pierwsze ważenie w nowym odchudzaniu!
Dziś waga pokazała-96,6-nie jest źle,bo początkowa jak na pasku99,5 przy @.
Staram się jak mogę stosować dietę ściśle,ale nie wychodzi,bo nie zawsze pamietam co mam zapisane,bo nie nosze planu ze sobą,ale ogólny zarys mam w głowie.Jak jestem w domu jest ok,ale w pracy czasem zmienię godzinę i posiłek,ale w dietetycznych ramach jest ok.
ćwiczenia niestety jakoś nie moge na razie,bo zmachana po pracy jestem jak diabli.
W sobotę potańczę,a w niedzielę pewnie basen czas zacząć.
Siostra oddała mi swój pas neoprenowy i nosiłam go wczoraj 15 godzin od rana i w pracy-trochę się bardziej wypociłam-ponosić go mogę-pewnie nie zaszkodzi,bo jak widac na zdjęciach brzuchol to moja zmora.
Menu na dziś:
Jabłko |
225 g (1½ średniego) |
Miód pszczeli |
15 g (3 płaskie łyżeczki) |
Chleb żytni razowy |
90 g (2¼ kromki) |
Przyprawy: |
|
Cynamon |
|
z tego robię tosta
2 śniadanie:
Chleb Graham |
25 g (1 cienka kromka) |
Sok wyciśnięty z cytryny |
5 g (1 łyżeczka) |
Pomidor |
50 g (1 mały) |
Papryka czerwona |
100 g (½ średniej sztuki) |
Przyprawy: |
|
Bazylia świeża |
A z powyższych składników kanapkę
Lunch:
Koper ogrodowy |
10 g (5 łyżeczek) |
Pomidor |
125 g (2½ małego) |
Ser Camembert pełnotłusty |
75 g (2½ plastra) |
Masło śmietankowe |
10 g (2½ płaskiej łyżeczki) |
Chleb żytni razowy |
100 g (2½ kromki) |
I znowu kanapka-haha
Obiadokolacja to mintaj180g+surówka z jabłka450g+seler 150g+SOK z jabłekszklanka
cytat z pomysłem na życie!
Nie ma zbyt wiele czasu, by być
szczęśliwym. Dni przemijają szybko. Życie jest krótkie. W księdze naszej
przyszłości wpisujemy marzenia, a jakaś niewidzialna ręka
nam je przekreśla. Nie mamy wtedy żadnego wyboru. Jeżeli nie jesteśmy szczęśliwi dziś,
jak potrafimy być nimi jutro?
Wykorzystaj ten dzień dzisiejszy. Obiema rękoma obejmij go. Przyjmij ochoczo, co niesie ze sobą: światło, powietrze i życie,
jego uśmiech, płacz, i cały cud tego dnia.
Wyjdź mu naprzeciw.
— Phil Bosmans
Dziś wolny dzień i po kilku godzinkach odpoczynku znowu trzeba sie zmagać z życiem,żeby na wieczór móc sobie spojrzeć w twarz i powiedzieć-dziś było "ok".
Pracy w tym tygodniu huk,ale jak się zawezmę dam rade,tylko niech to zostanie przy wypłacie docenione,bo mi motywacja spada.Koleżanka na L-4-ma ospę,a my już 4 tydzień pracujemy w składzie pomniejszonym,a impreza na imprezie.Ta nasza tablica korkowa w pracy to istna ściana płaczu.
Dziś nadal mam 96,4kg.planowałam w styczniu mieć 96 10 lutego,ale nie wyszło,a na 10 marca 93,ale jak dalej tak ładnie będzie spadało to pewnie to 93 jest osiągalne na moje urodzinki 11 marca.Matko jaka ja już stara będę-44lata jak to brzmi.
Dziś PIT rozliczę z siostrą,małe zakupy.
Wymarzyłam sobie na urodzinowy prezent orbitreka,ale nie stać mnie teraz na taki wydatek.Jednak w Biedronce,albo jak ja mówię w Stonce od 14 były jakieś przyrządy do ćwiczeń i mam nadzieje,że jeszcze są,bo mam ochotę na tą dużą piłke do ćwiczeń+2 małe na dłonie+pompka i taśma do ćwiczeń-za niecałe 40 zł.
chudnę-znowu:)
Tydzień temu wykupiłam diete vitalii i od czwartku ja stosuję,choc nie zawsze dokładnie,bo wiecie jak to jest z czasem i jak się dużo pracuje-nie zawsze ma się w domku wszystkie produkty i są potrzebne zamiany,ale ogólnie prócz wczorajszej rolady wołowej nie grzeszyłam mimo @ nawet słodkiego nie zjadłam.Jak na razie nie odczuwam braku słodyczy,bo mam moje ulubione danie na lunch(czyli ryż lub kasza z 0,5kg pomarańczami+miodek+migdałki i jogurt lub mleko-mniam
Co do ćwiczeń na razie posucha-jedynie bieganina w pracy i wczoraj spacer zaliczyłam-ok 2km.
