jakoś tak dzisiaj wpadały zielone warzywa.....trzeba było powyjadać zapasy z lodówki...najgorzej jest przechowywaniem sałaty...
mój maż jak zagląda do lodówki to mówi ....nie ma w ogóle miejsca w lodówce dla mnie ...same pudełka stoją....gdzie mam wsadzić piwo........
bo ja wszystko co nie zjemy pakuję do pudełek...brokuły,mięsko...surówki....makarony....
za parę dni mieszam,doprawiam...przerabiam i jest jedzonko...nie dla dzieci...one mają prawie codziennie gotowany świeży obiadek...ja resztki wyjadam....czytaj nie podjadam....
i taka śmieciowa była dzisiaj kolacja...
2 jaja,cukinia,papryka,brokuł = omlet ..+ ogórek,sałata,kiełki..
obiad...
pulpety z tygodnia..celowo ugotowałam więcej..brokuły,awokado bo już ciemne się robiło,kasza gryczana ...ale cholerka woda mi się wygotowała i była lekko słona....a ja nie znoszę soli...u mnie wniadanieszyscy sobie doprawiają solą do smaku...
2 śniadanie...oczywiście na słodko...
placki ale mi się trochę rozwaliły....jabłko i marchewka starte na tartce...mielone otręby i len...jajko...rodzynki...lepsze nić delicję...
i śniadanie...
chlebek z ziarnami żytni ...wędlina bo czekałam na wiejskie jaja...i nie było co jeść...zielsko...