Waga nadal dołująca.
Byłam wczoraj na ćwiczeniach ze sztangami. Dziś nie mogę ruszać prawą ręką. Naciągnęłam mięsień i ból jest przeogromny. Nasmarowałam ją żelem borowinowmym z kamforą (zakup podczas urlopu w Kudowie) i czekam aż minie. Masakra jakaś. A przy gwałtownieszym ruchu ręką łezki same mi się cisną do oczu. Dziś mam dzień wolny od pracy i miałam w planie myć okna. Ale na razie nie daję rady.
Plan na dziś obejmuje jeszcze rower (pierwszy raz w tym roku) i teatr na 19.00. Czyli miało być miło i przyjemnie.
PS. Nowa waga stała sie moim wrogiem numer jeden. Jednak ogarniająca mnie wściekłość działa na mnie mobilizjąco. Szkoda tylko, że efektów brak.
Do 15 maja ten szklany potwór MUSI wskazać 75 kg.
Tak wiem, że liczby nie są ważne, ale co ja na to poradzę, że to waga najwyraźniej unaocznia mi jak jest. Aktualnie co prawda- jest źle.
Mycha1805
14 marca 2014, 12:14Widze, ze cel do maja chcemy osiagnac ten sam :) mam nadzieje, ze sie nam uda :) zdrowka zycze :)