... W niedzielę wstałam o 6.00- jakoś spać nie mogłam... i tak cały dzień spędziłam na nogach...

Dzi jak wcześniej wspomniałam miałam dużo pracy. A na dodatek wciąż czułam się głodna! Udało mi się nie ulec pokusie więc tylko podgryzałam słonecznik w chwilach największego załamania :)

Dziś spędzam wieczór sama i zaraz lecę do łózka z nadzieja, ze szybciutko zasnę...

15 marca 2014 , Komentarze (3)

Ręka nadal boli. Okropnie. Dookoła mnie unosi się zapach żelu kamforowego co nasuwa mi myśl, że pachne jak babcie nasmarowane maściami na reumatyzm :/ 

Wczoraj umyłam lewą ręką okna a dziś patrzę jak trudy mojej pracy zalewa deszcz. Powiesiłam nowe świeże i pachnące firanki... Zaliczyłam także pierwszą rowerową wycieczkę w tym roku - pod koniec byłam już naprawdę zmęczona! Oprócz tego zaliczyłam zakupy i na pocieche kupiłam sobie bukiet pięknych fioletowych tulipanów (ach, a miałam oszczędzać kasę....) i oczywiście wieczorem byłam w teatrze- chciałam ubrać się w nową sukienkę, ale jedną ręką nie byłam w stanie wciągnąc rajstop... :)

Dziś chciałabym iść na spacer - jak tylko przestanie padać (ćwiczenia odpadają - ręka booooli!) , poświęce trochę czasu na angielski. Zdązyłam już zarezerwować sobie pokój na majowy urlop w Szklarskiej Porębie- już odliczam dni i stanowi to moją motywację :) Jeszcze tylko odrobina sprzatania, kawka przy magazynie "Women's Health" (a propos- ciekawa gazeta :))

Modlitwa na dziś:

Boże, spraw aby moja waga to efekt mięśni a nie tkanki tłuszczowej... Bo czuje sie tak się tak bardzo przygnębiona...

Pozdrawiam i życzę miłego weekendu!

14 marca 2014 , Komentarze (1)

Waga nadal dołująca. 

Byłam wczoraj na ćwiczeniach ze sztangami. Dziś nie mogę ruszać prawą ręką. Naciągnęłam mięsień i ból jest przeogromny. Nasmarowałam ją żelem borowinowmym z kamforą (zakup podczas urlopu w Kudowie) i czekam aż minie. Masakra jakaś. A przy gwałtownieszym ruchu ręką łezki same mi się cisną do oczu. Dziś mam dzień wolny od pracy i miałam w planie myć okna. Ale na razie nie daję rady.

Plan na dziś obejmuje jeszcze rower (pierwszy raz w tym roku) i teatr na 19.00. Czyli miało być miło i przyjemnie.

PS. Nowa waga stała sie moim wrogiem numer jeden. Jednak ogarniająca mnie wściekłość działa na mnie mobilizjąco. Szkoda tylko, że efektów brak.

Do 15 maja ten szklany potwór MUSI wskazać 75 kg.

Tak wiem, że liczby nie są ważne, ale co ja na to poradzę, że to waga najwyraźniej unaocznia mi jak jest. Aktualnie co prawda- jest źle.

11 marca 2014 , Komentarze (7)

Wpis szybki, bo jestem w pracy... Otoż, nie powiem ostatnio mój organizm sie dziwnie zachowuje, a waga zamiast spadać to raczej idzie w górę. I do tego doszło, ze waga wskazała magiczne 78 :( Ale... Kupiłam sobie nową wagę,,, Stara juz naprawde była wyeksploatowana więc zainwestowałam w nową. z wygladu- cudeńko. Zatem jak co tydzień dochodzi dziś do ważenia... staję na starej wadze- 78,5 kg... Staję na nowej... 80,4.. :( Oblałam sie cała zimnym potem. Bez kitu. Nogi sie pode mna ugięły... zatem muszę wszystko zweryfikować... A więc odchudzam się nie od pułapu 90kg tylko 92... A więc nie mam żadnej długo wyczekiwanej 7 z przodu...a  a więc wróciła otyłość, a pożegnałam nadwagę...

