Pamiętnik odchudzania użytkownika:
rumianko

kobieta, 50 lat, Abisynia

160 cm, 69.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

22 lipca 2011 , Komentarze (6)

W ostatnich tygodniach robię prawie co wieczór sok ze zmiksowanych owoców. Jest świetny dla zdrowia - obniża cholesterol, wzmacnia odporność, poprawia pracę jelit i przemianę materii, pomaga spalać tłuszcze (!) i daje uczucie sytości na dłużej. A wszystko dzięki GREJFRUTOWI. Zawsze daję 1/3 grejfruta i kilka mrożonych truskawek, a do tego np 2 połówki brzoskwini z puszki albo ananasa, zamiast cukru dolewam trochę syropu z puszki. Wszystko rozdrabniam mikserem (mój ukochany thermomix genialnie się nadaje), do tego dolewam trochę wody mineralnej (inaczej będzie za gęsty) i mam 2 szklanki rewelacyjnego soku (jedną piję na noc, a drugą zabieram rano do pracy). Oczywiście jak mam to daję też inne owoce (czasem też marchewkę), ale zawsze musi być grejfrut. Taki sok z miksowanych owoców jest dużo lepszy niż wyciskany, ponieważ tu wyrzucam tylko skórki, a wszystko - cały miąższ (w tym pestki przy cytrusach) wypijam. Sok więc zawiera masę naturalnego błonnika, co objawia się tym, że nie mam już żadnych porannych problemów z toaletą 


Aha, niektórym sok wydaje się za gorzki (cierpki grejfrut), ale mi odpowiada. 


Poniżej fotka z wczoraj, sok w wersji z brzoskwiniami: 





21 lipca 2011 , Komentarze (1)

Podczas awarii roweru wpadła mi genialna myśl do głowy - idę do pracy piechotą! Super, piękna pogoda, słuchawki z muzyką w uszach, zamaszyste wymachy rękoma, koszulka na zmianę w torbie (przydała się, przyszłam cała upocona) i ogólnie wielki nordicwalking bez kijków 

Rowerem jadę 25 min, szybkim marszem - 50 min. Kalorii pewnie trochę poszło. Ale co na drugi dzień??? Okropny ból w stopach, przegięłam i od 2 dni kuśtykam i pewnie jeszcze ze 2 dni będę jak kaleka. Powinnam stuknąć się w głowę. Dlaczego nie poszłam w adidasach, tylko w zwykłych sandałach??? Jak myślicie, może warto zaopatrzyć się w kijki, może byłoby mniej obciążające?

21 czerwca 2011 , Komentarze (2)

Zaczęłam jeździć do pracy rowerkiem, mam ok. 5 km, jadę pół godzinki. Czuję jak z dnia na dzień poprawia się moja kondycja - lżej podjeżdzam pod górki, nie używam już tak często przerzutek, nie zasapuję się jak w pierwsze dni. Poza tym b. przyjemnie mi się jeździ, nawet w upały mam wiatr we włosach :) Rower jest super!  Jeździcie???

25 kwietnia 2011 , Komentarze (2)

Jak pamiętam chyba w każde święta czułam się przejedzona. A tym razem naprawdę nie miałam ochoty na więcej niż potrzeba do najedzenia się. Przez całe święta zjadłam tylko 2 kawałki ciasta - tego swojego light ;) Wyszło b. dobre, ale nie chciało mi się dokładki. Za to ciasta, które dostałam od rodziny tylko spróbowałam - uuuuu... dla mnie już małozjadliwe, czułam tam sam cukier i proszek do pieczenia (rzeczywiście smak mi się wyostrzył).


Dziewczyny w komentarzach piszą, że 40 dni to dużo - właśnie o to mi chodziło, żeby to było na tyle długo, by przestawić swój smak. Chyba spełniło się moje pragnienie z początku postu - nie tylko nie jeść słodyczy, ale ODZWYCZAIĆ SIĘ od słodkiego - opłacało się dla takiej nagrody!!! 


25 kwietnia 2011 , Komentarze (2)

Kolejne moje odkrycie po odwyku od słodyczy - smakuje mi kawa bez cukru! Przez ten czas bez słodyczy jakoś nie miałam ochoty na kawę, mało jej piłam. A dziś naszła mnie chętka i robiłam jak zwykle - podgrzałam mleko itd, zupełnie przypadkiem spróbowałam przed posłodzeniem - I NIESPODZIANKA! - bez cukru jest dla mnie w sam raz! Niczego mi w niej nie brakuje, wręcz odrzuca mnie myśl o zrobieniu z dobrej kawki ulepka cukrowego   


Ostatni rok i tak słodziłam cukrem trzcinowym, ale dzisiejsze odkrycie i tak mnie zdumiało. Najfajniejsze, że samo mi się tak zrobiło, ominęłam ten okropny okres odzwyczajania się od słodzenia, jakie opisuje wiele z vitalijek. 



