Pamiętnik odchudzania użytkownika:
evelevee

kobieta, 40 lat, Gdańsk

163 cm, 77.90 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Do końca roku- 70 !!!

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

3 lutego 2014 , Komentarze (5)

 W tym magicznym roku 2014 strzela mi trzydziecha... Nie jest to powód do radości- tym bardziej, że patrząc wstecz coraz wyraźniej zauważam swoje błędy, czasem brak odwagi aby podjąc jakąś decyzję, brak pewności siebie w kluczowych sytuacjach... ale cóż czasu nie cofnę, pewnych sytacji nie odmienię. Trudno.

I dziś wpadł mi w ręcę ( w oczy  ) pewien cytat z Gombrowicza, za którym zawsze szalałam (szalałam za Gombrowiczem, a nie za cytatem :P)... a teraz doprowadził mnie do skrajnej rozpaczy:

" Trzydzieści lat to końcówka.Już się zaczyna umieranie po kawałku."

Bez komentarza.

Natomiast wczoraj byłam na zakupach. Powiem Wam szczerze, ze nigdy nie przepadałam za zakupami.  I nigdy też nie przywiązywałam specjalnej wagi do ubioru. Oczywiście nie wygladałam nigdy ja straszydło, ale elegantka to też ze mnie nigdy nie była. Zreszta zawsze mówiłam sobie to sakramentalne..."jak schudnę to zmenię garderobę i będę wygladać jak jedno wielkie łał". Ale cóz, nim ja tak naprawdę zeszczupleję to będe tak samo wygladac do końca swoich dni... Zatem zainwestowałam w buty, sweterki, spódniczki i postanowiłam, że czas pożegnac się z ciuchami, które pamiętają jeszcze moje liceum lub studia (masakra, co?) Znaczy się- to moje postanowienie trwa od początku roku , czyli to nie wczoraj wpadl mi do głowy ten inteligentny planale konsekwentnie dążę ku dobremu.

A nawiązując do Gomrowicza- skoro za niedługo zacznę umierać po kawałku- to będe to robić z klasą :))

26 stycznia 2014 , Komentarze (3)

O  sporcie i diecie nie napiszę nic- bo nie istnieją aktualnie w moim życiu.

O motywacji rownież ani słowa.

A o chęciach nawet nie wspomnę.

Również nie będę wspominać o tym jak jestem na siebie zła. Bo to naprawdę brak słów.

Oprócz tego ogarnął mnie szał sprzatania i szystko dookoła lsni i pachnie...Oprócz, no właśnie... Jestem w trakcie układani puzzli i cały stół mam zasypany maleńkimi elemencikami... Nawet nie mam gdzie kawy postawić :/ I tak już od dwóch tygodni ... I Bóg jeden wie, kiedy ja to w końcu ułoże...

Poza tym odnalazłam fajną ofertę na spędzenie Walentynek w jednym z moich ulbionych miast, a mianowicie w Toruniu :) Jeszcze musze to skonsultować z  drugą połówką i rezerwować. Po drodze oczywiście trzeba zawitać do Chełmna- w końcu to nasze polskie miasto zakochanych :)

Ach, gdyby tylko ktoś mi za to płacił to mogłabym sobie tak jeździć z miasta do miasta wyszukując perełki do zwiedzania. Co nie zmienia faktu, że moje ulubione miasta to mój kochany Gdańsk, Wrocław, Kraków i oczywiście Toruń (zreszą wszystkie mają w sobie to "coś", że czuję sie jak u siebie...), ale miejsce gdzie kocham być, gdzie kiedyś kupię sobie działeczke i postawię mały domek to oczywiście Tatry. W ogóle góry kocham. Wszystkie. Od tych najniższych po nawyższe... Tatry, Karkonosze, Stołowe, Bieszczady... Zresztą cała ta nasza Polska piekna wzdłuż i wszerz, tylko trzeba chcieć to zauważyć ... Najbardziej sie boję , ze mi życia nie starczy, aby to wszystko zobaczyć:)

Dobra, nie ma co przynudzać. Idę wyciagną pranie z pralki. Poczytam. Podleje kwiatki. I poszukam  zaginionej motywacji. czemuż to czemuż mnie opuściła??? Przecież jest o co walczyć...