Tak mi sie jakoś dziwnie zrobilo, smutno i w ogóle...

Czy ja naprawdę dopuściłam sie do takiego stanu? Czy ten grubas w lustrze to ja? ach, w jakiej ja nieświadomości żyłam, ach, głupia ja, głupia... 

Walczę dalej. Nie ma co.

Wracam do pracy. Nie ma się co rozpisywać bo same żale w duszy odśpiewują swą żałobna pieśń...

:(

9 marca 2014 , Komentarze (3)

Waga- nie wiem bo sie nie waże, a ubrania nie wydaję się luźniejsze więc pewnie bez zmian :(

Aktywność fizyczna- w miare zachowana :)

Dieta- całkiem OK :)

Tyle się dzieje ostatnio dookoła mnie, że czasu braknie ... Ale z drugiej strony- im go mniej tym... robię więcej (jak to możliwe?) Ale nie narzekam, lubie jak coś sie dzieje... Lubię jak nie marnuje czasu...  Poza tym pracy dużo, a pieniędzy mało (czemu tak jest???).

Słonko świeci- zaraz lece na spacerek. Wieczorem może kino ("Jack Strong"?)

Po za tym czuje w sobie wielką determinacje mimo iż nie chudne W końcu szczere postanwienie poprawy i mobilizacji).

Dam radę i już. Inaczej... (potem coś wymyślę) ...

Papa!



1 marca 2014 , Komentarze (5)

Oj, już trochę nie pisałam :) 

Zatem w skrócie:

1. Walentynki w Toruniu były boskie! Toruń  potwierdził, że zasługuje na miano jednego z moich ulubionych miast :) Pierniki zaliczone! Ba! Nawet jeden własnej roboty ;P I nic, że u mnie w mieście są tańsze niż w Toruniu - ale w Toruniu pysznie smakują :D Moje nowe odkrycie- piwo piernikowe :) PYCHA!!!!

2. Jestem aktywna fizycznie, ale... wciąz głodna... i na słodycze mam ogromną chęć... Ech, żeby na chęciach się kończyło. Naprawdę czuje się jak jakiś jedzeniowy i słodyczowy narkoman! Niemalże fizyczny ból mi towarzyszy , gdy odmawiam sobie swoich zachcianek... Byłam wczoraj na takich ćwiczeniahc, że dzis ledwo chodzę, bo mam wrażenie, że mi coś zaraz w łydkach pęknie... I gdy tak wylewałam z siebie siódme poty rozejrzałam się po salce i naszła mnie taka myśl... Zawsze znajdze sie kilka takich dzieczyn, na które aż strach spojrzeć. Skupienie na twarzy, obładowane ciężarkami, hantlami, włosy w kucyk, obcisły strój sportowy i oczy wbite w swoje odbicie w lustrze... Można by rzec-pełen profesjonalizm, ale raczej nie wzbudzają sympatii, zero usmiechu, nic.  Że tak można? Ja tam zawsze szczerze się do wszystkich dookoła. Szczególnie, gdy mam wrażenie, ze balansuje na granicy życia i smierci w związku z intensywnościa ćwiczeń... Hmm, a może gdybym nie traciła czasu na usmiech, tylko napelen profesjonalizm to bym chudła, a nie jak teraz.... Może spróbuję :P

3. Obliczyłam swoje wydatki na najbliższy czas. Zresztą ciągle coś potrzebuje, a to buty, a to nagle kończą mi się w jednym czasie wszystkie proszki, płyny i detergenty, a to kosmetyki... A teraz znów mi sie tego nazbierało. Szukam dodatkowej pracy, ale jakoś mi nie idzie.  Nie dziwię się - pracuje przecież na etat, a dodatkowo chciałabym gdzieś na ćwierć... a to trochę mało dla pracodawców...

