Jestem wstrętną, niedobrą, leniwą, niekonsekwetną kobietą. Od piątku rozpieszczałam się wszystkim co mi przyszło do głowy. Były obiadki na mieście, wieczorna pizza do winka, słodycze itd itp.
Dzisiaj mam za swoje, ponad 90 kg.
Do świąt zostało 5 dni. Nawet nie chcę myśleć co będzie w święta. A po świętach wesela - dramat !
Ciągle sobie mówię od jutra, co się stało? Przecież tak dobrze już mi szło.
Nie wiem jak, ale chciałabym wziąć się z powrotem do roboty. Nie piszęWam, że o dziś bo głupio mi ciągle piać, że znowu zmaściłam sprawę.
Jestem naprawdę głupiutka !
qwas
29 marca 2010, 14:25oj to niedobrze ... wracaj na tory bo za 5 kg bedziesz sobie w brodę pluła ... sama wiesz jak latwo utyć i nie zauważyć a potem znów to zbijać ... no trzymam kciuki :)
Martyna30
29 marca 2010, 14:14też trochę grzeszę w weekendy i myślę, że dlatego moja waga tak wolno spada. Ale i tak jest lepeij niż było! Pozdrawiam i trzymam kciuki.
Isiaro
29 marca 2010, 13:40Też tak miałam - i mówiłam sobie - od jutra, od poniedziałku. Dłuuugi czas to trwało. Aż wreszcie dorosłam do diety i powiedziałam -DZIŚ. I trwam w tym prawie miesiąc. Daj sobie czas i się nie dołuj, bo tym sposobem na pewno sobie nie pomożesz!:) Powodzenia,
gruba1977
29 marca 2010, 13:38będę Ci kibicować:)