No tak ... faktycznie nie za bardzo modelowe jest podane przeze mnie wczoraj menu. A te miśki i krakersy wymiatają. Myślę, że mocno dyscyplinę osłabia mi właśnie ten przedłużający się zastój wagi. Generalnie wcześniej nie miałam pokus, kiedy widzialam, czułam, że waga leci na łeb na szyję nawet nie wiedzieć kiedy, było to dla mnie motywacją samą w sobie. Zważywszy ile jeszcze mi pozostało, by wyglądać jak człowiek- to taki zastój wkurza. No, dawno też nie powtarzałam sobie, że tego właśnie chcę, że będę czuła się dobrze bez nadbagażu, że ćwiczenia mnie kręcą, że podoba mi się mój coraz bardziej płaski brzuch, a jak będzie całkiem płaski, to oszaleję z radości!!! Mało ze sobą w ogóle rozmawiam, dużo pracy, zajęć, mało czasu, mało zastanowienia nad sobą. A za tydzień zaczynam magisterkę na UE, to w ogóle się nie pozbieram. Rzadziej się smaruję, rzadziej ćwiczę. Czas chyba przypomnieć sobie jak chcę wyglądać. Dziękuję za sugestie... Jutro cheat day, więc moze będzie pizza ;-) a potem rygorystyczny tydzień, bez żartów i znieczulenia. Sprawialo mi to zadowolenie, pamiętam doskonale, a spadająca waga jeszcze bardziej.
Wczorajsze menu
śniadanie- twaróg chudy + pomidor, kawa z mlekiem 178kcal
IIśniadanie- 5 krakersów (przed Waszymi komentarzami) , kabanos drobiowy 318 kcal
Obiad- barszcz ukraiński, warzywa na patelnię ok. 350kcal
kolacja- 3 plasterki wędliny 150kcal, pomidor 175kcal
Razem: 1021 kcal