P.S. Juz czuje smak toruńskiego piernika :) I niech sie dzieje wola nieba, z nia się zawsze zgadzać trzeba 




19 stycznia 2014 , Komentarze (3)

Jak na razie moja waga nie jest mi znana,napewno nie jest taka jak na pasku, no ale pewne okoliczność -@- nie pozwalaja mi na to. Ostatni maraton w pracy, zmęczenie, niedospanie i totalna apatia wpłynęły na to, że @ opóźniła się ponad tydzień... Już myslałam, że będę się w wyprawkę zaopatrywać :P Spuchłam w tym czasie niemiłosiernie, spodnie stały się ciasnawe, a bluzki opięte... Na szczęście, aktualnie "schodzi" to ze mnie :) Słodyczy nie jem (wczoraj parę cukierków na poprawę humoru, ale to tylko jedna wpadka :P), ale za to mam niestety przerwę w ćwiczeniach... Wiem, wiem, ze to jest wymówka, ale mam tyle pracy, że naprawdę nie mam siły... Ewentualnie kilka razy basen zaliczony... Dziś mam w planie łyżwy :)

Wiem, ze sie tłumaczę, ale naprawdę dawno nie byłam w takim stanie psychicznym jak teraz. Nic mnie nie cieszy. Na nic nie mam siły. Ani motywacji do działań.

Ale za to w głowie mam plany, plany,plany...

Albowiem schudnę.

Będę "nosić się " poważniej ( koniec "na luzie", "na sportowo" i "wygodnie")

W 30 rok swojego życia wejdę jako mądra, szczupła, świadoma i elegancka kobieta ( z lekką nutą szaleństwa :P)

Postanowione.

12 stycznia 2014 , Komentarze (1)

Analizując swoje prawie już 30 letnie życie zauważyłam, że lata parzyste są dla mnie lepsze od nieparzystych. Zatem nowy rok przyniesie mi szereg miłych, wspaniałych  i dobrych chwil,decyzji, przeżyć... Końcówkę roku 2013 pragnę zgubić w otchłaniach niepamięci, jednake ślad pozostał czyli 2,5 kg na plus.

Jak co roku przygotowałamswoje postanowienia noworoczne. Należę do tych osób, które postanowień zawsze dotrzymują, gdyż zwykle stawiam sobie realne cele i nie rozdrabniam sie w nich. Zatem pożegnałam rok z poczuciem spełnienia- mimo iż jak napisałam wczesniej- rok 2013 nie był dla mnie rokiem dobrym. Ale nie należę do gatunku marud, narzekaczy i głęboko wierzę, ze sami mamy wpływ na soje życie zatem nie będe sie uzewnętrzniać...

Jest mi przykro ze z lekka zaniedbałam Vitalię i że zaniedbałam po trochu swe dążenie do płaskiego brzucha, ale cóż rzeczą diabelska jest upadać, a rzeczą ludzką upadać i wstawać. Trzymając się tej maksymy od 4 dni powoli zmierzam do celu- na początku nie jem słodyczy i nie jem po 19 (czyli moje dwa wielkie grzechy główne w diecie), a potem  pomyślę co by tu zmodyfikować. Niestety ostatnio prowadzę zupełnie rozpier... tryb życia. Mam mnóstwo pracy, dzień w dzień siedzę po godzinach. Żeby to były "nadgodziny" to przynajmniej bym kasę z tego miała. Formalnie firma zabrania siedzenia po godzinach,  nie ma nadgodzin bo nie ma na to kasy, ale ilość pracy jest tak olbrzymia, że nie da rady inaczej. Wszyscy dookoła wiedzą, jak jest, że poświęcamy życie osobiste pracy, ale nikt nie zwraca na to uwagi... Siedzę z termoforem własnie na brzuchu okres mi się spóźnia z powodu tego co się dookoła dzieje (hmm... chyba?), jestem niedospana i permanentnie zmęczona. A ja BARDZO TAKIEJ SIEBIE NIE LUBIĘ! Nie lubię jak nie mam chwili dla siebie i na dodatek robię sie niecierpliwa i złośliwa (walczę z tym i złosliwa jestem w myśli, na szczęście staram się mimo wszystko nie sprawiać nikomu przykrości...).