Moja waga z 14 lutego-99,5
dziś sukces-po tygodniu-96,4
Obmierzyłam się i z przykrością muszę stwierdzić,że pomiędzy tymi 83kg jakie miałam jeszcze ponad rok temu a dziś jest duża różnica-mam 9cm więcej w pasie,4 w biuście,7 w udzie 2 w łydce.
No ale to mnie nie pokona i będę znowu taka albo i szczuplejsza.
Jutro mam wolne i planuję basen,choć bez obaw,bo gardło mnie coś drapie,a wolnego nie dostanę,bo zmienniczka na L-4(ma ospę.)
Trzymajcie za mnie kciukasy kochane .Ja wciąż pamiętam o swoich znajomych z vitalii,ale mam małe wyrzuty,że rzadko zaglądam,bo czas pozwala tylko na małe wpisy czasem na forum.
Vitalekka u progu.
Właśnie zaczynam kolejną przygodę z dietą vitalii na 3 miesiące.Wiem,że schudnę,bo czuję się porządnie zmotywowana.Dziś śniadanko lekko zmodyfikowałam,bo nie miałam wszystkiego co trzebabyło,ale to i tak pryszcz,bo zjadłam odpowiednio owsiankę na wodzie z mandarynką+herbata i kawa.Teraz wyskoczę na zakupy i będzie lepiej.
W planie rowerek-ile dam rade,bo dawno nie dosiadałam tego sprzętu.Od niedzieli basen,bo teraz @ mnie wyłączyła z obiegu.
Już od 4 dni jestem super grzeczna i nie grzesząca,więc waga drgnęła,ale nie zapeszam.
Jestem rozświergolona!
Wczoraj były walentynki i nie obejmował mnie żaden ukochany,ale poświęciłam ten dzień na relaks rozmyślania itp.Doszłam do wniosku,że obecna znajomość z płcią przeciwną jest nieporozumieniem i na samym choćby najlepsiejszym seksie nic się nie zbuduje,więc ją zakończyłam.To,że nie potrafiłam zapomnieć o moim byłymM.nie pozwalało mi się w żadną nową znajomość zaangażować.Postanowiłam kilka miłych słów wysłać do M.choćby przy okazji walentynek i o dziwo odpisał na gg .Popołudniowa rozmowa była krótka ,bo wychodził z kumplem na basen,ale wieczorem nieco się przeciągnęła.Jest jednak nadzieja,że nadal będzie moim przyjacielem od serca,choć nie potrafi mi zapomnieć ,że wyrzucałam mu jego priorytety-to,że nie byłam dla niego jedną z ważniejszych rzeczy w życiu.Napisałam mu,że przecież ludzie po to się różnią,by się uzupełniać i nie nudzić ze sobą i że znam jego priorytety już dobrze i jestem gotowa je akceptować. Stanęło na tym,że zaprosił mnie na rybki latem lub wiosną jak będą cieplejsze noce-już się doczekać nie mogę tych naszych nocnych rozmów i picia kawy razem i milczenia w ciszy.
Ja jednak namówiłam go na wspólne pływanie i w najbliższym czasie przyjedzie do mojej miejscowości na basen.
Tyle z mojego prywatnego ogródka.
Co do odchudzania,to ostatnio niestety tyłam i to sporo bo od grudnia 2009 kiedy miałam 83kg przybyło mnie 17kg(niezły prosiaczek ze mnie)
walczyłam ale niezbyt solidnie i najwyżej do 98 spadło.Teraz mam 99,5 i postanowiłam już się nie poddawać i zabrać solidnie za siebie-zwłaszcza,że przecież mój maratończyk ma niezłe ciałko i wstyd mi za siebie.
Wykupiłam wczoraj dietkę na vitalii na 3 miesiące i to że zapłaciłam za coś pewnie dodatkowo mnie zmobilizuje do działania.
Proszę o trzymanie za mnie kciukasków.
Mam nadzieję,że te rozmowy z M.nadal bedą mnie tak uskrzydlały jak ta wczorajsza.
Wracam do Was odchudzaczki kochane
Witajcie po dłuższej przerwie!
Należy mi się porządne lanie,bo nic nie schudłam ,a jeszcze przytyłam.Obecnie mam @ i ok 99-100kg-zabić to mało.
Kłopoty z lapkiem mam już za sobą,choć dużo mnie kosztowały.
Ćwiczenia ograniczone od 4 miesięcy ,bo od maja zeszłego roku pobolewało
mnie kolano i okazało się ,że blokowało mi je z powodu uszkodzonej
łękotki.Po @ planuję częściej bywac na basenie ,ale nie po to by sobie w
wodzie postać jak boja,ale żeby pływać i kondycję znów podnieść ,a i
wagi moze ubędzie przez to.
