Po kolei:
Sobota - 9:30 staję na wagę a tam 87,8 kg! Siódme niebo! I to był ostatni pozytywny akcent związany z moim odchudzaniem w weekend, bo chociaż ok. 13 zjadłam omleta z otrębami to o godzinie 18 na moim stole wraz ze znajomymi pojawiła się ogromna pizza i wcięłam całe dwa kawałki. Chyba się domyślacie jak czułam się cały wieczór i następny dzień.
W niedzielę rano waga znowu 88,3 kg.
Niedzielne menu: gotowane jabłka z otrębami polane jogurtem ze słodzikiem, dwie czekoladki oraz ogromne ilości czerwonego wina. To wino jeszcze we mnie tkwi i głowa boli dzisiaj niemiłosiernie, przez tydzień nie piję alkoholu, bo ostatnio za bardzo się rozpieszczamy pod tym względem.
Dzisiejsza waga 88,00 kg, ale niestety dzień kobiet i pierwsze czekoladki dostałam o 7:30 rano, druga porcja czekoladowych prezentów czekała na mnie w pracy. Jeszcze ich nie tknęłam ale sądzę, że nie zdołam im się oprzeć :-(
Planu menu na dziś nie mam... mam kaca i jestem głodna, a w pracy nie mam nic zdrowego.Oby przetrwać dzisiejszy dzień i zminimalizować dzisiejsze straty, a konkretna dietka od jutra. Na swoją obronę dodam tylko, że ćwiczyłam w weekend, ale nie zauważyłam, żeby ćwiczenia w jakikolwiek sposób oddziałowywały na moją wagę, nieważne, trochę ruchu nigdy nie zaszkodzi :-)
A ta cholerna czekolada dalej leży przede mną i kusi !
Laseczki te obecne i te przyszłe :-) wszystkiego najlepszego !
agacior123
8 marca 2010, 10:32dołączam się do życzeń, w końcu to nasze święto! :) I oczywiście silnej woli - trzymam kciuki :P
anuska1981
8 marca 2010, 10:21w tym radosnym dniu Życzę Ci abyś odnalazła: w ciszy swoje myśli i marzenia, w bliskich Ci osobach siłę i piękno stworzenia, w otaczającym świecie radość istnienia, w kolorach, smakach i zapachach wielkość natchnienia, a w sobie miłość