Teraz zaś rozłożyłam się na kanapie, termofor grzeje, spoglądam na moją piękną choinke i staram się odpoczywać. W tym roku kupiłam choinkę, która w ogóle nie opada! Zaraz zabieram się jednak za ciąg dalszy obowiązków.

Ale- to i tak będzie udany rok! W końcu jest parzysty!

Wszystkiego dobrego dla każdego, siły i wytrwałości w zrzucaniu tych paskudnych kilogramów i pozytywnego postrzegania świata. Bo po stokroć ładniej wygląda uśmiechnięty grubas niż grubas z nadąsaną miną :)

4 grudnia 2013 , Komentarze (1)

Wróciłam dziś w nocy do domu, dziś ledwo w pracy mogłam głowe unieść aby spojrzeć w monitor. I tak jak to bywa najczęściej- po pracy wróciłam do życia, senność odeszła w zapomnienie zatem trochę posprzatałam dom przy dźwiękach "Last Christmas" i udekorowałam go światecznie... Wiem, wiem, ze to może trochę za wcześnie, ale tak się moja dusza i oczy cieszą gdy widzę te piękne świateczne stroiki! Cieszę się jak dziecko na widok szopek, Mikołajów, reniferów etc... Już tylko pozostaje obejrzeć mój ulubiny film, przy którym śmieję sie niezmiennie od wielu, wielu lat czyli "Witaj świety Mikołaju" i osiągnę apogeum światecznej atmosfery :P Nie ma sie jednak co dziwić, ze już czuje świeta, skoro urlop ponwnie spedzałam w górach, a tam sniegu, że ho ho ! Choinki obsypane sniegiem, gory w bieli- widoki jak z baśni... Moje oczy dosłownie "pożerały" widoki, łapczywie starałam się zapamietac każdy szczegół, każdą przysypaną sniegiem gałązkę... Ach, jak natura człowieka jest okropna, zawsze coś nie tak...- dlaczego mieszkając nad samym morzem tak bardzo kocham góry? Wszelkie pieniądze jakie uskładam wydaję tylko na to by móc urlop spędzić na wysokościach... Ale nie ma co narzekać, centralna Polska ma dopiero przesrane ;P Wszędzie daleko :)

Powracając do mojej boskiej wręcz umięjętności "tłumaczenia" sobie wielu rzeczy i "rozgrzeszania się" to tak- przyznaję bez bicia, że slodkości poszły w ruch- w granicach hmmmm... rozsądku (czyjego?), ale zawsze... Od jutra znów stopuje ze słodyczami,co jak co, ale przed urlopem grzecznie ponad trzy tygodnie wytrzymałam :)Ok, nie wyszukuje usprawiedliwień , z pokorą pochylam głowę, obiecuję poprawę... Ale .. wiecie jaka pyszną kawiarnię odnalazłam w Zakopanem? Grzechem nie jest tam jeść tylko wlaśnie nie jeść! Moje podniebienie szalało z zachwytu, a policzki rozgrzały się do czerwoności z radości życia jaka mnie ogarnęła! Bo jak tu nie kochać życia, skoro takie smaki, takie zapachy, takie widoki, uczucia, odczcia i emocje... Mmmm...


22 listopada 2013 , Komentarze (3)

Kochani,

Moje węch i smak są wniebowzięte!

Kawa Douwe Egberts orzechowa...

Żel pod prysznic YR o zapachu pomarańczy i czekolady...

deser Monte Cherry- obłędny!

Od pięciu dni zapier... w pracy na najwyższych obrotach, ale trzy wyżej wymienione cuda powodują, że uśmiech wraca na mą umęczoną twarz :)

Basen, zumba, i ćwiczenia w tym tygodniu zaliczone!

Słodyczy nadal nie tykam! Oprócz tych dwóch Monte... Ale uwierzcie mi... bogowie na Olimpie nie jadali takich pyszności....


Poza tym, w tym momencie  unosi się dookoła mnie zapach świecy ... śliwkowej!

Boże, dziekuję Ci za węch i smak!


18 listopada 2013 , Komentarze (6)

Za dużo:

pracy- dziś 11 h przed komputerem (masakra)...

słonecznika- bo wole skubać słonecznik niż rzucić się na słodycze...

coca coli- 2 pełne szklanki (myślałam, że pomoże bardziej od kawy- no może na chwilę...)

kasy wydanej na kosmetyki-  no ale w YR jest teraz edycja kosmetyków czekoladowo-pomarańczowych, czekoladowo-malinowych i czekoladowo-pistacjowych (Boże, mam takie łaknienie na słodycze, że myślałam, że takowy żel pod prysznic wypiję bo tak pieknie i smakowicie pachniał).