4. Inwestuje w siebie!!! Byłam na szkoleniu z inwestowania na giełdzie :) Teraz chce zapisać się na kurs excella i na angielski... A w pracy na podwyżkę raczej liczyć nie mogę. Z drugiej strony jakbym w końcu przestała żreć słodycze, popijać to sokami (na szczeście nie napojami) i zrezygnowala z butelki wina tygodniowo to chociażby na angielski bym odłozyla. Czyli - czy warto inwestować w siebie w sensie intelektualnym czy raczej w swoją gruba pupę ??? Hmm... Odpowiedź zdaje sie być jasna.

5. Od środy Wieli Post! Alleluja! jest to jedyny okres w roku podczas którego wszystko wychodzi mi wzorowo! Zero alkoholu. Zero słodyczy i napojów. Zero fastfoodow. Nic dziwnego- w tym czasie pomoc idzie z góry :)

6. i na zakończenie pytanie: Ile może ważyć biust ? Oczywiście nie chce ściemniać, ze jestem super laską   a na moja wage wpływa tylko biust, ale jestem ciekawa... Bo przy wzroście około 160 cm mam rozmiar G :) Wydaje mi się, że to może być sporę obciażenie, a przy okazji pocieszenie, że ten cały ciężar nie spoczywa w tyłku i na brzuchu :)

7. Waga bez zmian. Masakra.  Ale o ile mi wiadomo- od jedzenia nikt jeszcze nie schudł :)

Idę po zakupy. Powydawać pieniadze, ktorych mi brakuje w ostatnim czasie, ale cóz. W lodówce mam tylko światło :)

12 lutego 2014 , Komentarze (7)

Dzis pierwszy dzień urlopu- zaleglego, który chcąc nie chąc musiałam wziąc, ale specjalnie wybrałam aby przypadał w okresie okołowalentynkowym :P

Po przebudzeniu, a jeszcze przed sniadaniem poszłam na basen. 40 minut intensywnego pływania skutecznie ożywiło mnie. Co prawda zdziwiona byłam ilościa osób (było przed godz. 10.00)- to, że ja rano płyam rozumiem,mam urlop, ale pozostali??? No cóż... może też :P

Po skontrolowaniu wagi (jeszcze przed basenem) okazało sie, ze nie zmieniło sie nic... Jest to strasznie dołujące, zniechęcające, wkur....jące itd. Liczyłam, ze do piątku, równo po 14 dniach wzorowego stylu życia, waga wskaże 75... no, ale widocznie źle załozyłam zdolności swego organizmu do zadowalania mnie. Niestety. Zatem, choćbym miała paść, obiecuję sobie, że : do końca lutego waga wyniesie 75 choćbym miała umrzeć z przećwiczeń, do końca marca- 73,5, do końca kwietnia 71, no a do końca maja 70 kg. Zdaję sobie sprawę, ze nie są to wyniki jakieś mega spesktakularne... Ale znając moje buntownicze ciało i wyjatkowo powolne chudnięcie- są to naprawdę założenia, dla których będę musiała dużo poświęcić. Wiem, wiem, że nie zawsze waga się liczy, ale wymiary... Ale moja psychika odbiera tylko miarę wagi, a nie objętości :)

Kupiłam sobie wczoraj sukienke (Boże, jak ja kocham sukienki), taka na lato... Przymierzyłam ją i oczom nie mogłam uwierzyć - wygladam w niej... PRAWIE SZCZUPŁO :) Humor poprawił mi się natychmiastowo. A cena ? 30 zł. Za to, ze wyglądałam naprawdę fajnie, za usmiech i nową sukienkę - to naprawdę mało :P

No i na koniec- chciałam przedstawić Wam moją nową miłość:

Odkryłam smak, o którym wcale nie wiedziałam! Nigdy wcześniej nie pilam kwasu chlebowego... A teraz? Nie mogę się od niego uwolnić! Pycha! Oczywiście zachowuje umiar- butelka raz na jakiś czas, bo ogólnie prawie w żadnym sklepie go nie ma... 