O jejku zauważyłam,że ostatni wpis dotyczył mojego wyjazdu do
Gdyni.Jednak moje obawy co do związku na odległość się potwierdziły i
nie planuję zacieśniać tej znajomości.
W miedzyczasie częściej bywałam w pracy,bo dużo dni zaległego urlopu
mają do wybrania moi współpracownicy.Tak więc dom i praca,czasem jakiś
drobny wypad ze znajomymi i to tyle.
Dziś Walentynki,a ja wciąż sama-niby są jacyś adoratorzy,ale nic głębszego na czym warto by się było skupić na dłużej.
Ten wolny dzień spędzę w takim razie w domku i sprzątam.Do teraz kuchnia
odpicowana,a pranko czeka na swoją kolej by je poskładać i
przeprasować.
Jeśli jednak ktoś mnie dziś wyrwie z domu to nie będę się zbytnio opierała
Za miłość kochane i nasze odchudzanie.
oczekiwanie!
Czekam już na ten wyjazd jak na szpilkach ze strachem,nadzieją i niepewnością.
Mam już od wtorku bilet na wyjazd do Gdyni-w sobotę o 23 mam pociąg.Jeszcze tylko dziś i jutro praca,a potem urlop i nowi ludzie w moim życiu.
Dietkowo staram sie nawet nieźle trzymać,ale ćwiczenia niestety zero.Jedynie sprzatanie domu mogę do niego zaliczyć.
Nie wiem czy będę mogła pisać po przyjeździe,bo wtyczka z zasilacza mi się rozwaliła i na resztkach baterii piszę teraz.
Wczoraj udało mi się jeszcze oponki zimowe kupić i założyć.
marzenia i ich realizacja.
Zastanawiam się jak to jest z tymi moimi marzeniami.Usłyszałam kiedyś taką myśl"MYŚLISZ,MÓWISZ,MASZ"-i coś w tym jest ponieważ jeśli w naszej głowie jest chaos to i w zyciu również.Postanowiłam to zmienić w swoim zyciu.
2lata temu w listopadzie postanowiłam że schudnę i miałam chyba silną motywację,bo udało się 25 kg pozbyć w 7 miesiecy-byłam konsekwentna w diecie i ćwiczeniach-ja siebie wcale nie poznawałam i było mi z tym dobrze.Od poprzedniego grudnia jednak skapcaniałam i jestem ospała,leniwa i wciąż myśle coby tu zjeść,żeby się na chwilę uszczęśliwić.
Co tydzień nic nie znaczące postanowienie które nie niesie za sobą żadnych zmian w moim życiu.
Pomyślałam,ze przecież ja nie mam powodów do narzekań-mam pracę,moja starsza córka trochę dorabia na czarno na swoje wydatki,mam zdrowe choć czasem nieznośne córki,ale przecież nie za darmo mówią do mnie "mamo".Jestem zdrowa-w miarę,bo ostatnio mam przeciążoną łękotkę odśrodkową i dokucza mi ból w kolanach,ale da się z tym żyć przecież.
Jestem może samotna,bo choć w domu pełnym ludzi to nie mam męża ani stałego partnera życiowego.Ostatnio nie pisałam wiele o moim życiu prywatnym ,ani próbach odchudzania,bo tak naprawdę wiele się działo i nic ważnego.
Teraz jednak mam powody do radości,bo w piątek kupiłam sobie wymarzone od pół roku autko-może to i nie szczyt techniki,ale jest moje,mnie się podoba wizualnie z zewnątrz,bo do wnętrza mam małe zastrzeżenia,ale trudno wymagać od koreańskich producentów ekstra jakości.Wczesniej też jeździłam koreańskim Tico prawie 9 lat i od roku dopiero zaczęłam wkładac kasę do niego ,a ma niespełna 14 lat.Niechby ta moja nowa KIA Picanto jeździłą ze mną 10 lat to i tak będzie sukces.Były w pracy komentarze,że za tą cenę mogłam mieć Volkswagena i lepsza jakośc i dostępność i cena cześci,ale-przecież to uto nie miałoby 4 lat jak moje,a conajmniej 9-12.
Był to dla mnie duży wysiłek finansowy,ale pomyślałam,że skoro niektórzy palą paczkę dziennie to ja mogę spróbować nie paląc zaoszczędzić przez 4 lata niezłą sumkę.I dlatego od grudnia odkładam na jakąś kolejną ważną dla mnie rzecz lub marzenie,bo z autkiem juz się udało.