NIEPOCHAMOWANE ŁAKNIENIE ZJEDZENIA CZEGOŚ-  TAKI STAN AKTUALNIE ODCZUWAM.

PS.ogladam własnie "Podaj dalej", a pranie czeka na wyładowanie z pralki... Ale to taki fajny film... Ech...



17 listopada 2013 , Komentarze (5)

Dziwnie to trochę brzmi, ale to prawda, Myslałam, że rzucanie palenia to jedno z najcięższych wyzwań życiowych (oczywiście dla tych, którzy palą). A okazuje się, że zwykłe utrzymanie diety, bądź detoks od słodyczy są jeszcze cięższe! Nie palę już ponad 10 miesięcy i nawet spejalnie mnie to nie kręci, ale słodyczy nie jem 14 dzień i już ledwo co wytrzymuje :)

Od 14 dni wytrwałego zapisywanie tego co jem, rezygnowania ze słodyczy,ograniczania kalorii i wybierania zdrowszych zamienników- waga... nie wkazała nic... nawet 0,5 kg nie ubyło. Nie czuję się wobec tego jakoś specjalnie zmobilizowana, szczęśliwa i nic z tych rzeczy... obecna waga 75 i tak już w dłuższego czasu....

Oki, lecę do swoich spraw.

Miłej niedzieli ;)

13 listopada 2013 , Komentarze (2)

Natknęlam się na baaaardzo fajny artykuł w aktualnym "Focusie". Dotyczył horrorów, ale była w nim następująca wzmianka "Obejrzenie 90-minutowego, trzymającego w napięciu horroru to utrata średnio 113 kcal ustalili naukowcy z University of Westminster-tyle samo stracimy podczas  30-minutowego spaceru." I tak:

Oglądając "Lśnienie" spalamy 184 kcal :))

Ogladając "Szczęki"- 161 kcal, a ogladając "Egzorcystę"- 158 kcal :)

Dziś zmogła mnie @- boli mnie wszystko- od koniuszków palców po czubek głowy. Zatem może zapodam sobie jakiś horror co choć jakieś kalorie spalę :D Uwielbiam wszelkie ekranizacje ksiązek S. Kinga ( z "Lśnieniem" na czele), hiszpańskie thrillery i horrory (oj, na długo zapadają w pamięć!) i :Egzorcyzmy Emily Rose" i ostatnio będącą w kinach "Obecność"... Nie wiem skąd to zamiłowanie do horrorow, widocznie moja psychika potrzebuje jakichś dodatkowych bodźców... W sumie mając 12 lat przeczytałam wszystkie książeczki o Freddiem Kruegerze...

Dziś w związku z tym, ze słabo się czuję zamias kolacji wypiłam gorące kakao... Prowadzę ze sobą wewnętrzna walkę, bo jesliby kakao uznać za słodycz to poległam w dniu dziesiatym... A jeśli nie- to dalej trzymam sie wzorowo. W myśl zasady:

"Jedzenie lecznicze nigdy nie jest kaloryczne (np. czekolada na depresję, czerwone wino na serce, koniak na potencję itd." :))

PS. Mimo wczorajszej checi pożarcia czegoś słodkiego- dałam radę- także dzięki miłym słowom z Waszej strony. Zaskubałam się słonecznikiem i zwyciężyłam łakomstwo!

PS2 Jutro  z rana wyjeżdżam na dwudniowe szkolenie. Zajrzę tu po powrocie! trzymajcie kciuki, abym na szkoleniu nie skusiła sie na cokolwiek czego aktualnie nie dopuszczam do swojej diety. Oprócz %%% oczywiście :P


12 listopada 2013 , Komentarze (4)

Ratunku!

Cały dzień za mną chodzi smak na coś słodkiego, Dziś mija 9 dzień jak nie jem słodyczy. Ale dzień się jeszcze nie skończył! A ja szaleję!

Najchętniej już bym poszła spać, aby nie myśleć o tym...

Słodycze są fuj!

;)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.