Mmmm....

Pozdrawiam!



9 lutego 2014 , Komentarze (8)

Na dworze pięknie świeci słońce, okno mam otwarte i bukiet żonkili na stole. Otaczają mnie cudne głosy z płyty "Dżentelmeni 2014"...Mmmm....

Mija dziś 9 dzień od kiedy zdałam sobie sprawę, że jeśli sie w końcu nie wezmę w garść to dalej pozostanę w tym samym miejscu co jestem teraz, i w którym trwam od naprawdę długiego czasu. Że postanawiać wiele rzeczy to sobię mogę do zasranej śmierci. Że postanowienia trzeba przekuć w czyny. I uznałam, ze wszystko jest postanowione i nie zamierzam się cofać- i działam i w działaniu trwam. Nie jem słodyczy, chodzę na aerobik, na basen, walczę z podjadaniem i takie tam podobne- to co wszyscy :) Nie tłumaczę się, nie zajadam stresów i smutków. Jestem spokojna.

Tylko jedna rzecz nie daje mi spokoju- waga ani drgnęła (nadal przeklęte 76,5)- myslałam, ze po 9 dniach choć to nieszczęsne 0,5 odejdzie w zapomnienie... NIe zmaierzam sie poddawać. Bitwa z wagą może przegrana, ale tę wojnę wygram ja!!!

Uporządkowałam swoje sprawy w pracy, więc odeszło trochę stresu, nadrabiam zaległości w lekturze - aktualnie czytam "Historię Izraela", a w kolejce czekają "Uwikłanie" i "Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet" i trochę lektury dokształcającej czyli "O kobiecie/ O mężczyźnie" prof. Lew Starowicz. Wczoraj kupiłam sobie także ... "50 twarzy Greya" bo naprawde nie wiem na czym polega histeria kobiet na punkcie tej książki... Poczytamy- zobaczymy.

Wrociłam ze spaceru- poodychałam morskim powietrzem. Cudo.

A teraz odliczam tylko dni do wyjazdu to Torunia (i przyznam szczerze- z piernikowego serca napewno nie zrezygnuję :) )

Miłej niedzieli!

4 lutego 2014 , Komentarze (3)

Dziś po długim czasie byłam na zumbie :) jak mi tego brakowało! W końcu ruch!  Udało mi się  końcu wziąć sie w garść ! Postanowione!

Nie będę narzekać. Nie będę marudzić. I dupka przestanie mi rosnąć! 

Dlaczego?

Bo twardym trzeba być! Jak ja mogę coś w życiu osiągnąć jak wygrywa ze mną ciastko?????Ja - istota myslaca przegrywam z kupką mąki, cukru, jajek i polewy czekoladowej... 

Kupiłam sobie nowe buty sportowe (stare wyglądały już... hmm... na dość wyeksploatowane) i od razu wrociła mi chęć do ćwiczeń :) Różowo- żółto-czarne, a co tam- stawiamy na kolory- w końcu po to są :P

PS. Skoro nie jem słodyczy- pozapalane mam świeczki z Ikei o zapachu ciasta? Sernika? Mmmm :)

PS2. Natomiast na parapecie kwitną mi hiacynty i jak bosko pachną!!!

PS3. Jak ja bym chciała trwać w moich postanwieniach długo i długo... Jak ja bym chciała mięc ciągłą motywację do działań... Jak bym chciała w końcu osiągnąć cel! 

PS4. CHCIEĆ TO MÓC!!!

I tym ostatnim zdaniem kończę na dziś- pełna wiary, motywacji i chęci!

Bo kim jestem?

Jestem zwycięzcą 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.