Teraz prywatnie mam trochę stres,bo pisałam jakiś czas z kaszubem z Gdyni i choć nie wierzę w związki na odległość to coś mi mówi,że powinnam zaryzykować spotkanie i yjazd na jego zaproszenie-tak więc jadę w przyszłą sobotę na tydzień na północ Polski,żeby spotkać się z nim.To,że jadę jest też jego zasługą,bo wciąż mnie uspokaja.Mieszka z mamą i to jest dobrze i źle,bo krępować bedzie mnie ta sytuacja,ale poznam za jednym razem i jego i jego mamę.Zobaczę jak mieszka jak i gdzie spędza czas,a to przecież ważne.Dużo rozmawiamy przez telefon od tygodnia(mam jeszcze 1575 minut na orange i stacjonarne to dajemy radę)później jak braknie to na skypa go namówię jeśli coś nadal nas będzie ku sobie gnało.Może to z mojej strony nierozsądne posunięcie,ale jestem osobą impulsywna i czesto kieruję się intuicją-czasem źle na tym wychodzę,ale wiele razy lepiej być nie mogło.
Dziś w nocy rozmawiając stwierdził,ze jeżeli stwierdze,że jest dla mnie odpychający i nie do przyjęcia to mnie nie dotknie nawet i potraktujemy tą moją wizytę jak wycieczkę,ale spokojnie mogę u niego zostać,a on będzie spał na ziemi w tym samym pokoju lub drugim.Jeśli jednak przypadniemy sobie do gustu to jak ładnie powiedział"będziemy mieli wtedy większy problem,niż te dzielące nas 2km(żart),ale będzie to przyjemny problem i coś na pewno wymyślimy.Nie możemy sie doczekac tego spotkania oboje i zachowujemy się trochę jak małolaty,ale to jest w tym wszystkim piękne,bo rozbudza we mnie od dawna uśpione uczucia.
Teraz tylko aby kolejne marzenie posiadania kogoś bliskiego ,kogoś na kim można polegać i kim można się opiekować z Wzajemnością okazało się marzeniem spełnionym.
Dlatego staram się myśleć pozytywnie mimo,że ta odległość między nami mnie przeraża i zniechęca.Myślę jednak,że te 12 godzin podróży minie mi błyskawicznie ,bo jak się jedzie z nadzieją to jak na skrzydłach się leci i te km sa jakby krótsze.
Więc skoro myślę już o tym,ze nie tylko "on "i nie tylko "ja ",ale "MY"to to jest już sukces.Teraz tylko mysleć że schudnę i to będzie naprawdę wielki sukces jak kolejne z marzeń się spełni-choć wiem ,że sama musze w to włożyć wiele wysiłku,żeby się nim cieszyć
Zanudziłam,ale co tam
należy się lanie!!!
Ciągły brak czasu na wszystko,gonitwa za groszem i wrzucanie w siebie jedzenia-byle czego byle jak +brak sportu.No i mam na co zasłużyłam kolejne kg na plusie.Dziś już 96,5(w ciągu miesiąca +2,5)Mam mistrza w tyciu poprostu.
Wciąż obiecuję sobie poprawę i nic mnie nie motywuje.Obiecałam sobie że nigdy powyżej 100 potem 90-ki,a teraz co.Mam dziś wolny dzień i choćby nie wiem co jadę na basen,bo to jakieś fatum w tym roku,że senna jestem i nie chce mi się ćwiczyć .Musze to przełamać -za tydzień się zważę i chcę widzieć mniej o cały kg.
Tak mi dopomóż Panie....
cieżkie powroty!
Nie mam siły do samej siebie.Obiecuję sobie poprawę,zawzięcie się zabrać za ćwiczenia,bo choć mało jem ale niesystematycznie no i cwiczeń prawie zero.Karnet na basen o wartości ponad 100zł leży bo wciąż niedoleczona jestem na dobre ,a do wody mnie ciągnie jak diabli-inne cwiczenia mniej mnie kręcą.Jak tylko przestałam ćwiczyć waga się zbuntowała-więc do śmierci trzeba kondycję szlifować-mój organizm lubi ruch i tyle
Dziś jadę ze znajomymi na tańce jutro z K. też jedziemy poskakać,bo rzadko mam wolny weekend więc korzystam.
Pomaluję sobie pazurki i włoski zafarbie ,zeby jakoś wygladać.
Pasek wagi zmieniłam coby nie wprowadzać samej siebie w błąd-dziś miałam własnie tyle,ale i @ się zbliża.
Dziś jestem z siebie zadowolona bo 2 pralki już złozone i autko umyte,powietrze uzupełniłam w oponach ,zakupy i odwiedzinki znajomych zaliczone,teraz mała drzemka żeby do rana wytrwać,a potem mały lifting swojej osoby i jazda-haha
Mało ostatnio tu zaglądałam bo praca i praca nawet forum zaniedbane-przepraszam,ale jakoś bez Was mi nic nie idzie to odchudzenie-moja wina