24 kwietnia 2011 , Komentarze (4)

No i dobiegł końca mój post słodyczowy. Przyznaję się do dwóch wpadek z bezmyślności: na przyjęciu złapałam za galaretkę z owocami - jakieś zaćmienie mnie naszło i zreflektowałam się, że to przecież "słodycz" przy końcu pucharka, drugi raz to machinalne zamówienie kawy z bitą śmietaną. Poza tym się udało! 


 Oj, czasem było ciężko, najtrudniej pierwszy tydzień, i potem za każdym razem kiedy słodycze były na wyciągnięcie ręki i wabiły widokiem i zapachem. Najgorszy był dzień kiedy musiałam siedzieć przy stoliku z ciasteczkami, zupełnie nie mogłam się skupić na rozmowie, po jakiejś godzinie przestawiłam talerz by chociaż nie czuć zapachu    Poza tym było trochę sytuacji, których kiedyś nawet bym nie zauważyła - a to ktoś częstuje w pracy, a to coś  dostaję w podziękowaniu itd. Jestem dumna z każdego razu kiedy odmówiłam, choć początkowo to mnie normalnie zatykało na widok np. czekolady! Wielką bombonierę schowałam i mam zamiar częstować wszystkich w pracy, a po rundce chować na następny dzień. 


Zmieniło się moje zapotrzebowanie na słodycze, już mnie nie ciągnie, nawet mi się specjalnie nie chce. Wiele rzeczy już jest dla mnie za słodkich (np. soki). Doceniam naturalną słodycz owoców - niedawno jadłam pomarańcze, które wydawały mi się normalnie dosładzane  Cera się poprawiła, zmienił się odbiór smaków, mam więcej wyczucia na co mam NAPRAWDĘ ochotę - czuję, że jedzeniem już bardziej zaspokajam potrzeby organizmu niż zachcianki, wyraźnie czuję np na co nie mam ochoty i co mi nie służy.  Na święta upiekłam ciasto, ale dałam o połowę mniej cukru niż w przepisie i biały zamieniłam na trzcinowy. I mam zamiar tego się trzymać - JAK NAJMNIEJ BIAŁEGO CUKRU. 


Jako inspirację dla tych, którzy chcieliby wyzwolić się z cukrowego nałogu polecam   książkę otwierającą oczy "Sugar Blues. Zniewoleni przez cukier" (William Dufty).


16 kwietnia 2011 , Skomentuj

Cały czas trzymam się bez słodyczy, było kilka naprawdę wieeelkich pokus, ale daję radę. Tyle, że nie idą za tym inne zmiany i chyba nawet jadłam więcej niż zwykle. Do korzyści odrzucenia słodyczy zaliczam poprawę cery, jest jakby gładsza i delikatniejsza. Liczę też na to, że przy okazji zmieni się moje podejście do słodkiego i się odzwyczaję (już wiele rzeczy wydaje mi się za słodkich). 


Marzą mi się jakieś wczasy z dietą i fitnesem, człowiek by zapłacił i nie byłoby wykrętów, żeby nie korzystać  Teraz ciężko się zebrać do ćwiczeń, ech... Może jak się tu naczytam to motywacja i energia wzrośnie 

14 marca 2011 , Komentarze (1)

W ramach 40dniowego wyrzekania się rzeczy przyziemnych od środy nie jem słodyczy, oboje razem z mężem nie jemy i oboje się zmagamy. Naprawdę nie jest łatwo, słodycze widzę WSZĘDZIE, każdy papierek, zapach, dziś nawet w kolczykach koleżanki widziałam landrynki   W sklepie na widok czekolady aż mnie wmurowało. Jest to dla mnie jakiś totalny, wielki NIEDOSYT, uch. Uważam, że tu jestem TWARDZIELKĄ.

Za to - zawsze musi być jakaś psujka - w diecie pozasłodyczowej nic się nie zmieniło, chyba nawet jem bardziej łakomie - to chyba najlepsze określenie. 


A jak u Was, macie jakieś postanowienia na ten post?

2 marca 2011 , Komentarze (1)

Kupiłam karnet na fitness i chodzę 2 razy w tygodniu, dodatkowo 2 razy w tygodniu staram się pół godzinki pojeździć na rowerku. Staramy się też w pracy o kartę sportową, z którą będę mogła korzystać z wielu klubów praktycznie bez ograniczeń. Wtedy to już chyba codziennie gdzieś będę ćwiczyć :)

Jem, niestety, praktycznie tak samo - czyli niedietetycznie.

20 lutego 2011 , Skomentuj

Kupiłam sobie fajną torbę na fitness i basen. Do tej pory jeśli już się wybrałam to chodziłam z reklamówką, niezbyt to wygodne. A teraz spakowałam już wszystko na jutrzejszy basen, torba ma kilka kieszonek, więc można schować portfel i inne rzeczy "torebkowe". Takie niby małe rzeczy, a mnie cieszą i mobilizują do działania :o) 


Poza tym nadal kontynuuję poranne gimnastyki i zaczęłam smarowanie balsamem. Przy okazji masuję brzuch i oklepuję uda oraz "wałeczki podramienne" ;o) coby nabierały jędrności. 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.